0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

"Skandalem jest zabieranie zwierząt przez [...] organizacje [prozwierzęce - red.]. Ja zgłosiłem do kolejnej wersji tarczy [antykryzysowej - red.] zakaz tej czynności". [...] Ci przebierańcy wchodzą, lekceważąc przepisy ochronne, nie tylko w sposób skandaliczny zajmują zwierzęta – to jest często źródło utrzymania dla tych organizacji [...], ale stwarzają realne zagrożenie roznoszenia choroby i twierdzą, że ich żadne przepisy nie obowiązują".

Powyższe słowa minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski wypowiedział 16 kwietnia 2020 podczas wideokonferencji "Rolnictwo w czasie kryzysu" zorganizowanej przez Instytut Gospodarki Rynkowej, na którego czele stoi hodowca norek Szczepan Wójcik. W opublikowanym dziś "projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w zakresie działań osłonowych w związku rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2" nie ma zapisów odnoszących się do interwencyjnego odbioru zwierząt - mogą jednak pojawić się w kolejnych odsłonach ustaw okołoepidemicznych, albo na etapie komisji sejmowej.

Treść spotkania pierwsze zrelacjonowały Fakty TVN. Co oznaczają słowa Ardanowskiego?

Ministerstwo rolnictwa pod osłoną walki z pandemią chce na zawsze zabrać animalsom prawo do interwencyjnego odbioru maltretowanych zwierząt.

Przeczytaj także:

Co może aktywista

Prawo do interwencyjnego odbioru zwierząt reguluje art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt. Mówi on, że taka interwencja połączona z odbiorem zwierzęcia może zostać dokonana przez policjanta, strażnika miejskiego lub upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej zajmującej się ochroną zwierząt. Ale tylko w przypadku niecierpiącym zwłoki, gdy – jak czytamy w ustawie – „dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu”.

Wystarczyłoby z treści tego przepisu wyciąć fragment mówiący o "upoważnionym przedstawicielu organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt", by tego zabronić animalsom.

Warto przypomnieć, że zakusy na zmiany prawne w tej sprawie pojawiły się już kilka miesięcy temu. Pierwsi byli posłowie z PiS, Konfederacji i PSL-Kukiz'15, którzy 10 stycznia 2020 na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Zwierząt, Praw Właścicieli Zwierząt oraz Rozwoju Polskiego Rolnictwa lansowali zmianę ustawy o ochronie zwierząt. Zmiana została nazwana przez jej przeciwników „lex Sachajko” (od nazwiska przewodniczącego tego Zespołu - Jarosława Sachajki z PSL-Kukiz’15).

Potem domagała się tego Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych, a wiceminister rolnictwa Jan Białkowski poinformował tę organizację, że resort „w najbliższym możliwym czasie” planuje podjęcie prac legislacyjnych w tej sprawie. I - wnioskując po wypowiedzi ministra Ardanowskiego - słowa powoli stają się ciałem.

Art.7.1. Zwierzę traktowane w sposób określony w art. 6 ust. 2 może być czasowo odebrane właścicielowi lub opiekunowi na podstawie decyzji wójta (burmistrza, prezydenta miasta) właściwego ze względu na miejsce pobytu zwierzęcia i przekazane:

  1. schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę domowe lub laboratoryjne, lub
  2. gospodarstwu rolnemu wskazanemu przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), jeżeli jest to zwierzę gospodarskie, lub
  3. ogrodowi zoologicznemu lub schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę wykorzystywane do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych lub utrzymywane w ogrodach zoologicznych.

1a. Decyzja, o której mowa w ust. 1, podejmowana jest z urzędu po uzyskaniu informacji od Policji, straży gminnej, lekarza weterynarii lub upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt.

1b. Przekazanie zwierzęcia, o którym mowa w ust. 1, następuje za zgodą podmiotu, któremu zwierzę ma być przekazane.

1c.W przypadku braku zgody, o której mowa w ust.

1b, lub wystąpienia innych okoliczności uniemożliwiających przekazanie zwierzęcia podmiotom, o których mowa w ust. 1, zwierzę może zostać nieodpłatnie przekazane innej osobie prawnej lub jednostce organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej albo osobie fizycznej, która zapewni mu właściwą opiekę.

2. Decyzja, o której mowa w ust. 1, podlega natychmiastowemu wykonaniu.

2a. Od decyzji, o której mowa w ust. 1, przysługuje prawo wniesienia odwołania do samorządowego kolegium odwoławczego w terminie 3 dni od daty doręczenia decyzji. Samorządowe kolegium odwoławcze rozpoznaje odwołanie w terminie 7 dni.

3. W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.

4. W przypadkach, o których mowa w ust. 1 i 3, kosztami transportu, utrzymania i koniecznego leczenia zwierzęcia obciąża się jego dotychczasowego właściciela lub opiekuna.

5. Do należności z tytułu kosztów określonych w ust. 4 stosuje się przepisy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji.

6. Odebrane zwierzę podlega zwrotowi, jeżeli sąd nie orzeknie w trybie art. 35 ust. 3 przepadku zwierzęcia, a także jeżeli postępowanie karne w tej sprawie zostanie umorzone

Jeśli nie animalsi, to kto?

Pomysł zabrania organizacjom prozwierzęcym prawa do interwencyjnego odbioru zwierząt był wielokrotnie krytykowany na łamach OKO.press przez przedstawicieli organizacji prozwierzęcych oraz przez mec. Karolinę Kuszlewicz, społeczną Rzeczniczkę ds. Ochrony Praw Zwierząt.

Dlaczego? Jak czytamy w raporcie o interwencyjnych odbiorach zwierząt w Polsce „Filantropi czy złodzieje”, przygotowanym przez Fundację „Czarna Owca Pana Kota” i Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt „Ekostraż”

większość postępowań administracyjnych o czasowe odbieranie zwierząt inicjują właśnie organizacje pozarządowe.

Inspekcja weterynaryjna odpowiada za zaledwie 11 proc. tego rodzaju spraw.

Nieźle w powyższym zestawieniu wypada policja, ale już źle inspekcja weterynaryjna z założenia powołana do nadzoru nad zwierzętami, również tymi gospodarskimi. Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! niedawno w rozmowie z OKO.press wskazywał na to, że

"powiatowe inspektoraty weterynarii [...] mają zbyt małe zasoby kadrowe, by efektywnie kontrolować sytuację hodowanych przez rolników zwierząt".

Ardanowski obraża obrońców zwierząt

Czy działacze organizacji prozwierzęcych faktycznie bezprawnie odbierają zwierzęta?

Ci przebierańcy [...] w sposób skandaliczny zajmują zwierzęta.

wideokonferencja "Rolnictwo w czasie kryzysu",16 kwietnia 2020

Sprawdziliśmy

Nadużycia to margines

Obraźliwa uwaga ministra Ardanowskiego o „przebierańcach” dotyczy prawdopodobnie tego, że część organizacji podczas odbiorów interwencyjnych używa mundurów lub ich elementów, np. kamizelek z oznaczeniem „inspektor ds. ochrony zwierząt".

Natomiast zarzut o nadużycia jest kompletnie nietrafiony.

We wspomnianym raporcie „Filantropi czy złodzieje” czytamy bowiem, że „gminy co do zasady potwierdzały decyzją administracyjną zasadność dokonanego przez organizację pozarządową odbioru zwierząt (86,6% w 2018 roku)".

Natomiast czy - jak przekonywał minister Ardanowski - odbiory interwencyjne stanowią zagrożenie epidemiologiczne? Raczej nie większe niż wizyta w sklepie czy kościele, jeśli tylko organizacje dbają o bioasekurację.

Cezary Wyszyński z Vivy! w rozmowie z OKO.press podkreślał, że odbiory interwencyjne są przeprowadzane przez inspektorów w maseczkach i rękawiczkach. Natomiast Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt używał również kombinezonów:

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze