Tylko 9 proc. rodzących samodzielnie wybiera pozycję porodu, 61 proc. dostaje oksytocynę, która zwiększa ból, ale tylko 24 proc. - znieczulenie zewnątrzoponowe. Ponad połowa doznaje przemocy, poniżania. Skarży się ułamek, bo na tle opowieści matek i babć nie jest aż tak źle. Czas zatrzymać łamanie praw kobiet - mówi szefowa Rodzić po Ludzku
"Na porodówkach wciąż jest dużo przemocy, personel wchodzi w relację władzy z rodzącą. Wiele się poprawiło, ale nie nastąpiła głębsza mentalna zmiana. Łamane są prawa kobiet" - tak Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku podsumowuje najnowszy Raport fundacji. Powstał na podstawie ankiet wypełnionych przez 8378 kobiet, które rodziły między 1 stycznia 2017 a 30 marca 2018.
Fundacja dowodzi - krok po kroku - jak lekceważone są Standardy Opieki Okołoporodowej wprowadzone w 2012 roku w dużej mierze dzięki presji ruchu Rodzić po Ludzku. Obowiązują do końca 2018 roku (o perypetiach z nowymi standardami - czytaj tutaj).
"Najgorsza jest przemoc słowna, fizyczna, także odmowa pomocy, gdy jej najbardziej potrzebujemy. Nie można się z tym pogodzić" - mówi Pietrusiewicz.
Ilustrują to wstrząsające przykłady wypowiedzi personelu, jakie nadesłały fundacji rodzące:
Cały obraz nie jest oczywiście aż tak czarny. Wiele się poprawiło. Aż 83 proc. ankietowanych rodziło w pojedynczych salach, znaczna większość (85 proc.) w obecności partnera/męża. Dzieci nie są odbierane po urodzeniu, można kobietę odwiedzać. Pobyt w szpitalu przestał być szkołą przetrwania, jak w PRL.
Ale wyniki ankiety dowodzą, że wciąż panuje nadmierna medykalizacja porodu połączona z przedmiotowym, a nierzadko poniżającym stosunkiem do rodzącej. Personel nadużywa oksytocyny i często wymusza akcję porodową. Naruszanie praw pacjentek i brak mądrego wsparcia dla rodzącej, a także ograniczenia dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego, sprawiają, że pożądanym wyborem staje się cesarskie ciecie.
Standardy Opieki Okołoporodowej otwiera deklaracja, że ich celem jest "ograniczenie do niezbędnego minimum interwencji medycznych, w szczególności:
Ankieta wskazuje, że cel nie jest realizowany.
Ponad połowa (55 proc.) badanych, które rodziły drogami natury, miała w czasie porodu nacinane krocze.
Odsetek ten zmniejszył się znacznie w ostatnich 12 lat – w 2006 roku wynosił 80 proc., ale w wielu miejscach ta interwencja jest nadal rutyną.
Niemal powszechne (u 91 proc. kobiet) jest stosowanie wkłucia do żyły obwodowej rodzącej, "na zapas", choć Standardy wyraźnie stanowią, że:
"zakładanie wkłucia do żyły obwodowej należy stosować tylko w sytuacji tego wymagającej".
Drastyczny przejawem (a zarazem skutkiem) medykalizacji polskich porodów jest odsetek cesarskich cięć - 36 proc.
Jest on znacznie wyższy niż zalecane przez WHO 10 proc., choć niższy niż 43 proc. podane przez Fundację w raporcie z monitoringu szpitali w 2016 roku. Może to wynikać z tego, że w ankiecie 2017-2018 wzięła udział nadreprezentacja osób z wyższym wykształceniem, dobrze sytuowanych, z dużych miast. A to sprzyjała rodzeniu bardziej "po ludzku" i mniejszej liczbie cesarek.
50 proc. kobiet, które miały cięcie, deklarowało, że było ono planowe.
Cesarkę planowało 75 proc. kobiet, które rodziły drugie i trzecie dziecko (bez różnicy), pierworódki robiły to rzadziej w 39 proc. Może to oznaczać, że działa uraz pierwszego porodu.
Medykalizacja porodów ma jeden wyjątek, za to bolesny: idzie o łagodzenie bólu.
Standardy są tu ogólnikowe: trzeba przedstawić rodzącej "pełną informację o dostępnych niefarmakologicznych i farmakologicznych metodach łagodzenia bólów porodowych"
W szczególności standard nie precyzuje, czy i kiedy kobieta ma prawo do skorzystania z najbardziej skutecznej formy łagodzenia bólu, czyli znieczulenia zewnątrzoponowego.
Jak wynika z ankiet,
ze znieczulenia zewnątrzoponowego skorzystało tylko 24 proc. respondentek* (znacznie częściej - kobiety rodzące po raz pierwszy - 30 proc. niż wieloródki - 12 proc.). 13 proc. kobiet chciało otrzymać znieczulenie zewnątrzoponowe, ale im odmówiono.
(*nie są tu uwzględnione kobiety, które miały planowane cesarskie ciecie)
W łagodzeniu bólu rodzącym miało za to pomóc:
Ograniczanie dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego jest dziś uważane za jedną z form przemocy wobec kobiety rodzącej.
Ankieta nie pozwala odpowiedzieć na pytanie o powody odmowy znieczulenia zewnątrzoponowego, ale z innych źródeł wiadomo, że kluczowy jest tu brak anestezjologów.
Zgodnie ze Standardami personel powinien pomagać rodzącej "w znajdowaniu optymalnych dla niej pozycji podczas całego porodu". Rzeczywistość jest zupełnie inna.
Jak widać, aż 65 proc. respondentek rodziło półsiedząc, a 36 proc. wręcz płasko na plecach, czyli w pozycjach wygodnych dla personelu, ale uważanych za niefizjologiczne.
Bezpieczniejsze i łatwiejsze dla kobiety pozycje w kucki, na czworakach lub na stojąco wybierało maksymalnie kilkanaście procent badanych (wyniki nie sumują się do 100 proc., bo kobiety wskazywały wszystkie pozycje, których używały, średnio 1,5 pozycji na osobę).
Dlaczego tak się działo?
37 proc. rodzących twierdzi wprost, że nie wolno im było wybrać pozycji, w jakiej urodzą dziecko – zdecydował o tym personel w sali porodowej!
51 proc. deklaruje, że pozycję wybierało "po konsultacji z lekarzem lub położną", ale tylko 9 proc. twierdzi, że wybierały samodzielnie.
Nie ma tu postępu, w badaniach fundacji z 2006 roku, samodzielny wybór deklarowało nawet więcej kobiet, a na plecach rodziło nieco mniej niż obecnie - 32 proc.
Standardy jasno opisują, że "w II okresie porodu rodząca powinna kierować się własną potrzebą parcia".
Tymczasem aż 61 proc. rodzących miało podaną kroplówkę z oksytocyną. U 39 proc. kobiet - w celu wywołania akcji porodowej, a u 55 proc. - aby przyspieszyć poród (u niektórych - w obu celach).
"To strasznie dużo - komentuje Joanna Pietrusiewicz - nie sądzę, by to było zawsze uzasadnione medycznie, czasem niestety idzie o wygodę personelu i zwolnienie sali dla następnej rodzącej".
Podanie oksytocyny zwiększa ból porodowy. Wśród ankietowanych, które miały wywoływany poród lub w czasie porodu podano im kroplówkę z oksytocyną, odnotowano wyższy o kilka-kilkanaście punktów procentowych odsetek osób ze znieczuleniem zewnątrzoponowym. Jedna interwencja nakręca następną.
Zamiast iść za rytmem skurczów kobiety, personel na szeroka skalę stosuje różne zabiegi, które mają pomóc w porodzie.
42 proc. kobiet deklarowało, że personel zachęcał je do kierowania się własną potrzebą parcia, ale szczegółowa analiza wyników pokazuje, że jedynie 3 proc. (180 kobiet) nie było poddanych zewnętrznym oddziaływaniom! Co siódma rodząca (14 proc.) była krytykowana przez personel za sposób parcia.
Jak widać z wykresu,
Co szóstej kobiecie (16 proc.) personel naciskał na brzuch. Pietrusiewicz: "Chciałabym wierzyć, że to tylko położenie dłoni".
Wyniki ankiety wskazują, że w co najmniej połowie takich porodów w grę wchodziła ostra fizyczna ingerencja: w 39 proc. przypadków naciskano łokciem, a 18 proc. - całym ciałem.
Jedna z kobiet opisuje: "Prawie uduszono mnie i dziecko podczas bardzo brutalnego chwytu Kristellera w drugiej fazie porodu. Położne i lekarz nie dowierzały mi, że nie mam już siły przeć. Lekarz prawie leżał na mnie i wyciskał dziecko, które urodziło się sine. Potem dziecko zabrano ode mnie, a ja zostałam sama w brei poporodowej, której nie miał kto wytrzeć. Żałowałam, że nie umarłam".
Kobiety opowiadają też o przypadkach "bardzo bolesnych masaży szyjki, mimo moich protestów".
Zgodnie z przełomowymi dokumentami WHO z 2014 i 2018 roku, łamanie i lekceważenie praw kobiet obejmuje przemoc fizyczną (szarpanie, szturchanie), upokorzenia i wyzwiska słowne, stosowanie procedur medycznych bez zgody kobiety, brak poszanowania intymności i poufności, a także odmowę zastosowania leków przeciwbólowych.
Tak rozumiana przemoc jest wciąż powszechna w polskich szpitalach. Wyżej była mowa o wielu takich naruszeniach.
Co trzecia kobieta biorąca udział w badaniu (31 proc.) deklarowała, że jakaś czynność medyczna została wykonano za mało delikatnie: w tym najczęściej badanie wewnętrzne (72 proc.) i szycie krocza (25 proc.).
Z odpowiedzi respondentek wynika, że w czasie porodu
aż 54 proc ankietowanych kobiet doświadczyło jakiejś formy przemocy lub nadużyć związanych z zachowaniem personelu lub niedopełnieniem wszystkich procedur.
Wstrząsających szczegółów dostarcza poniższy wykres:
Jakiejś formy (lub wielu form) bezpośredniej przemocy słownej i fizycznej ze strony personelu (szantażowanie, wyśmiewanie, grożenie, krzyczenie, obrażanie, wypowiadanie niestosownych komentarzy, szturchanie, rozkładanie na siłę nóg przy parciu, przywiązywanie nóg do łóżka porodowego itp.) doświadczyła co szósta kobieta (17 proc.).
Dyskryminowane czuły się najczęściej kobiety, które "nie miały znajomości, wykupionej opieki w szpitalu, lekarza prowadzącego z danego szpitala i które nie wykupiły usługi położnej czy opieki poporodowej".
Zdecydowana większość respondentek - aż 83 proc. - rodziła w sali jednoosobowej. Poród rodzinny jest szeroko rozpowszechniony. Wśród rodzących siłami natury (nie licząc cesarek)
aż 85 proc. kobiet towarzyszyła bliska osoba, prawie zawsze ojciec dziecka.
Nigdzie nie rozdziela się już matki z dzieckiem (obowiązuje tzw. rooming in, łóżeczko obok łóżka). Można odwiedzać kobietę pozostającą w szpitalu po porodzie.
W I fazie porodu (przed fazą parcia) 77 proc. rodzących miało swobodę poruszania się, 86 proc. mogło pić. Powinno być 100 proc., bo Standardy stanowią, że personel powinien "zachęcać rodzącą do aktywności fizycznej i pomagać jej w znajdowaniu optymalnych dla niej pozycji podczas całego porodu; zapewnić rodzącej możliwość spożywania przejrzystych płynów, także podczas aktywnej fazy porodu".
Zaskakujące, że większość ankietowanych pozytywnie oceniła zachowanie personelu, przekazywanie informacji, a nawet okazywanie szacunku.
16 proc. badanych uznało, że podczas pobytu w szpitalu zostało złamane jakieś ich prawo, a 24 proc. kobiet nie potrafiło stwierdzić, czy doszło do naruszenia prawa. Ale jedynie 3 proc. złożyło skargę.
Raport stwierdza, że może to wynikać z niewiedzy kobiet o obowiązujących przepisach oraz światowych standardach opieki.
Przyczyna może tkwić również w międzypokoleniowym przekazie o porodzie, w którym wciąż obecne są doświadczenia matek i babek, które rodziły kilkadziesiąt lat temu, gdy o prawach pacjenta i jakości opieki okołoporodowej nie było mowy.
Część kobiet może mieć przeświadczenie, że w porównaniu z zasłyszanymi historiami, opieka, którą otrzymały, była na wysokim poziomie.
Pocieszającym wnioskiem z ankiety jest to, że jakość porodu i dawka negatywnych doświadczeń była wyraźnie niższa, gdy kobieta miała za sobą szkołę rodzenia i przygotowała plan porodu. Czyli - edukacja pomaga.
Mimo ogólnie pozytywnej oceny porodów wiele rodzących było oburzone sposobem, w jaki zwraca się do nich personel. Raport podaje 50 nadesłanych przez kobiety przykładów używania języka pogardy i zwykłego grubiaństwa. Oto przykłady:
Badanie przeprowadzone przez Fundację Rodzić po Ludzku zostało zrealizowane od 19 lutego do 20 marca 2018 roku 8364 ankiet. Zebrano ponad 14 tys. ankiet od kobiet, które rodziły w latach 2011-2018. Ostatecznie analizie zostało poddanych 8378 wypełnionych ankiet rodzących między 1 stycznia 2017 a 20 marca 2018 roku. W analizie wyników zastosowano ważenie brzegowe po województwie i miejscu zamieszkania matki (miasto lub wieś). Nadreprezentacja osób z wyższym wykształceniem nie pozwoliła na ważenie po wykształceniu.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze