0:000:00

0:00

"Jeśli podejrzewasz, że jesteś ofiarą internetowego oszustwa, zgłoś to jak najszybciej do swojego banku, najbliższej jednostce Policji, a następnie zespołowi reagowania na incydenty CERT.PL (pod adresem https://incydent.cert.pl/). Wskazane powyżej instytucje przekażą Ci informacje na temat kolejnych kroków" - informuje na swojej stronie Komenda Główna Policji.

Fot. Komenda Główna Policji
Policjanci oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta alarmują: od kiedy w Polsce stwierdzono pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem, gwałtownie wzrosła liczba przestępców próbujących wykorzystać pandemię do naciągania i oszukiwania obywateli.

Do walki z cyberprzestępczością ruszył Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, dotąd trzymający się nieco z boku. 17 marca 2020 Prokuratura Krajowa poinformowała, że na polecenie Ziobry powołała zespół do spraw "koordynacji walki z przestępczością gospodarczą w związku ze stanem zagrożenia epidemicznego".

W jego skład mają wejść prokuratorzy Prokuratury Krajowej, którzy będą koordynować postępowania na różnych szczeblach prokuratur w całym kraju. Mają przyglądać się zwłaszcza sprawom dotyczącym:

  • sprzedaży towarów po zawyżonych cenach, w tym zwłaszcza artykułów spożywczych, leków, artykułów medycznych, środków dezynfekcyjnych (wtedy, gdy nie ma ku temu uzasadnienia ekonomicznego);
  • oszustw co do rzeczywistej wartości, jakości i przydatności towarów;
  • oszustw internetowych i wyłudzaniu pieniędzy pod pozorem zagrożenia epidemicznego;
  • siania dezinformacji co do działania służb sanitarnych, kontrolnych i ochrony porządku publicznego państwa;
  • zawierania niekorzystnych umów poprzez wykorzystanie trudnego położenia pokrzywdzonych.

We wtorek 24 marca współpracę ze śledczymi zadeklarował Rzecznik Praw Pacjenta.

W OKO.press piszemy, jak działają przestępcy w czasach zarazy.

Kliknij i daj się złowić

Dużym problemem są próby wyłudzenia pieniędzy i danych pod pretekstem epidemii. Proceder ten określany jest angielskim terminem phishing.

Oszuści atakują wysyłając linki mailowo lub przez wiadomości SMS, co szczegółowo opisał portal Niebezpiecznik.pl, monitorujący zagrożenia dla użytkowników internetu. Wiadomości zawierają np. informację o rzekomo obowiązkowych szczepieniach dla wszystkich obywateli (w cenie 70 zł z refundacją). I zachęcają: aby uniknąć kolejek, kliknij w link.

"Link kierował do strony dpdoplata[.]org/1, a z kolei ta strona kierowała do fałszywej bramki PayU. [...] Sam adres dpdoplata[.]org sugeruje, że pierwotnie fałszywa bramka została przygotowana do oszustw na dopłatę do przesyłki" - pisze Niebezpiecznik.pl.

Do tej samej strony kierował także SMS straszący obywateli, że rząd przekieruje pieniądze z ich rachunków bankowych do rezerw NBP. Zachęcał do "zalogowania się", aby "zachować 1000 zł". Kolejny natomiast informował o konieczności "dezynfekcji przesyłki" za 1,70 zł, udając firmę kurierską DPD.

Autorzy innej podejrzanej wiadomości podszyli się pod Ministerstwo Zdrowia, które miało przekazywać "wsparcie żywieniowe" dla każdego obywatela w związku z epidemią.

Link przesłany SMS-em kierował na stronę internetową do złudzenia przypominającą witrynę resortu, na której użytkownik był zachęcany do podania danych logowania Profilu Zaufanego. Można do tego użyć danych bankowych - strona zmierzała do ich wyłudzenia.

Pojawiły się też linki odsyłające do wyglądających niewinnie stron internetowych takich jak "recepta.com.pl", oferujących przesłanie e-recept SMS-em. Tym samym dana osoba mogłaby podczas pandemii ograniczyć wychodzenie z domu do lekarza. Witryna zachęcała do podania wrażliwych danych - adresu zamieszkania i numeru PESEL.

Fot. CERT Polska

Niektóre strony podszywają się pod internetowe platformy do organizowania zbiórek pieniędzy. W czasie pandemii COVID-19 środków oczywiście najbardziej brakuje... polskiej służbie zdrowia. "Wesprzyj" - zachęcają przestępcy.

Fot. Policja.pl

Część oszustów kradnie dane do logowania z Facebooka. Pozyskawszy je, mogą przesyłać wiadomości naszym znajomym i wyciągać od nich pieniądze np. za pośrednictwem platformy BLIK. Przestępcy wykorzystują ludzką ciekawość i zainteresowanie epidemią, by, operując klikalnymi tytułami, zwabić użytkowników na fałszywe strony. Tak było w przypadku witryny podszywającej się pod portal Fakt.

Fot. Niebezpiecznik.pl

Aby odtworzyć znajdujące się na niej wideo, należało użyć danych z Facebooka. Ale strona logowania tylko przypominała prawdziwą. Przed wyłudzeniami tego typu ostrzega Ministerstwo Cyfryzacji i nadzorowany przez nie państwowy instytut badawczy NASK.

"Możemy mieć tu do czynienia z oszustwem, o którym mówi art. 286 kodeksu karnego. Typowym przykładem jest organizacja fikcyjnej zbiórki w celu charytatywnym, z zamiarem zabrania wszystkich pieniędzy dla siebie" - mówi OKO.press dr Mikołaj Małecki, karnista z UJ.

Za oszustwo przestępcom grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.

"W zależności od sposobu działania sprawcy mogą wejść w grę też przestępstwa informatyczne, np. włamanie do systemu informatycznego z art. 287 k.k., a także kradzież z włamaniem z art. 279 k.k., jeśli np. sprawca namawia internautę do kliknięcia w link, po czym następuje przejęcie dostępu do konta, z którego sprawca zabiera pieniądze" - tłumaczy Małecki.

Oszustwo komputerowe jest zagrożone karą więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat. Kradzież z włamaniem - od roku do 10 lat.

Przeczytaj także:

Herbatka na koronawirusa

Oszuści próbują także sprzedawać produkty mające leczyć COVID-19 lub chronić przed zakażeniem.

Jak informuje Komenda Główna Policji w sieci pojawiły się "oferty sprzedaży środków m.in. amuletów czy cudownych herbatek, które mają rzekomo uchronić przed zachorowaniem na koronawirusa czy też w przypadku zarażenia spowodować cudowne ozdrowienie".

"Może to być klasyczne oszustwo z art. 286 kodeksu karnego. Wprowadzanie kogoś w błąd co do właściwości lub jakości danego towaru i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem"

- tłumaczy Mikołaj Małecki.

Fot. Niebezpiecznik.pl

W walkę z tym procederem zaangażowały się platformy sprzedaży internetowej. Jeszcze pod koniec lutego koncern Amazon, w odpowiedzi na apel Światowej Organizacji Zdrowia, zaczął usuwać i blokować podejrzane oferty produktów. Były to m.in. maseczki "antywirusowe", chusteczki dezynfekujące czy preparaty z dużą zawartością witaminy C.

Do akcji przystąpiło także polskie Allegro, za co chwalił je szef UOKiK.

"Działamy efektywnie aby przeciwdziałać wprowadzaniu konsumentów w błąd i wykorzystaniu ich przez nieuczciwych przedsiębiorców. Dzięki współpracy z Allegro, które wykazało się odpowiedzialną postawą, wyeliminowano ponad 50 tysięcy ofert produktów mających rzekomo pomóc" – mówił Tomasz Chróstny.

Problem jest poważny, bo oszuści szerzą nieprawdziwe informacje o metodach walki z wirusem. Niejednokrotnie podszywają się przy tym pod służby sanitarne, Ministerstwo Zdrowia czy międzynarodowe organizacje.

W Polsce własną teorię na temat epidemii lansował znany pseudolekarz Jerzy Zięba - ten sam, któremu pod koniec kwietnia 2019 roku prokuratura postawiła zarzuty. Nagrania, w których twierdził, że do wyleczenia COVID-19 wystarczą duże dawki witaminy C oraz dożylne podawanie perhydrolu, zostały usunięte z YouTube'a i Facebooka. Interweniował także Główny Inspektor Sanitarny i Naczelna Izba Lekarska.

"Oświadczamy, że informacje upowszechniane na ww. stronach internetowych [Facebookowy profil Jerzego Zięby - red.] w związku zagrożeniem ze strony nowego koronawirusa stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Stanowczo podkreślamy, iż informacje te nie są poparte badaniami naukowymi i uznaną wiedzą medyczną" - napisali we wspólnym oświadczeniu szefowie GIS i NIL.

Puk, puk, tu "sanepid"

Na tym nie kończy się jednak kreatywność osób, które w pandemii dostrzegły szansę na szybki zarobek. Białostocka "Gazeta Wyborcza" w czwartek 19 marca opisała historię złodziei, którzy przebrani za pracowników sanepidu wykorzystują pandemię do okradania mieszkań.

Informację tę podały służby prasowe podlaskiej policji. Tak opisują cały proceder:

"Osoby przebrane w kombinezony, okulary ochronne, maseczki podszywają się za służby sanitarne i proponują przypadkowym osobom dezynfekcję ich mieszkań. Obywatele robiący wszystko, aby uniknąć zarażenia koronawirusem, coraz częściej godzą się na to. Tymczasem kiedy jedna osoba realizuje pseudodezynfekcję, inna plądruje i czyści mieszkanie z wartościowych rzeczy oraz gotówki".

Fot. Policja.pl

Policja ostrzega przed oszustami i tłumaczy, że służby sanitarne nie działają w ten sposób:

"Przede wszystkim zawsze wskazany, a nawet konieczny wydaje się telefon do pracowników sanepidu czy instytucji, na którą powołują się takie osoby. Absolutnie nie wpuszczajmy ich do mieszkania pod żadnym pretekstem. Do tego dochodzą szczególnie kwestie zdrowotne- szczególnie dziś. O takich sytuacjach prosimy powiadamiać Policję".

Podobne oszustwa odnotowano także w innych regionach kraju, m.in. w lubuskiem i na Pomorzu.

"Ci pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej, którzy mogą mieć z państwem kontakt osobisty, powinni wylegitymować się legitymacją służbową. Nie są oni ubrani w uniformy ani inny strój roboczy" - informowała Katarzyna Duska, kierowniczka w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kościerzynie (woj. pomorskie).

Maseczki na wagę złota

Pandemia skłania niektórych przedsiębiorców do nieuczciwych praktyk handlowych. Ci, na których produkty jest popyt, stają przed pokusą zawyżania cen. Wkrótce po tym, jak wirus dotarł do Polski, podrożały m.in. maseczki ochronne, żele antybakteryjne, niektóre artykuły higieniczne, np. mydło i żywność.

W przypadku maseczek wzrost cen był najbardziej spektakularny. W mediach społecznościowych pojawiły się informacje, że opakowanie z 50 sztukami podrożało z pięciu złotych do... 160.

Jak tłumaczy Mikołaj Małecki, działań takich zakazuje przedsiębiorcom ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów.

Art. 9 zabrania nadużywania pozycji dominującej na rynku. Nadużywanie definiuje m.in. jako bezpośrednie lub pośrednie narzucanie nieuczciwych cen "w tym cen nadmiernie wygórowanych".

Ściganiem takich przestępstw zajmuje się w Polsce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. 17 marca szef UOKiK Tomasz Chróstny ogłosił powołanie dwóch zespołów monitorujących ceny. Sklepy internetowe mają badać urzędnicy UOKiK, a stacjonarne (w tym sieci handlowe) pracownicy Inspekcji Handlowej.

"Niestety, niepokój społeczny wywołany fałszywymi informacjami sprzyja też nieuczciwym działaniom przedsiębiorców. W efekcie wprowadzają oni w błąd, informując, że ich produkty chronią przed chorobą lub wielokrotnie zawyżają ceny. [...] Jeśli praktyki zostaną potwierdzone, podejmiemy dalsze działania" - mówił Chróstny w oświadczeniu z 17 marca.

Prezes UOKiK podkreślił, że niewykluczone są zmiany w prawie i nowe sankcje. Przygotowana specustawa ma pozwolić sprawniej penalizować przypadki wykorzystywania strachu przed wirusem do zawyżania cen.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze