0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 13.06.23/ A.Jędrzejczyk"Wiesti" 13.06.23/ A...

Nagle i bez ostrzeżenia Kreml zorganizował Putinowi wieczorem we wtorek 13 czerwca spotkanie z wojenkorami. Czyli z “korespondentami wojennymi” szczególnego sortu: takimi, którzy sprawozdają wojnę, bo popierają imperialne plany podboju Ukrainy. Relacjonują wojnę w telewizji, ale też w mediach społecznościowych.

Są jastrzebiami domagającymi się zwycięstwa.

Propaganda ogłosiła oczywiście, że wojenkorów spotkał niezwykły zaszczyt, gdyż zostali zaproszeni na Kreml do sali, w której Putin przyjmuje zazwyczaj przywódców innych państw albo ministrów.

Jednak tak naprawdę Putin się przed nimi tłumaczył.

Był to Putin bez znieczulenia – bez kartek, na których ktoś dużą czcionką zapisał mu pełne zdania. Putin znowu (jak w poniedziałek w szpitalu), wypowiadał się swobodnie, językiem małego bandyty. Kalecząc ojczysty język i posługując się wulgaryzmami i slangiem w stopniu większym niż zwykle. Może dlatego, że rozmawiał z “chłopakami” o męskiej sprawie, jaką jest wojna.

Sens tego, co mówił, trzeba dopiero wydestylować. Nadać zdaniom gramatyczny i polityczny sens – co zresztą od razu zaczęli robić analitycy (Kreml opublikował dziś wyczyszczony zapis, ale w kiludziesięciu depeszach agencyjnych, gorączkowo produkowanych we wtorek wieczorem, zachowało się sporo oryginalnej umysłowej nieporadności. „Wiesti” sprawozdawały to sprawdzoną metodą: cytat i wyjaśnienie, co Putin miał na mysli, przez 30 minut).

View post on Twitter

Zasadne jednak wydaje się pytanie

  • czy władcy Rosji wystawili Putina bez pudru, bo zaczynają się do niego dystansować – każą mu brać na siebie odpowiedzialność za to, co się dzieje i zmuszają do tego, by o sytuacji na froncie informował sam (jeśli to nieprawda, będzie za to odpowiadał – propaganda kolejny dzień ogranicza relacje z frontu produkowane przez MON czy media)
  • czy też Putin bełkocze, bo obsadził się w roli Herr Peeperkorna z “Czarodziejskiej Góry” Manna. I wylewające się z niego nieporadne zdania mają świadczyć o potędze osobowości i sile jego władzy?
  • A może – jak to zwykle bywa – mamy do czynienia z jednym i drugim?

Przeczytaj także:

Podkreślmy – tak nagłe, niezapowiedziane bezpośrednie użycie Putina, który jeszcze tydzień temu występował tylko w jako ktoś, o kim opowiadają inni (bo do nich zadzwonił) lub z pełnymi atrybutami boskości (na posiedzeniach władz lub w trakcie oficjalnych wystąpień), pokazuje, że coś ważnego się dzieje.

(na zdjęciu u góry – kadr ze spotkania z wojenkorami jako pierwsza wiadomość Wiesti 14 czerwca. Strzałka wskazująca Putina od OKO.press, bo na tym zdjęciu łatwo go przegapić. Tak jak zawsze, gdy Putin ma kłopoty, siada blisko gości – a nie przy długim stole, 10 metrów od nich)

Tyle wynika z nowej formy komunikacyjnej: „swobodnego” spotkania przed kamerami ze zwolennikami wojny. Co wynika z treści wypowiedzi Putina?

Nie będzie mobilizacji, bo nie będzie szturmu Kijowa

Putin uspakaja, że nie będzie mobilizacji, poborowi nie trafią na front, nie będzie też stanu wojennego w Rosji. Putin wierzy teraz (i na to stawia wszystko), że jest w stanie zatrzymać Ukrainę, a z czasem, kiedy Zachodowi się znudzi pomoc, to Ukrainę jakoś sobie podporządkuje.

W całym wystapieniu bardzo dużo jest sformułowań typu „zobaczymy”, „to zależy od sytuacji”. Nic nie jest pewne, poza tym, że Putin chce mieć Ukrainę, jako że „w 1654 roku nie istniała”.

Putinowi wystarczy teraz 150 tys. ochotników kontraktowych.

Bowiem nie planuje ponownego szturmu Kijowa. „Dotarliśmy do miejsca, w którym stoimy, a jest to praktycznie cała Noworosja i znaczna część Doniecka z dostępem do Morza Azowskiego i Mariupola i prawie wszystko, z kilkoma wyjątkami, ŁRL. Czy trzeba tam wracać, czy nie? Dlaczego zadaję takie retoryczne pytanie? Wiadomo, że po prostu nie ma na to odpowiedzi, tylko sam mogę na to odpowiedzieć".

"W zależności od tego, jakie sobie stawiamy cele, musimy zdecydować się na kwestię mobilizacji. Nie śledzę tego specjalnie, ale niektóre z naszych osób publicznych mówią, że musimy pilnie zwerbować kolejny milion, dwa miliony. Ale nie ma takiej potrzeby dzisiaj”.

Putin przyznaje się też, że nieco jednak zmienił taktykę („Będziemy musieli zrobić dwa kroki ze środka pola”), ale nadal będzie ostrzeliwał Ukrainę.

W tym miejscu rzeczywistość łączy sie z propagandą: trwa ostrzał Ukrainy.

Z dalszego wywodu Putina możemy się domyślić, że jego strategia opiera się na założeniu, że wyniszczona wojną pozycyjną Ukraina w końcu się podda. “Ukraina jest jednym z obszarów pracy nad budową Rosji”.

Kolejnym ruchem może być nieprzedłużenie umowy zbożowej z Ukrainą (ale nie jest to pewne: „Teraz myślimy o tym, jak możemy wyjść z tej transakcji zbożowej”. „Dzisiaj mogę się mylić, ale wydaje mi się, że to jest główne źródło dochodów dewizowych dla Ukrainy")

Putin przekonuje też, że kontrofensywa ukraińska jest klęską.

Jeśli chodzi o ataki dronowe na rosyjskie pogranicze w obwodzie biełgorodzkim, to Putin rozważa ustanowienie po ukraińskiej stronie “jakiejś strefy sanitarnej”. Krwawych szczegółów nie podaje – wszak rozmawia fachowym wojskowym językiem ze specjalistami od wojny.

***

W tym wywodzie zwraca moja uwagę jedna rzecz: Putin mówi, że ma już 150 tys. żołnierzy na dobrowolnych kontraktach. Ale z oficjalnych, publikowanych w zeszłym tygodniu danych MON to nie wynika.

MON twierdzi, że rekrutacja przyspieszyła w czerwcu i w ciągu dziesięciu dni zgłosiło się do wojska 13,5 tys. osób. Wcześniej jednak napływ ochotników był mniejszy i to mimo trwającej od kwietnia kampanii pokazującej korzyści ze służby w armii.

Miesięcznie zaciągało się wiosną 10-12 tys. osób. Zimą, przed kampanią i uchwaleniem dodatkowych świadczeń dla “kontraktników”, musiało być tego jeszcze mniej.

Te 150 tysięcy musi być liczone w jakiś szczególny sposób. Czy Putin to wie?

Pytanie korespondenta TV Jewgienija Poddubnego: Czy cele operacji specjalnej się zmieniają?

Putin: Nie. Zmieniają się zgodnie z sytuacją, ale generalnie oczywiście niczego nie zmienimy i mają one dla nas charakter fundamentalny.

Wszyscy tutaj [to] bardzo doświadczeni ludzie, zwłaszcza w ciągu ostatniego mniej więcej roku, [kiedy ludzie tacy] jak ty, którzy czołgali się pod kulami – świadomość się zmienia, wiem to po sobie, nie tak jak ty może, [który] szedłeś pod kulami, ale od tego czasu, kiedy [mój?] helikopter leciał i wystrzelono w niego pociski smugowe. Widzisz, to wszystko zmienia świadomość.

Jaki jest więc sens naszych działań?

Będziemy musieli zrobić dwa kroki ze środka pola.

W końcu byliśmy i nadal jesteśmy zdeterminowani, aby po rozpadzie Związku Radzieckiego mieć jak najlepsze stosunki ze wszystkimi naszymi sąsiadami. Tak właśnie robimy, pogodziliśmy się z tym, że stało się to, co się stało, i trzeba z tym żyć" (...).

"Jeśli chodzi o kogoś, kto chce czuć się na Ukrainie Ukraińcem i żyć w niepodległym państwie – tak, na litość boską. Rób, co chcesz. Musimy to uszanować. Ale wtedy nie stwarzaj nam zagrożenia. Ale to nie znaczy, że to jest powód, by traktować nas bez szacunku. O to w tym chodzi.

Jeśli jakaś część ludzi mieszkających na tych terenach uważa, że chce żyć w odrębnym, niepodległym państwie, musimy to potraktować z szacunkiem. Ale dlaczego mają żyć na naszych historycznych ziemiach naszym kosztem? A jeśli chcą mieszkać na naszych historycznych ziemiach, to tak wpływajcie na swoje przywództwo polityczne, aby budowane były normalne stosunki z Rosją, aby nikt nam nie groził tych terytoriów. Na tym polega problem”. (…)

Nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, żeby wszczynać konflikt z Ukrainą, gdybyśmy mieli normalne, ludzkie stosunki. Nie potrzebujemy nawet żadnego państwa związkowego” (…)

"To, co tam zrobili, jest antyrosyjskie. Nie tylko stworzyli antyrosyjskość, stworzyli ją jako podstawę własnego istnienia, stworzyli tę antyrosyjskość i zaczęli ją wzmacniać. To jest problem. Tak, a także NATO”. (…)

“A Sobczak [Anatolij, zmarły w 2002 r. mer Petersburga – red.] mówił wówczas poprawnie. Różni ludzie z różnych stron politycznego spektrum kraju traktują go różnie. Ale był mądrym człowiekiem, mogę to powiedzieć z absolutną pewnością, pracowałem z nim przez długi czas. Słusznie powiedział: „Jeśli chcesz odejść, odejdź, ale odejdź z tym, z czym przyszedłeś”. A w 1645 czy w 1654 w ogóle nie było Ukrainy. W archiwum są listy, piszą do Warszawy: «My prawosławni domagamy się poszanowania naszych praw». I piszą do Moskwy:«My, prawosławni, prosimy o przyjęcie do królestwa rosyjskiego». Czy rozumiesz?” (…)

Kraje europejskie nie stanowią problemu, bo są one podporządkowane USA. “A w dziedzinie ekonomii podejmowali decyzje, ściągali przedsiębiorstwa na terytorium Stanów Zjednoczonych z Europy. Wszyscy to rozumieją, wszyscy to widzą, ale nic nie mogą zrobić. Przejęli zamówienie na atomowe okręty podwodne od Francuzów. A co oni zrobili? Nic. Co więcej, wiemy, wciąż szepczą Amerykanom do ucha: musimy publicznie zadeklarować, publicznie się z wami pokłócić – wtedy będziemy cicho, nisko się czołgać, proszę się na nas nie gniewać. To wszystko.

A komin u nich jest niższy, i dym z komina rzadszy jest niż w Rosji („И труба пониже, и дым пожиже у них, чем в России”).

Nie ma namiętności, to są gasnące narody – to jest cały problem. I mamy. Będziemy walczyć o nasze interesy i osiągniemy nasze cele”.

(tłumaczenie robocze)

To nie moja wina, i to nie prawda, że nie jestem jastrzębiem

Dalej z wywodu Putina wynika, że nie odpowiada on za wojnę, bo jej nie chciał. Ale też tłumaczy wojenkorom, że nie będzie wyznaczał czerwonych linii Zachodowi i Ukrainie. Bo już je wyznaczył, Zachód je przekroczył – a Putin ich ukarał. To jest jednak jakaś forma obrony.

Wojenkory domagają się od Putina jasnych deklaracji wojennych. A ten ich unika.

"Słuchaj, czy samo przeprowadzenie specjalnej operacji wojskowej nie jest odpowiedzią na przekroczenie tych linii? To jest najważniejsze. Wielokrotnie mówiliśmy: nie musimy tego robić, jesteśmy gotowi do negocjacji. W rezultacie zachęcili nas do podjęcia próby zbrojnego powstrzymania wojny, którą rozpoczęli w 2014 roku”

Ilja Uszenin, telewizja NTV: Mam pytanie związane z osławionymi „czerwonymi liniami”. Oczywiste jest, że prowadzimy wojnę nie tylko z reżimem kijowskim, ale także z tzw. kolektywnym Zachodem. Państwa NATO nieustannie przesuwają w jakiś sposób nasze „czerwone linie”, przekraczając je. Wyrażamy pewne obawy, ciągle mówimy o niedopuszczalności tych działań, ale nie ma prawdziwych odpowiedzi.

Czy będziemy nadal przesuwać „czerwoną linię”?

Władimir Putin: Słuchaj, czy samo przeprowadzenie specjalnej operacji wojskowej nie jest odpowiedzią na przekroczenie tych „linii”? To jest pierwsze, to jest najważniejsze. Wielokrotnie mówiliśmy: „Nie rób tego, nie rób tego. Zróbmy to – jesteśmy gotowi do negocjacji”. W końcu zachęcili nas do podjęcia próby zbrojnego zakończenia wojny, którą rozpoczęli w 2014 roku. Mówią nam: „Tu zacząłeś wojnę, tu jest Putin – agresor”. Nie: to oni są agresorami, oni rozpoczęli tę wojnę, a my próbujemy ją powstrzymać, ale jesteśmy do tego zmuszeni przy pomocy Sił Zbrojnych. Ale czy to nie jest odpowiedź na przezwyciężenie pewnych „czerwonych linii”? To po pierwsze.

Po drugie – być może nie wszystko dochodzi do mediów, choć nie ma się czego wstydzić. Widać to również podczas ataków na cały system energetyczny Ukrainy. Czy to nie jest odpowiedź na przekraczanie „czerwonych linii”? A faktyczne zniszczenie siedziby głównego wywiadu Sił Zbrojnych Ukrainy pod Kijowem [wedle Rosjan miało do tego dojść w odwecie za atak dronami na Moskwę, Ukraińcy tego nie potwierdzają – red.], to praktycznie w Kijowie, czy to nie jest odpowiedź? Odpowiedź.

Nadal będziemy działać wybiórczo, nie będziemy robić tego, co ci idioci robią – uderzają w obiekty cywilne, tereny mieszkalne. Oczywiście nie będziemy tego robić. Będziemy nadal odpowiadać wybiórczo”. (...)

Przecież nie planowaliśmy żadnych wydarzeń krymskich, nie planowaliśmy żadnych wydarzeń, które teraz mają miejsce. Powiedziałem podczas naszego dzisiejszego spotkania – staramy się powstrzymać ten konflikt zbrojny. Niestety zostaliśmy zmuszeni [aby zrobić to] środkami zbrojnymi”

Tama kachowska – nie wysadzili jej Ukraińcy

Wątek wysadzonej przed tygodniem tamy kachowskiej jest bardzo ciekawy.

Zaraz po katastrofie propaganda Kremla oskarżyła o zniszczenie tamy Ukraińców. Teraz Putin ogłosił, że to jednak nie Ukraińcy. Bo wysadzenie tamy ewidentnie im przeszkodziło w kontrofensywie. Gdyby nie to, sytuacja Rosjan byłaby gorsza.

Tama nie wytrzymała prowadzonego od miesięcy ostrzału. Po prostu.

Z innych oficjalnych propagandowych informacji (np. w “Wiestiach niedieli” z 11 czerwca) wynika, że wielką inżynierską konstrukcję obsadziła rosyjska armia. Prowadziła z niej działania wojenne. Ukraińcy na to odpowiadali. W tamie nie było cywilnej ukraińskiej obsługi inżynieryjnej. Rosjanie ją “ewakuowali”. Nikt więc nie monitorował stanu konstrukcji, nie zmniejszał naporu wody ze zbiornika, w miarę jak uszkodzenia rosły. No i walnęło.

Taka zwykła opowieść o bałaganie i niekompetencji. Przy czym Putin przekonuje, że to jest zupełnie normalne.

Jekatierina Agranowicz, blogerka. Mam pytanie dotyczące elektrowni kachowskiej.

Doszło do tragedii, której konsekwencje – środowiskowe, społeczne – wszyscy musimy jeszcze ocenić. Ale pytanie brzmi: kto według Pana jest winny? Czy [winni] zostaną ukarani? I po trzecie: na jaką pomoc mogą liczyć mieszkańcy dotkniętych terytoriów?

Władimir Putin: Wiadomo, kto jest winny. Do tego dążyła strona ukraińska.

Wiesz, nie zamierzam na 100% mówić rzeczy, których nie jestem teraz pewien. Ogólnie rzecz biorąc, nie odnotowaliśmy dużych eksplozji przed zniszczeniem. Przynajmniej tak mi powiedziano. Ale celowo wielokrotnie uderzali swoimi HIMARsami w kachowską elektrownię wodną – o to właśnie chodzi. Może mieli tam jakąś "zakładkę [ukryty ładunek wybuchowy], nie wiem teraz, może znowu uderzyli czymś niewielkim i to spowodowało wyłom.

Ale, jak rozumiemy, zdecydowanie nie byliśmy tym zainteresowani, ponieważ są to poważne konsekwencje dla kontrolowanych przez nas terytoriów, które są rosyjskie. To po pierwsze.

I po drugie. Niestety – powiem rzecz dziwną, niemniej jednak – niestety udaremniło to ich kontrofensywę w tym kierunku. Niestety – dlaczego? Bo byłoby dla nich lepiej, gdyby się tam posuwali. Tak [jak jest] jest dla nas lepiej, bo tam byłoby bardzo źle, gdyby tam atakowali. Ponieważ jednak doszło do wycieku, ofensywa nie miała miejsca.

Bardzo aktywnie działa tam Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, aktywnie działa wojsko, a także władze lokalne. Niedawno rozmawiałem z pełniącym obowiązki szefa regionu Chersoniu, z [Wołodymyrem] Saldo. Mówi: „Powiem szczerze, że jesteśmy zaskoczeni. Dawno nie widzieliśmy tak dobrze skoordynowanej pracy”.

Daj Boże, żeby tak było w rzeczywistości, choć z pewnością są problemy.

Są ludzie, którzy odmawiają wyjazdu, ewakuacji. Szczerze mówiąc, nam też się to zdarza. Pamiętam jak nad Leną była powódź, ludzie siedzieli na kalenicy dachów i nie chcieli wychodzić, bo bali się, że zrabują i tak dalej. To jest jak zwykle. Mogą istnieć inne względy, o innym charakterze. W każdym razie wszystko, co można zrobić, jest robione: Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych działa bardzo aktywnie, powtarzam, władze lokalne, Ministerstwo Zdrowia również.

Do kwestii bezpieczeństwa ekologicznego i bezpieczeństwa sanitarnego musimy teraz podejść jak najpoważniej, bo pod wodą są cmentarzyska, pod wodą znajdują się cmentarze. To poważny problem, ale do rozwiązania. Konieczne będzie włączenie – poinformował mnie już minister, wydał polecenie – wojsk obrony chemicznej. Myślę, że razem, łącząc siły, rozwiążemy wszystkie problemy, w tym zaopatrzenie w wodę.

(tłumaczenie robocze)

Rosja zwycięża, bo się nie cofa. Parady zwycięstwa nie będzie

Na koniec warto się przyjrzeć putinowskiemu komunikatowi z frontu. Nie wiem, jak się ma do rzeczywistości – na pewno pokazuje to, co Putin wie o froncie. Będzie to ciekawy materiał o przepływie informacji w państwie Putina. Ale dopiero wtedy, kiedy pojawią się w miarę niezależne informacje o przebiegu starcia:

Ofensywa trwa wedle Putina na całej linii frontu, zaczęła się 4 czerwca.

Ukraińcy nie zdołali do tej pory przełamać obrony rosyjskiej – mówi Putin.

Mają katastrofalne, dziesięciokrotnie wyższe niż rosyjskie straty w ludziach. Stracili też już ¼-1/3 zachodniego sprzętu, którym dysponowali. “Zarówno Bradleye, jak i Leopardy palą się pięknie”.

Niemniej Rosja ma za mało nowoczesnego sprzętu – ostrzega Putin.

Rosyjskiej armii brakuje: precyzyjnej amunicji, łączności, dronów. Ale te drony, które są, okazały się skuteczne w niszczeniu zachodnich czołgów. Są lepsze od tego, czym dysponuje Ukraina, tylko że jest ich za mało. Brakuje nowoczesnej broni przeciwpancernej i nowoczesnych czołgów. Choć rosyjski T-90 jest najlepszy na świecie.

Dlaczego więc Putin zaatakował nie mając odpowiedniego uzbrojenia?

Bo wojna była potrzebna, by potrząsnąć rosyjską zbrojeniówką: "Ale nasza rośnie, a jakość rośnie, poprawia się, poprawiają się charakterystyki, zasięg, celność. I gdyby nie specjalna operacja wojenna, prawdopodobnie nigdy byśmy nie zrozumieli, jak dostroić nasz przemysł obronny, aby nasza armia była najlepsza na świecie, ale zrobimy to”.

Putin (łusiejacy starszy mezczyzna) zagląda do notatek. W tle - marmury
Na tym kadrze widać, że Putin, opowiadając o sytuacji na froncie korzysta z odręcznych i drukowanych notatek. "Wiesti", 13 czerwca

Dmitrij Kulko, Program Pierwszy TV: Trwa kontrofensywa Ukrainy. Komentował Pan sytuację piątego dnia, ale minęło od tej pory trochę czasu. Informacje operacyjne otrzymuje Pan codziennie.

Czy może Pan coś dodać do swoich ocen?

Putin: Tak. To kontrofensywa na dużą skalę, z wykorzystaniem, jak powiedziałem niedawno publicznie, przygotowanych do tego celu rezerw. Zaczęła się czwartego dnia [czerwca]. Trwa to do dziś i teraz.

Wysłuchałem kolejnego raportu, co się teraz dzieje.

Na kierunku szachtiorskim – od rana atak bezpośredni. Do 100 osób, cztery czołgi, dwa pojazdy opancerzone [z Ukrainy]. W kierunku wremiewskim jest też kilka czołgów, kilka pojazdów opancerzonych. Atakują w kilku kierunkach. Kilka czołgów, kilka pojazdów opancerzonych zostało zniszczonych, załoga zginęła w ogniu, nie dotarli na linię frontu.

Ale ogólnie rzecz biorąc, jest to oczywiście ofensywa na dużą skalę: zaczęli na Skarpie Wremiewskiej, w kierunku górniczym, i w Zaporożu. Zaczęło się właśnie od użycia rezerw strategicznych i trwa do teraz: właśnie teraz, kiedy się tu zebraliśmy i o tym dyskutujemy, toczy się bitwa w kilku kierunkach.

Co można powiedzieć? Wróg nie odniósł sukcesu w żadnym z sektorów. Mają duże straty. Dla nas oczywiście dzięki Bogu. Nie będę teraz wymieniał strat personalnych – niech zrobi to MON, rozważy, ale tam struktura strat jest dla nich niekorzystna.

Co miałem na myśli? Spośród wszystkich strat – a zbliżają się do oceny, którą można nazwać katastrofalną pod względem kadrowym – ich struktura tych strat jest dla nich niekorzystna. Ponieważ straty, jak wiemy dzisiaj, mogą być sanitarne [ranni] lub mogą być nieodwracalne [zabici]. I – teraz boję się popełnić błąd – ale gdzieś są nieodwracalne straty 25 procent, maksymalnie 30. Mają prawie 50 do 50. To po pierwsze.

Po drugie – jeśli poniesiemy straty nieodwracalne, to oczywiste jest, że strona broniąca ponosi mniejsze straty, ale i tak ten stosunek jeden do dziesięciu, jak mówią, jest na naszą korzyść: mamy dziesięć razy mniej strat niż siły zbrojne Ukrainy.

Jeśli chodzi o pojazdy opancerzone, sprawa jest jeszcze poważniejsza. W tym czasie stracili ponad 160 czołgów i ponad 360 pojazdów opancerzonych różnych typów. To jest właśnie to, co widzimy.

Są też straty w ludziach i sprzęcie, których nie widzimy, które są wyrządzane przez broń precyzyjną dalekiego zasięgu, więc w rzeczywistości te straty są bardziej z [po stronie] Ukrainy. Według moich obliczeń jest to około 25, a może 30 procent wolumenu sprzętu, który sprowadzono z zagranicy. Wydaje mi się, że jeśli rozpatrzą to obiektywnie, to się z tym zgodzą. Ale, o ile widziałem z otwartych zachodnich źródeł, wydaje mi się, że tak właśnie mówią.

Tak więc ofensywa trwa, a jej dotychczasowe wyniki to te, o których właśnie wspomniałem.

Ale nasze straty – jeśli chodzi o inne wskaźniki, niech MON mówi o osobach – powiedziałem: oni mają ponad 160 [utraconych] czołgów, my mamy 54, część z nich podlega renowacji i naprawie. (...)

Dmitrij: Panie prezydencie, jeszcze jedna rzecz o kontrofensywie. Prędzej czy później kontrofensywa ukraińska ugrzęźnie, a raczej nasi ludzie ją zdławią bohaterskim wysiłkiem. Ale jest oczywiste, że bez względu na to, jakie straty poniesie Ukraina, kraje zachodnie będą nadal dostarczać broń. Pytanie brzmi, co dalej?

Czy przygotujemy się do odparcia nowej ofensywy, czy też sami pójdziemy naprzód?

Putin: Dmitriju Aleksandrowiczu, mogę to powiedzieć tylko w cztery oczy (śmiech). No generalnie wszystko będzie zależało od potencjałów, które powstaną pod koniec tej tak zwanej kontrofensywy. To jest kluczowy problem.

Myślę, że rozumiejąc – mówię to nie bez powodu – rozumiejąc katastrofalne, katastrofalne straty, kierownictwo, jakie by nie było, ma głowę na karku, powinno się zastanowić, co dalej. I zobaczymy, jaka będzie sytuacja i na tej podstawie podejmiemy dalsze kroki.

Mamy plany o różnym charakterze, w zależności od sytuacji, która się rozwinie, gdy uznamy, że trzeba coś zrobić. (…)

Kulko: Władimirze Władimirowiczu, nasi ludzie palą teraz sprzęt NATO – niemniej jednak w odniesieniu do dostaw broni dla dalszych…

Putin: W tym z NATO. Więc powiedziałem: ponad 160 czołgów, 360 bojowych wozów piechoty [straty]. To nie wszystko NATO – tam niszczone są nawet radzieckie pojazdy opancerzone. Zarówno Bradleye, jak i Leopardy palą się pięknie, tak jak się spodziewaliśmy. I prawdopodobnie widzieli – tam działa amunicja w czołgach, wszystko rozprasza się w różnych kierunkach. Powiedziałem: 25-30 procent dostarczonego sprzętu zostało zniszczone.

Kulko: Teraz dwa kraje będą dostarczać m.in. pociski ze zubożonym uranem. Dziś w amerykańskiej prasie pojawiła się informacja, że w ślad za Wielką Brytanią, Stany Zjednoczone również będą realizować takie dostawy. Na przykładzie Serbii widzieliśmy, do jakiego skażenia ziemi doprowadzają, jak okaleczają ludzi. Teraz ta amunicja zanieczyści również terytorium Federacji Rosyjskiej.

Czy w tym przypadku nie jesteśmy zmuszani do szybszego działania? Jak odpowiemy na te wyzwania?

Putin: Nie ma potrzeby działać zapobiegawczo. Mamy dużo takiej amunicji ze zubożonym uranem. A jeśli jej użyją, zastrzegamy sobie również prawo do użycia tej samej amunicji. Mamy je na stanie – tylko ich nie używamy.

(tłumaczenie robocze)

Jeśli Ukraińcy nie przełamią frontu, to trudno będzie mówić o kolejnym rosyjskim natarciu.

Widać więc, że Putin zmienił plan: nie jest w stanie podporządkować Ukrainy zbrojnie. Dlatego kalkuluje teraz, że Ukraina załamie się szybciej niż Rosja. I zgodzi się wtedy na rosyjską dominację, choć bez inkorporacji do Rosji.

O to teraz gra.

***

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze