Władimir Putin ogłosił wprowadzenie stanu wojennego na nielegalnie anektowanych terytoriach oraz proklamował “gospodarczą mobilizację” w siedmiu rosyjskich obwodach oraz na Krymie. Władze Ukrainy nazwał satanistami. Czy to oznacza eskalację wojny? Wyjaśniamy
Putin przedstawił decyzje na zwołanym pilnie posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa. Co dokładnie jest w zarządzeniu Putina:
Oficjalne uzasadnienie podawane przez agencję TASS brzmi następująco:
"Podczas referendum mieszkańcy donieckiej i ługańskich republik ludowych, oraz obwodów zaporoskiego i chersońskiego stanowczo i jednoznacznie wyrazili wolę: chcą być razem z Rosją. Kijów odmówił uznania wyboru ludu i odrzuca propozycje negocjacji – strzały trwają, cywile giną. Neo-naziści stosują metody otwarcie terrorystyczne, sabotują ośrodki podtrzymywania życia.
Ze względu na użycie siły zbrojnej przeciwko integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej stan wojenny zostanie wprowadzony na nowych terytoriach Rosji od 20 października zgodnie z Konstytucją Federacji Rosyjskiej i ustawą o stanie wojennym".
Tutaj również szczegóły podaje TASS:
"Stan wysokiego alarmu", wprowadzony m.in. w Moskwie, oznacza, że wyżsi urzędnicy (organy wykonawcze) otrzymują prawo do "podejmowania decyzji w sprawie obrony terytorialnej i obrony cywilnej, środków ochrony ludności i terytoriów, a także upoważnienie do realizacji działań w celu zaspokojenia potrzeb Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i innych oddziałów, formacji wojskowych, organów oraz potrzeb ludności".
Jednocześnie władze zapewniają, że prawa obywateli nie są w żaden sposób ograniczone: "Decyzje odnośnie reżimów reagowania dotyczą przede wszystkim władz" – powiedział Andriej Kliszas, przewodniczący Komisji ds. Legislacji Konstytucyjnej Rady Federacji.
"Średni stopień odpowiedzi", wprowadzony na terenach graniczących z Ukrainą, oznacza, że szefowie regionów mogą decydować o "czasowym przesiedleniu mieszkańców do stref bezpiecznych". Do tego "najwyżsi urzędnicy (organy wykonawcze) mają uprawnienia do wykonywania działań mobilizacyjnych w sferze gospodarczej, we władzach wykonawczych, samorządowych, a także w sferze indywidualnych działań na rzecz obrony terytorialnej, działań obrony cywilnej, ochrony ludności i terytoriów przed katastrofami naturalnymi i spowodowanymi przez człowieka, a także mają uprawnienia do realizacji działań w celu zaspokojenia potrzeb Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, innych wojsk, formacji wojskowych, organów i potrzeb ludności".
Najwyżsi urzędnicy (organy wykonawcze) podmiotów objętych "średnim stopniem odpowiedzi" wdrażają również działania dotyczące "tymczasowego przesiedlenia mieszkańców do bezpiecznych obszarów z obowiązkowym zapewnieniem takim mieszkańcom mieszkań stacjonarnych lub tymczasowych".
O stanie wojennym pisaliśmy wyżej.
W praktyce to usankcjonowanie pełni władzy na nielegalnie anektowanych terenach w rękach generała Siergieja Surowikina, od 8 września 2022 r. głównodowodzącego wojskami rosyjskimi w Ukrainie. Wcześniej Surowikin był m.in. odpowiedzialny za działania armii rosyjskiej w Syrii, gdzie dorobił się przydomka "Rzeźnik" ze względu na nieliczenie się ze stratami wśród ludności cywilnej.
Taki ruch to również pośrednie przyznanie się, że wojska rosyjskie nie radzą sobie z ukraińską kontrofensywą, a jego logicznym następstwem może być jeszcze brutalniejsza forma prowadzenia wojny przez wojska rosyjskie. Eskalację podczas wystąpienia na Radzie Bezpieczeństwa zasugerował Putin, który nazwał władze w Kijowie “satanistami”: “Rosja wielokrotnie dawała szansę dowództwu satanistów na opamiętanie się. Ale nas nie wysłuchano lub zignorowano. Teraz wszystko będzie inaczej, to my będziemy dyktować warunki” - stwierdził rosyjski prezydent.
O tym, czy to rzeczywiście zapowiedź eskalacji wojny i czego możemy się spodziewać w następnych tygodniach, mówi dla OKO.press Wojciech Konończuk, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich:
"Dzisiejsza decyzja Putina to głównie uznanie stanu faktycznego. Przypominam, że stan wojny w tym regionie Ukrainy realnie trwa od 24 lutego, a jeśli chodzi o część obwodu ługańskiego i donieckiego - od roku 2014. Postrzegałbym dekret prezydenta Rosji jako konsekwencję aneksji tych terenów - anektowane zostały przecież obwody ukraińskie w ich granicach administracyjnych, a więc także formalnie te części, których Rosja dzisiaj nie kontroluje. Jeśli chodzi o obwód zaporoski, Rosjanie kontrolują tam ok. 60 proc. terytorium, jeśli chodzi obwód chersoński, kontrola Rosjan jest większa, ale także nie dotyczy całości, również część obwodów ługańskiego i donieckiego pozostaje pod kontrolą Ukraińców.
Dlatego dekretu Putina nie uznawałbym za znak eskalacji, nie wyolbrzymiałbym również tego wydarzenia.
Bardziej opisałbym to jako sygnał skierowany do społeczeństwa rosyjskiego, który ma pokazać, że sytuacja na terenach przyłączonych do Rosji jest nieuregulowana i jeszcze przez jakiś czas taka pozostanie. Taką informacje wysyła do Rosjan Kreml.
Z kolei słowa Putina o satanistach w Ukrainie to również stały element równoległej rzeczywistości kreowanej przez Kreml i standardowa już retoryka.
Hasło o satanizmie jest stale obecne w propagandzie rosyjskiej, a ideologia tego reżimu jest pseudoreligijną opowieścią, wspieraną przez rosyjską cerkiew. Oni uważają, że stoją po stronie dobra, że są siłą światłości, a po drugiej stronie mamy satanizm, bezbożność i siły ciemności. Co więcej, w armii rosyjskiej dla nowo powołanych są specjalne zajęcia, gdzie tego typu narracja pt. "walczycie z satanistami" jest na porządku dziennym. Tak że znów - nic nowego.
To, co powiedział Putin o przejęciu inicjatywy i dyktowaniu warunków, traktuję raczej jako potwierdzenie strategii stosowanej przez Rosjan już od jakiegoś czasu, bardziej jako kontynuację niż zapowiedź jakościowej zmiany. W tę strategię wpisuje się również nominacja dla generała Surowikina, rzeczywiście znanego z brutalności i nieliczenia się ze stratami wśród ludności cywilnej.
Ze słów Surowikina wypowiedzianych ostatnio w rosyjskiej telewizji wynika jasno, że będziemy mieli do czynienia ze strategią zmasowanych uderzeń z powietrza i dalszym niszczeniem ukraińskiej infrastruktury cywilnej.
Czyli będzie to operacja właśnie na modłę syryjską, która ma doprowadzić do kryzysu humanitarnego w Ukrainie podczas zimy.
Rosjanie stopniowo i konsekwentnie zmierzają do spowodowania katastrofy humanitarnej, także licząc na to, że miliony Ukraińców zdecydują się przetrwać najgorsze miesiące zimy gdzieś w Unii Europejskiej, również, a może nawet głównie, w Polsce.
Jest to jasna gra obliczona również na spotęgowanie problemów w UE, w szczególności w państwach, które z Ukrainą graniczą. Ostatnie uderzenia na infrastrukturę krytyczną, cele cywilne, też to bardzo jasno pokazują. Rosjanie w najbliższych dniach i tygodniach dalej będą zmierzać w tym kierunku.
Nie spodziewam się również zaostrzenia polityki wewnętrznej Putina. Fakt, że stan wojenny został wprowadzony tylko na terenach okupowanych w Ukrainie, a nie np. w obwodach rosyjskich, które bezpośrednio graniczą z Ukrainą, pokazuje, że Kreml chce uspokajać społeczeństwo. Wszystko w duchu ostatnich słów Putina, że kończy się już mobilizacja wojskowa.
Rosjanie bardzo liczą, że dotychczasowe ruchy dadzą pozytywny dla nich wynik na froncie, a po drugie zdają sobie sprawę, że mobilizacja bardzo przestraszyła społeczeństwo, oficjalne sondaże rosyjskie jasno to pokazują.
Choć jednocześnie w mediach rosyjskich mówi się wprost niemal już wyłącznie o wojnie, nie o specjalnej operacji wojskowej, poza tym mamy teraz również już oficjalnie stan wojenny, natomiast na pewno w kremlowskiej elicie istnieje świadomość, jak bardzo ryzykowna jest mobilizacja dla Putina i jak duży lęk wyzwala ona w społeczeństwie. Więc na tym etapie raczej będą próbowali to społeczeństwo uspokajać".
Na wprowadzenie stanu wojennego przez Putina zareagował doradca prezydenta Władimira Zełenskiego Mychajło Podolak, który napisał na Twitterze: "Wprowadzenie »stanu wojennego« na okupowanych przez Federację Rosyjską terenach należy traktować jedynie jako pseudo-legalizację grabieży mienia Ukraińców przez kolejne »przegrupowanie«. Dla Ukrainy niczego to nie zmienia: kontynuujemy wyzwalanie naszych terytoriów".
Tymczasem NATO zapowiedziało, że pomoże Ukrainie bronić się przed masowymi atakami dronów, którymi Rosjanie nękają w ostatnich dniach infrastrukturę cywilną: "NATO dostarczy Ukrainie w najbliższych dniach systemy obrony powietrznej, by pomóc jej w powstrzymaniu fali ataków dronów produkcji irańskiej, którymi Rosja celuje w infrastrukturę krytyczną" - powiedział sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg.
To tym pilniejsze zadanie, że według analizy organizacji pozarządowej Molfar, koszt walki z dronami jest dla Ukraińców wyższy niż koszt rosyjskich ataków. Wg szacunków ekspertów koszt poniesiony przez Rosję w związku z ostatnimi atakami waha się od 11,6 do 17,9 mln dolarów. Natomiast koszt ukraińskiej obrony przekroczył wg tych szacunków 28 mln dolarów.
Jednocześnie Unia Europejska planuje nałożyć sankcje na wysokich rangą irańskich dowódców wojskowych oraz na firmę produkującą drony, które prawdopodobnie zostały wykorzystane w rosyjskich atakach na Ukrainę. Decyzja ma zostać podjęta w najbliższych dniach. Z kolei wbrew wcześniejszym sygnałom Izrael nie będzie dostarczał broni Ukrainie.
Rosyjskie ataki potępiła w środę szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen: "Ataki Rosji na infrastrukturę cywilną, zwłaszcza elektryczną, to zbrodnie wojenne. Odcinanie mężczyzn, kobiet, dzieci od wody, prądu i ogrzewania w obliczu nadchodzącej zimy - to akty czystego terroru".
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze