0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciej Jarzêbiński / Agencja GazetaMaciej Jarzêbiński /...

W awanturze o "rejestr ciąż" mieszają się racje medyczne i rzeczowe argumenty (w tym podnoszone przez Unię Europejską) z kłamstwami władzy i obawami kobiet. A nad wszystkim wisi cień zarządzanego autorytarnie państwa, który pada na każdą kwestię narażoną na "korektę" prawicowej ideologii, w tym - dostęp do dokumentacji medycznej. Zwłaszcza po decyzji tegoż państwa - wykonanej przez tzw. Trybunał Konstytucyjny w październiku 2020 roku - de facto całkowitego zakazu przerywania ciąży.

Ale po kolei.

Rozporządzenie z 3 czerwca i kłamstwa na jego temat

Rzecz dotyczy Systemu Informacji Medycznej (SIM), który na mocy ustawy z 2011 roku obejmuje w postaci elektronicznej dane o świadczeniach, usługodawcach oraz o usługobiorcach, czyli nas - obywatelach i obywatelkach, którzy się leczymy.

Rozporządzenie z 20 czerwca 2020 "w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej" opisuje w szczegółach, że każdy usługodawca (placówka medyczna itp.) przekazuje do SIM szczegółową informację o działaniach medycznych, w tym dane identyfikujące świadczenie zdrowotne, dane pacjentki/ta, personelu, miejsca świadczenia itd.

Nowelizacja tego rozporządzenia z 3 czerwca 2022 uzupełnia paragraf 2.2 ("Dane usługobiorcy") o cztery kategorie, jakie usługodawca przekazuje do SIM:

  • o wyrobach medycznych zaimplantowanych u usługobiorcy (czyli pacjentki lub pacjenta),
  • o alergiach usługobiorcy,
  • o grupie krwi usługobiorcy i wreszcie
  • informacje o ciąży usługobiorcy.

Zapis o ciąży wywołał obawy wielu środowisk kobiecych i opozycji politycznej, że może to oznaczać kolejną po wyroku TK Julii Przyłębskiej ingerencję polityki w intymną i prywatną sferę, jaką jest ciąża, poronienie, aborcja.

Pojawiły się też zarzuty, że kobiety ze strachu przed taką ingerencją zrezygnują z szukania pomocy medycznej albo wręcz z zachodzenia w ciążę.

Odpowiedź władz była dwutorowa. 1. Dopisanie "ciąż" to wymóg unijny. 2. Zagrożenia nie ma, bo nikt poza służbami medycznymi nie będzie miał dostępu do danych o ciąży. W skrajny sposób ujął to rzecznik ministerstwa zdrowia:

Katalog danych zbieranych przez personel medyczny został poszerzony o alergie, ciała obce, grupę krwi i fakt bycia w ciąży. Nie tworzymy żadnych rejestrów, jedynie poszerzamy system raportowania wg zaleceń KE. Dostęp do danych będą mieli wyłącznie medycy
Dopisanie informacji o ciąży do tzw. Karty Pacjenta jest zgodne z zaleceniami Komisji Europejskiej z 2013 r., ale dostęp do dokumentacji może mieć wg ustawy o prawach pacjenta kilkanaście podmiotów m.in.: sądy, w tym dyscyplinarne i prokuratorzy
Wypowiedź dla PAP,03 czerwca 2022

W bardziej rozbudowanej wersji ministerstwo zdrowia wyjaśniało, że do informacji w systemie dostęp będą mieli tylko wybrani pracownicy medyczni, a uprawnienia sądów czy prokuratury do informacji zawartych w SIM "nie mogą być stosowane w sposób dowolny, a wyłącznie zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, w ramach toczącego się postępowania". Wobec praktyki upolitycznionej polskiej prokuratury nie może to jednak uspokajać obaw.

Co ma do tego Komisja Europejska?

"Patient Summary [Karta Pacjenta] ma obowiązywać w Unii Europejskiej od 2023 roku. Wdrożenie jest obligatoryjne dla wszystkich państw Wspólnoty. Objęcie ciąży obowiązkiem raportowym jest jak najbardziej zasadne w świetle istotności tej informacji z perspektywy prowadzonego procesu leczniczego" – tłumaczył PAP rzecznik Andrusiewicz.

Jest to w zasadzie prawda, ale wyrażona z przesadą. Patient Summary, czyli zapis informacji o każdym i każdej z nas w Systemie Informacji Medycznej nie może być wprowadzony przez Unię Europejską inaczej niż na zasadzie zaleceń i opisania standardów. Warto też dodać, że wśród tych zaleceń jest także prawo do wyrażenia przez każdą osobę sprzeciwu i zażądania, żeby dokumentacja na jej temat nie była prowadzona.

Rekomendując wprowadzenie Kart Pacjenta Komisja Europejska ma mocne argumenty. Chodzi o ułatwienie ciągłości opieki medycznej i bezpieczeństwa pacjentki czy pacjenta w przypadku, gdy znajdzie się w innym kraju UE, zwłaszcza, gdy nie mówi tym samym językiem, co tamtejszy personel medyczny. Ale chodzi także o poprawę opieki zdrowotnej we własnym kraju, w szczególności w sytuacjach zagrożenia, gdy łatwy dostęp do informacji medycznej może nawet uratować życie.

Rekomendacja Komisji Europejskiej z 19 listopada 2013 roku podkreśla, że celem jest wyjaśnienie, co i w jaki sposób powinno znaleźć się w dokumentacji medycznej pacjenta. "Jest pożądane, żeby państwa członkowskie zgodziły się zastosować proponowany zestaw informacji w swoim systemie narodowym".

W szczegółowym kwestionariuszu (w wersji rozszerzonej) pojawia się ogromna liczba rubryk, dotyczących alergii, chorób, historii leczenia, a nawet używek. Pojawia się też "historia ciąży" włącznie z terminem porodu.

Czy informacje o ciąży są bezpieczne?

Rzecznik Wojciech Andrusiewicz uspokajając, że dostęp do danych w Karcie Pacjenta będą mieli wyłącznie medycy jakby zapomniał o uchwalonej w 2020 roku nowelizacji ustawy z 2008 roku o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta.

Na mocy art. 26 ustawy, "podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych

udostępnia dokumentację medyczną również (...) ministrowi właściwemu do spraw zdrowia, sądom, w tym sądom dyscyplinarnym, prokuraturom, lekarzom sądowym i rzecznikom odpowiedzialności zawodowej, w związku z prowadzonym postępowaniem".

W dodatku jest to tylko jeden z 12 punktów, które wymieniają kolejne organizacje, organy władzy i inne podmioty, które mogą mieć dostęp do danych o naszym zdrowiu, w tym ciąży.

3. Podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych udostępnia dokumentację medyczną również:

1) podmiotom udzielającym świadczeń zdrowotnych, jeżeli dokumentacja ta jest niezbędna do zapewnienia ciągłości świadczeń zdrowotnych;

2) organom władzy publicznej, w tym Rzecznikowi Praw Pacjenta, Narodowemu Funduszowi Zdrowia, organom samorządu zawodów medycznych oraz konsultantom w ochronie zdrowia, a także Rzecznikowi Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego, w zakresie niezbędnym do wykonywania przez te podmioty ich zadań, w szczególności nadzoru i kontroli;

2a) podmiotom, o których mowa w art. 119 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej, w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia kontroli na zlecenie ministra właściwego do spraw zdrowia;

2b) upoważnionym przez podmiot, o którym mowa w art. 121 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej, osobom wykonującym zawód medyczny, w zakresie niezbędnym do sprawowania nadzoru nad podmiotem leczniczym niebędącym przedsiębiorcą;

2c) Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, w zakresie niezbędnym do wykonywania przez nią zadań określonych w art. 31n ustawy z dnia 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1373, z późn. zm.5) );

2d) Agencji Badań Medycznych w zakresie określonym ustawą z dnia 21 lutego 2019 r. o Agencji Badań Medycznych (Dz. U. poz. 447 oraz z 2020 r. poz. 567);

3) ministrowi właściwemu do spraw zdrowia, sądom, w tym sądom dyscyplinarnym, prokuraturom, lekarzom sądowym i rzecznikom odpowiedzialności zawodowej, w związku z prowadzonym postępowaniem;

4) uprawnionym na mocy odrębnych ustaw organom i instytucjom, jeżeli badanie zostało przeprowadzone na ich wniosek;

5) organom rentowym oraz zespołom do spraw orzekania o niepełnosprawności, w związku z prowadzonym przez nie postępowaniem;

6) podmiotom prowadzącym rejestry usług medycznych, w zakresie niezbędnym do prowadzenia rejestrów;

7) zakładom ubezpieczeń, za zgodą pacjenta;

7a) komisjom lekarskim podległym ministrowi właściwemu do spraw wewnętrznych, wojskowym komisjom lekarskim oraz komisjom lekarskim Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Agencji Wywiadu, podległym Szefom właściwych Agencji;

8) osobom wykonującym zawód medyczny, w związku z prowadzeniem procedury oceniającej podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych na podstawie przepisów o akredytacji w ochronie zdrowia albo procedury uzyskiwania innych certyfikatów jakości, w zakresie niezbędnym do ich przeprowadzenia;

9) wojewódzkiej komisji do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych, o której mowa w art. 67e ust. 1, w zakresie prowadzonego postępowania;

10) spadkobiercom w zakresie prowadzonego postępowania przed wojewódzką komisją do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych, o której mowa w art. 67e ust. 1;

11) osobom wykonującym czynności kontrolne na podstawie art. 39 ust. 1 ustawy z dnia 28 kwietnia 2011 r. o systemie informacji w ochronie zdrowia, w zakresie niezbędnym do ich przeprowadzenia; 12) członkom zespołów kontroli zakażeń szpitalnych, o których mowa w art. 14 ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (Dz. U. z 2019 r. poz. 1239 i 1495 oraz z 2020 r. poz. 284, 322, 374 i 567), w zakresie niezbędnym do wykonywania ich zadań.

Zbyt szeroki i łatwy dostęp do dokumentacji medycznej budził wątpliwości już podczas konsultacji aktualnego rozporządzenia. 7 grudnia 2021 Fundacja Panopticon zwracała uwagę, że już wtedy sędzia i prokurator mieli na mocy Kodeksu postępowania karnego dostęp do dokumentacji medycznej. Mogli zażądać wydania papierowej książeczki ciąży lub informacji o badaniach przeznaczonych dla ciężarnych. "Jeśli jednak informacja o ciąży znajdzie się w SIM, spowoduje to jakościową zmianę – będzie nie tylko łatwiej po nią sięgnąć, ale będzie to możliwe na szeroką skalę" - ostrzegał Panopticon.

Ministerstwo Adama Niedzielskiego nie zareagowało na te ostrzeżenia.

Panopticon podkreślał przy tym, że argumenty ministerstwa za wprowadzeniem do SIM informacji o ciąży brzmią rozsądnie: zarówno te medyczne (ratowanie życia kobiecie w ciąży czy przepisywanie jej leków), jak i administracyjne (korzystanie z zapisów poza kolejnością).

Ale resort nie zadbał o to, by zabezpieczyć dane o ciąży przed zainteresowaniem prokuratorów.

Fundacja krytykowała też pomysł, by rozbudowę SIM wprowadzić rozporządzeniem. "Jasno wynika zarówno z Konstytucji, jak i z RODO, że nie tędy droga. Wbrew pozorom to nie jest kwestia czysto techniczna. Przejście ścieżki ustawodawczej zwiększa szansę, że głosy różnych środowisk i instytucji zostaną wzięte pod uwagę, a samo rozwiązanie będzie lepiej dopracowane".

Dziemianowicz-Bąk: Nie chcę, by pan Ziobro miał dostęp do danych o ciążach

"Nie chcę, aby organy ścigania pod batutą pana Zbigniewa Ziobry były na trzy kliknięcia myszką od danych na temat ciąży kobiety: czy jest zagrożona, czy doszło do poronienia, czy została przerwana. Dlaczego? Bo Zbigniew Ziobro jest jednym z tych polityków, którzy urządzili w Polsce piekło kobiet" – mówi OKO.press posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Dlatego Lewica domagała się, żeby zapis o "rejestrze ciąż" wprowadzić ustawą, która zawierałaby też czarno na białym odpowiednie zabezpieczenia.

Dane o ciąży są w Polsce wrażliwe politycznie? - pytamy

"Właśnie. Nie żyjemy w próżni, ale w państwie, gdzie obowiązuje niemal całkowity zakaz aborcji. Będziemy domagać się od ministra zdrowia klarownej informacji, jak zapewni kobietom bezpieczeństwo pomimo wejścia w życie rozporządzenia. Już w tej chwili wiele kobiet ma wątpliwości, czy mogą bezpiecznie zajść w ciążę, skoro państwo zmusza je do rodzenia nawet wtedy, gdy ciąża jest letalna. Jak pokazał przykład pani Izabeli z Pszczyny, utrzymanie ciąży może odbyć się kosztem życia kobiety.

Oczekujemy też od rządu jasnych deklaracji, że nie zostanie wprowadzone karanie kobiet za przerwanie ciąży.

Dziemianowicz-Bąk dodaje, że dostęp do danych o ciąży powinien mieć lekarz czy ratownik medyczny. W tzw. normalnym europejskim kraju, w którym kobieta ma pełen dostęp do antykoncepcji i do legalnej aborcji, w którym dba się o bezpieczeństwo i wolność reprodukcyjną kobiet, rejestr ciąż jest czymś wręcz wskazanym, bo może poprawić jakość świadczeń medycznych i bezpieczeństwo kobiet. Inaczej to wygląda w Polsce.

Dziemianowicz-Bąk zwraca też uwagę, że nie jest kompetencją Unii Europejskiej organizowanie ochrony zdrowia w państwach członkowskich.

Joanna Mucha: tańczymy, jak nam Kaczyński zagrał

Joanna Mucha, Polska 2050, mówi OKO.press: "Sama w sobie ta regulacja nie jest przecież zła i gdyby wprowadzała ją władza, do której mamy zaufanie, nie byłoby całego larum. Trafia na SOR kobieta, jest nieprzytomna i nie może powiedzieć, że jest w czwartym miesiącu ciąży. Lekarz sięgając do jej dokumentacji medycznej, która obejmuje »rejestr ciąż«, dowiaduje się o tym fakcie i nie stosuje procedur, które mogłyby zaszkodzić ciąży. Racjonalne rozwiązanie".

Czy obawiam się, że PiS może użyć rejestru ciąż, żeby inwigilować Polki i sprawdzać, czy nie dokonały aborcji? - pyta samą siebie Mucha.

"Nie można tego wykluczyć. Nie sądzę, żeby mieli to robić na szeroką skalę, bo to wymagałoby dużych sił i środków, a to przecież nieudacznicy i partacze. Ale w przypadku konkretnych kobiet, z konkretnych środowisk może się zdarzyć, że rejestr zostanie użyty przeciwko nim. Niestety rządzący przyzwyczaili nas do braku zaufania do swoich działań. Poza tym samo istnienie rejestru ma zapewne wywołać efekt mrożący. A wywoła skutek odwrotny - Polki nie będą chodziły do lekarza" - mówi posłanka Polski 2050.

Po co władzy kolejna awantura z kobietami?

"No właśnie. Jestem przekonana, że wywołanie awantury jest celową zagrywką Jarosława Kaczyńskiego. Władza staje wobec wyzwania, jak ratować poziom życia Polek i Polaków i jednocześnie nie przyspieszać galopującej inflacji. O tym powinniśmy przede wszystkim debatować, jakie błędy popełnił rząd, dlaczego nie umie nas wyprowadzić z pułapki rosnących cen, które sprawiają, że nawet zarabiając więcej stajemy się ubożsi, co zrobić z ubożejącą w oczach całą sferą budżetówki, dlaczego polityka ogromnych transferów kierowanych do grup kluczowych z punktu widzenia poparcia politycznego tej władzy, np. 13. i 14. emerytury stała się teraz niebezpieczna dla finansów państwa i naszych kieszeni.

Kaczyński woli podgrzewać polaryzację ideologiczną, wzbudzać burzę wokół praw i naruszonego poczucia bezpieczeństwa kobiet, bo na tym gruncie czuje się politycznie bezpieczniej. Gra wciąż tę samą melodię, a my tańczymy jak nam zagrał" - mówi Joanna Mucha.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze