Minister zdrowia Łukasz Szumowski o rodzeniu mówi językiem Radziwiłła: nie chcemy ingerować w to, jak lekarze prowadzą poród, kwestie medyczne niech rozstrzygają specjaliści. A jednocześnie zapowiada standardy okołoporodowe bliskie zasadom "rodzić po ludzku".
"Mam nadzieję, że minister tylko mówi językiem Radziwiłła, ale myśli inaczej" - mówi OKO.press Joanna Pietrusiewicz, szefowa fundacji Rodzić po ludzku.
Przez rok pracowała nad standardami okołoporodowymi w zespole 31 specjalistów pod kierunkiem wiceminister Józefy Szczurek-Żelazko (pięcioro konsultantów krajowych, kilkoro prezesów towarzystw medycznych, przedstawiciele Rady Naczelnej Lekarzy oraz Pielęgniarek, rzecznik praw pacjenta i aż osiem aktywistek z organizacji zajmujących się porodami i prawami kobiet). 26 marca dostała wersję roboczą ministerialnego rozporządzenia, które ma standardy wprowadzić w życie. Miała trzy dni na wysłanie uwag. Odzewu już nie było, za to minister Szumowski - bez informowania zespołu - zwołał na 4 kwietnia konferencję prasową.
Mówił w zaskakujący sposób:
"To nie są standardy medyczne.
Jako urzędnicy nie chcemy wkraczać w domenę wytycznych, jak lekarze mają prowadzić poród, jak pielęgniarki i położne mają opiekować się rodzącą. Proponujemy kodeks praw pacjentki, żeby była wyedukowana, żeby wiedziała, co ją czeka".
Ministerstwo Zdrowia zamieściło podobną informację:
Nowe standardy mają dotyczyć wyłącznie kwestii organizacji opieki okołoporodowej. Chcemy, aby kwestie medyczne rozstrzygali specjaliści".
Pietrusiewicz: "No nie! To byłby krok wstecz. Po zamieszaniu z ustawą wywołanym przez poprzedniego ministra Konstantego Radziwiłła i protestach społecznych wydawało się, że już nie wrócimy do podejścia czysto medycznego. Kobiety muszą mieć wpływ na swoje porody, to dotyczy naszego życia, naszego ciała".
W dokumencie "Poród nie jest chorobą" WHO już w 1985 roku zalecało, by polityki zdrowotne były tworzone przez zespoły interdyscyplinarne, z udziałem środowisk pacjenckich i aktywistek broniących praw kobiet.
"Siłą naszego zespołu było właśnie równoważenie perspektyw" - mówi Pietrusiewicz.
Wypowiedzi min. Szumowskiego mogą być szkodliwe o tyle, że utwierdzają przekonanie wielu lekarzy, że to oni wiedza najlepiej, jak ma wyglądac poród, a te wszystkie prawa kobiet czy zasady rodzić po ludzku, to jakieś feministyczne fanaberie.
Jak powiedział jeden z ordynatorów "u mnie rodzi się po mojemu".
Ministerstwo zapowiada konsultacje projektu rozporządzenia.
Deklaracje ministra jakoby standardy dotyczyły tylko spraw organizacyjnych rozmijają się z tym, co znajduje się w projekcie rozporządzenia. A nawet z opisem na ministerialnej stronie:
"Głównym celem zmian jest zapewnienie bezpieczeństwa oraz utrzymanie dobrego stanu zdrowia matki i dziecka przy możliwie jak najmniejszej interwencji medycznej" - stwierdza ministerstwo i deklaruje, że trzeba
"chronić kobietę przed nadmierną medykalizacją".
Rozporządzenie opisuje w wielu miejscach, jakie badania należy zrobić, jak ocenić, czy prawidłowy jest przebieg porodu, jak lekarze powinni postępować w warunkach zagrożenia, jak unikać błędów medycznych itp.
Jednocześnie rozporządzenie opisuje prawa kobiety w okresie ciąży, porodu i połogu. Dokument wymienia m.in. prawo:
Zgodę kobiety trzeba uzyskać "każdorazowo na wykonanie wszelkich zabiegów i badań";
Silny jest nacisk na podmiotowość kobiety: "W II okresie porodu należy umożliwić rodzącej przyjmowanie pozycji, którą uznaje za najwygodniejszą oraz poinformować, że powinna kierować się własną potrzebą parcia". To wręcz sprzeczne z tradycyjną medycyną porodu, w której to położnik wie lepiej, co ma robić kobieta rodząca.
Personel ma także:
Wygląda więc na to, że nowe rozporządzenia, wbrew zapowiedziom ministra, wskazują na medyczne procedury, ale także podmiotowo traktuje kobietę rodzącą, zgodnie z zasadami akcji Rodzić po ludzku.
Według rozporządzenia oddziały położnicze będą zobowiązane do "obowiązkowego szkolenia i sprawdzania wiedzy pracowników szpitala o standardach", a pracownicy muszą potwierdzić "własnoręcznym podpisem, że się z nimi zapoznali".
To według Joanny Pietrusiewicz nie wystarczy. Konstytucja gwarantuje równy dostęp do publicznej opieki zdrowotnej, ale zobowiązuje "władze publiczne do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku".
Tymczasem standardy to wciąż zestaw pięknych haseł. "O wprowadzenie systemu kontroli walczyłyśmy już z wieloma ministrami, bez skutku" - mówi Pietrusiewicz.
Jej zdaniem kluczowy jest brak sankcji za nieprzestrzeganie standardów dobrego rodzenia. Ministerstwo mogłoby prowadzić taką kontrolę we współpracy z Rzecznikiem Praw Pacjenta lub korzystając z "badań konsumenckich" wśród kobiet rodzących, które oceniałyby pracę personelu.
Siłą akcji "Rodzić po ludzku" było i jest właśnie sięgnięcie do opinii samych kobiet i opracowywanie na ich podstawie "Przewodników" po szpitalach położniczych z ocenami i gwiazdkami, jak w przewodnikach po restauracjach. To tworzy presję i zmienia postawy personelu.
"Szkolenia to dobry kierunek, ale czy będą na to pieniądze? Szkolenia kosztują, nawet gdyby częściowo robić je na platformie cyfrowej" - mówi Pietrusiewicz.
"Łagodzenie bólu nie będzie traktowane jako dodatkowa interwencja medyczna. Pacjentka musi wiedzieć, jakie metody uśmierzania bólu są dostępne na oddziale i może wybrać spośród nich" - reklamuje rozporządzenie ministerstwo. Ale brakuje szczegółów.
Dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego - procedury medycznej wymagającej obecności anestezjologa i dlatego kłopotliwej dla oddziałów - powinien być zagwarantowany przy każdym porodzie. Trzeba to jasno powiedzieć - mówi Pietrusiewicz.
"Nie jestem zwolenniczką medykalizacji, ale tam, gdzie nie ma dostępu do znieczulenia, jest po prostu więcej cesarek. Bo kobiety boją się bólu i mają do tego prawo".
Rozporządzenie do listy obowiązkowych badań dodaje ocenę ryzyka depresji i to aż trzykrotną: w 11-14 tygodniu, w 33-37 tygodniu i po porodzie w czasie wizyty położnej. Sugerowany jest test Becka (21 pytań, możesz go tutaj wypełnić i sprawdzić, czy masz skłonności do depresji).
To był postulat fundacji Rodzić po ludzku - taki test przesiewowy ma zwrócić uwagę na depresję w ciąży i zwłaszcza poporodową, która według szacunków dotyka aż 15 proc. kobiet! Można wtedy zaproponować kobiecie konsultacje z psychologiem, psychiatrą, poszukanie grupy wsparcia itp.
Czy nie jest to nadmierna ingerencja w prywatność? "Nie. Kobieta ma przecież prawo odmówić wypełnienia kwestionariusza. Nie demonizujmy tego badania" - podkreśla Pietrusiewicz.
Standardy znoszą też obowiązkową hospitalizację po 41 tygodniu ciąży, pozostawiając to decyzji lekarza. Niektóre kobiety rodzą dopiero w 42 tygodniu, nie ma sensu na siłę pakować ich do szpitala. Zwłaszcza, że grozi to niepotrzebnym indukowaniem porodu, bo lekarze nie chcą, by pacjentki "bezużytecznie" zajmowały miejsce.
Rozporządzenie zawiera też zapis, że "pacjentka, która doświadczyła poronienia, urodziła martwe lub chore dziecko nie powinna przebywać w sali razem z [innymi] pacjentkami ciężarnymi, bądź w połogu, których ciąża zakończyła się urodzeniem zdrowego dziecka".
To dobry zapis, ale mógłby być mocniejszy, bo "nie powinna" dopuszcza jednak sytuację, że kobieta, która straciła dziecko leży w jednej sali z matkami i ich noworodkami.
"Psychologicznie to po prostu katorga" - mówi Pietrusiewicz.
Podkreśla, że liczba skarg na takie sytuacje spada.
Rozporządzenie wprowadza sensowne ułatwienie: kobieta ma prawo do wcześniejszego zapoznania się z miejscem porodu i - co ważne -
może z wyprzedzeniem wypełnić obszerną dokumentację medyczną, zamiast robić to już w trakcie porodu.
Rozporządzenie zapowiada też:
Rozporządzenie zapowiada "promocję karmienia piersią" i zachęca szpitale do podawania noworodkom, które nie mogą być karmione przez matkę, mleka z banków mleka kobiecego a nie mleka modyfikowanego. Karmienie czy dokarmianie "sztucznym mlekiem", wciąż jest stosowane na oddziałach, czasem bez wiedzy matki. Teraz będzie wymagało decyzji lekarza - cieszy się Pietrusiewicz.
W czerwcu 2016 Konstanty Radziwiłł – zgodnie z życzeniem lekarskiego lobby, czyli Naczelnej Rady Lekarskiej – po cichu wprowadził do ustawy o działalności leczniczej poprawkę, w której sam sobie odebrał prawo do wydawania „rozporządzeń określających standardy postępowania medycznego”. Zostawił sobie jedynie prawo do wydawania rozporządzeń opisujących „standardy organizacyjne opieki zdrowotnej”.
Tym samym do końca 2018 r. przestaną obowiązywać zniknąć trzy rozporządzenia dotyczące porodu: fizjologicznego (bez powikłań), patologii ciąży oraz łagodzenia bólu.
Minister Radziwiłł uznał argumenty Naczelnej Rady Lekarska (którą zresztą wcześniej kierował w latach 2001-2010), że standardy medyczne „stanowią jaskrawe i nieuprawnione wkroczenie władzy ustawodawczej i administracyjnej w obszar nauki i wiedzy”.
Oznaczało to zagrożenie dla kobiet rodzących. Wprowadzenie standardów opieki okołoporodowej rozporządzeniem z września 2012 r., było efektem wielu lat starań o godne rodzenie. W powołanym w 2007 r. - jeszcze przez min. Zbigniewa Religę - zespole
starły się racje lekarzy, w tym konserwatystów stojących na stanowisku, że lekarz wie lepiej, i ruchu Rodzić po Ludzku, który broni opinii, że poród to nie kolejny zabieg medyczny, a rodząca kobieta nie jest „pacjentem”. Społeczniczki przekonały oponentów – przyjęte standardy w znacznym stopniu wyrażały postulaty ruchu.
Standardy opisywały szczegółowo prawa kobiet do porodu, w którym mają maksimum swobody i traktowane są podmiotowo. Personel ma je traktować jak partnerki, pytać o opinie, ograniczać ingerencje do niezbędnego minimum.
Odpowiedzią na ruch ministra była petycja do premier Szydło o nielikwidowanie standardów: „Powstały w odpowiedzi na głos tysięcy kobiet. Brak standardów cofnie nas do czasów, gdy kobieta była traktowana w sposób przedmiotowy”.
Petycję podpisało 75 tysięcy osób.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze