Bezprawnie mianowana na prezesa Trybunału sędzia Przyłębska ma trzy złe dla siebie wyjścia - albo zacznie rzeczywiście bronić Konstytucji przed PiS, albo wyda kompromitujące postanowienie o odrzuceniu wniosku, albo doprowadzi do wydania wyroku, którym potwierdzi podporządkowanie kierowanej przez siebie instytucji partii Jarosława Kaczyńskiego
Rzecznik Praw Obywatelskich we wniosku wymienił szereg problemów, które PiS stworzyło uchwalając trzy ustawy o Trybunale Konstytucyjnym pozwalające - to był jedyny ich sens - na obsadzenie Julii Przyłębskiej na stanowisku prezes Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem RPO przepisy Konstytucji zostały złamane, ponieważ:
Wszystkie te argumenty są bez żadnych wątpliwości zasadne i stanowią listę naruszeń ustawy zasadniczej przez PiS podczas niszczenia i przejmowania Trybunału Konstytucyjnego. Warto dodać, że listę niekompletną, bo tylko w treści - a nie jako osobny punkt - obejmującą m.in. kwestię powołania stanowiska osoby "pełniącej obowiązki Prezesa TK", choć w Konstytucji zapisane jest stanowisko wiceprezesa Trybunału.
Te "braki" we wniosku mogą wynikać z tego, że część prawników po przejęciu przez PiS kierownictwa Trybunału uważa drogę zaskarżania przepisów do TK za formę sankcjonowania bezprawia i umożliwienia władzy legitymizowanie ewidentnie niekonstytucyjnych przepisów przez podporządkowany Trybunał. Rzecznik Praw Obywatelskich częściowo uwzględnił w swoim wniosku te argumenty.
Pytanie, które tworzy wniosek RPO do Trybunału Konstytucyjnego, to pytanie o autonomię nowego Trybunału Konstytucyjnego wobec centrali Prawa i Sprawiedliwości. Z mocy Konstytucji również powołani przez PiS sędziowie są niezawiśli, a podczas pełnienia urzędu nie podlegają przepisom ustaw, jeśli mogą one stać w sprzeczności z zapisami Konstytucji - mogą więc z tych uprawnień choć częściowo skorzystać.
Bezprawnie mianowana na prezesa Trybunału sędzia Przyłębska ma trzy złe dla siebie wyjścia - albo kierowany przez nią TK zbuntuje się i zacznie rzeczywiście bronić Konstytucji przed PiS, albo wyda absolutnie kompromitujące postanowienie o odrzuceniu wniosku, albo dojdzie do wydania wyroku, który potwierdzi całkowite podporządkowanie kierowanej przez nią instytucji partii Jarosława Kaczyńskiego.
Wybór przez Julię Przyłębską pierwszej drogi wydaje się mało prawdopodobny, choć może być dla sędziów TK kuszący - orzeczenie choćby o niekonstytucyjności przepisów pozwalających władzy wykonawczej na wszczynanie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów Trybunału powiększy ich autonomię i da im szansę na uniknięcie odpowiedzialności w przyszłości.
Jednak to, że nowy TK rzeczywiście zbada, w jakim zakresie wprowadzone w grudniu przepisy łamią konstytucję, jest zupełnie nieprawdopodobne - oznaczałoby bunt ludzi, których PiS osadziło w Trybunale oraz musiało prowadzić do rezygnacji z zajmowanych funkcji.
Drugim wyjściem - najgorszym z punktu widzenia prawa, ale najbezpieczniejszym politycznie - jest odrzucenie wniosku i nierozpatrywanie kwestii w nim podniesionych. Pozwala to władzy PiS uniknąć rozpraw, uniemożliwi prawdziwym sędziom TK zgłoszenie zdań odrębnych oraz szybko przetnie niewygodną dla PiS sprawę.
Trzecie wyjście to nadanie sprawie biegu, co w końcu doprowadzi do wydania wyroku, w którym - jeśli miałby on zalegalizować postępowanie PiS wobec Trybunału - Julia Przyłębska i inni mianowani przez PiS sędziowie zawrzeć będą musieli wszystkie błędy, przeinaczenia i absurdalne argumenty prawne, które partia Jarosława Kaczyńskiego wygenerowała podczas roku przejmowania Trybunału Konstytucyjnego. Temu dokumentowi towarzyszyć będą zdania odrębne pozostających w pracy sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wypunktowujące wszystkie błędy tego wyroku.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze