Politycy obozu rządzącego próbowali w mediach przedstawiać swoje racje w sporze z Izraelem i naukowcami, krytykującymi nowelizację ustawy o IPN. Po drodze dopuścili się szeregu manipulacji i przekłamań – mówiąc np. że „Polacy byli ofiarami na równi z Żydami” albo porównując przekłamania dotyczące „polskich obozów śmierci” do kłamstwa oświęcimskiego
Przedstawiciele władzy bronią jednym głosem nowelizacji ustawy o IPN, krytykowanej m.in. przez naukowców polskich, przez rząd Izraela, prasę zachodnią. Nowelizacja nakłada karę do 3 lat więzienia na każdego, kto „publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”.
Ktokolwiek pisał im skrypt – a wiadomo, że jakiś fachowiec od PR kształtuje „przekaz dnia” partii (pisaliśmy o tym np. tutaj) – trochę jednak przestrzelił i w kilku kwestiach rozminął się z prawdą.
Oto cztery najważniejsze manipulacje.
Instytucje, które reprezentowały naród polski, zachowywały się więcej niż przyzwoicie na tle wielu innych narodów, które współpracowały z Hitlerem
Wiceministrowi sprawiedliwości Patrykowi Jakiemu wtórował b. minister obrony Antoni Macierewicz w TV Republika.
"Nie ma wątpliwości, że jesteśmy jedynym państwem, które w żaden sposób nie kolaborowało z okupantami. Niemcy stosowali odpowiedzialność zbiorową względem osób, które broniły Żydów. W narodzie polskim nie było żadnych formacji SS. To jest jednolite zachowanie narodu polskiego!"
W obu tych wypowiedziach zawarta jest ta sama manipulacja. Rzeczywiście, państwo polskie nie kolaborowało z okupantem i nie było polskich formacji SS. Najważniejszym powodem było jednak to, że marionetkowego państwa polskiego nie życzył sobie Hitler.
Pewne próby negocjacji z Niemcami podejmowano na początku wojny. Historyk prof. Włodzimierz Borodziej wylicza wśród nich tzw. memoriał lizboński z lipca 1940 roku oraz propozycje składane władzom w Berlinie przez byłego premiera RP Leona Kozłowskiego (skazany zaocznie za to na śmierć przez sąd polowy armii Andersa), a także pomysł stworzenia armii polskiej, która ramię w ramię z Hitlerem walczyłaby przeciwko ZSRR, który podjął publicysta Władysław Studnicki.
Sprawą osobną jest jednak zachowanie instytucji polskich, które funkcjonowały pod okupacją. Historycy spierają się o rolę polskiej policji (tzw. „policji granatowej”). Wielu policjantów współpracowało z ruchem oporu. Ale ostatnie badania prowadzone przez historyków zajmujących się Zagładą – w tym m.in. prof. Jana Grabowskiego i naukowców związanych z Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN – odsłoniły ogromną skalę współpracy polskiej policji z Niemcami w łapaniu i mordowaniu Żydów. Znaczącą rolę odegrała w tym także – również polska – straż pożarna.
A zatem: państwo polskie nie kolaborowało z Niemcami, ale też nikt tego nie twierdzi (np. ambasador Izraela przyznawała to wielokrotnie). Porównywanie z innymi państwami jest zaś ryzykowne i przekracza raczej kompetencje wiceministra Jakiego, wcześniej jako historyka raczej mało znanego.
Spór dotyczy zakresu współudziału Polaków w Zagładzie – Polaków pod okupacją , a nie instytucji państwa polskiego. Manipulacja dokonana przez obu polityków polega na przypisaniu bliżej nieznanym osobom „wrogim Polsce” twierdzeń, które są jawnie fałszywe.
Polacy byli ofiarami na równi z Żydami. Musimy bronić tej prawdy historycznej
Pani rzeczniczka rządu PiS dodawała: „Prawda historyczna to nasza tożsamość. Nie możemy pozwolić na jej fałszowanie”.
Fałszowaniem historii jest jednak twierdzenie, że Polacy byli ofiarami „na równi” z Żydami. W niemieckim planie urządzenia Europy i świata po wygranej nazizmu miejsca Polaków i Żydów było zupełnie inne. Żydzi byli zamykani w gettach, głodzeni, pozbawiani własności i praw, a później masowo mordowani – czy to w obozach zagłady (na terenach polskich), czy też w ogromnych egzekucjach (na terenach b. ZSRR). Żydzi mieli zostać wytępieni całkowicie – i też zginęło 90 proc. tych, którzy znaleźli się pod niemiecką okupacją.
Polacy byli także traktowani jako przedstawiciele niższej rasy, a Niemcy systematycznie mordowali polskie elity i odbierali podbitemu narodowi możliwość prowadzenia edukacji. Eksploatowali także ziemie polskie gospodarczo i stosowali represje na masową skalę. Nie mieli jednak w planach całkowitego wyniszczenia narodu polskiego. W nazistowskiej wizji świata to Żydzi byli specjalną rasą – źródłem wszelkiego zła, od bolszewizmu po kapitalizm – zasługującą na całkowite wyniszczenie. Także pod okupacją ich sytuacja była nieporównywalnie gorsza.
Oczywiście każda śmierć jest taka sama, ale tylko w tym sensie Polacy mogli być ofiarami „na równi” z Żydami. Polityka niemiecka wobec obu grup była diametralnie różna.
Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, manipuluje. „Kłamstwo oświęcimskie” z definicji odnosi się przede wszystkim do negowania faktu, że Zagłada miała miejsce (np. istnienia komór gazowych), umniejszania liczby zamordowanych Żydów przez Niemców i ich współpracowników, czy odmawianiu Hitlerowi sprawczej roli w Zagładzie. Najbardziej znanym negacjonistą jest Brytyjczyk David Irving, nie brakowało ich jednak także w innych krajach – w tym w Polsce (przypadek opolskiego wykładowcy Dariusza Ratajczaka).
Negacjonizmem byłoby więc raczej umniejszanie roli Polaków w Zagładzie wbrew opracowaniom historyków.
Sformułowanie „polskie obozy śmierci” jest fałszywe i nieprawdziwe, ale nie ma w nim negacji samego faktu, że Zagłada miała miejsce, ani umniejszania jej skali.
Taki argument pojawiał się wielokrotnie. Użył go w „Gościu Wiadomości” 30 stycznia prezydent Duda oraz wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” 30 stycznia. Posłużył się nim także minister Dworczyk w TVN24.
Z ustawy wyłączone są wszelkie badania naukowe i działalność artystyczna. Nie ma mowy, aby ograniczać wolność wypowiedzi. (...) O ewentualnej karze będzie decydował sąd.
Manipulacja. Jak wskazywało wielu polskich naukowców (w tym specjaliści z Centrum Badań nad Zagładą Żydów czy dyrektor muzeum Żydów Polskich POLIN prof. Dariusz Stola) problem stanowi to, kto ma decydować o uznaniu dzieła za naukowe czy artystyczne. Sama perspektywa procesu sądowego – którego wynik jest nieznany – może odstraszyć naukowców od zajmowania się niepożądanymi przez władzę tematami. Pisaliśmy o tym obszernie tutaj.
Poza tym, dlaczego wyłączeni spod odpowiedzialności karnej są tylko przedstawiciele tych dwóch zawodów? Czy reszta obywateli będzie karana, jeśli zechce wziąć udział w debacie o przeszłości? A jeśli naukowiec weźmie udział w takiej debacie: czy to obejmie udzielony mu przez ustawę "immunitet".
A nauczyciele? Kara więzienia za przypisywanie Polakom współodpowiedzialności za udział w Holocauście wisi także nad nauczycielami. Bo kto będzie oceniał, czy mord w Jedwabnem to fakt, czy tylko - jak twierdzi minister Zalewska - opinia. Bezpieczniej będzie posłuchać nowej podstawy programowej i uczyć o polskich bohaterach.
Władze PiS sugerują także niedwuznacznie, że za oburzeniem Izraela stoją jakieś ukryte motywy – albo nacisk w sprawie reprywatyzacji (Polska do dziś nie rozstrzygnęła prawnie sprawy zagarniętego w czasie okupacji mienia żydowskiego), albo kampania wyborcza w samym Izraelu.
Na ten ostatni powód powoływał się np. wiceminister Jaki podczas posiedzenia senackich Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Komisji Kultury i Środków Przekazu 31 stycznia. Do manipulacji rząd PiS dodał więc w ten sposób antysemicką insynuację, cały czas – żeby było zabawniej - podkreślając wolę utrzymania dobrych stosunków z Izraelem.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze