0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

19 sierpnia 2021, po czterech godzinach burzliwej dyskusji radni Sejmiku Województwa Małopolskiego odrzucili projekt uchwały o wycofaniu się ze stanowiska sprzeciwiającego się "ideologii LGBT" z kwietnia 2019 roku.

"Za" głosowało 15 osób, przeciwko - 22.

Homofobiczna uchwała jest źródłem poważnych problemów władz lokalnych, a także wszystkich mieszkańców Małopolski. Komisja Europejska zastrzegła, że utrzymanie dokumentu w mocy, może skutkować zamrożeniem funduszy unijnych na rozwój regionalny i pomoc po pandemii. O uchylenie dokumentu, poza radnymi opozycji i organizacjami społecznymi, apelował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.

Za to przed specjalnym posiedzeniem Sejmiku, radnych PiS dopingowali: była premier Beata Szydło, a także abp Marek Jędraszewski. "Co zrobić? Wybrać pragmatyzm, real-politik jak niektórzy mówią, czy jednoznacznie bronić własnych wartości, honoru, autentycznej wolności" - mówił Jędraszewski 15 sierpnia, podczas niedzielnej homilii w sanktuarium w Ludźmierzu.

"Decydujemy, czy będzie prosperity, czy katastrofa"

"Dziś decydujemy, czy Małopolska będzie dalej się rozwijać, czy grozi nam katastrofa, czy będzie prosperity, czy bankructwo" — mówił podczas nadzwyczajnego posiedzenia sejmiku wnioskodawca deklaracji o uchyleniu uchwały anty-LGBT, Jacek Krupa.

Radny KO odnosił się do korespondencji, którą z władzami województwa prowadzi Komisja Europejska. Pierwsze ostrzeżenie pojawiło się w maju 2020 roku, gdy Komisja zareagowała na listy mieszkańców Małopolski, którzy skarżyli się na homofobiczne stanowisko radnych ("Sprzeciw wobec ideologii LGBT"). Wobec bagatelizowana debaty przez zarząd sejmiku, rok później - w maju 2021 roku - Komisja Europejska postawiła sprawę na ostrzu noża:

jeśli władze nie wycofają się z uchwały, Małopolska straci miliardy unijnych środków.

Chodzi o pieniądze z nowej polityki spójności 2021-2027, ale także pieniądze z perspektywy finansowej 2014-2020 na rozwój regionalny. Brak certyfikacji środków oznaczałby konieczność zwrócenia wydanych już pieniędzy. 13 sierpnia zarząd województwa odebrał też pismo od Komisji z decyzją o zablokowaniu negocjacji nad środkami z programu REACT-EU. To specjalny budżet w polityce spójności przeznaczony na walkę z pandemią. Chodzi głównie o dodatkowe środki na zdrowie i wsparcie lokalnych przedsiębiorców.

Jacek Krupa podczas debaty wyjaśniał, że na szali jest kilka tysięcy projektów realizowanych ze środków unijnych, wśród nich: budowa nowych dróg, sieci kanalizacyjnych i obiektów sportowych, zakup pociągów, modernizacja obiektów służby zdrowia, lokalny program ochrony zdrowia czy doradztwa zawodowego, a także to, czego rzekomo próbują bronić radni PiS - cała polityka rodzinna i senioralna.

Przewodniczący Sejmiku Województwa Małopolski prof. Jan Duda (PiS) szybko przejął głos i bagatelizował zagrożenie:

"Zdumiewa mnie obraz UE, który funkcjonuje w świadomości marszałka. Obraz instytucji jako tyranii usiłującej wciskać ideologię pod groźbą skazania nas na śmierć społeczną. Mam więcej zaufania do UE. Jest to instytucja praworządna, szanująca traktaty".

Krupa dodał, że najważniejszą przesłanką do uchylenia homofobicznej deklaracji, jest przesłanka ideowa. "Jesteśmy absolutnie za równością wszystkich obywateli i gości Małopolski, bez względu na pochodzenie, wykształcenie, rasę, płeć, poglądy i orientację seksualną" - podkreślał radny KO, apelując o szacunek.

Marszałek województwa, Witold Kozłowski (PiS) swoją wypowiedź zaczął od prośby o nieemocjonalną debatę. I zapewniał, że nigdy w sposób agresywny, obraźliwy nie wypowiadał się przeciwko "osobom reprezentującym środowisko LGBT".

Według marszałka uchwała podjęta w 2019 roku była aktem obrony przed agresją na najwyższe świętości, chrześcijańskie symbole. "Pamiętamy profanację Mszy Św., wchodzenie do świątyń, bezczeszczenie pomników, a także wtargnięcie osoby z siekierą do Kościoła i zniszczenie ołtarza (...) Nie chcemy takiego życia publicznego" — mówił Kozłowski. Słowa marszałka to manipulacja. Atak z siekierą na ołtarz, do którego doszło 8 czerwca 2019 roku w Rypinie, to nie manifest, czy zaplanowana akcja społeczności LGBT. Za akt wandalizmu odpowiedzialny był 46-letni parafianin, który - jak szybko się okazało - był pod wpływem alkoholu.

Marszałek w swoim wystąpieniu zaapelował, by zejść z nieodpowiedzialnej drogi wojny polsko-polskiej wywołanej według niego przez opozycję. Zgodnie z treścią stanowiska zarządu sejmiku, potwierdził, że jest przeciwny uchyleniu uchwały do czasu wprowadzenia nowego dokumentu lub poprawieniu treści obecnej uchwały. "Będziemy szukać kompromisu dla Małopolski. Przygotowywane są stosowne projekty dokumentów" — zapewniał Kozłowski.

Przeczytaj także:

"Nie twórzcie średniowiecza w Małopolsce"

I na tym spokojna debata się skończyła. Zastąpił ją ping-pong, w którym argumenty mieszały się z personalnymi atakami oraz wolnymi wykładami z zakresu szeroko pojętej filozofii społecznej. W rolę arbitra wcielił się przewodniczący Sejmiku prof. Jan Duda, który kontrował wszystkie wypowiedzi nie po myśli linii partyjnej. Przez całe, ponad sześciogodzinne posiedzenie w odniesieniu do uchwały podjętej przez Sejmik, zabraniał używać określenia "deklaracja anty-LGBT", które według niego jest zabiegiem socjotechnicznym, które ma dyskredytować radnych PiS.

"Chyba zgadzamy się, że jest jeszcze wolność słowa. Będę używał swojego nazewnictwa, czyli deklaracji anty-LGBT, bo tym ona jest" — wykłócał się Krzysztof Nowak, radny KO. "Apeluję, byście nie tworzyli nam średniowiecza w Małopolsce. Ja panu pod kołdrę nie zaglądam, niech pan nikomu też nie zagląda. W 2019 roku zrobiliście coś na zamówienie polityczne, nie wiedząc, jakie będzie zagrożenie. Dziś mleko się wylało. My wyciągnęliśmy do was rękę, przygotowując bardzo wyważony tekst, który wam, środowisku PiS, nie narzuca naszych wartości" — mówił Nowak.

Radny KO apelował też o ujawnienie opinii prawnych ws. konsekwencji utrzymania homofobicznej uchwały. Tuż przed debatą Urząd Marszałkowski stwierdził, że żadne opinie w tej sprawie nie były przygotowane. Wcześniej wicemarszałek Tomasz Urynowicz (Porozumienie), który na kanwie zamieszania wokół uchwały anty-LGBT rzucił legitymacją Zjednoczonej Prawicy, w rozmowie z mediami ujawnił, że

opinia, którą dysponuje UM kategorycznie wskazuje, że najlepszym rozwiązaniem dla bezpieczeństwa budżetowego, będzie odrzucenie dokumentu w całości.

"Pan rysuje scenariusz, że państwo ratujecie Małopolskę przed katastrofą, a zarząd robi wszystko, co w ich mocy, by do tej katastrofy doprowadzić. Trochę dyscypliny intelektualnej poproszę" - odpowiadał Kozłowski.

Radna Marta Mordorska w imieniu klubu Zjednoczonej Prawicy wyraziła podziw dla działania zarządu UM. "Jesteśmy w trakcie ważnych negocjacji. Chcę wyrazić podziękowanie, że z tak wielką troską i odpowiedzialnością podchodzicie do działania związanego z nową perspektywą europejską" — mówiła radna PiS. "Pamiętajcie, że razem podnosiliśmy rękę za tym, by patronem Małopolski był święty Jan Paweł II" — dodała.

"600 lat polskiej tolerancji"

Prof. Jan Duda wielokrotnie podkreślał, że nie ma w Polsce "stref wolnych od LGBT".

"Jest taki pogląd naukowy, że byt powstają z chwilą nazwania. I to wy, kłamliwa opozycja, tworzycie strefy swoją narracją. Straszycie ludzi prześladowaniami, których nie ma i nigdy nie było" — mówił przewodniczący.

Duda przekonywał, że dokument przyjęty przez Sejmik ma charakter historyczny:

"Proszę przeczytać tekst Marsylianki. Gdyby KE traktowała go jako wyraz woli działania, musiałaby wykluczyć państwo z UE. To są symbole o kontekście historycznym. Nie było u nas ataków na osoby, które tak czy inaczej się identyfikowały, ale były ataki na nasze miejsca kultu. Mieliśmy prawo wyrazić zaniepokojenie".

Duda, podobnie jak Kozłowski, uspokajał, że trwają negocjacje z UE, a władze sejmiku zdołają przekonać, że w regionie nie ma ani dyskryminacji, ani zagrożeń dla wolności.

"Musimy dojść do wspólnej deklaracji, w której wyrazimy nasze obawy związane z kryzysem rodziny i potwierdzimy tradycję tolerancji. Musimy przypominać społeczeństwom Europy, że my mamy 600-letnie tradycje tolerancji, a oni 30-letnie. Jak podróżowałem po Wielkiej Brytanii, byłem w szoku, że wszędzie musi być napis »Przejawy dyskryminacji muszą być karane«.

U nas nie ma takich tablic, bo ludzie mają to w sercu. To jest chrześcijańska kultura, szacunek do człowieka i potępienie czynu, który uważamy za zły, który my nazywamy grzechem” — mówił przewodniczący.

Po czym zwrócił się do przedstawicieli strony społecznej obecnej na galerii:

"Chcecie nas przekonać, że »róbta co chceta«, że można się narkotyzować, tarzać w błocie i czuć się świetnie przez dwa dni. (...) Nie widzę wśród strony, która domaga się większej tolerancji, żadnych ludzi starszych. Może wam, młodym, wydawać się, że luz to coś fajnego. Jest taka bajka o koniku polnym i mrówkach, proszę sobie zajrzeć. My, jako ludzie odpowiedzialni, chcemy przestrzegać przed wchodzeniem w ideologię, która promuje zachowania nieodpowiedzialne".

Duda przyznał, że sam nie lubi określenia "ideologia LGBT". "Jest ideologia gender, czyli komunizm" — wyjaśniał. I rzucił od niechcenia:

"Mówicie, że za ten sprzeciw Unia wyrwie nam bułki, którymi my karmimy dzieci".

Co promują osoby LGBT?

Na sali byli też posłowie z regionu. W imieniu Koalicji Obywatelskiej głos zabrał Marek Sowa.

"Deklaracja anty-LGBT jest źródłem wstydu i problemów dla Małopolski. Czy ma być regionem wykluczającym, odmawiającym prawa do rozwoju? Czy chcemy, by była regionem otwartym korzystającym z tradycji, ale też nauki i współpracy międzynarodowej, w którym każdy może realizować marzenie o godnym życiu?" — mówił poseł KO.

I ostrzegał, że im później dokument zostanie odwołany, tym bardziej prawdopodobny będzie najczarniejszy scenariusz dla Małopolski, czyli zadłużenie i zahamowanie inwestycji. Sowa wyliczał, że przez nieodpowiedzialność władz sejmiku Małopolska może stracić co najmniej 10 mld zł.

Za to posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek tłumaczyła radnym, co naprawdę "promują" osoby LGBT: wartości rodzinne, zaangażowanie społeczne i obywatelskiej, ciężką pracę, płacenie podatków.

"Oni mają jedno doświadczenie, którego nikt z was nie ma. Nikt z was nie boi się, że zostanie opluty, bo idzie z partnerką i dzieckiem po ulicy. Nikt z was nie boi się, że zostanie popchnięty, czy obrażony w przestrzeni publicznej. Takie uchwały nie są niewinne, one umacniają poczucie lęku i dają uzasadnienie agresorom" — mówiła Gosek-Popiołek.

"Pani przemawia językiem neofitów tolerancji do ludzi, którzy z mlekiem matki wyssali tolerancję” — odpowiadał oburzony Jan Duda. "To my jesteśmy obrażani. To, co nazywamy ideologią LGBT, to taki postęp, że aż się serce raduje. To są proszę pani, ideologie, które były przez historię skompromitowane jako zaburzenie ładu społecznego".

"Jak wam tak źle, to idźcie do Majchrowskiego"

Zgodę na wypowiedź dostała też przedstawicielka społeczności LGBT, aktywistka krakowskiej Fundacji Równość.org.pl Magdalena Dropek.

"Jesteśmy u siebie, to też nasz dom. Czy wiedzą państwo, jak dużo osób LGBT myśli o wyprowadzce z Krakowa?" — mówiła powołując się na badania, z których wynika, że statystycznie cztery na pięć osób LGBT czuje się dyskryminowanych.

"Lubicie podkreślać, że deklaracja jest symboliczna. Ale symboliczna nie jest przemoc, której moja społeczność doświadcza" — tłumaczyła Dropek.

"Skoro tak źle jest w Krakowie, proszę zwracać się do prezydenta Majchrowskiego, że tak bardzo cierpicie..." — odpowiedział Duda. I tłumaczył, że nie chce żyć we wspólnocie, w której wszystko regulują przepisy prawa: "Wspólnotowość wymaga uczciwości w podchodzeniu do współobywateli.

Człowiek, który chce należeć do wspólnoty musi mieć świadomość, że nie musi korzystać ze wszystkich swoich praw".

Jest opinia prawna!

"Sprzeciwiam się czynieniu z ludzi paliwa politycznego. LGBT to Jaś, którego uznano za dziewczynkę, a czuje się chłopcem, i Kasia, którą uznano za chłopca, a jest dziewczynką. To osoby transpłciowe. Gdy byłem dzieckiem, uczono mnie, że są świat dzieli się na kobiety i mężczyzn. W skutek doświadczenia i rozwoju nauk biologicznych wiem, że jest inaczej. I nie zmienimy tego żadnymi deklaracjami. Religia i wiara nie zmienią nauki" — mówił prof. Tomasz Gadacz.

Za to Tomasz Urynowicz, wicemarszałek z Porozumienia, który opuścił szeregi Zjednoczonej Prawicy, wywołał olbrzymie poruszenie, przytaczając treść opinii prawnej, z której wynika, że najlepszym, bo jedynym bezpiecznym rozwiązaniem, byłoby uchylenie dokumentu w całości. Opinia powstała na wniosek Urynowicza, a stworzył ją dla UM zespół radców prawnych.

"Biorąc pod uwagę wskazywane ryzyka, by nie zostawić żadnych wątpliwości interpretacyjnych, rekomenduje się uchylenie uchwały w całości (...) uchylenie jej w części mogłoby być odbierane jako próba zachowania wydźwięku. Niepodejmowanie żadnych działań naraża na ryzyko wskazane przed departament [red. utratę środków] — stanowi pismo.

Marszałek Kozłowski tłumaczył, że nie uznaje tego za opinię, bo miała ona tylko dotyczyć "możliwości uchylenia uchwały". Uznał on, że prawnicy przekroczyli swoje kompetencje, doradzając, co mają zrobić władze Sejmiku.

"Nie damy się zastraszyć"

"Nikt z nas nie zamierza dyskryminować. Nie mamy takiej możliwości, nawet gdybyśmy chcieli. Powstają środowiska chuligańskie, niekoniecznie LGBT, które burzą ład społeczny. Nie mówię, że to ludzie o jakieś orientacji seksualnej, ale proszę mi powiedzieć, czy mamy prawo zwracać swoje zaniepokojenie? Na ile jesteśmy suwerenni w kształtowaniu polityki?" — mówił Duda, przecząc temu, co jest w treści uchwały. I dodawał, że nie przekonują go argumenty, że osoby LGBT cierpią bardziej. Przywoływał prywatną rozmowę z seksuolożką, w której ta tłumaczyła mu, że odkrywanie swojej nienormatywności bywa bolesne.

"No przecież ludzie hetero też mają swoje problemy" — mówił.

Jeden z radnych PiS przekonywał nawet, że to "księża zgłaszają, że boją się pojawiać w Krakowie w strojach religijnych".

Bogdan Pęk z PiS wykładał za to swoją definicję zagrożenia. "Heroldzi neomarksizmu, od Lenina po Mao-Tse Tunga, są na ich sztandarach. To nowa ideologia. (...) Pytacie, jaka jest ideologia ruchów LGBT? No, gender. A co to jest gender? No, narzędzie neomarksistów". I dodawał, że nikt nie może oczekiwać, że radni ogłoszą "bezwarunkową kapitulację".

W podobnym duchu wypowiadała się reszta radnych PiS:

"Nie damy się zastraszyć, ani skorumpować. Naszych wartości nie można sprzedać".

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze