Marek Sawicki (PSL) zaproponował porzucenie współpracy z zagranicznymi firmami przy rozwoju modułowych reaktorów jądrowych SMR. Przekonuje, że powinniśmy wesprzeć „polską myśl techniczną". Przez wiceszefa ludowców przemawia jednak zbyt duży optymizm
Rząd prze ku budowie pierwszych bloków elektrowni jądrowych, jednak w większości parlamentarnej zdarzają się wobec tych planów zdania odrębne.
Zastrzeżenia do energetyki atomowej mają od wielu lat Zieloni, w Sejmie obecni z trzema posłankami i wiceministrą klimatu. Sceptycyzm słychać również w Polskim Stronnictwie Ludowym, partii wicepremiera i ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Przez lata ze strony ludowców często było słychać o słuszności sprzeciwu wobec atomu. W 2014 roku część posłów partii chciała wpisać ten postulat do deklaracji programowej. W 2019 roku sam Kosiniak-Kamysz twierdził, że lepiej skupić się na biogazowniach – co może być zrozumiałe, biorąc pod uwagę walkę o rolniczy elektorat.
PSL zmienił jednak swoje podejście. W koalicji z Polską 2050 ludowcy wsparli rozwój energetyki jądrowej z jednym „ale". Zdaniem ludowców najlepiej stawiać na niewielkie reaktory SMR (small modular reactors), które mają dobrze sprawdzać się na przykład do wytwarzania ciepła systemowego.
W PSL sprzeciw wobec energetyki jądrowej prezentował Marek Sawicki, minister rolnictwa w pierwszym rządzie Tuska, obecnie wiceszef PSL. Sawicki wytrwał w mocnym sceptycyzmie długo. W listopadzie 2023, kiedy wykuwała się obecna koalicja, twierdził, że „za 6-7 lat okaże się, iż energia jądrowa będzie najdroższą energią na świecie i nikt tego nie podejmie". W lutym 2024 roku, a więc już po sformowaniu rządu, naciskał na wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, ponownie ostrzegając przed nuklearną drożyzną.
Nieco inaczej wypowiada się w kwietniu 2025. W wywiadzie dla kanału „Przekanał„ na YouTube Sawicki zbliża się poglądami do szefa swojego ugrupowania. Sprzeciwił się w niej entuzjazmowi „posłanki Konfederacji”, która miała „piać" nad technologią amerykańskiego Westinghouse, z którym Polska buduje swoje pierwsze bloki jądrowe w Choczewie.
Jego zdaniem to technologie bez przyszłości. „Mamy polską myśl technologiczną małych SMR-ów, 30-80 megawatów, której nikt nie chce podjąć. Od kilku miesięcy chodzę po NCBiR-ze, po ministerstwach, zwracam uwagę na to, że potrzeba tu lekkiego wsparcia finansowego. Nie musimy mieć 300-megawatowych SMR-ów, które Obajtek chciał budować z Kanadyjczykami, możemy mieć własne, mniejsze" – dorzucał polityk PSL.
Na początek wyjaśnijmy, czym jest technologia SMR. Chodzi o reaktory o mniejszej mocy, zwykle do 300 megawatów. To technologia ze sporym obiecywanym potencjałem, ale niesprawdzona poza warunkami eksperymentalnymi.
Reaktory SMR do tej pory nie dostarczają energii do sieci nigdzie na świecie, a pierwsze bloki mogą ruszyć na przełomie lat 20. i 30. Mimo to wielu dużych graczy rynku energii stawia na rozwój technologii modułowych.
Nad swoim reaktorem pracuje francuski gigant EDF, który chce sprzedawać swoją koncepcję do innych państw. Cztery SMR-y mają powstać w Korei Płd.
Swoje modułowe reaktory razem z brytyjskim Rolls-Roycem ma zbudować czeski ČEZ. Program jądrowy uruchamia helsińska spółka elektrociepłownicza. Ukraina pierwszą taką instalację planuje... w Czarnobylu.
Może to wzbudzać nieco większe zaufanie do tej technologii. Warto jednak pamiętać, że SMR wciąż jest energetyczną niewiadomą. Nie są znane rzeczywiste koszty budowy, a później produkcji energii.
Trudno powiedzieć, które z rozwijanych dziś projektów będą mogły zostać skomercjalizowane. Zwracali na to uwagę autorzy raportu Polityki Insight „Mały atom – nadzieje kontra rzeczywistość”.
Mimo to część branży upatruje w SMR-ach szansy na przełom w ciepłownictwie i dostarczaniu energii dla pojedynczych zakładów przemysłowych, obiecując też szybką ścieżkę od projektu do budowy (5-7 lat). W Polsce reaktory modułowe mają powstawać dzięki współpracy pomiędzy konsorcjum Orlenu i Synthosu a kanadyjskimi spółkami energetycznymi.
Pierwszy podpięty do sieci energetycznej SMR ma ruszyć właśnie w Kanadzie.
Powtórzmy więc: w Kanadzie, gdzie badania nad „małym atomem" są zaawansowane, na rozruch pierwszego reaktora trzeba będzie czekać jeszcze cztery lata, i będzie to pierwsza tego typu instalacja na świecie.
Mając taką wiedzę, możemy wrócić do wypowiedzi Sawickiego. Poseł kusi nas „polską myślą techniczną", której użycie powinno być dla nas priorytetem. Polityk nie wyjaśnia jednak, kto mógłby rozwijać tę technologię w naszym kraju.
W Polsce nie istnieje ani jedna, nawet eksperymentalna instalacja SMR. Wszystkie dotychczasowe plany mówiły o współpracy z zagranicznymi partnerami – jak w przypadku Orlenu/ Synthosu i Ontario Power Generation, KGHM i planów współpracy z NuScale czy Respect Energy, planujących wykorzystanie technologii EDF.
Nie mamy doświadczenia w budowie siłowni jądrowych, nie mamy osób, które mogłyby zająć się konstrukcją SMR, nie mamy gotowych projektów, które można wdrożyć.
„Zdaniem ekspertów największe bariery mogące spowolnić rozwój SMR w Polsce to przede wszystkim długie procedury (proces uzyskiwania zgód i pozwoleń na budowę reaktorów), brak zasobów kadrowych i wysoki koszt inwestycji.
Ponadto nie bez znaczenia jest brak doświadczenia polskich firm w realizacji inwestycji w energetykę jądrową i możliwe opóźnienia wynikające z młodego wieku technologii i wysokiego popytu na rynku europejskim, który może przewyższyć możliwości terminowej realizacji zamówień przez producentów" – oceniał w swoim opracowaniu Polski Instytut Ekonomiczny.
W takiej sytuacji najłatwiejszą i najszybszą opcją wdrożenia technologii energetyki jądrowej jest postawienie na jej import z zagranicy. Nie znaczy to jednak, że polski biznes stoi zupełnie z boku. W Polsce działa firma zdolna do produkcji turbin do budowy instalacji jądrowych, choć należy do francuskiego EDF.
O co więc mogło chodzić panu Markowi Sawickiemu, kiedy mówił o „polskiej myśli technicznej"? To, że nie mamy żadnej, nawet prototypowej instalacji SMR w kraju nie znaczy, że polscy naukowcy nie zajmują się tą technologią. Narodowe Centrum Badań Jądrowych pracuje nad projektem reaktora HTGR-POLA.
To badawczy reaktor wysokotemperaturowy, który generuje energię elektryczną przez wytwarzanie pary wodnej o wysokiej temperaturze. „Projekt obecnie jest na wysokim poziomie gotowości technologicznej obejmującej projekt podstawowy wraz ze znaczną częścią tzw. Wstępnego Raportu Bezpieczeństwa (WRB) niezbędnego do jego licencjonowania i dalszych prac projektowych, rozpoczęcia budowy i uruchomienia. Reaktor ten stanie się bazą dla reaktorów komercyjnych wykorzystywanych w polskich zakładach przemysłowych" – pisał z nadzieją zespół Centrum w Świerku.
Ostateczny projekt reaktora o mocy 30 MW ma zostać przedstawiony w przyszłym roku. Brzmi obiecująco? Nie dla wszystkich.
Polska ma w tym projekcie połowę udziałów, drugie 50 proc. posiadają Japończycy. Polski pomysł bazuje na projekcie z Japonii sprzed 30 lat. Prof. Mariusz Dąbrowski, kierownik zakładu energetyki jądrowej i analiz środowiska w NCBJ, ocenił, że budowa samego reaktora polsko-japońskiego pomysłu mogłaby pochłonąć „3 mld złotych w górę".
To oczywiście koszty nieporównywalne z wydatkami na „duży atom". Pierwsza polska elektrownia jądrowa w gminie Choczewo ma kosztować 150 mld, osiągając jednak 83 razy wyższą moc, niż reaktor NCBJ.
Plany Centrum nie do końca przekonują Ministerstwo Przemysłu. Dyrektor Departamentu Energetyki Jądrowej w MP Paweł Gajda zakłada, że przy stabilnym finansowaniu od momentu wypuszczenia projektu koncepcyjnego do uzyskania certyfikacji zezwalającej na budowę może minąć nawet kilkanaście lat.
„Mamy polską myśl technologiczną małych SMR-ów, 30-80 megawatów, której nikt nie chce podjąć. Nie musimy mieć 300-megawatowych SMR-ów, [...] możemy mieć mniejsze, własne"
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
O planach na POLĘ z rezerwą wypowiadają się również eksperci portalu Nuclear.pl, wskazując na zbyt optymistyczną datę uruchomienia pierwszego reaktora. NCBJ w prezentacjach wskazuje na 2028 rok przy rozpoczęciu budowy w ciągu trzech lat „pomimo braku jakichkolwiek wymaganych przepisami prawa pozwoleń i zezwoleń oraz niezbędnych prerekwizytów (warunków wstępnych – red.)".
Dlatego pan Marek Sawicki jest w błędzie w kilku miejscach. W przypadku SMR-ów nie ma czysto polskiej myśli technicznej – jest polsko-japońska. Do rozwoju projektu potrzeba nie „lekkiego wsparcia finansowego", a miliardów.
Nie ma też wielu projektów o mocy 30-80 MW – jest jeden, 30-megawatowy.
Nie ma wątpliwości, że starania NCBJ należy wspierać. Jeśli jednak chcemy wprowadzić SMR do Polski w kolejnej dekadzie, nie możemy opierać się jedynie na pomyśle z polskim udziałem, porzucając współpracę z zagranicznymi partnerami. A to właśnie sugeruje Sawicki.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Komentarze