0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata Kubis/OKO.pressAgata Kubis/OKO.pres...

W 2019 roku pięć sejmików województw - świętokrzyskiego, łódzkiego, podkarpackiego, lubelskiego i małopolskiego - przyjęło tzw. deklaracje anty-LBGT. Przez tę "walkę o wartości rodzinne" i ucieczkę od "ideologii LGBT" teraz regiony mogą stracić unijne pieniądze. Mowa o miliardach euro.

Na razie szerokim echem odbija się sprawa Małopolski. Zarząd województwa spotkał się w maju z Marią Galewską z Komisji Europejskiej na posiedzenia komitetu monitorującego regionalny program operacyjny. Już wtedy urzędnicy mieli się dowiedzieć, że KE postawi ultimatum i zagrozi zamrożeniem środków unijnych dla regionu.

"KE nie widzi uzasadnienia dla dalszych inwestycji w [perspektywie lat] 2021-2027 w promocję materialnego i niematerialnego dziedzictwa kulturowego regionu oraz oferty turystycznej (...), skoro samorządy województw/gmin same przyczyniają się do kreowania mało przyjaznego wizerunku Małopolski" - informuje Galewska w cytowanym przez krakowską "Wyborczą" liście do Urzędu Marszałkowskiego. Pismo trafiło do Krakowa w ostatnim tygodniu lipca.

Przeczytaj także:

Wicemarszałek: na szali jest 2,56 mld euro

"Dostaliśmy od Komisji Europejskiej tzw. list ostrzegawczy. Dotyczy trzech tematów: negocjacji Regionalnego Programu Operacyjnego, wydatkowania środków i promocji gospodarczej regionu. Nowa perspektywa unijnego wsparcia rozwoju regionu to 2,56 mld euro" - potwierdza w rozmowie z OKO.press wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz, związany z partią Porozumienie.

To oznacza, że jeśli deklaracja anty-LGBT pozostanie w mocy, stracą mieszkańcy. Dlatego Urynowicz uważa, że zarząd województwa, a potem sejmik powinny się z niej wycofać – pomimo że w 2019 roku, podobnie jak cały klub PiS (w sumie 22 radnych), głosował za jej wprowadzeniem.

Tradycje chrześcijańskie, wolność, homofobia

"Sejmik Województwa Małopolskiego wyraża zdecydowany sprzeciw wobec pojawiających się w sferze publicznej działań zorientowanych na promowanie ideologii ruchów LGBT, której cele naruszają podstawowe prawa i wolności zagwarantowane w aktach prawa międzynarodowego, kwestionują wartości chronione w polskiej konstytucji, a także ingerują w porządek społeczny. (...) Jako Radni Województwa Małopolskiego deklarujemy wsparcie dla rodziny opartej na tradycyjnych wartościach oraz obronę systemu oświaty przed propagandą LGBT zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia" - tak brzmiała przyjęta 29 kwietnia 2019 roku deklaracja anyty-LGBT.

Przeciwko był cały klub Koalicji Obywatelskiej, a dwóch radnych PSL, którzy byli obecni na obradach, wstrzymało się od głosu.

W deklaracji znalazło się również zapewnienie, że sejmik "będzie wierny tradycji narodowej i państwowej, mając w pamięci tysiącletnią tradycję chrześcijaństwa w Polsce oraz wielowiekowe przywiązanie Polaków do wolności".

Wartości w sercu, deklaracja anty-LGBT niepotrzebna

Co dziś na temat tych słów uważa wicemarszałek Urynowicz? "Jeśli zrobimy ewaluację tej deklaracji, to zobaczymy, że ona nie przyniosła spodziewanego efektu. Nie uchroniła regionu, a jedynie wprowadziła chaos interpretacyjny" - komentuje. Na pytanie, jaki to miał być efekt, przed czym trzeba chronić region i czy sejmik chciał odstraszyć osoby LGBT+ od mieszkania w Małopolsce odpowiada, że nie chce uczestniczyć w takich debatach.

"Uchwała była odpowiedzią na manifestacje środowisk LGBT, nic więcej. Z perspektywy czasu uważam, że nie ma potrzeby jej zachowywania.

Jeśli Małopolanie strzegą wartości rodzinnych, to robią to w sercu i nie potrzebują deklaracji radnych ani sejmiku. To jest najważniejsze. A problemy, jakie rodzi ta deklaracja są poważne, więc powinniśmy zrobić wszystko, by od nich uciec" - dodaje.

Do marszałka województwa, Witolda Kozłowskiego, nie udało nam się dodzwonić. Udzielił jednak wywiadu Radiu Kraków. Podkreślił w nim, że to, co mówi Tomasz Urynowicz, to jego prywatna opinia, "która nie odzwierciedla stanowiska zarządu, ponieważ tego stanowiska na dzień dzisiejszy jeszcze zarząd nie przyjął". Na pytanie dotyczące wycofania się z deklaracji odparł: "Takich rzeczy się nie podejmuje ad hoc. I mówiąc językiem szkolnym, nie pisze tego na kolanie".

W przeciwieństwie do samej deklaracji anty-LGBT - wszystko wskazuje na to, że została przygotowana właśnie "na kolanie".

„Nie pomogły protesty"

"Dwa lata temu PiS zgłosił tę deklarację w dniu obrad, zupełnie niezapowiedzianie" - mówi radny sejmiku Jacek Krupa z KO, były marszałek województwa. "Najpierw przegłosowali swoją większością włączenie tego punktu do porządku obrad, a potem przyjęli deklarację. Nie pomogły nasze protesty" - dodaje. Sam zapowiada, że razem z pozostałymi radnymi KO zgłosi projekt rezolucji wycofującej Małopolskę ze stanowiska anty-LGBT.

"Ta deklaracja jest wyrazem homofobii. My się na to nie godzimy. Przyjęte stanowisko stawia poza marginesem życia społecznego część Małopolan, którzy przecież mają prawo do szczęścia" - podkreśla Jacek Krupa. Jak zaznacza, dwa lata temu sejmik nie spodziewał się, że deklaracja zamrozi unijne środki. "To kolejny element, który dokłada się do konfliktu rządu z UE i kolejny argument za odrzuceniem deklaracji anty-LGBT. Na ostateczne głosowanie w tej sprawie musimy poczekać do 30 sierpnia, kiedy mamy posiedzenie.

Dowiemy się, czy PiS poszedł po rozum do głowy. Nie liczę na refleksję dotyczącą samej idei, ale może groźba utraty pieniędzy zadziała"

- dodaje.

Kinga Skowrońska, radna KO, jest mniejszą optymistką. "Chciałabym wierzyć, że zarząd województwa wycofa się z tej deklaracji, ale nigdy nie wiadomo" - mówi w rozmowie z OKO.press. "Jeśli deklaracja zostanie jednak wycofana, pokażemy wreszcie, że Małopolska jest otwartym dla każdego regionem. Co więcej, nie stracimy wtedy środków finansowych z Unii i naprawimy nasz wizerunek na arenie międzynarodowej. To, że deklaracja anty-LGBT jest wciąż w mocy, niekorzystnie wypływa na obraz Małopolski" - zaznacza.

Co na to PSL? "Będę przekonywał pozostałych radnych do głosowania za wycofaniem się z deklaracji anty-LGBT" - deklaruje Wojciech Kozak, wieloletni wicemarszałek województwa, dziś radny z ramienia PSL. On sam nie był obecny na głosowaniu w 2019 roku. Jak tłumaczy, wyszedł akurat na nagranie wywiadu. "Gdybym wtedy głosował, byłbym przeciw. Uważam, że przyjęcie takiej deklaracji jest hańbą, bzdurą, cofaniem się do średniowiecza i wstydem dla regionu" - mówi.

Głos mieszkańców ignorowany

"Radni opozycyjni i aktywiści powinni w tym momencie przypominać Małopolsce, że nie tylko KE sprzeciwia się takim deklaracjom, ale my, obywatele, również. Politycy prawicy próbują używać narracji, że jest to narzucanie ideologii przez Unię. To nieprawda. Głosy mieszkańców przez wiele miesięcy były ignorowane" - komentuje Kamil Maczuga z Atlasu Nienawiści.

Czy innym województwom, które przyjęły deklaracje anty-LGBT, również grozi utrata środków? Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do przedstawicieli urzędów marszałkowskich.

"Nam jako obywatelom trudno jest dotrzeć do informacji, czy inne województwa również dostały podobne ostrzeżenia od KE" - mówi Maczuga. "O tym, że odbyło się spotkanie przedstawicieli unijnych z władzami województwa małopolskiego też dowiedzieliśmy się ponad miesiąc po fakcie i to tylko dzięki współpracującej z Urzędem Marszałkowskim organizacji pozarządowej. Sam marszałek województwa mówił, że będzie konsultował tę sprawę z innymi regionami, więc sądzę, że pozostali marszałkowie również są świadomi zagrożenia. Możliwe, że skończy się nie na wycofaniu jednej deklaracji anty-LGBT, a wszystkich pięciu" - dodaje.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze