W kolejnym dniu ukraińskiej ofensywy o sytuacji na froncie opowiada Rosjanom już nie rzecznik MON i nie “reporterzy” na froncie – ale sam Putin. Zapewnia, że jest świetnie, że nie będzie mobilizacji, bo nie planuje zdobywania Kijowa. To niezwykłe propagandowe przedstawienie – o co tu chodzi?
Nagle i bez ostrzeżenia Kreml zorganizował Putinowi wieczorem we wtorek 13 czerwca spotkanie z wojenkorami. Czyli z “korespondentami wojennymi” szczególnego sortu: takimi, którzy sprawozdają wojnę, bo popierają imperialne plany podboju Ukrainy. Relacjonują wojnę w telewizji, ale też w mediach społecznościowych.
Są jastrzebiami domagającymi się zwycięstwa.
Propaganda ogłosiła oczywiście, że wojenkorów spotkał niezwykły zaszczyt, gdyż zostali zaproszeni na Kreml do sali, w której Putin przyjmuje zazwyczaj przywódców innych państw albo ministrów.
Jednak tak naprawdę Putin się przed nimi tłumaczył.
Był to Putin bez znieczulenia – bez kartek, na których ktoś dużą czcionką zapisał mu pełne zdania. Putin znowu (jak w poniedziałek w szpitalu), wypowiadał się swobodnie, językiem małego bandyty. Kalecząc ojczysty język i posługując się wulgaryzmami i slangiem w stopniu większym niż zwykle. Może dlatego, że rozmawiał z “chłopakami” o męskiej sprawie, jaką jest wojna.
Sens tego, co mówił, trzeba dopiero wydestylować. Nadać zdaniom gramatyczny i polityczny sens – co zresztą od razu zaczęli robić analitycy (Kreml opublikował dziś wyczyszczony zapis, ale w kiludziesięciu depeszach agencyjnych, gorączkowo produkowanych we wtorek wieczorem, zachowało się sporo oryginalnej umysłowej nieporadności. „Wiesti” sprawozdawały to sprawdzoną metodą: cytat i wyjaśnienie, co Putin miał na mysli, przez 30 minut).
Podkreślmy – tak nagłe, niezapowiedziane bezpośrednie użycie Putina, który jeszcze tydzień temu występował tylko w jako ktoś, o kim opowiadają inni (bo do nich zadzwonił) lub z pełnymi atrybutami boskości (na posiedzeniach władz lub w trakcie oficjalnych wystąpień), pokazuje, że coś ważnego się dzieje.
(na zdjęciu u góry – kadr ze spotkania z wojenkorami jako pierwsza wiadomość Wiesti 14 czerwca. Strzałka wskazująca Putina od OKO.press, bo na tym zdjęciu łatwo go przegapić. Tak jak zawsze, gdy Putin ma kłopoty, siada blisko gości – a nie przy długim stole, 10 metrów od nich)
Tyle wynika z nowej formy komunikacyjnej: „swobodnego” spotkania przed kamerami ze zwolennikami wojny. Co wynika z treści wypowiedzi Putina?
Putin uspakaja, że nie będzie mobilizacji, poborowi nie trafią na front, nie będzie też stanu wojennego w Rosji. Putin wierzy teraz (i na to stawia wszystko), że jest w stanie zatrzymać Ukrainę, a z czasem, kiedy Zachodowi się znudzi pomoc, to Ukrainę jakoś sobie podporządkuje.
W całym wystapieniu bardzo dużo jest sformułowań typu „zobaczymy”, „to zależy od sytuacji”. Nic nie jest pewne, poza tym, że Putin chce mieć Ukrainę, jako że „w 1654 roku nie istniała”.
Bowiem nie planuje ponownego szturmu Kijowa. „Dotarliśmy do miejsca, w którym stoimy, a jest to praktycznie cała Noworosja i znaczna część Doniecka z dostępem do Morza Azowskiego i Mariupola i prawie wszystko, z kilkoma wyjątkami, ŁRL. Czy trzeba tam wracać, czy nie? Dlaczego zadaję takie retoryczne pytanie? Wiadomo, że po prostu nie ma na to odpowiedzi, tylko sam mogę na to odpowiedzieć".
"W zależności od tego, jakie sobie stawiamy cele, musimy zdecydować się na kwestię mobilizacji. Nie śledzę tego specjalnie, ale niektóre z naszych osób publicznych mówią, że musimy pilnie zwerbować kolejny milion, dwa miliony. Ale nie ma takiej potrzeby dzisiaj”.
Putin przyznaje się też, że nieco jednak zmienił taktykę („Będziemy musieli zrobić dwa kroki ze środka pola”), ale nadal będzie ostrzeliwał Ukrainę.
W tym miejscu rzeczywistość łączy sie z propagandą: trwa ostrzał Ukrainy.
Z dalszego wywodu Putina możemy się domyślić, że jego strategia opiera się na założeniu, że wyniszczona wojną pozycyjną Ukraina w końcu się podda. “Ukraina jest jednym z obszarów pracy nad budową Rosji”.
Kolejnym ruchem może być nieprzedłużenie umowy zbożowej z Ukrainą (ale nie jest to pewne: „Teraz myślimy o tym, jak możemy wyjść z tej transakcji zbożowej”. „Dzisiaj mogę się mylić, ale wydaje mi się, że to jest główne źródło dochodów dewizowych dla Ukrainy")
Jeśli chodzi o ataki dronowe na rosyjskie pogranicze w obwodzie biełgorodzkim, to Putin rozważa ustanowienie po ukraińskiej stronie “jakiejś strefy sanitarnej”. Krwawych szczegółów nie podaje – wszak rozmawia fachowym wojskowym językiem ze specjalistami od wojny.
W tym wywodzie zwraca moja uwagę jedna rzecz: Putin mówi, że ma już 150 tys. żołnierzy na dobrowolnych kontraktach. Ale z oficjalnych, publikowanych w zeszłym tygodniu danych MON to nie wynika.
MON twierdzi, że rekrutacja przyspieszyła w czerwcu i w ciągu dziesięciu dni zgłosiło się do wojska 13,5 tys. osób. Wcześniej jednak napływ ochotników był mniejszy i to mimo trwającej od kwietnia kampanii pokazującej korzyści ze służby w armii.
Miesięcznie zaciągało się wiosną 10-12 tys. osób. Zimą, przed kampanią i uchwaleniem dodatkowych świadczeń dla “kontraktników”, musiało być tego jeszcze mniej.
Te 150 tysięcy musi być liczone w jakiś szczególny sposób. Czy Putin to wie?
Dalej z wywodu Putina wynika, że nie odpowiada on za wojnę, bo jej nie chciał. Ale też tłumaczy wojenkorom, że nie będzie wyznaczał czerwonych linii Zachodowi i Ukrainie. Bo już je wyznaczył, Zachód je przekroczył – a Putin ich ukarał. To jest jednak jakaś forma obrony.
Wojenkory domagają się od Putina jasnych deklaracji wojennych. A ten ich unika.
"Słuchaj, czy samo przeprowadzenie specjalnej operacji wojskowej nie jest odpowiedzią na przekroczenie tych linii? To jest najważniejsze. Wielokrotnie mówiliśmy: nie musimy tego robić, jesteśmy gotowi do negocjacji. W rezultacie zachęcili nas do podjęcia próby zbrojnego powstrzymania wojny, którą rozpoczęli w 2014 roku”
Wątek wysadzonej przed tygodniem tamy kachowskiej jest bardzo ciekawy.
Zaraz po katastrofie propaganda Kremla oskarżyła o zniszczenie tamy Ukraińców. Teraz Putin ogłosił, że to jednak nie Ukraińcy. Bo wysadzenie tamy ewidentnie im przeszkodziło w kontrofensywie. Gdyby nie to, sytuacja Rosjan byłaby gorsza.
Tama nie wytrzymała prowadzonego od miesięcy ostrzału. Po prostu.
Z innych oficjalnych propagandowych informacji (np. w “Wiestiach niedieli” z 11 czerwca) wynika, że wielką inżynierską konstrukcję obsadziła rosyjska armia. Prowadziła z niej działania wojenne. Ukraińcy na to odpowiadali. W tamie nie było cywilnej ukraińskiej obsługi inżynieryjnej. Rosjanie ją “ewakuowali”. Nikt więc nie monitorował stanu konstrukcji, nie zmniejszał naporu wody ze zbiornika, w miarę jak uszkodzenia rosły. No i walnęło.
Taka zwykła opowieść o bałaganie i niekompetencji. Przy czym Putin przekonuje, że to jest zupełnie normalne.
Na koniec warto się przyjrzeć putinowskiemu komunikatowi z frontu. Nie wiem, jak się ma do rzeczywistości – na pewno pokazuje to, co Putin wie o froncie. Będzie to ciekawy materiał o przepływie informacji w państwie Putina. Ale dopiero wtedy, kiedy pojawią się w miarę niezależne informacje o przebiegu starcia:
Ofensywa trwa wedle Putina na całej linii frontu, zaczęła się 4 czerwca.
Mają katastrofalne, dziesięciokrotnie wyższe niż rosyjskie straty w ludziach. Stracili też już ¼-1/3 zachodniego sprzętu, którym dysponowali. “Zarówno Bradleye, jak i Leopardy palą się pięknie”.
Rosyjskiej armii brakuje: precyzyjnej amunicji, łączności, dronów. Ale te drony, które są, okazały się skuteczne w niszczeniu zachodnich czołgów. Są lepsze od tego, czym dysponuje Ukraina, tylko że jest ich za mało. Brakuje nowoczesnej broni przeciwpancernej i nowoczesnych czołgów. Choć rosyjski T-90 jest najlepszy na świecie.
Bo wojna była potrzebna, by potrząsnąć rosyjską zbrojeniówką: "Ale nasza rośnie, a jakość rośnie, poprawia się, poprawiają się charakterystyki, zasięg, celność. I gdyby nie specjalna operacja wojenna, prawdopodobnie nigdy byśmy nie zrozumieli, jak dostroić nasz przemysł obronny, aby nasza armia była najlepsza na świecie, ale zrobimy to”.
Widać więc, że Putin zmienił plan: nie jest w stanie podporządkować Ukrainy zbrojnie. Dlatego kalkuluje teraz, że Ukraina załamie się szybciej niż Rosja. I zgodzi się wtedy na rosyjską dominację, choć bez inkorporacji do Rosji.
O to teraz gra.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze