0:00
0:00

0:00

Kilka tygodni temu przez Wisłę nie mogła przepłynąć barka i dwa pchacze ze Stoczni Rzecznej "Centromost" do Gdańska. Stan wody był za niski. Żeby go podnieść, 26 maja na zaporze we Włocławku wykonano tzw. zrzut wody. Przy okazji zalano i zniszczono przynajmniej 133 gniazda chronionych ptaków znajdujące się na wyspach i ławicach poniżej zapory.

Przyrodnicy podnieśli alarm. Zrzut odbył się w środku okresu lęgowego, również gatunków objętych ścisłą ochroną, m.in. sieweczki rzecznej, sieweczki obrożnej, rybitwy białoczelnej i rybitwy rzecznej. I na obszarze Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły, który powołano do ochrony właśnie tych gatunków.

Wody Polskie: wszystko zgodnie z prawem

Prezes państwowego przedsiębiorstwa Wody Polskie zlecił audyt. Jest jego wynik: "Alimentacja Wisły 26 maja 2018 roku na odcinku poniżej Stopnia Wodnego we Włocławku była uzasadniona i zgodna ze wszystkimi przepisami obowiązującymi dla Stopnia Wodnego Włocławek". Tłumacząc to na polski, zrzut wody był zgodny z prawem.

Wody Polskie twierdzą, że

  • nie wiadomo ile było łęgów ptaków na śródrzecznych łachach i wyspach, bo przed zrzutem wody "nie została przeprowadzona żadna inwentaryzacja".
  • oraz że "Plan Zadań Ochronnych, ustanowiony dla obszaru Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły, znajdującego się poniżej Stopnia Wodnego we Włocławku, uwzględnia utrzymywanie szlaku żeglugowego".

Oba te twierdzenia mijają się z prawdą.

  • Inwentaryzacja ptasich lęgów została przeprowadzona.
  • W ocenie prawników zrzut wody w tym czasie złamał prawo.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Wątpliwości ma również Prokuratura Okręgowa we Włocławku, bo zdecydowała o wszczęciu śledztwa w tej sprawie. Jak 23 czerwca 2018 roku poinformował płocką "Wyborczą" jej rzecznik prasowy, wpłynęło do prokuratury kilka zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa od osób fizycznych oraz organizacji ekologicznych. Prokuratura podjęła tę decyzję po czynnościach sprawdzających policji.

Podstawą prawną jest art. 181 par. 1 Kodeksu karnego: „Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Przeczytaj także:

Wody Polskie nie miały zgody, by zabić gatunek chroniony

Wody Polskie zasłaniają się Instrukcją Gospodarowania Wodą, która określa, jak należy przeprowadzać zrzut na stopniu wodnym we Włocławku.

"To, że zrzut wykonano zgodnie z Instrukcją, nie zwalnia Wód Polskich z przestrzegania innych przepisów. W tym m.in. tych, które dotyczą ochrony gatunkowej. A te złamano"

- mówi OKO.press Przemysław Doboszewski z Towarzystwa Przyrodniczego ALAUDA. To właśnie ta organizacja - obok Fundacji Greenmind i WWF Polska - protestowała przeciwko zrzutowi i ostrzegała, że lęgi zostaną zniszczone. Ich głos został zignorowany.

Opinię Doboszewskiego potwierdza w rozmowie z OKO.press radczyni prawna dr Beáta Filipcová: Wody Polskie dopuściły się złamania przepisów ustawy o ochronie przyrody. Prawniczka przypomina, że, owszem, art. 56 tej ustawy dopuszcza możliwość niszczenia lęgów chronionych gatunków ptaków.

"Ale warunkiem jest uzyskanie zgody od Generalnej lub Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Tymczasem

Wody Polskie nie wystąpiły o takie pozwolenie. Dlatego zrzut wody ze stopnia wodnego we Włocławku 26 maja, w wyniku którego zniszczeniu uległy ptasie gniazda, był nielegalny" - mówi dr Filipcová.

Spławienie barki to nie powód, by zabijać gatunki chronione

Mogło dojść również do złamania zasady humanitarnego traktowania zwierząt z art. 5 ustawy o ochronie zwierząt - uważa mec. Karolina Kuszlewicz.

Na skutek zrzutu wody doszło bowiem do uśmiercenia wielu ptaków: "Ta ustawa nie chroni tylko psów i kotów, jak często błędnie się zakłada, lecz obejmuje wszystkie zwierzęta kręgowe, również ptaki. Zabrania znęcania się nad nimi, przez co rozumie m.in. świadome dopuszczanie do bólu lub cierpień zwierzęcia" - mówi pani mecenas. - Bez wątpienia w sprawie doszło do utopienia piskląt, co wynika z oceny sytuacji przeprowadzonej przez organizacje przyrodnicze. To zaś musiało wiązać się z cierpieniem tych zwierząt.

"Zostały zatopione w najbardziej wrażliwym momencie swojego życia, we własnych gniazdach" - mówi prawniczka.

Zdaniem mec. Kuszlewicz mogą tu również znaleźć zastosowania przepisy art. 181 Kodeksu karnego mówiące o powodowaniu zniszczeń w przyrodzie (z tej opcji, jak napisaliśmy wyżej, zamierza skorzystać włocławska Prokuratura). Uznają one bowiem za przestępstwo dokonanie zniszczeń w świecie zwierzęcym - odpowiednio:

  • par. 1 - w znacznych rozmiarach,
  • par. 2 na terenie objętym ochroną,
  • par. 3 w stosunku do zwierząt pozostających pod ochroną gatunkową, powodując istotną szkodę.

Zdaniem mec. Kuszlewicz ten wątek prawnokarny również powinien zostać dokładnie zbadany przez organy ścigania. "Zasadnicze pytanie w tej sprawie, poza wątkami formalnoprawnymi, brzmi:

czy potrzeba spławienia barki jest wystarczającym uzasadnieniem dla pozbawienia życia wielu piskląt. W mojej ocenie nie jest. W przeciwnym razie istota Obszaru Natura 2000 zostałaby całkowicie wypaczona"

- dodaje prawniczka.

Wody Polskie: "nie było inwentaryzacji". Nieprawda, była

Nie jest prawdą, że przed zrzutem wody nie została wykonana inwentaryzacja ptaków w obszarze Doliny Dolnej Wisły poniżej stopnia wodnego. Jak mówi nam Przemysław Doboszewski, taką inwentaryzację Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA przeprowadziło jeszcze w 2017 roku, a jej wyniki przekazała ówczesnemu RZGW Warszawa (czyli obecnym Wodom Polskim).

"Inwentaryzacja była częścią większego opracowania, które - w szczególności - zawierało rozwiązania prawne zabezpieczające lęgi ptaków przed taką sytuacją, jaka miała miejsce 26 maja. Wystarczyło wdrożyć zaproponowane tam rozwiązania…" - mówi nam przyrodnik.

"Wyniki inwentaryzacji oraz rozwiązania prawne prezentowaliśmy również podczas spotkania, w którym RZGW Warszawa uczestniczyło. Jak widać, nikt nie wziął sobie do serca naszych uwag. Więc nie jest tak, że Wody Polskie o niczym nie wiedziały, jak chcą wszystkich przekonać".

Inwentaryzację ALAUDA na wybranych ptasich stanowiskach robiła dzień przed zrzutem wody, 25 maja. I wykazała ona, że poniżej stopnia gniazdują i odchowują młode ptaki objęte ścisłą ochroną gatunkową.

Ponad 130 lęgów pod wodą

Co ciekawe, Wody Polskie w ogóle nie odniosły się do zniszczeń ptasich lęgów. Zaznaczyły tylko, że "do raportu nie włączono spontanicznie napływających opinii od wielu instytucji i osób", bo "komisja kontrolna pracowała na dokumentach wewnętrznych PGW Wód Polskich".

A oskarżenia o niszczenie przyrody Wody Polskie uznały "za bezzasadne oraz bardzo krzywdzące".

Tymczasem dane ALAUDY - potwierdzone dokumentacją fotograficzną - pokazują, że w wyniku zrzutu wody na zaporze we Włocławku pod wodą znalazły się:

  • łacha w Bobrownikach (699 km Wisły) – zatopione miejsca lęgowe ok. 25 par rybitwy białoczelnej, ok. 8 par rybitwy rzecznej, ok. 6 par sieweczki rzecznej;
  • „Ptasia Wyspa” koło Bobrowników – zniknęły gniazda ok. 3-4 pary mewy siwej;
  • łacha w Fordonie (781 km) – zniszczone gniazda ok. 7 par rybitwy białoczelnej, ok. 4 par rybitwy rzecznej i 2 par sieweczki rzecznej;
  • łacha w miejscowości Parski (938 km) – zniszczone miejsca lęgowe ok. 16 par rybitwy rzecznej, ok. 7 par rybitwy białoczelnej, ok. 4 par sieweczki rzecznej;
  • łacha w Białej Górze – zatopiono gniazda ok. 8 par rybitwy białoczelnej, ok. 33 par rybitwy rzecznej rzeczna i 1 pary sieweczki rzecznej.

ALAUDA podała również, że na odcinku od Cytadeli Grudziądz do wsi Parski znajdowało się ok. 8 małych łach i odsypów brzegowych, gdzie gniazdowały pojedyncze pary sieweczki rzecznej. „Trudne do ocenienia są straty takich gatunków jak np. jaskółki brzegówki, która zakłada swoje gniazda w skarpach rzecznych. Z pewnością część ich norek, które były położone niżej nad wodą zostały zalane” – napisała na Facebooku organizacja.

"Kiedy mówimy o zniszczeniach w wyniku zrzutu wody 26 maja na stopniu wodnym we Włocławku, to musimy pamiętać, że udało nam się tylko zebrać dane z 5 lokalizacji" - mówi OKO.press Doboszewski.

"Więc tych ponad 130 zniszczonych lęgów nie oddaje całej skali dewastacji w obszarze Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły. Zebraliśmy tylko i wyłącznie dane z miejsc, do których udało się nam szybko dotrzeć. Ogrom tej katastrofy był z pewnością większy".
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze