0:000:00

0:00

Około 11:30 czasu waszyngtońskiego (8 stycznia 2020), Donald Trump pojawił się na konferencji prasowej w Białym Domu. Prezydent USA nie zapowiedział żadnej militarnej odpowiedzi wobec Iranu. Jego przemowę można uznać za początek rzeczywistej deeskalacji obecnej sytuacji. Jest nadzieja, że w najbliższych dniach nie będzie żadnych ataków.

Jednak słowa Trumpa wobec Iranu były również konfrontacyjne. Stosunki USA-Iran pozostają bardzo napięte.

Tutaj można przeczytać pełen tekst przemówienia w języku angielskim.

Co dokładnie powiedział Trump?

  • Rozpoczął swoje przemówienie od słów „Tak długo, jak jestem prezydentem, Iran nigdy nie będzie miał pozwolenia na posiadanie broni atomowej”;
  • Potwierdził, że w irańskich atakach nie zginął żaden Amerykanin;
  • Powiedział, że Iran od 1979 roku był agresywnym i bezwzględnym graczem na Bliskim Wschodzie, oraz że „to koniec tych dni”;
  • Nazwał Kassema Sulejmaniego „bezwzględnym terrorystą”;
  • Zaapelował do krajów sygnatariuszy umowy atomowej z Iranem (JCPOA) o jej wymówienie;
  • Zapowiedział, że zaapeluje do NATO o większą obecność wojskową na Bliskim Wschodzie.

Więcej NATO, mniej umowy atomowej

Najbardziej kontrowersyjne są dwa ostatnie punkty. Pierwszy, czyli większe zaangażowanie NATO. To punkt sporny z Iranem, bo Irańczycy zapowiadają, że ich ostatecznym celem jest wyrzucenie wszystkich amerykańskich wojsk z całego Bliskiego Wschodu. Można więc w najbliższym czasie spodziewać się napięć na tym tle.

Drugi, to umowa atomowa z Iranem. Donald Trump powiedział wprost, że umowę (która już teraz wisi na włosku, o czym dokładniej pisaliśmy tutaj) należy wypowiedzieć i wynegocjować nową. Trudno jednak wyobrazić sobie, że Irańczycy z chęcią siądą do stołu negocjacyjnego i podpiszą nową umowę. Negocjacje obecnej trwały dwa lata, sama umowa nie była łatwa do przełknięcia. Mówienie o nowej to raczej mrzonki Trumpa.

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że prezydent USA chce po prostu zniszczyć umowę Baracka Obamy i stworzyć swoją. Może się jednak srogo rozczarować.

Tymczasem komentatorzy są zgodni, że jeśli Iran dążył do stworzenia broni jądrowej (oficjalnie wszyscy irańscy politycy temu zaprzeczają), to umowa JCPOA utrudniała osiągnięcie tego celu.

Iran poinformował Irak

Znamy też więcej szczegółów o rakietowym ataku na irackie bazy wojskowe, w których stacjonowały wojska koalicji międzynarodowej przeciwko Państwu Islamskiemu. Czyli przede wszystkim – Amerykanie.

Wszystkie strony – Amerykanie, Irakijczycy i inne kraje, których wojska stacjonowały w tych bazach – wydały oficjalne oświadczenia, że w atakach nikt nie zginął.

Wiadomo też, że Irańczycy poinformowali Irak o planowanym ataku niedługo przed północą. Napisał o tym premier Iraku Abdul Mahdi w oświadczeniu. Prezydent i przewodniczący parlamentu Iraku potępili atak, nazywając go naruszeniem irackiej suwerenności. Premier Mahdi powstrzymał się od potępienia ataku.

Chamenei: to policzek dla USA

Najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei przemawiał rano do Irańczyków, a jego przemówienie było transmitowane w telewizji. Jak pisaliśmy, wiele wskazywało na to, że i Amerykanie, i Irańczycy (szczególnie w osobie ministra spraw zagranicznych Mohammada Dżawada Zarifa) dążyli do deeskalacji. Jednak przemówienie Chameneiego zawierało fragmenty sugerujące, że ataki na irackie bazy, w których znajdowali się amerykańscy żołnierze, nie były jeszcze właściwą zemstą:

„To był tylko policzek dla USA. Prawdziwa zemsta to co innego” – mówił irański przywódca według dziennikarza Rezy Khasteha.

Jednocześnie Chamenei uznał atak rakietowy za sukces i nie nawoływał do kolejnych akcji militarnych. Komentatorzy są zgodni, że przemowa przywódcy była raczej koncyliacyjna i wskazywała na to, że następuje obniżenie napięcia.

Polska?

Według tłumaczenia angielskojęzycznego kanału katarskiej telewizji Al Jazeera, Chamenei miał mówić o „złym kraju w Europie”, w którym irańscy zdrajcy i Amerykanie spiskowali przeciwko Iranowi. Media w Polsce zastanawiały się, czy nie chodzi o Polskę i nawiązanie do warszawskiej konferencji bliskowschodniej z lutego 2019 roku. Szczyt miał być spotkaniem o pokoju na Bliskim Wschodzie, ale ostatecznie był przede wszystkim antyirański, a głównymi rozgrywającymi – USA i Izrael.

To jednak błędny trop. Ambasador Iranu w Polsce na konferencji prasowej 8 stycznia powiedział, że z pewnością nie chodziło o Polskę. Nie powiedział też, o jaki kraj chodziło. Możemy podejrzewać, że jest to Albania.

Podczas dzisiejszego zebrania rządu irańskiego prezydent Hassan Ruhani powiedział z kolei, że skoro USA „obcięły rękę” generała Sulejmaniego, to Iran wytnie stopę USA z regionu.

Na twitterze napisał:

"Generał Sulejmani heroicznie walczył przeciwko Państwu Islamskiemu, Frontowi Al-Nusra, Al-Kaidzie. Gdyby nie jego wojna z terrorem, europejskie stolice byłyby teraz zagrożone. Naszą ostateczną odpowiedzią na jego zabójstwo będzie wyrzucenie wszystkich amerykańskich sił z regionu”.

Atak fake newsów

Napięcie więc trochę opadło, jednak od wczoraj w sieci pojawiło się sporo fake newsów, które nie ułatwiają deeskalacji konfliktu.

7 stycznia opisaliśmy sprawę listu amerykańskiego generała do irackiego ministra obrony. W liście generał pisał o tym, że USA będą przemieszczać swoje siły w Iraku.

List został zinterpretowany jako informacja, że Amerykanie natychmiast wycofują się z Iraku. Pentagon tę wiadomość zdementował.

8 stycznia ktoś poszedł dalej i puścił w świat informację, na którą nabrało się wiele doświadczonych dziennikarzy, którzy specjalizują się w Bliskim Wschodzie. Na twitterowym koncie kuwejckiej agencji prasowej pojawiła się wiadomość, że Amerykanie wycofują się z Kuwejtu w ciągu trzech dni. Okazało się, że ktoś włamał się na konto agencji, a informacja była fałszywa.

Nieprawdą okazało się także, że Amerykanie przerzucają swoje wojsko z Iraku do Izraela. Taką wiadomość można było znaleźć na fałszywym koncie znanego palestyńsko-izraelskiego dziennikarza Jack’a Khoury’ego. Ta informacja również zrobiła karierę w Internecie, zanim została zdementowana.

Katastrofa pod Teheranem

Pojawiają się natomiast wątpliwości co do tragedii samolotu ukraińskich linii lotniczych, który spadł na ziemię nad ranem 8 stycznia zaraz po starcie z lotniska w Teheranie. Na pewno możemy stwierdzić, że nie ma on nic wspólnego z rakietami, które zostały wystrzelone na irackie bazy wojskowe. Oba wydarzenia dzieli około pięciu godzin.

Na pokładzie samolotu znajdowało się 176 osób, wszystkie zginęły. To w zdecydowanej większości obywatele Iranu i Kanady. Kanadyjczycy to najpewniej przede wszystkim osoby pochodzące z Iranu. Kanada jest popularnym kierunkiem emigracji dla Irańczyków. Ukraińska ambasada w Teheranie, początkowo nieoficjalnie, podawała, że przyczyną jest awaria silnika. Ostatecznie jednak wycofała się z tego twierdzenia.

Niektórzy, jak niemiecki dziennikarz Julian Röpcke, otwarcie zastanawiają się, czy przyczyną katastrofy nie był błąd irańskiej obrony przeciwlotniczej. Irańczycy ogłosili już, że nie przekażą czarnych skrzynek Ukrainie. Zostaną one poddane analizie w Iranie. Nie wiadomo więc, czy możemy liczyć na bezstronne, międzynarodowe śledztwo.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze