0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

W sondażu Kantar Millward Brown dla „Gazety Wyborczej” z 13 marca 2019 tylko cztery komitety przekraczają próg wyborczy: Koalicja Europejska (35 proc.), PiS (33 proc.), Wiosna (11 proc.) i Kukiz’15 (7 proc.). Tuż za progiem znalazł się nowy projekt polityczny: Lewica Razem z 4 proc.

Za tą nazwą kryje się koalicja trzech partii: Razem, Unii Pracy oraz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.

Trudne wybory młodej lewicy

Po nieudanych dla Razem wyborach samorządowych 2018 (1,6 proc. głosów do sejmików wojewódzkich w skali kraju) partia na koniec października ogłosiła, że należy przemyśleć dotychczasową formułę działania i zasiąść do rozmów z innymi partiami lewicy – w tym z SLD.

„Jeżeli chcemy, żeby różnorodna lewica znalazła się w Parlamencie Europejskim, a potem w polskim Sejmie, to Razem, Robert Biedroń i SLD powinni siąść do stołu” – mówił wówczas Maciej Konieczny z zarządu Razem.

Wcześniej było to trudne do wyobrażenia. Razem, która powstała w 2015 roku, budowała swoją pozycję m.in. w kontrze do SLD. Partia podkreślała, że Sojusz Lewicy Demokratycznej dawno odkleił się od lewicowych wartości, działacze Razem wypowiadali się o SLD bardzo krytycznie.

To Razem miało być jedynym możliwym wyborem dla lewicowego wyborcy, któremu bliskie są sprawiedliwość społeczna, prawa pracownicze, sprzeciw wobec dzisiejszej formy kapitalizmu (lub – niekiedy – jakiejkolwiek jego formy), prawa kobiet i pełne równouprawnienie mniejszości.

W wyborach parlamentarnych 2015 dało to 3,6 proc. Wynik poniżej progu wyborczego mimo wszystko był dużym sukcesem – nowa partia, która nie dysponowała dużymi środkami finansowymi, przyciągnęła ponad pół miliona wyborców i otrzymała stabilne finansowanie z budżetu państwa.

SLD i Zieloni w KE, Biedroń osobno

Nie zmieniła jednak swojego zdania o „starej” lewicy. We wrześniu 2016 Adrian Zandberg mówił w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego”:

„Leszek Miller nie zauważył, że śmierć SLD była głównie jego dziełem. W każdym razie resztki tej formacji nie zaprzątają szczególnie naszej uwagi. Oczywiście to, że przez lata pod słowem »lewica« funkcjonowała w Polsce partia pełna skorumpowanych aparatczyków, w dodatku wdzięcząca się do biznesu i mająca w nosie pracowników, będzie jeszcze długo utrudniało nam przekonywanie ludzi do lewicy”.

Sondaże dla Razem ustabilizowały się jednak na poziomie 2-3 proc. i partia nie była w stanie przebić się do szerszego elektoratu.

Przeczytaj także:

Dziś zmienia swoją taktykę. Otwarcie się na inne partie lewicy dopiero po kilku miesiącach zaowocowało jednak sojuszem wyborczym. Robert Biedroń oficjalnie mówił, że jest zainteresowany przede wszystkim budowaniem marki swojej partii i do parlamentu europejskiego będzie startował samodzielnie. Wiosna prowadziła jednak rozmowy z Razem – partia musiałaby zgodzić się na schowanie swojego szyldu i start z list Wiosny.

Nieoficjalnie z tego powodu Razem opuściła jedna z bardziej rozpoznawalnych osób w partii Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Swoją decyzję ogłosiła 14 lutego i napisała:

„Powodów mojej decyzji jest wiele i są złożone. Jak to często bywa, w ich centrum leży różnica zdań co do kierunków, w jakich zmierza organizacja. Nie bez znaczenia są także styl oraz metody jej działania w ostatnim czasie, z którymi się głęboko nie zgadzam”.

SLD i Zieloni ostatecznie weszli w skład Koalicji Europejskiej. W lutym wydawało się więc, że droga Razem do polityki parlamentarnej skomplikowała się jeszcze bardziej.

Wolne pole do działania na lewicy

Jeden sondaż to za mało, aby mówić o rzeczywistym trendzie dla Lewicy Razem i realnych szansach na przekroczenie progu wyborczego. Na to będziemy musieli poczekać do kolejnych badań, które koalicję uwzględnią. Chociaż w tym momencie wszystkie pracownie powinny pytać o Lewicę Razem, to brakuje jej w najnowszym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. To zaskakujące, ponieważ sondaż był przeprowadzony w dniach 9-10 marca, czyli już po ogłoszeniu lewicowej koalicji.

Wielu komentatorów politycznych Wiosnę – partię Roberta Biedronia– nazywa lewicową. Rzeczywiście, program Wiosny pokazuje partię, która jest bliżej lewej strony sceny politycznej. To choćby postulaty „światopoglądowe” – choć może trafniej byłoby nazwać je emancypacyjnymi – jak prawo do przerywania ciąży na żądanie do 12. tygodnia czy podkreślenie rozdziału państwa od kościoła, a także pomysły związane z usługami publicznymi – np. transportem lokalnym czy żłobkami. A jednak sam Biedroń unika określania się jako lewica.

Na konferencji prasowej w listopadzie 2018, gdy ogłosił, że dołącza do niego były członek SLD Krzysztof Gawkowski, lider Wiosny tak mówił o profilu swojego ugrupowania:

„To będzie ruch Polek i Polaków. Nie wiem, czy prawicowy, czy lewicowy. Ale zbudowany na otwartości, na europejskości”.

Wiosna jest raczej powściągliwa w temacie praw pracowniczych i zdecydowanie unika mówienia o redystrybucji przy pomocy podatków – swoje programy chce realizować efektywniej zarządzając środkami publicznymi i czasowo zwiększając deficyt. Biedroń powołuje się na swoje spotkania z Polakami i podkreśla, że jego program nie nawiązuje do żadnej ideologii, ale „realizuje potrzeby Polaków”. Ta strategia polityczna może przynieść korzyści.

Oznacza też, że po dołączeniu SLD do Koalicji Europejskiej w najbliższych wyborach Polacy na listach wyborczych zobaczą tylko jedną listę, która tak jasno odwołuje się do lewicowości – Lewicę Razem.

Ile jest w Polsce lewicy?

Dla Razem i jej koalicjantów to szansa. Wprawdzie w Polsce ludzie, którzy deklarują się jako lewicowi to mniejszość – ale wcale nie taka mała.

W sierpniu 2018 w sondażu IPSOS zapytaliśmy Polaków o ich poglądy polityczne. 14 proc. zadeklarowało, że ma poglądy lewicowe.

Podobny odsetek Polaków zalicza siebie do centrolewicy, centrum i centroprawicy. Za to aż 43 proc. Polaków deklaruje, że ma poglądy prawicowe. Identyfikacja polityczna nie zawsze przekłada się na ortodoksyjny dla danej opcji politycznej zestaw poglądów, ale nasz sondaż daje pewne wyobraźnie o zasadniczym rozkładzie politycznym w polskim społeczeństwie. Lutowy sondaż IPSOS dla OKO.press potwierdził te proporcje.

Z ubiegłorocznego badania wynikało, że gdy wszystkie partie startują osobno, aż 26 proc. osób z lewicowymi poglądami głosuje na PO a 22 proc. na SLD. Jak zachowają się ci wyborcy w momencie, gdy partie, na które głosowali, znalazły się w koalicji m.in. z bardzo wolnorynkową Nowoczesną?

Ile z nich zdecyduje się poprzeć Wiosnę Biedronia, która nie będzie już świeżą siłą zaraz po efektownej konwencji, ale zwykłą partią, której politycy muszą odpowiadać na trudne pytania w codziennej politycznej szarpaninie?

Trudno dziś odpowiedzieć, ale są to kwestie, które działaczom Lewicy Razem dają nadzieję na przyzwoity wynik wyborczy.

Program? Państwo dobrobytu finansowane z progresywnych podatków

„Lewica Razem” nie przedstawiła jeszcze pełnego programu wyborczego, ale po dotychczasowej działalności Razem i jej nowych koalicjantów z grubsza wiemy, czego się spodziewać.

„Zawsze, kiedy następuje transfer publicznych pieniędzy dla słabszych, to należy się cieszyć” – mówił niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Piotr Ikonowicz. Rozdawnictwo? Nie, bo jak mówi lider Ruchu Sprawiedliwości Społecznej:

„Jak się ustala bardzo wysoką pensję prezesowi NBP, prezesom państwowych spółek lub banku – to jest właśnie rozdawnictwo. Kiedy wypłaca się zasiłki rodzinne, zasiłki z pomocy społecznej, to jest to należna pomoc publiczna osobom, które tej pomocy potrzebują, którym za mało się płaci i które nie miały równych warunków startu”.

Można się spodziewać, że „Lewica Razem” skupi się na płacach i prawach pracowniczych, mieszkalnictwie i opiece zdrowotnej. Już zapowiedziała, że chce darmowych leków na receptę.

„Chcemy wziąć przykład z innych krajów europejskich, takich jak Holandia. Proponujemy prostą zasadę: jeśli lekarz przepisuje lek na receptę, to ten lek powinien być bezpłatny” – tłumaczyła na konferencji Marcelina Zawisza. W obecnej sytuacji gospodarczej ma to być wykonalne. „Dziś budżet państwa refunduje 60 proc. leków dostępnych na receptę. To koszt 10 mld złotych. Sfinansowanie pozostałych 40 proc. jest możliwe”.

Skąd na to pieniądze? Razem jest kojarzone z postulatem 75-procentowego podatku dochodowego „dla prezesów”. Ten konkretny pomysł może ulec zmianie, ale lewica nie zrezygnuje z pomysłu spłaszczania różnic dochodowych i zwiększania budżetu państwa przy pomocy progresji podatkowej.

Lewica będzie też dużo mówić o nieuzasadnionych przywilejach wielkiego biznesu. Wybory do Parlamentu Europejskiego do tego niezła okazja – wielu ekspertów wskazuje, że skuteczne opodatkowanie korporacji może nastąpić tylko na europejskim poziomie.

Koalicjanci

Unia Pracy przeszła w Polsce długą drogę do koalicji z Razem. Partia powstała w 1992 roku a jej pierwszym przewodniczącym był Ryszard Bugaj. Przed wyborami parlamentarnymi w 2001 roku weszli w koalicję z SLD, dzięki czemu od 2001 do 2005 roku partia współtworzyła rząd. Afera Rywina zmiażdżyła poparcie dla koalicji SLD-UP a partia po 2005 roku nie zdobyła mandatów w wyborach do Sejmu.

Chociaż koalicja z Unią Pracy nie jest tego rodzaju zmianą podejścia do sojuszy, jaką byłoby porozumienie z SLD – Adrian Zandberg był kiedyś liderem młodzieżówki UP – to wciąż jest to lekcja realnej polityki dla wielu działaczy Razem.

Przewodniczący UP Waldemar Witkowski jest szefem poznańskiej spółdzielni mieszkaniowej. W 2016 roku poprosił komornika o wszczęcie eksmisji (zarządzonej przez sąd w 2011 roku) z lokalu socjalnego lokatorów, wśród których był mężczyzna przykuty do łóżka po udarze. Według Arkadiusza Stasicy, prezesa Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, Witkowski tydzień przed eksmisją powiedział, że wniosek do komornika wycofa. Nie zrobił tego. Do eksmisji ostatecznie nie doszło dzięki interwencji działaczy lokatorskich. Witkowski będzie jedynką koalicji w Poznaniu.

Drugi partner koalicyjny to z kolei organizacja znana z pomocy wykluczonym, ale nie z udanych kampanii wyborczych.

Warszawska Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza od lat zajmuje się wsparciem wyrzucanych na bruk lokatorów czy ludzi oszukanych przez banki, którzy nie mają pieniędzy na pomoc prawną. W 2014 roku Ikonowicz założył partię – Ruch Sprawiedliwości Społecznej.

W latach 90. Ikonowicz, jako lider Polskiej Partii Socjalistycznej, dwukrotnie (1993 i 1997) dostał się do Sejmu z list SLD. W samodzielnej karierze politycznej nie może się pochwalić takimi sukcesami. W 2000 roku startował w wyborach prezydenckich, w których otrzymał 0,22 proc. poparcia. W 2018 jako kandydatowi na prezydenta Warszawy powiodło mu się niewiele lepiej – zdobył 0,82 proc. mieszkańców stolicy. Ma jednak dużą społeczną wiarygodność. Zdobył ją walcząc przez lata o prawa wykluczonych w swojej Kancelarii – m.in. ofiary reprywatyzacji.

Ikonowicz ma otwierać listę Lewicy Razem w Łodzi. W Lublinie będzie to przedstawicielka ruchów miejskich Magdalena Długosz, w okręgu małopolsko-świętokrzyskim poseł Unii Pracy w latach 2001-2005 – Jan Orkisz, w Warszawie – Adrian Zandberg.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze