Przedsiębiorcom grożą olbrzymie rachunki, małym dostawcom energii – bankructwo, a Skarbowi Państwa – kosztowne pozwy. To skutek opieszałości resortu energii w sprawie zamrożenia cen prądu. Zastrzeżenia do projektowanych rozwiązań ma resort przedsiębiorczości, a Komisja Europejska może ich w ogóle nie zaakceptować
Premier Mateusz Morawiecki 12 grudnia 2018 zapewnił z sejmowej mównicy: „Nie będzie podwyżek cen energii”. Dyskusja o strategii wobec rosnących kosztów prądu odbywała się w atmosferze kompletnego rozgardiaszu.
Ostatecznie szef rządu ogłosił, że przeznaczy 5 mld zł na to, żeby Polacy nie dostali wyższych rachunków. Od uchwalenia ustawy, która miała uchronić Polaków przed podwyżką cen prądu, minęło niemal pięć miesięcy. Stawki miały być zamrożone na poziomie z czerwca 2018 roku.
Na razie ulgę odczuli tylko odbiorcy indywidualni, bo im rachunki rzeczywiście nie wzrosły. Poważny problem mają za to samorządy i przedsiębiorcy.
Brak rozporządzeń do znowelizowanej w grudniu 2018 (dwa miesiące po uchwaleniu) tzw. ustawy o cenach prądu spowodował, że firmy nadal w 2019 roku płacą tyle, na ile opiewają umowy zawarte pod koniec 2018 roku z dużo wyższymi cenami niż w czerwcu 2018.
Ci przedsiębiorcy, którym umowy się skończyły, mają problem z zawarciem nowych umów - dostawcy się wstrzymują niepewni ile mogą zażądać za energię. Przedsiębiorcy muszą przechodzić na nieraz horrendalnie drogie tzw. taryfy rezerwowe. To samo tyczy się klientów, których dostawcy zbankrutowali sprzedając prąd poniżej kosztów i nie otrzymują obiecanych przez rząd rekompensat.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski, podczas konferencji w Mońkach 15 kwietnia 2019 zapewniał dziennikarzy, że cały proces – związany z wydaniem rozporządzeń do ustawy oraz kolejnej nowelizacji, która uwzględni duże przedsiębiorstwa energochłonne – zakończy się w maju.
Wygląda na to, że tak się nie stanie. Dziennikarze z „Dziennika Gazety Prawnej” ustalili w Brukseli, że Komisja Europejska, która analizuje ustawę i projekt rozporządzeń pod kątem niedozwolonej pomocy publicznej, nie zamierza wydać swojej oceny przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Portal INNPoland podaje, że „prawdopodobną przyczyną opóźnienia może być zbyt wolny przepływ informacji między Warszawą a Brukselą”.
„Trwa stan chaosu” – mówi OKO.press dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP, organizacji zrzeszającej ok. 19 tys. przedsiębiorstw. „Spółki obrotu energią zapewniają odbiorców biznesowych, że nie mogą zastosować cen innych niż te [wyższe - red.] z końca roku. Obiecują tylko, że się rozliczą [zwrócą różnicę w cenie po opublikowaniu rozporządzenia ministra o rekompensatach]” – informuje.
Wpływa to na płynność finansową przedsiębiorców – a niepewność w biznesie nie sprzyja inwestycjom, co może negatywnie przełożyć się na wzrost gospodarczy i innowacje.
Fala bankructw raczej nie grozi. Jak mówi dr Juchniewicz, wiele przedsiębiorców ma otwarte linie kredytowe, z których mogą finansować bieżące wydatki. Tyle tylko, że na tym najbardziej skorzystają banki, które zarobią na odsetkach.
W gorszej sytuacji są spółki, które zajmują się obrotem energią, dostarczając ją także odbiorcom indywidualnym. „Część z nich, w obliczu zapewnień rządu, nie kupowała energii pod cały kontrakt i teraz musi płacić na giełdzie ceny wyższe niż te, po których sprzedaje” – mówi OKO.press Łukasz Ancyparowicz z zarządu firmy Doradcy Energetyczni, która pracuje z przedsiębiorcami.
Nadal nie wiadomo, w jaki sposób rekompensaty miałyby trafiać do spółek sprzedających energię odbiorcom.
Nawet gdyby rozporządzenie weszło w życie już w maju, problem nie byłby rozwiązany. Projekt Ministerstwa Energii w toku konsultacji skrytykowało Ministerstwo Przedsiębiorczości. „Ministerstwo podkreślało, że rozporządzenie wprowadza sztuczną referencyjną cenę energii za rok 2019 na podstawie uśrednionych składników. Jeśli ktoś zapłacił więcej niż średnia, poniesie dużą stratę” – komentuje dla OKO.press Kamil Rybikowski, ekspert ds. energetyki Związku Pracodawców Polskich.
„Wiele firm zapewne zdecyduje się na proces ze Skarbem Państwa i sądy raczej powinny im przyznawać racje – a to powodować może olbrzymie kary, jakie zapłacić będzie musiał Skarb Państwa”.
Procesowanie się ze Skarbem Państwa nie należy jednak do szybkich procesów. Dla wielkich dostawców, którzy dysponują wielomilionowymi rezerwami, to umiarkowany problem. W niebezpieczeństwie są mali gracze. Rosnące koszty mogą ich doprowadzić do bankructwa. „Grozi nam seria upadłości spółek” – ostrzega Ancyparowicz.
Problem bankructw nie dotyczy jednak tylko sektora obrotu energią. Ancyparowicz zaznacza, że w sytuacji niepewności, część spółek nie chce podpisywać z przedsiębiorcami kontraktów na obecny 2019 r.
Ci, którym kontrakt wygasa, lub ich dostawca splajtował z ww. powodów, nie tracą co prawda bieżących dostaw prądu, jednak muszą płacić według taryf rezerwowych, które bywają wielokrotnie droższe, niż oferowane w ramach umowy.
„Ostatecznie cała sytuacja będzie musiała odbić się na odbiorcach – zarówno indywidualnych, jak i przedsiębiorstwach” – komentuje Rybikowski.
Będzie to przebiegać wielotorowo, np.
„Przede wszystkim sama ustawa została napisana w bardzo krótkim czasie i jest wyraźnie niedopracowana. Gdyby pracę nad ustawą ruszyły wcześniej, być może udałoby się tego zamieszania uniknąć” – dodaje Rybikowski.
Samo zamrożenie cen prądu na 2019 rok nie rozwiązuje problemu. Mało prawdopodobne, aby ceny miały w przyszłości znacząco spaść. Jeśli jesienią wygra PiS, to nadal będzie obciążał budżet sztucznym podtrzymywaniem przestarzałego systemu energetycznego. Jeśli wygra opozycja, to – już w pierwszym roku rządów stanie przed wyborem, czy drastycznie podnieść Polakom koszty życia, czy pozostawić kosztowny program.
„Przyczyny wzrostu cen energii mają charakter strukturalny i wynikają z dominującej w polskiej energetyce roli węgla” – mówi dr Juchniewicz. A ceny praw do emisji CO2, które muszą kupować elektrownie węglowe, rosną od początku 2018 roku.
Przedstawiciele biznesu, z którymi OKO.press się konsultuje, są zgodni, że obecne problemy to nie tylko wina dezorganizacji w rządzie Mateusza Morawieckiego.
„Wszystkie polskie rządy zaniedbały rozwój odnawialnych źródeł energii”
– przypomina ekonomista Pracodawców RP. „Wydawało się im, że nasza specyfika zostanie uwzględniona w procesie dekarbonizacji Unii Europejskiej”.
Tak się jednak nie stało, a UE – która stawia ambitne cele klimatyczne – wszystkie kraje traktuje na równi. Zgodnie z planem coraz większą liczbę uprawnień do emisji CO2 wypuszczając przez giełdę, co powoduje znaczny wzrost cen tych pozwoleń. Zresztą Polska optowała za rynkowym systemem zakupu pozwoleń, a nie limitów przyznawanych odgórnie przez unijne organy.
Co zatem w tym chaosie mogą zrobić przedsiębiorcy? „Jestem fanem fotowoltaiki” – mówi Ancyparowicz. „Ceny paneli i ich jakość są coraz lepsze, są dziś możliwości finansowania, np. przez leasing” – radzi.
Być może więc przejście na zieloną energię (które pozwoliłaby nam uniknąć najgorszych konsekwencji klimatycznej katastrofy) w końcu odbędzie się też rękami przedsiębiorców, którzy chłodno kalkulują zyski i straty.
Gospodarka
Władza
Jadwiga Emilewicz
Mateusz Morawiecki
Krzysztof Tchórzewski
Ministerstwo Energii
biznes
energetyka
OZE
prąd
przedsiębiorcy
węgiel
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze