0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plLukasz Cynalewski / ...

"Myślę, że to to samo środowisko. Kibicowskie. Wcześniej »bronili« »polskości Przemyśla«, a potem »kościołów przed kobietami«. Teraz »obywatelskie patrole« napadają na ludzi o ciemniejszej karnacji. Tragedia! Nie chciałabym, żeby teraz postrzegano przemyślaków jako ksenofobicznych agresorów. Nie po tym, co robimy i przez co przechodzimy" - mówi OKO.press Anna Grad-Mizgała, przemyska aktywistka, od lat aktywna w grupie Rebeliantek Przemyskich, a poza tym przewodnicząca Zarządu Osiedla Stare Miasto.

Rebeliantki zorganizowały się w 2016 roku w obronie praworządności. To kilkanaście kobiet i mężczyzn (ale głównie kobiet) regularnie protestujących w Przemyślu w obronie sądów. Były/i też aktywne/i w czasie Strajku Kobiet w 2020 roku, kiedy na ulice miasta wyszły tysiące kobiet i młodych ludzi.

Przeczytaj także:

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Co teraz robią Rebeliantki?

Anna Grad-Mizgała: Wszyscy tu rzucili się do pomocy. Wszystkie Rebeliantki. Ale nie tylko. Przy sortowaniu darów, na granicy, na dworcu - wszędzie spotykasz znajomych. Przemyśl to nie Londyn. Tu się wszyscy znają. I teraz wszyscy widzimy się w jednej roli: pomagających.

Po tych kilku dniach każdy już zna swoje zadanie i to działa już jak maszyna. Jedni sortują, inni organizują mieszkania, jeszcze inni - transport z Medyki, z granicy. Ja skupiłam się na przekazywaniu kontaktów, łączeniu ludzi. Mieszkam blisko dworca, więc przyjmuję też potrzebujących. Teraz mieszka u mnie pani Hala.

Ile osób pomaga w Przemyślu?

Nie jestem w stanie zliczyć. Masa. To jest niesłychana - i taka niezwykle poruszająca - mobilizacja.

Chcę Panią zapytać o narodowców z “patroli obywatelskich”, którzy wczoraj zaczęli atakować uciekinierów z Ukrainy o ciemniejszej karnacji. Kiedy jesienią 2021 roku rozmawiałyśmy w Przemyślu o protestach kobiet i protestach w obronie praworządności, mówiła Pani o atakujących was grupkach zakapturzonych młodych mężczyzn.

Myślę, że to to samo środowisko. Kibicowskie. Wyglądają tak samo. Wcześniej "bronili" "polskości Przemyśla”, a potem “bronili kościołów przed kobietami”. Walczyli z aborcją (wtedy, w takim spontanicznym odruchu zakleiliśmy im stendy z gigantycznymi zdjęciami pokrojonych płodów, które stanęły w centrum miasta. Ludzie poprzychodzili i po kolei naklejali karteczki). W 2020 roku napadali na młodzież i osoby LGBT. Ja też miałam z nimi do czynienia, kiedy wracałam z protestów.

Młodzi, o niskim kapitale społecznym, zaopiekowani przez środowiska prawicowe. Rozumiejący aktywność publiczną wyłącznie jako “walkę" z kimś lub czymś. Nie umieją realnie pomóc - bo tego trzeba się nauczyć.

Zmiana jest taka, że teraz nie napadają na procesje grekokatolickie i zostawili w spokoju kobiety. Mają teraz innego “wroga”.

Ilu ich jest?

Nie wiem, ale nie tak wielu. Chociaż teraz znajomy pokazał mi ich wpis na Facebooku, w którym chwalą się, ilu “inżynierów” (tak nazywają mężczyzn o ciemnej karnacji) odprowadzili na dworzec. I ten post zalajkowało 5 tys. osób. Ale lajkować można zewsząd, z Rosji też.

Jak działają?

Podchodzą do ludzi i przedstawiają się jako “patrol obywatelski” i żądają dokumentów. Proszę pomyśleć: Jesteś w obcym kraju, a tu grupa zakapturzonych mężczyzn domaga się od ciebie dokumentów. Co innego policja, oni mają prawo. Ale to? Ludzie mają się prawo bać, mogą wpaść na pomysł, że trzeba się bronić. I to się może skończyć tragedią.

Policja nie reaguje? Po pierwsze - policji jest za mało. Policja w Przemyślu mówi, że dostała posiłki. Ale na ulicy tego nie widać. A tu jest teraz 50 proc. więcej ludzi niż normalnie. A władze centralne jakby nie widzą problemu. Stąd te “straże obywatelskie”.

Mam relację od dziewczyn, które wracały wczoraj z pracy wolontariackiej przy sortowaniu pomocy. Spotkały taką grupkę “straży obywatelskiej” i spytały, kim są. A oni: “Niech się panie nie boją, my tu pilnujemy miasta w porozumieniu z policją i odstawiamy ciemnoskórych na dworzec”.

W porozumieniu z policją?

To usłyszały. Proszę to sprawdzić na policji.

Zadzwoniłam do rzeczniczki przemyskiej Policji: “Porozumienie z Policją? Pani żartuje. Dementuję to" - powiedziała asp. szt. Małgorzata Czechowska. — "Mamy dość sił i środków i nie potrzebujemy ich pomocy".

Policja zamieściła też informację o napaści na cudzoziemców na swoim profilu na Twitterze.

View post on Twitter

Mówiła mi Pani jesienią, że kiedy podobne bojówki atakowały w 2020 i 2021 roku protestujące kobiety, policja nie reagowała. Nie widziała problemu. Za to np. Pani miała na policji kilka spraw za udział w protestach. Stąd może wzięło się przekonanie tych grupek o “porozumieniu z policją”?

Być może. Ale problem jest zupełnie inny. Przez granicę przeszło dwieście tysięcy osób. Mogły się w tym tłumie zaplątać osoby, które próbują wykorzystać sytuację. Dziewczyny, które pomagają na przejściach w Korczowej i Medyce, mówiły, że mogły takich ludzi widzieć.

Bo przede wszystkim idą kobiety z dziećmi. Ale są też studenci-obcokrajowcy – ci mają indeksy i doskonale mówią po angielsku. Być może są tam też osoby, które cudem dostały się tu z Białorusi — są na przejściu ludzie potwornie wycieńczeni, po wielotygodniowych przejściach.

Ale dziewczyny spotkały też takich, którzy im nie pasowali do tej fali ludzi uciekających przed wojną. No bo co to za uchodźca, czyściutki taki, co to siedzi wygodnie i zwraca się do wolontariuszki: "Podaj mi, kobieto, kawy”.

Rozumiem, że o tym się w Przemyślu rozmawia?

Ludzie pracują w ogromnym stresie i z poświęceniem. Granica nie jest miejscem, by sprawdzać, kto potrzebuje pomocy, a kto jest naciągaczem. Musimy pomagać wszystkim. Trzeba wpuścić wszystkich. To służby są od tego, by – w głębi kraju – ich posprawdzać.

Dlaczego tego nikt nie wziął pod uwagę? Władze centralne problem przespały. I przez to Przemyśl oberwał. Mimo tego wysiłku, jaki teraz podejmuje.

A co gorsza przez takie zaniedbanie te tlące się gdzieś pod powierzchnią antyimigranckie nastroje mogą się rozpalić. To miasto ma trudną historię, nikomu chyba nie trzeba tego tłumaczyć?

A — powtarzam — Przemyśl teraz po prostu pomaga.

Tekst ten powstał w ramach projektu „Na celowniku”, który OKO.press prowadzi razem Archiwum Osiatyńskiego. Dokumentujemy działania osób zaangażowanych w obronę praworządności i praw jednostki w Polsce po 2015 r. Staramy się opisać represje, jakim zostali poddani aktywiści. A także to, jak państwo stara się wypchnąć ich ze sfery publicznej i zniechęcić do zabierania głosu.

Teraz, kiedy Rosja Putina najechała na sąsiedni kraj, zbieramy też informacje, w jaki sposób zaangażowani w obronę praw człowieka obywatele włączyli się w pomoc Ukrainkom i Ukraińcom szukającym schronienia w Polsce.

Projekt prowadzimy od 2021 r. Początkowo wspierała nas w tym norweska Fundacja Rafto; od 2022 r. - amerykański German Marshall Fund.

Materiały zebrane w 2021 r. podsumowaliśmy raporcie opublikowanym na początku 2022.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze