I znowu pojawiły się filmiki z Putinem w objęciach rozentuzjazmowanego tłumu. I znowu władza postraszyła: za szerzenie “ekstremistycznych” informacji o zamachu pod Moskwą idzie się siedzieć. A zamach na pewno zrobili Ukraińcy. Nie wiadomo, jak, ale jakoś. Chcecie wiedzieć, po co tu Putinowi Ukraina?
GOWORIT MOSKWA przyglądając się codziennie temu, co wylewa z siebie propaganda Kremla, stawia taką tezę:
zamach pod Moskwą wywołał falę oburzenia na władzę, a przynajmniej był niekontrolowanym przez władzę powszechnym tematem rozmów.
Co mogłoby przerodzić się w prapoczątki samoorganizacji społecznej. Przypisanie zamachu Ukrainie sprawi, że temat stanie się poza zasięgiem Rosjan. Będzie podlegał pod przepisy o ekstremizmie. Za który grozi więzienie, grzywna i konfiskata mienia.
22 marca 2024 czterech mężczyzn weszło z bronią do centrum handlowego Crocus w Krasnogorsku pod Moskwą. Przez nikogo nie zatrzymani (gdyż ochrona centrum miała broń, ale zamkniętą pod kluczem) weszli do sali koncertowej i zastrzelili tam 40 osób. Po czym podpalili centrum. W dymie i płomieniach zginęło 99 osób, ponieważ wyjścia ewakuacyjne były zamknięte. ich ciała znaleziono. Po około 140 osobach nie pozostał żaden ślad. Następnie terroryści odjechali – wedle śledczych tym samym samochodem, którym podjechali pod centrum. Po czym uciekli w stronę granicy białoruskiej.
Odpowiedzialność zamach wzięło Państwo Islamskie Chorasan. Było to trzy dni po tym, kiedy Putin publicznie zlekceważył ostrzeżenia Amerykanów o zbliżającym się zamachu islamistów, za to zapowiedział krwawą rozprawę z wrogiem zewnętrznym.
Że jest to bez sensu? Niezupełnie. Bo tu nie chodzi o Ukrainę.
Po raz kolejny zbrodnia albo zaniedbanie reżimu Putina zostaje przypisane Ukrainie po to, by nie można było o tym rozmawiać.
Tak było z mordem w Buczy (wedle obowiązujące w Rosji wersji Ukraińców mieli zabić ukraińscy żołnierze, aby zrobić na złość Rosji). I z mordem na ukraińskich jeńcach z Azowstali w Oleniwce. Rosjanie nie zdołali ich złamać tak, by nadawali się do przedstawienia “trybunał za ukraińskie zbrodnie wojenne”, więc ich zabili (oficjalna wersja rosyjska: jeńców spalili żywcem Ukraińcy przy pomocy HIMAR-sów), a “trybunał” nigdy się nie odbył.
W obu tych przypadkach po zrzuceniu winy za koszmarną zbrodnię na Ukrainę Rosja potem nic już nie robiła.
Porzucała temat.
Z zamachem w Crocus City Hall może być podobnie. Po ogłoszeniu, że stoją za nim Ukraińcy, choć nie wiadomo jak, temat w propagandzie gaśnie. Bo Rosja Putina nie czuje się obowiązana do wyjaśnienia, jak zginęło 140 osób. Chodzi o to, by Rosjanie przestali o tym gadać.
Propaganda Kremla wielokrotnie ujawnia, że nie ma kontroli nad obiegiem informacji. Ludzie dowiadują się, czego chcą z sieci. Dyskutują też, o czym chcą – pod warunkiem, że nie jest to polityczne. W trzecim roku wojny polityczna jest opinia o wojnie w Ukrainie. Nawet jeśli wyrazi się ją w nazwie sieci wi-fi, idzie się siedzieć.
Sprawa zamachu pod Moskwą przez chwilę była tematem dotyczącym spraw publicznych, ale nie kwalifikowanym jako polityczny. Przy czym z zachowania władzy można wnosić, że sieć nie kupiła wersji Kremla. Są nawet podstawy, by sądzić, że uważali, że Putin jakoś za zamach odpowiada.
Że wzbudziło to na Kremlu poważne zaniepokojenie, świadczą wypowiedzi kremlowskich notabli i samego Putina. Snuł on w tym tygodniu infantylne rozważania starszego pana o tym, jak zmienił się sposób komunikacji między ludźmi
Czyli: poddani nie oglądają telewizji i nie czytają gazet, zróbcie coś!
Są też ślady, że niezadowolenie wobec władzy przyjęło formę wysyłania anonimów o zamachach.
To najciekawszy ślad, pisałam o tym w poprzednim odcinku GOWORIT MOSKWA. Komunikaty władzy pełne są dementi czegoś, czego w oficjalnym obiegu nie było – musi więc krążyć w sieci.
Może owszem muzułmanie, ale będący pod wpływem Ukrainy i swojego głównego wroga – USA. A poza tym śledztwo jeszcze nic nie ustaliło, więc nie można mówić, że władza się pomyliła.
Pieskow: “Nie podano jeszcze oficjalnej wersji ataku terrorystycznego”. W związku z tym nie ma co się zastanawiać, co będzie, jeśli władza jednak wskaże na Ukrainę. Bo nie wskazała. “Dyskusja nad reakcją Moskwy w przypadku potwierdzenia udziału Kijowa w ataku terrorystycznym jest w dalszym ciągu niestosowna – obecnie toczy się śledztwo”.
To bardzo ciekawy wątek – rozwija się cały czas, choć oficjalnie nikt przecież nie podał w wątpliwość wersji, że Putin się przejął. Fakt, wystąpił dopiero 19 godzin po ataku, ale – jak ujawniła propaganda – zapalił wcześniej świeczkę w swojej prywatnej cerkwi, a poprawki na wystąpieniu nanosił własną ręką.
Mijają dwa dni i mamy nowe dementi: To nieprawda, że Putin się nie przejął, bo pracował całą noc przyjmując meldunki. A na miejsce tragedii nie przyjechał tylko dlatego, żeby nie przeszkadzać ratownikom (słabe tłumaczenie: na miejsce stawiły się wszystkie VIP-y z wyjątkiem Putina)
Liczne komunikaty prostują czyjąś (czyją?) opinię, że służby się spóźniły, a sam budynek był źle sprawdzany, źle strzeżony i w ogóle źle zbudowany. I bardzo charakterystyczne, że władza nie ustala faktów, tylko je dementuje. A negatywne komentarze pod swoim adresem klasyfikuje jako “fejki” (a na “fejki” Putin już ma paragrafy).
Mimo oficjalnej wersji, że za zamachem stoi Ukraina i USA, w przekazach jest mnóstwo opowieści o tym, jak ważna jest wzajemna miłość narodów imperium Putina (zamachowcy nie byli etnicznymi Rosjanami). Kto wznieca nienawiść na tle etnicznym? I gdzie – bo nie w telewizji?
Putin, 28 marca: “Wiesz, kiedy słyszę szowinistycznych patriotów, w tym tych, którzy mówią, że Rosja jest tylko dla Rosjan, wiesz, odczuwam niepokój” . Oraz: „Musimy bardzo uważać na jedność narodu rosyjskiego [“rosijskowo” – czyli politycznego w odróżnieniu do etnicznego "ruskowo”]”.
Znany z prawdomówności patriarcha Cyryl ogłasza w tym czasie nie wiadomo à propos czego, ale w związku z zamachem: “Rosyjski nacjonalizm w naturze nie istnieje i nie należy się go bać”.
Władza najwyraźniej czegoś się o sobie dowiedziała i teraz robi wszystko, by ludziom zamknąć usta. Bo nie jest w stanie przeciwdziałać przyczynom niezadowolenia.
Na Zachodzie takie próby wypychania ludzi z przestrzeni publicznej nazywa się SLAPP-ami, bo robi się przy pomocy narzędzi prawnych (SLAPP – Strategic Lawsuit Against Public Participation). Ale już w naszym, ostatnimi czasy nieco mniej zachodnim państwie, mieliśmy do czynienia z czymś, co nazwaliśmy w OKO.press SLAPPem po polsku. Czyli zmasowaną akcją państwa:
przeciwko obywatelom zabierającym głos w sprawach publicznych – z użyciem danych z państwowych i pracowniczych rejestrów. Państwo rzuciło wszystko, co mogło, żeby ludziom zamknąć usta. Niektórzy aktywiści mieli po kilkadziesiąt-sto kilkadziesiąt spraw w sądach. I słusznie uważaliśmy to za skandal.
Tylko że ten polski SLAPP jest tyci, tyciusieńki w porównaniu z tym, co się dzieje w Rosji.
I warto to sobie uświadomić. Władza publicznie łże, że za krwawym zamachem stoją Ukraińcy, a ty musisz milczeć. Ci, co nie zamknęli ust, już siedzą:
Sąd Rejonowy w Petersburgu aresztował Nikołaja Konaszenkę pod zarzutem usprawiedliwiania terroryzmu po skandalicznych wpisach na temat ataku terrorystycznego w Krokusie – poinformowała służba prasowa sądów miejskich.
Konaszenko napisał w mediach społecznościowych, że nie rozumie, dlaczego terroryści wybrali do ataku salę koncertową, a nie Kreml.
Pieskow: “Ludzie, którzy nie zgadzają się ze stanowiskiem państwa, ale pozostają przy ojczyźnie, z czasem wszystko zrozumieją i będą musieli wyjaśnić, że prezydent Rosji Władimir Putin ma rację. Są też tacy, którzy z jakiegoś powodu nie zgadzają się ze stanowiskiem państwa, ale nigdzie nie wychodzą, pozostają przy ojczyźnie. Być może z czasem wszystko zrozumieją. Społeczeństwo nie może być w 100 procentach monolityczne, to prawda tak się nie stanie. I może trzeba przekonać tych nierozumiejących, wyjaśnić im, że Putin ma rację. Jestem przekonany, że da się to zrobić”.
Na zdjęciu u góry: ustawka dla Putina – atak miłości poddanych zgromadzanych na trasie przejazdu Putina w mieście Torżok. Spadła na nich łaska, bo Putin się zatrzymał i wyszedł z limuzyny. A jedna pani powiedziała, że ma syna w wojsku i Putin kazał pozdrowić syna. Przypadkiem były przy tym ekipy ochroniarzy, a przy drodze – płotki odgradzające wodza od narodu. O resztę zadbał tłum ochroniarzy ("Wiesti: 27 marca 2024).
Co mnie w tym wszystkim ciekawi, to jak Moskwa – szczując na Ukrainę, by zachować wewnętrzny cel, zamierza zrealizować cel zewnętrzny: zjednoczenie z Ukrainą. Bo władza nadal powtarza:
„Nie mam wątpliwości, że kiedy to minie, nasze narody przywrócą komunikację. I według standardów historii stanie się to dość szybko” (Pieskow, skądinąd w dniu kolejnego nalotu na Kijów).
“To” minie, kiedy Putin nie będzie musiał zwalać wszystkich swoich win na Ukrainę. Czyli niestety nigdy.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze