Rację ma Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, przypominając, że koalicja PO-PSL odrzucała obywatelskie projekty ustaw już w pierwszym czytaniu. Nie było to jednak regułą. W większości przypadków inicjatywy obywatelskie trafiały pod obrady sejmowych komisji
W tym tygodniu Sejm zajmie się dwoma obywatelskimi inicjatywami ustawodawczymi. Pierwszy wprowadza całkowity zakaz aborcji, drugi dopuszcza stosowanie jej do 12. tygodnia ciąży. Robert Mazurek w RMF FM zapytał europosła PiS, czy projekty będą dla jego partii kłopotliwe.
Na pewno nie będzie tak, jak to było za czasów rządów koalicji PO-PSL, gdy projekty obywatelskie były tam odrzucane w pierwszym czytaniu i wędrowały "pubel, pubel" - do śmietnika, do kosza.
Wyrzucanie koalicji PO-PSL, że ignorowała obywateli było jednym z oręży PiS i Pawła Kukiza w ostatnich kampaniach wyborczych. Kukiz zdobył popularność między innymi dzięki akcji zmieleni.pl: był to protest przeciwko odrzuceniu wniosku o przeprowadzenie referendum w sprawie wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Poważne traktowanie głosu obywateli obiecywał PiS w programie z 2014 r.:
„W szczególności całkowicie wyeliminujemy możliwość odrzucania obywatelskich projektów ustaw w pierwszym czytaniu, z której zwykła skwapliwie korzystać większość sejmowa tworzona przez PO-PSL, w czym wyraża się jej brak szacunku dla demokracji.”
Autorzy programu PiS mieli do pewnego stopnia rację. Trochę racji ma też europoseł Czarnecki. Koalicja PO-PSL odrzucała obywatelskie projekty ustaw w pierwszym czytaniu – w jednej czwartej przypadków. Nie można więc powiedzieć, że było to regułą.
Prawo zobowiązuje marszałka Sejmu do skierowania pod obrady projektu ustawy, o ile podpisało się pod nim co najmniej sto tysięcy osób. Za I i II kadencji rządów PO-PSL (2010–2015 r.) pod obrady Sejmu trafiło 27 takich obywatelskich inicjatyw, z czego w pierwszym czytaniu posłowie odrzucili 7. Były to:
W jednym przypadku I czytanie projektu ustawy nie zostało dokończone (dotyczył uboju rytualnego). W pozostałych 19 przypadkach obywatelskie projekty przechodziły przynajmniej dwa czytania. Trzy z tych ustaw ostatecznie podpisał prezydent.
Sejm obecnej kadencji ma pod tym względem znacznie lepsze wyniki. Trafiło do niego dwanaście obywatelskich projektów ustaw, m.in. o wyrównaniu emerytur dla służb mundurowych, o przywróceniu deputatu węglowego pracownikom kopalń czy o możliwości przejścia na emeryturę po 40 latach pracy. Jak dotąd wszystkie zostały skierowane do II czytania. W przypadku nowelizacji ustawy o systemie oświaty, wprowadzającej zakaz finansowania nauki religii z funduszy publicznych 4 posłów PiS było przeciw. Za głosowali tylko posłowie PO, Nowoczesnej i Kukiz'15. Projekt przeszedł dzięki temu, że 229 posłów PiS wstrzymało się od głosu. Proces legislacyjny zakończył się tylko w przypadku ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, bo wycofał ją wnioskodawca, czyli Komitet Obrony Demokracji.
PiS jak na razie wywiązuje się więc z obietnicy rozpatrywania obywatelskich projektów przynajmniej w dwóch czytaniach. Nie jest to jednak jedyny wskaźnik mierzący stopień udziału obywateli w stanowieniu prawa. Dużo ważniejszym jest np. przeprowadzanie konsultacji publicznych nad projektami ustaw. Pod tym względem rząd PiS drastycznie obniżył standardy. Jak wykazał raport Fundacji Batorego, w obecnej kadencji aż ¾ projektów ustaw były projektami poselskimi (choć de facto przygotowywał je rząd), co zwalniało je z obowiązku konsultowania i oceny skutków.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze