0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plJakub Wlodek / Agenc...

30 listopada 2022 sejmowa komisja kultury fizycznej, sportu i turystyki zajęła się ujawnioną przez Onet aferą wokół byłego już prezesa Polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego. Chodzi o wieloletnią przemoc psychiczną i fizyczną, której Skrzypczyński miał dopuszczać się wobec zawodników i zawodniczek.

Temat stał się przedmiotem debaty sejmowej po świadectwie posłanki Lewicy Katarzyny Kotuli. 21 listopada pod nazwiskiem opowiedziała ona o molestowaniu seksualnym, którego jako 13-letnia tenisistka doświadczyła ze strony byłego prezesa PZT, wówczas trenera klubu Energetyk Gryfino.

Przeczytaj także:

Kotula: Ministrze Bortniczuk, to wstyd!

Na komisji nie stawił się minister sportu Kamil Bortniczuk. Reprezentował go wiceminister Arkadiusz Czartoryski. Jak tłumaczył, minister Bortniczuk "miał inne obowiązki służbowe". Posłanka Kotula oskarżyła szefa resortu sportu o to, że lekceważy temat przemocy seksualnej.

"Dzisiejsza nieobecność ministra Bortniczuka to totalna kompromitacja, wstyd i dowód na to, że minister chce tę sprawę przeczekać.

Może myśli, że ludzie zapomną. Nie, nie zapomną, zwłaszcza skrzywdzeni przez Skrzypczyńskiego, którego pan Bortniczuk jak się wydaje, chce chronić, będą mówić" - mówiła posłanka Lewicy.

"Pan Skrzypczyński odchodził na raty, a ministerstwo sportu wprowadzało opinię publiczną w błąd. Na początku nawet to nie było jasne, czy pan Skrzypczyński pozostał w zarządzie, czy nie" - dodała Kotula.

Pierwsze publiczne doniesienia o przeszłości trenera PZT minister sportu zignorował. Na świadectwo Katarzyny Kotuli, zareagował po ośmiu dniach. Podczas konferencji prasowej podkreślał, że przede wszystkim "chce uniknąć sytuacji, w której młodzi polscy tenisiści byliby zakładnikami tego konfliktu".

Wiceminister Czartoryski przekonywał, że ma dokumenty, które potwierdzają, że ministerstwo nie było jednak bezczynne. Już po pierwszej publikacji Onetu, 28 października 2022, MS miało wystosować pismo do władz związku o przedstawienie wewnętrznych regulacji. Wymiana pomiędzy MS, a PZT doprowadziła do przyjęcia kodeksu etycznego trenerów.

Wiceminister mówił też, że ministerstwo sportu ma dziś związane ręce, bo prawo pozwala jedynie na kontrolę działalności związków sportowych w obszarach, które są objęte centralnym finansowaniem. I zapowiedział, że w związku z tym przygotuje rozwiązania, które pozwolą zwiększyć władze nadzorcze MS nad związkami sportowymi.

"Za winę jednej osoby nie mogą odpowiadać wszyscy" - mówił Czartoryski, sugerując, że wniosek posłanki Kotuli o rozwiązanie zarządu PZT nie znajdzie poparcia ministra sportu. "Chodzi o to, żeby nie burzyć tego, co nie było złe" - dodał.

PZT ofiarą wyroku medialnego?

Jak tłumaczyły się nowe władze Polskiego Związku Tenisowego?

"Solidaryzujemy się z ofiarami, ale nie czekaliśmy. Już po pierwszych doniesieniach prasowych zaczęliśmy działać w celu naprawienia sytuacji i wizerunku związku" - mówił nowy prezes PZT, Dariusz Łukaszewski.

Wśród podjętych działań wymienił: audyt procedur, aktualizację zasad bezpieczeństwa zawodników, powołanie rzecznika praw zawodników spoza struktur związkowych, a także rewizja osób, które pracują dziś z młodzieżą. Łukaszewski potwierdził też, że PZT wprowadził kodek etyki trenera, a także poinformował o powołaniu komisji ds. wyjaśnienia sytuacji ujawnionej przez posłankę Lewicy.

Dalej głos zabrał pełnomocnik PZT. Stwierdził, że na związek został wydany wyrok medialny, mimo że zarzuty dotyczą jednej osoby. W wywiadzie dla OKO.press Katarzyna Kotula mówiła wprost, że "wiele osób w środowisku tenisowym wiedziało, że dochodzi do przemocy". I wyraziła brak zaufania do struktur związkowych, które wciąż mają powiązania z byłym prezesem PZT.

Pełnomocnik związku przekonywał, że komisja, której celem będzie "zweryfikowanie doniesień medialnych", będzie składała się z osób niezależnych, o nieposzlakowanej opinii, spoza środowiska tenisowego.

Zawodnicy, nie bójcie się!

Posłanka KO Małgorzata Niemczyk, była siatkarka, stwierdziła, że propozycje PZT i MS to "pudrowanie", które nie będzie miało wpływu na przemoc w sporcie. "Bez szkoleń, wiedzy o przyczynach i mechanizmach przemocy, nic się nie zmieni. Brakuje mi też pochylenia się nad zawodnikami. Nie ma nic o pomocy ofiarom; nic o tym, jak mogliby w sposób bezpieczny zgłaszać nadużycia, by nie być pod presją swojego związku". Posłanka KO apelowała też, by zdemokratyzować struktury związkowe, tak by zawodnicy mieli wpływ na to, kto ich reprezentuje.

Była siatkarka przytoczyła dobre praktyki, którymi posługuje się organizacja Safe Sport w Stanach Zjednoczonych. Jej celem jest ochrona nieletnich w sporcie przed molestowaniem seksualnym, mobbingiem, zastraszaniem, prześladowaniem. "Od momentu zgłoszenia, organizacja ma 72 godziny na podjęcie działań. Od powołania rozpatrzyła 7 tys. zgłoszeń, przeprowadziła 7 tys. śledztw. Panie ministrze, tam przeszkolono już trzy miliony ludzi" - mówiła.

"Na koniec, chciałam się zwrócić do środowiska sportowego.

Nie bójcie się, zawodnicy z Zielonej Góry, Opalenicy, Gryfina. Możecie się śmiało do nas zgłaszać.

Zapewnimy wam anonimowość i bezpieczeństwo" - dodała Niemczyk.

"Kiedy spotkało panią coś przykrego, bo nie czytałem"

Poseł PiS Kazimierz Moskal stwierdził, że temat jest "trudny do uczciwej oceny". Dlaczego? Bo choć przemoc jest czymś "nikczemnym", to w opinii posła do tej sprawy wkradła się polityka.

"Czy my chcemy prawdy, czy chcemy coś ugrać?" - pytał Moskal. Dalej, stwierdził, że bardzo podobała mu się wypowiedź PZT, bo trzeba "wyjaśnić problemy historyczne". I zwrócił się potem bezpośrednio do posłanki Katarzyny Kotuli. "Ja broń boże nikogo nie bronię i nie atakuję, ale chciałbym, żeby prawda wzięła górę.

Ja nie wiem, co panią spotkało, molestował panią, czy nie, bo nie czytałem, ale chciałem panią zapytać, kiedy panią spotkało coś przykrego i ile razy pani skierowała sprawę do organów ścigania?"

"To nie jest sąd, a pan nie jest sędzią. To jest proste. Mówi pan rzeczy skandaliczne" - odpowiedziała posłanka Kotula. - "Odpowiednie wyjaśnienia złożę w prokuraturze. Jesteśmy politykami, i jako politycy możemy zmieniać prawo. To jest dziś priorytetem. Ze strony Ministerstwa Sportu nie słyszę, by to było ważne. My nie oczekujemy cudów. Chcemy, żeby pan Kamil Bortniczuk przyszedł tu do nas i powiedział nam, jak zamierza doprowadzić do tego, by trenerzy nie stosowali przemocy wobec zawodników. Zapewniam, że to nie jest sprawa jednostkowa".

Wiceprzewodniczący komisji, Mieczysław Baszko (PiS), stwierdził, że wszyscy o tym wiedzieli. "Nie czarujmy się, nie można chować głowy w piasek i mówić, że nic nie było. Od zapasów do kolarstwa, było. Szkoda gadać. Ale ta odwaga posłanki, to wielka sprawa. Jak ktoś ma dzieci, szczególnie dziewczyny, to wie, jak to trzeba przeżyć, żeby zabrać głos" - mówił poseł PiS.

Baszko bronił jednak ministerstwa sportu i przekonywał, że choć chciałoby się takiego człowieka "zlinczować", trzeba dać działać organom ścigania. "Jesteśmy jednak państwem prawa". Na koniec dodał, że "słyszał pewne sprawy" i zastanawiał się, kiedy to wszystko pęknie.

"Bardzo współczuje posłance Kotuli, że nie miała wokół siebie ludzi, którym mogła zaufać, bo może dziś nie mielibyśmy tego zamieszania" - mówił poseł Wojciech Kossakowski (PiS). I wyraził obawy, że to "zamieszanie" może zamknąć kariery przed wielu polskimi dziećmi. W opinii posła PiS, sprawa ma już szczęśliwy finał. Prezes PZT zrezygnował, żeby nie obciążać związku. "Myślę, że będzie dochodzić swoich praw przed sądem.

A panią poseł chciałem zapytać, czy dalej gra w tenisa?".

W podobnym duchu wypowiedział się poseł Kazimierz Choma (PiS). Mówił o ostracyzmie, któremu poddany został niewinny człowiek, a także podwójnych standardach. "Takie rzeczy dotyczą różnych dziedzin. Ile takich informacji codziennie słyszymy? O wujkach, którzy molestują, czy parach homoseksualnych, które się znęcają".

Atmosfera podczas posiedzenia była gęsta, ale nie ze względu na temat. Posłowie PiS nerwowo zerkali na zegarki, bo prace komisji odbywały się tuż przed meczem męskiej reprezentacji piłki nożnej na Mistrzostwach Świata w Katarze. Niektórzy, tak jak poseł Marek Matuszewski, zrzekali się głosu, by nie przedłużać i już w trakcie posiedzenia zakładali biało-czerwone, kibicowskie szaliki.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze