0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Władimir Putin opublikował dzisiaj (31 marca) dekret, który nakazuje, by „nieprzyjazne kraje” (m.in. wszystkie kraje Unii Europejskiej) płaciły za gaz w rublach. Rosja domaga się, by spółki gazowe z takich krajów otwierały konta rublowe w rosyjskich bankach. Według dekretu Rosja będzie oczekiwała takich płatności od jutra.

Odmowę Rosja uzna za złamanie kontraktu. Oznacza to, że jeśli Europa odmówi takich płatności, gaz może przestać płynąć już jutro.

To eskalacja konfliktu gospodarczego z Rosją i reakcja Rosji na zachodnie sankcje.

Nie chodzi o rubla

Chociaż intuicyjnie wydaje się, że ruch ten miał poprawić sytuację rosyjskiej waluty. W wywiadzie z OKO.press ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego Marcin Klucznik tłumaczył, że chodzi jednak o coś zupełnie innego.

„To żądanie ma przede wszystkim charakter polityczny, a nie czysto ekonomiczny. Znaczenie czysto ekonomiczne jest o tyle nieduże, że euro i tak były wymieniane na ruble – zamiana walut odbędzie się jedynie innym kanałem. Dużo ważniejsze jest znaczenie polityczne – do tej pory to Europa nakładała sankcje na Rosję, głównie na rosyjskie banki i sektor finansowy.

Obecnie dyskutujemy o nakładaniu kolejnych sankcji na Rosję, ale szantaż Rosjan może złamać obecny status quo” – tłumaczył ekspert.

Przeczytaj także:

Rynkowa wartość rosyjskiej waluty ma się dobrze między innymi właśnie dlatego, że handel z Rosją kwitł w najlepsze. Ale nie oznacza to wcale, że rubel wrócił do normalności sprzed wojny. Jego wymienialność jest dużo niższa, rosyjskie karty bankowe wciąż nie działają w wielu miejscach na świecie, a transakcje międzynarodowe są ograniczone. W wielu sytuacjach rynkowy kurs jest czysto teoretyczny.

Gambit Putina

Władimir Putin chciał zmusić europejskie spółki gazowe do otwierania kont rublowych, ponownego nawiązywania kontaktów z rosyjskimi bankami, a przez to zacieśniania współpracy ekonomicznej z Rosją. To podminowywałoby zachodnie sankcje i rozbijało jedność Zachodu w odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainę.

Putin najprawdopodobniej założył, że Europa nie obejdzie się bez rosyjskiego gazu i ugnie się pod żądaniami. Jeśli natomiast Europa pozostanie zjednoczona, ekonomicznie sytuacja będzie bolesna dla obu stron. Ekonomiści nie mają jednak wątpliwości: dla Rosji będzie ona znacząco trudniejsza.

Informacyjnie prezydent Rosji zastosował podobną taktykę jak chwilę przed inwazją na Ukrainę. Wówczas do ostatniej chwili Rosja zapewniała, że nie planuje ataku.

"Prezydent Rosji Władimir Putin zapewnił w środę (30 marca) kanclerza Olafa Scholza, że europejskie firmy mogą nadal płacić rachunki za rosyjski gaz w euro" – mówił jeszcze wczoraj rzecznik niemieckiego rządu. Rosja po raz kolejny udowodniła, że nie jest wiarygodnym partnerem, a słowa z Kremla nie mają żadnego znaczenia.

Niemiecki problem

Niemcy są szczególnie narażone na konsekwencje zakręcenia kurka z gazem. W 2021 roku gaz odpowiadał za 15,8 proc. produkcji energii elektrycznej u naszych zachodnich sąsiadów. To jedna z nieprzyjemnych konsekwencji upartej polityki Niemców, by odejść od energii nuklearnej. W latach 90. to właśnie atom był największym źródłem prądu w Niemczech, generował ponad 150 TWh rocznie, gaz do połowy tamtej dekady nie przekraczał 50 TWh. Niemcy postanowili elektrownie atomowe wygaszać, w 2017 roku gaz prześcignął atom. Jedna trzecia niemieckiego importu gazu pochodzi z Rosji. Niemcy są dziś największym w Europie importerem surowców rosyjskich surowców energetycznych.

Od kilku dni Niemcy jawnie przygotowują się do eskalacji. 30 marca ogłosili wczesny stan ostrzegawczy, czyli pierwszy stopień przewidziany w planie awaryjnym dla dostaw gazu. Minister gospodarki zaapelował do wszystkich Niemców o ograniczenie zużycia gazu.

Następne 24 godziny będą bardzo ważne i wszyscy będą śledzić reakcję Europy. Pierwsze sygnały wskazują na to, że Europa i Zachód się nie ugną. Przedstawiciele grupy G7 (Francja, Japonia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Włochy i Kanada) ogłosili już, że nie zamierzają ulec Rosji i kupować gazu za ruble.

„Płatność w rublach jest niedopuszczalna, a dotknięte przedsiębiorstwa są nakłaniane do niestosowania się do wymagań” – mówił 29 marca niemiecki minister gospodarki Robert Habeck.

Test dla UE

„Obecnie wyeskalowaliśmy konflikt już do tego stopnia, w którym obydwu stronom ciężko ustąpić” – komentuje dziś na gorąco dla OKO.press Marcin Klucznik – „Jeśli Rosja ustąpi, to da tym samym sygnał słabości. Z kolei jeżeli Niemcy zgodzą się na płatności w rublu, to przylgnie do nich niewygodna politycznie łatka ugodowców. Możliwości dalszej eskalacji są trzy:

  • pełne zakręcenie kurka z gazem,
  • mocne ograniczenie dostaw
  • wysyłanie zanieczyszczonego surowca (Rosja już kiedyś to praktykowała).

Jutro duży test dla przywódców UE. Cóż, trzymajmy za nich kciuki. Nie podejmuję się prognozowania tego, co zdarzy się jutro. To będzie zależeć decyzji kilku osób na świecie – przywódców UE, no i oczywiście Putina.

Jeżeli UE odmówi płacenia rublem, to prawdopodobnie przyśpieszy to odchodzenie od rosyjskich surowców energetycznych i zieloną transformację (także w Polsce). I to niezależnie od odpowiedzi Rosji - Rosja po prostu traci resztki wiarygodności ekonomicznej”.

Rosja wyśle gaz gdzie indziej? Nie tak prędko

Rosjanie będą przekonywać, że sobie poradzą. Ale przekierowanie eksportu gazu w inną stronę to nie jest prosta operacja. Dr Erica Dowes z Center on Global Energy Policy przy Uniwersytecie Columbia napisała 25 marca w ekspertyzie, że długoterminową konsekwencją wojny w Ukrainie będzie zacieśnienie współpracy energetycznej z Chinami.

Ale na krótką metę nie jest to takie proste. Dowes pisze też, że przepustowość gazociągów z Rosji do Europy jest sześć razy większa niż tych z Rosji do Chin. A budowa nowych jest bardzo kosztownym i czasochłonnym procesem. Poza tym Chiny z pewnością nie będą chciały uzależniać się od rosyjskiego gazu i nie pójdą na wszystkie warunki Moskwy.

Jeśli Europa pozostanie zjednoczona i gaz jutro przestanie płynąć, trzeba będzie przyjąć na siebie bolesne konsekwencje konfliktu z Putinem. Najpewniej oznaczać to będzie kryzys energetyczny i recesję (prawdopodobnie niewielką) w Europie. To też konsekwencja lat zaniedbań, zbyt wolnej transformacji energetycznej i poleganiu na Rosji jak na odpowiedzialnym partnerze biznesowym.

Zbyt wolna transformacja

Import energii z Rosji przez ostatnią dekadę spadał, ale zbyt wolno. W 2011 roku stanowił 77 proc. całego importu wartego 193,1 mld euro, w 2021 – 66 proc. z 158,5 mld euro. W 2021 roku Rosja odpowiadała za aż 45 proc. importu gazu do Unii. Ale konieczność odejścia od gazu w ogóle, a od rosyjskiego w szczególności, to nic nowego. Najprawdopodobniej przyjdzie nam z nich skorzystać szybciej, niż myśleliśmy. Międzynarodowa Agencja Energetyczna 3 marca opublikowała dziesięciopunktowy plan zastąpienia większości rosyjskiego gazu w ciągu roku. Wówczas MAE rekomendowała m.in. niepodpisywanie nowych kontraktów gazowych z Rosją, szukanie alternatywnych źródeł gazu, zamianę bojlerów gazowych na pompy ciepła, obniżanie termostatów gazowych o jeden stopień i konieczność wypełniania magazynów gazowych.

Ten ostatni punkt znajduje się też w unijnym planie uniezależnienia się gazowego od Rosji do 2030 roku, który Komisja Europejska opublikowała 8 marca.

Podczas wizyty w Europie prezydent USA Joe Biden zapowiedział, że Stany Zjednoczone dostarczą w tym roku 15 mln metrów sześciennych gazu.

Ropa następna?

Zwróćmy uwagę, że cały czas mówimy o gazie, ale zamknięcie dostaw gazu może bardzo szybko zmienić się w pełne embargo energetyczne. Marcin Klucznik w wywiadzie dla OKO.press mówił:

„Z powodów politycznych trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym zatrzymujemy gaz, ale handel rosyjską ropą cały czas się toczy. Wstrzymanie dostaw gazu to poważna eskalacja polityczna – jej naturalną konsekwencją byłoby embargo na rosyjską ropę”.

Jeśli tak się stanie, Rosja może pożałować swojego twardego stanowiska. Robin Brooks, główny analityk Institute of International Finance przewiduje, że pełne embargo energetyczne na Rosję oznacza spadek rosyjskiej gospodarki w 2022 roku o aż 40 proc.

View post on Twitter

Po pierwszym kwartale 2022 roku takie prognozy są bardzo trudne, bo nie znamy wielu czynników. Ale najpewniej oznaczałoby to kilkudziesięcioprocentową recesję w Rosji. Ten sam analityk przewiduje, że dla Niemiec to jedynie niewielki spadek.

Głośna analiza niemieckich ekonomistów opublikowana na początku marca wskazuje, że wpływ całkowitego embarga może wynosić od 0,5 do 3,5 proc. PKB lub od 200 do 1200 euro na mieszkańca w Niemczech. W skrajnym przypadku sporo, ale do udźwignięcia: mniej niż tamtejsza gospodarka straciła w roku wybuchu pandemii. A, przypomnijmy, jest to najbardziej zależny od rosyjskiej energii o europejski kraj.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze