Córka Galiny nie podeszła do egzaminu ósmoklasisty, bo bała się, że niewystarczająco zna język polski. "To był tydzień w łazience ze łzami" - wspomina matka. Ile dzieci uchodźczych traci w szkołach czas? Czy ktoś dba o ich integrację? [Raport Amnesty International]
Od agresji Rosji na Ukrainę minął już niemal rok, ale polski system edukacji wciąż operuje rozwiązaniami, które miały odpowiedzieć na pierwszy wstrząs, czyli konieczność nagłego przyjęcia kilkuset tysięcy uczniów i uczennic z Ukrainy - to główny wniosek z monitoringu prowadzonego przez Amnesty International od września do grudnia 2022 w polskich szkołach.
"Musimy zacząć myśleć o Ukraińcach i Ukrainkach, jak o osobach, które będą współtworzyć nasze społeczeństwo. Powinniśmy działać zarówno na rzecz integracji dzieci uchodźczych, jak i pomóc polskim uczniom i rodzicom odnaleźć się w nowej wielokulturowej rzeczywistości" - mówi OKO.press Anna Mikulska, badaczka polskiego oddziału Amnesty International.
Choć fala oddolnej pomocy osłabła, wrogość wobec Ukraińców wciąż jest zjawiskiem marginalnym. To może się jednak zmienić, jeśli polityka nie będzie nadążać za zmieniającą się rzeczywistością.
"Rodzice z Polski już dziś pytają, dlaczego ich dzieci płacą cenę agresji Rosji na Ukrainę. Obawiają się o jakość edukacji. Z czasem takie wątpliwości mogą przerodzić się w nastroje antyukraińskie. Szczególnie że dziś o integrację, czy edukację równościową troszczą się tylko pojedynczy nauczyciele i organizacje społeczne. Nie mamy żadnej oferty systemowej" - dodaje Mikulska.
Największym - i zupełnie podstawowym - problemem jest oszacowanie, ile dzieci z Ukrainy uczy się poza polskim systemem. Z danych Ministerstwa Edukacji i Nauki wiemy, że pod koniec listopada 2022 do szkół uczęszczało ponad 191 tys. uczniów, którzy trafili do Polski po 24 lutego 2022. W sumie ma ich być w Polsce ok. 400-500 tys.
Według eksperta ds. migracji prof. Macieja Duszczyka, który bazuje na badaniach Centrum Edukacji Obywatelskiej, liczbie numerów PESEL i danych z Systemu Informacji Oświatowej, drugie tyle znajduje się poza systemem. Większość z nich realizuje nauczanie zdalne, które oferuje ukraińskie ministerstwo.
"Nie wiadomo jednak, ile dzieci uczy się zdalnie w ukraińskim systemie oświaty. Nie wiemy też, ile nie korzysta z żadnej formy edukacji. Ciężko myśleć o wyrównywaniu szans, gdy nie dysponujemy podstawowymi informacjami" - mówi Anna Mikulska.
Jak zauważa Amnesty International, zgodnie z Konwencją o prawach dziecka, państwo polskie ma obowiązek podejmować kroki „na rzecz zapewnienia regularnego uczęszczania do szkół oraz zmniejszenia wskaźnika porzucania nauki”.
Choć rząd zwiększył limit uczniów w klasach I-III oraz zachęcał do tworzenia oddziałów przygotowawczych, wciąż zdarza się, że dla dzieci z doświadczeniem uchodźczym brakuje w szkołach miejsc. Powód? Braki kadrowe, a także niewystarczające przygotowanie nauczycieli i nauczycielek do pracy z cudzoziemcami.
„Na przykład w okolicznych szkołach nie chcieli przyjąć dzieci ukraińskich i wysyłali ich do nas. Powiedzieli, że to będzie dla nich problem, ta organizacja, więc po prostu odmówili. Znaczy delikatnie zasugerowali, że lepiej temu dziecku będzie u nas w szkole, bo już są tam dzieci ukraińskie, no i w ten sposób, że tak powiem, pozbyli się tego problemu” – mówiła Amnesty International nauczycielka wiejskiej szkoły w województwie lubelskim.
O podobnych doświadczeniach opowiadali przedstawiciele krakowskiego Stowarzyszenia Salam Lab: "W Krakowie nie jest prowadzony rejestr wolnych miejsc w szkołach, więc rodzic musi chodzić od szkoły do szkoły. I tym, którzy nie mówią po polsku lub angielsku, jest trudno, często byli zbywani. Wielokrotnie pierwsza odpowiedź brzmiała: nie ma miejsc”.
Wśród matek ukraińskich dzieci, z którymi rozmawiało Amnesty International, największym problemem był brak miejscach w przedszkolach. Kobiety skarżyły się, że brak wsparcia w opiece nad najmłodszymi dziećmi uniemożliwia im podjęcie pracy zarobkowej.
Dostęp do edukacji ogranicza też organizacja samej nauki. Choć do klas mieszanych powinny dołączać uczniowie i uczennice, którzy mają podstawowe umiejętności z zakresie znajomości języka polskiego, tworzenie oddziałów przygotowawczych nie jest powszechną praktyką. W ocenie Amnesty International prowadzi to do dezorganizacji i różnego poziomu adaptacji uczniów w szkołach.
Zgodnie z wynikami badań fundacji Szkoła z Klasą, ok. 55 proc. dyrektorów/dyrektorek pozytywnie ocenia przepisy dotyczące sposobu organizacji kształcenia na poziomie placówek w kontekście edukacji dzieci z Ukrainy. Jednocześnie aż jedna trzecia ocenia je negatywnie, a co dziesiąty dyrektor nie potrafi ocenić jakości tych przepisów.
„Nie tworzymy oddziału przygotowawczego. Na pewno jedną z przyczyn jest to, że nie mamy warunków lokalowych” – mówiła Amnesty International nauczycielka szkoły podstawowej w Poznaniu.
„W sytuacji, kiedy szczególnie w dużych miastach mamy tysiące nieobstawionych stanowisk w szkołach, no to tworzenie dodatkowych oddziałów przygotowawczych po prostu było niemożliwe i było nierealne (…) w skali kraju rozwiązanie rekomendowane przez ministra [edukacji i nauki] nie przyjęło się, ale nie ze złej woli organów prowadzących, tylko po prostu z niemożliwości stworzenia tych oddziałów”– to głos Doroty Łobody, radnej Warszawy, prezeski fundacji Rodzice Mają Głos.
W zdecydowanej większości uczniowie i uczennice z Ukrainy nierozumiejący polskiego chodzą więc do zwykłych klas, w których zajęcia odbywają się w całości w języku polskim. Niektórzy z rozmówców Amnesty Intenational oceniali to rozwiązanie pozytywnie, wskazując na szybszą integrację i proces uczenia się języka. Zaś przeciwnicy podnosili, że dzieci przeżywają niepotrzebny stres i zwyczajnie marnują czas.
Uczniów i uczennice mieli wspierać też asystenci międzykulturowi, ale samorządom często brakuje pieniędzy na zatrudnienie odpowiednich osób. W niektórych szkołach nie ma więc ich wcale, w innych na jednego asystenta przypada kilkadziesiąt uczniów.
„Są klasy, w których dramatycznie brakuje asystentów międzykulturowych. Można zatrudnić kogoś, kto zna polski, ale trzeba mieć na to pieniądze, a nie każdy samorząd ma. Nie wszędzie są też osoby, które mówią po polsku w dostatecznym stopniu, żeby pełnić funkcję pomocy nauczyciela, żeby pomóc dzieciom w nauce” – mówiła w rozmowie z Amnesty International Dorota Obidniak ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Z danych udostępnionych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki wynika, że liczba asystentów międzykulturowych w polskich szkołach zwiększyła się czterokrotnie. Pod koniec 2021 roku było to zaledwie 87 osób w skali kraju, w trzecim kwartale 2022 - 354. Najwięcej etatów utworzono tuż po wybuchu wojny, ale samorządy i szkoły wycofywały się z dodatkowej pomocy.
„Zapytałam bezpośrednio dyrektorkę, dlaczego w tym roku [szkolnym] nie ma już pomocnika w klasie. Odpowiedziała, że na ten rok nie ma takich możliwości finansowych, nie ma przewidzianego tego w budżecie. (…) Jest to dla mnie bardzo ważne, żeby w klasie był taki pomocnik, do którego dziecko może się zwrócić w każdym wypadku, np. gdy czuje się obrażane (…), ale też, żeby po prostu coś przetłumaczyć” – tłumaczyła Amnesty International Lesia, matka 10-letniego ucznia z Ukrainy, który uczęszcza do szkoły podstawowej w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Jak podaje Amnesty International, przykładem dobrej praktyki jest krakowski projekt miejski Akademia Asystentów Międzykulturowych – ASY w szkole, prowadzony przez fundację Wspierania Kultury i Języka Polskiego im. Mikołaja Reja. Dzięki szkoleniom, w czerwcu ubiegłego roku na terenie miasta zatrudnionych było 188 osób na stanowisku pomocy nauczyciela z językiem ukraińskim. Miasto Kraków organizuje i finansuje również szkolenia z nauczania języka polskiego jako obcego oraz z języka polskiego i ukraińskiego dla pracowników i pracowniczek szkół.
Tam, gdzie nie ma podobnych rozwiązań, jedynym wsparciem są wprowadzone ustawowo dodatkowe zajęcia z języka polskiego, których liczba ustalana jest indywidualnie - najczęściej 2 godziny tygodniowo.
W tej sytuacji nie wiadomo, jak efektywne jest nauczanie ukraińskich dzieci w polskich szkołach.
„Dzieci nie mają podręczników po ukraińsku, zajęcia odbywają się polsku, czy ktoś zrozumiał czy nie – okaże się później. Na koniec lekcji nauczycielka daje mi test, który jest już przetłumaczony na ukraiński, sprawdzam, czy jest dobrze przetłumaczony i razem go rozwiązujemy, a jeśli czegoś nie rozumiemy to korzystam z Google Translate” – to jedna ze strategii, o której opowiedziała Amnesty International Nadiia, asystentka międzykulturowa w jednej z warszawskich szkół i uchodźczyni z Ukrainy.
Jak wynika z raportu Centrum Edukacji Obywatelskiej: „Brakuje materiałów do nauki języka polskiego jako obcego adekwatnych do poziomu/wieku uczniów. Zasoby dydaktyczne są rozproszone, ich wyszukiwanie wiąże się z wysiłkiem. Przeciętny nauczyciel przedmiotu potrzebuje szybkiej i prostej ścieżki dotarcia do potrzebnych mu materiałów. W innym przypadku zrezygnuje, zwłaszcza jeśli edukacja dzieci z Ukrainy to jego dodatkowe zadanie (klasy mieszane)”.
Szkoły, a także uczniowie z Ukrainy, byliby w jeszcze gorszym miejscu, gdyby nie wsparcie ze strony NGO-sów, prywatnych firm i indywidualnych osób.
Z rozmów Amnesty International z ukraińskimi uchodźczyniami i ich dziećmi wynika, że najczęściej przyjmowane były ciepło. Zdarzają się jednak odstępstwa od reguły.
"Usłyszałam od syna, że inne dziecko się nad nim pastwi, cały czas mówi mu, że powinien wracać do Ukrainy i że skoro mieszka w Polsce to powinien mówić tylko po polsku, nie po ukraińsku. Myślę, że to musiało wyjść od rodziców, a nie od tego dziecka" – to głos Lesi, matki 10-letniego ucznia podwarszawskiej szkoły.
W podżeganie do ksenofobicznych nastrojów zaangażowała się małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak.
"Fala uciekających przed wojną Ukraińców napełniła rodzime antypolskie środowiska nadzieją na wyrugowanie choć trochę polskości. Postulują zaprzestanie uczenia polskiej historii i literatury, pod pretekstem dbałości o odczucia Ukraińców. Nie ma zgody na rezygnację z polskości!” - napisała na Twitterze 12 grudnia 2022.
Ogromnym problemem jest kwestia oceniania i egzaminowania uczniów i uczennic z Ukrainy.
CKE wprowadziła pewne ułatwienia dla ukraińskich ósmoklasistów, m.in. możliwość odpowiedzi na pytania z matematyki i języka obcego po ukraińsku, wydłużony czas trwania egzaminu czy możliwość korzystania ze słownika na egzaminie z języka polskiego. Tylko czy zaległości z kilku lat da się nadrobić w kilka miesięcy, nawet z obniżonymi wymaganiami?
„Większość uczniów, którzy po 24 lutego 2022 r. przybyli do Polski, nie zna języka polskiego w stopniu umożliwiającym uzyskanie zadowalającego wyniku. Wybór szkoły ponadpodstawowej będzie zatem ograniczony do tych, które po przyjęciu polskich uczniów i uczennic będą dysponowały wolnymi miejscami” – informował już w kwietniu 2022 Rzecznik Praw Obywatelskich.
Potwierdzają to doświadczenia samych uczniów i uczennic zebrane przez Amnesty International.
Córka Galiny, uchodźczyni z Ukrainy, ma 16 lat. Z powodu ogromnego stresu, związanego z brakiem znajomości języka polskiego, postanowiła nie podchodzić do egzaminu ósmoklasisty: “To był [dla niej] po prostu tydzień w łazience ze łzami, tydzień” – mówiła Amnesty.
Córka miała ambicje, by dostać się do liceum plastycznego. Niestety, w związku z brakiem wyników z egzaminu nie miała takiej możliwości. „Nie mogłyśmy dostać się do liceum, do którego chciałyśmy, żeby poszła, gdzie [byłby] chociaż jakiś kierunek plastyczny (…). Pani [dyrektor] powiedziała, że tylko z egzaminami przyjmują dzieci” – opowiadała dalej Galina.
Nauczyciele mają też problem z ocenianiem ukraińskich uczniów i uczennic. O tym, że jest to zadanie bardzo trudne, mówi 37 proc. z nich. Problemu nie widzi tylko 6 proc. badanych pedagogów.
Kolejnym wyzwaniem, na które zwraca uwagę Amnesty International, jest zadbanie o tożsamość ukraińskich dzieci w Polsce.
Szkoły ukraińskie, które powstają w Polsce i cieszą się ogromnym powodzeniem, nie mogą liczyć na wsparcie Ministerstwa Edukacji i Nauki. „Jeśli państwo ukraińskie, poprzez ambasadę ukraińską, chciałoby organizować ukraińskie szkoły w Polsce – przeszkód nie widzimy. Będziemy pomagać tak, jak będziemy mogli. Natomiast my tego sami robić nie będziemy. Przy pomocy społeczności międzynarodowej, UNICEF-u czy innych organizacji jak najbardziej jest to możliwe, środki zewnętrzne na ten cel pewnie można pozyskać, ale systemu ukraińskiego do Polski przenosić nie będziemy" – stwierdził Przemysław Czarnek.
Samorządy apelują o możliwość tworzenia oddziałów międzynarodowych w polskich szkołach, jednak to wymagałoby uproszczenia przepisów oraz dosypania pieniędzy do lokalnych budżetów.
Amnesty International rozpoczyna kampanię "Szkoła dla wszystkich". Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze