0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

Od zabójstwa przez Amerykanów irańskiego generała Kassama Sulejmaniego w Bagdadzie przez Amerykanów (3 stycznia 2020), przyglądamy się napiętej sytuacji na Bliskim Wschodzie.

  • 3 stycznia tłumaczyliśmy, co dokładnie wydarzyło się w Bagdadzie i przybliżaliśmy, kim był generał Sulejmani;
  • 5 stycznia opisywaliśmy oburzające groźby Trumpa o zniszczeniu irańskich zabytków i żałobę Irańczyków;
  • Tego samego dnia Konstanty Gebert udowadniał, że atak na Sulejmaniego to dowód nieprzewidywalności Trumpa.

6 stycznia świat obiegła informacja: napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie spowodowała, że Amerykanie natychmiast wycofują swoje wojska z Iraku. To jednak dalekie od prawdy. W OKO.press na bieżąco tłumaczymy, co dzieje się w stosunkach między USA i Iranem.

Dziś sprawdzamy, ile prawdy jest w stwierdzeniach, że Amerykanie wycofują się z Iraku, a Irańczycy wycofali się właśnie z porozumienia nuklearnego. Piszemy również o polskich żołnierzach w Iraku, kolejnych tweetach Donalda Trumpa oraz o irańskim dyplomacie, którego Amerykanie nie chcą wpuścić do siedziby ONZ.

Wyciekł list amerykańskiego generała

6 stycznia Departament Obrony USA wysłał do irackiego Ministerstwa Obrony list. Zapowiada w nim, że respektuje suwerenną decyzję irackiego parlamentu wzywającą wojsko Stanów Zjednoczonych do opuszczenia kraju i zamierza przygotować się do wycofania Sił Koalicji z Iraku. Wojsko amerykańskie potwierdziło autentyczność listu. Wysłał go generał William H. Seely.

Chodzi o żołnierzy międzynarodowej koalicji, która zawiązała się w 2014 roku, aby pomóc Irakowi w walce z Państwem Islamskim. Bierze w niej udział ponad 30 krajów, w tym Polska.

Świat natychmiast obiegła wiadomość, że Amerykanie pod polityczną presją wycofują się ostatecznie z Iraku. W liście nie ma jednak nic o dacie wyjazdu, nie ma słowa o tym, czy oznacza to całkowite rozwiązanie koalicji. Seely pisze o „repozycjonowaniu” jednostek i zaznacza, że będzie się to działo w najbliższych dniach i tygodniach.

List został upubliczniony ale jeszcze tego samego dnia się okazało, że Pentagon zdementował informacje o wycofaniu z Iraku. W imieniu Pentagonu generał Mike Milley powiedział 6 stycznia na konferencji prasowej, że list miał trafić jedynie do irackich wojskowych, aby poinformować ich o planowanym wzmożeniu ruchu lotniczego w związku z relokacją niektórych sił.

I rzeczywiście, trzeba Pentagonowi oddać sprawiedliwość – w liście generał Seely wspomina o zwiększonej aktywności helikopterów w najbliższych dniach, nie podaje natomiast żadnych konkretów na temat opuszczenia Iraku przez siły koalicyjne.

Koalicja działa od 2014 roku, Polscy żołnierze pojawili się ponownie w Iraku w czerwcu 2016. Polska misja polegała przede wszystkim na szkoleniu oddziałów irackich. Dzięki pomocy międzynarodowej Irakijczykom udało się odeprzeć ofensywę Państwa Islamskiego na swoim terytorium. Po kompromitującej utracie Mosulu w 2014 roku, odbili go dwa lata później.

Głosowanie, które podzieliło Irak

Przypomnijmy: iracki parlament formalnie poprosił o pomoc międzynarodową koalicję w walce z Państwem Islamskim i dał jej wojskom specjalne uprawnienia w poruszaniu się na terytorium swojego kraju. W niedzielę 5 stycznia iracki parlament zagłosował za wezwaniem premiera do cofnięcia uprawnień, co faktycznie może oznaczać konieczność wycofania się wszystkich wojsk państw koalicji z Iraku. Ruch należy teraz do premiera Iraku Abdela Abu Mahdiego.

Ale z rezolucją są dwa poważne problemy.

Według międzynarodowych mediów zagłosowało 170 posłów, przeciwko rezolucji natomiast ani jeden. To oznacza, że na sali nie było 149 posłów. Jest więc kworum, ale nie można powiedzieć, że mandat do przeprowadzenia takich zmian jest duży. Szczególnie, że parlamentarzyści kurdyjscy i sunniccy zrezygnowali z głosowania w ramach protestu.

Szyici są w Iraku większością, ich największym politycznym sojusznikiem jest Iran. W podziale etnicznym kraju Kurdowie stanowią kilkunastoprocentową mniejszość. Są skoncentrowani na północy Iraku i cieszą się znaczną autonomią.

Tymczasem pojawiają się głosy, że podczas głosowania nie było nawet kworum. Bilal Wahab z Washington Institute for Near East Policy, powołując się na analizę kurdyjskiego medium, twierdzi, że na sali było zaledwie 139 posłów, czyli mniej niż połowa.

Legitymację do usuwania z Iraku zagranicznych wojsk dodatkowo obniża też słabość demokratycznego mandatu premiera Abu Mahdiego. W październiku 2019 złożył on rezygnację ze stanowiska po antyrządowych protestach przeciwko korupcji. 1 grudnia parlament rezygnację przyjął. Obecnie pełni on rolę jedynie tymczasowego premiera.

Dlatego tak poważny ruch jak wyproszenie wojsk międzynarodowej koalicji z kraju może dodatkowo zaognić i tak już dramatycznie trudną sytuację wewnętrzną.

Polscy żołnierze w Iraku

Co teraz z polskimi wojskowymi w Iraku? Obecnie jest ich tam ponad dwustu.

Ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski powiedział w wywiadzie dla PAP, że Polska jest gotowa kontynuować swoją misję i czeka na decyzję Irakijczyków.

To samo mówił Andrzej Duda w wywiadzie dla TVP 5 stycznia:

„Polskie oddziały w Iraku zostaną wycofane z tego kraju, jeżeli władze nie będą chciały jego obecności i będzie zgoda sojuszników z NATO”.

Polacy czekają więc na ruch Irakijczyków. Nie wszyscy działają w ten sposób. Ministerstwo niemieckie potwierdziło 7 stycznia, że zamierza wycofać część swoich żołnierzy z Iraku wycofać.

7 stycznia odbyło się w Warszawie posiedzenie Rady Gabinetowej (czyli posiedzenia rządu pod przewodnictwem prezydenta) m.in w związku z sytuacją w Iraku i Iranie. Podczas posiedzenia premier Morawiecki tryskał optymizmem:

„Polska może odegrać tutaj ogromnie pozytywną rolę, ponieważ jesteśmy bardzo proeuropejscy, jednocześnie bardzo szanujemy i cieszymy się z naszego specjalnego sojuszu w ramach NATO i z USA, ale mamy również tradycyjnie dobre kontakty dyplomatyczne na Bliskim Wschodzie”.

Opozycja wzywa Andrzeja Dudę, by zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, by również politycy spoza PiS byli poinformowani o sytuacji w Iraku oraz w Iranie, ale prezydent nie widzi potrzeby konsultacji z przedstawicielami opozycyjnych klubów parlamentarnych.

Sojusznicy ostrożnie

Sojusznicy Stanów Zjednoczonych nie stoją murem za decyzją Trumpa o zabiciu Sulejmaniego. Nikt nie powiela wojennej retoryki Białego Domu. Większość oficjalnych oświadczeń jest stonowana, dominują apele o spokój. Nie przypomina to sytuacji z 2003 roku, kiedy to sojusznicy USA na czele z Wielką Brytanią natychmiast poparli inwazję na Irak.

Jeden najbliższych sojuszników Trumpa, premier Izraela Benjamin Netanjahu zaraz po ataku pochwalił Biały Dom za „szybkie, mocne i stanowcze działanie”. 6 stycznia powiedział jednak, że Izrael nie ma nic wspólnego z zabiciem Sulejmaniego. Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres ocenił, że napięcie międzynarodowe osiągnęło najwyższy poziom w XXI wieku i zaapelował o deeskalację.

7 stycznia w Brukseli spotkali się szefowie dyplomacji Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Unii Europejskiej, aby omówić m.in. dalsze losy porozumienia atomowego z Iranem.

Ministrowie spraw zagranicznych całej Unii zbiorą się w Brukseli na nadzwyczajnym spotkaniu w piątek 10 stycznia.

Po co było porozumienie z Iranem?

Sam Trump nie przestaje tweetować na temat Iranu. 6 stycznia napisał:

„IRAN NIGDY NIE BĘDZIE MIAŁ BRONI JĄDROWEJ”

Nie wspomniał natomiast o tym, że jego polityka zniszczyła negocjowaną przez dwa lata umowę, która została podpisana w dokładnie takim celu: powstrzymać Iran od możliwości zbudowania broni jądrowej.

W dużym skrócie: w 2015 roku, po dwuletnich negocjacjach Iran zgodził się na to, że przez kolejne 15 lat ograniczy wzbogacanie uranu do poziomu 3,67 proc. Aby móc stworzyć bombę atomową, uran musi być wzbogacony do poziomu ok. 90 proc. Kontrolerzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej otrzymali większe uprawnienia do kontrolowania irańskich instalacji niż przed porozumieniem. W zamian sankcje ekonomiczne na Iran zostały zniesione.

Porozumienie zostało wypracowane przez Chiny, Francję, Iran, Niemcy, Rosję, Unię Europejską, USA i Wielką Brytanię.

Eksperci podkreślali, że Iran z porozumienia się wywiązuje. Opuszczenie porozumienia przez USA w 2018 roku poważnie je osłabiło, teraz Iran podejmuje kolejne kroki, żeby pokazać swoje niezadowolenie z działań Stanów Zjednoczonych. Być może w ten sposób buduje sobie pozycję negocjacyjną na przyszłość.

Umowa nuklearna jest łamana od 2018 roku

W wielu mediach podano, że Iran wycofał się z porozumienia i przestało ono istnieć. To zbytnie uproszczenie.

Iran już po wycofaniu się USA w 2018 roku z umowy ogłosił, że będzie naruszał jej ustalenia. Od tego czasu przekroczył limit 300 kilogramów nisko wzbogaconego uranu, przeprowadził też badania, które mogą pozwolić mu na stworzenie bardziej zaawansowanych instalacji. 5 stycznia prezydent Ruhani w państwowej telewizji ogłosił, że Iran wycofuje się z wszelkich limitów na produkcję wzbogaconego uranu.

Według niektórych ekspertów, jak cytowany przez „New York Times” David Albright, szef waszyngtońskiego NGO Institute for Science and International Security, oznacza to praktyczny koniec umowy.

Niemniej jednak:

  • Iran nie wycofał się z wszystkich zapisów, Minister Spraw Zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif ogłosił, że Iran zamierza kontynuować współpracę z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej.
  • Istnieje możliwość powrotu do umowy i limitów bez konieczności ponownych, kilkuletnich negocjacji.

Dlatego sytuacja porozumienia jest zła, ale można jeszcze wrócić do stanu początkowego. Iran domaga się teraz zdjęcia wszystkich amerykańskich sankcji, które zostały nałożone po wycofaniu się USA z umowy.

Donald Trump nie chce nuklearnego Iranu, ale w ostatnich dwóch latach to on najbardziej przyczynił się do umożliwienia Iranowi stworzenia bomby atomowej.

A kolejne ruchy amerykańskiej dyplomacji nie zmierzają na razie w stronę deeskalacji napięcia. Amerykanie i Irańczycy grają teraz w grę dyplomatycznych prowokacji.

Sankcje na Irak, zakaz dla MSZ Iranu

Trump 6 stycznia ostrzegł Irakijczyków przed sankcjami, jeżeli zmuszą Amerykańskie wojska do wycofania się z ich kraju. Według prezydenta USA takie sankcje sprawiłyby, że sankcje na Iran w porównaniu wyglądałyby bardzo łagodnie.

Amerykanie przekazali też sekretarzowi generalnemu ONZ, że nie zamierzają przyznać wizy irańskiemu ministrowi spraw zagranicznych na spotkanie Rady Bezpieczeństwa 9 stycznia w Nowym Jorku.

To złamanie umowy z 1947 roku, w której zobowiązali się przyznawać wstęp do siedziby ONZ zagranicznym dyplomatom.

Dotychczas rzadko naruszali te zasady. W 1988 administracja Ronalda Reagana powstrzymała przed przyjazdem Jassera Arafata, przywódcę Organizacji Wyzwolenia Palestyny.

Podstawowym uzasadnieniem dla ataku na Sulejmaniego było według Amerykanów niebezpieczeństwo bliskiego i nieuchronnego ataku na amerykańskich dyplomatów i żołnierzy. Jednak na konferencji prasowej 7 stycznia, podobnie jak dwa dni wcześniej, sekretarz stanu USA Mike Pompeo nie był w stanie przedstawić żadnych dowodów ani konkretnych informacji na temat tych potencjalnych ataków.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze