Pierwszy dzień 2023 roku przyniósł rekord najwyższej temperatury w historii pomiarów instrumentalnych na ziemiach polskich, a więc od ponad 200 lat. Jakie będą konsekwencje?
Sylwester i zwłaszcza Nowy Rok w Polsce (i nie tylko) były tak ciepłe – wręcz gorące, jak na zimę – że stało się to jednym z tematów dnia. Tłumy wyległy na spacery, a media społecznościowe zalała fala zdjęć i komentarzy o „cudownym weekendzie”. Tymczasem blisko 20-stopniowe temperatury o tej porze roku to nic dobrego (poza jednym: ciepła zima niweczy jak na razie groźbę szantażu energetycznego Rosji). Na naszych oczach ulega bowiem rozpadowi znany nam od wieków cykl pór roku utrzymujący środowisko w równowadze i przewidywalności. Konsekwencje będą znaczące, zwłaszcza dla rolnictwa i bioróżnorodności.
Pierwszy dzień 2023 roku przyniósł rekord najwyższej temperatury w historii pomiarów instrumentalnych na ziemiach polskich (a więc od ponad 200 lat). W Jodłowniku w województwie małopolskim odnotowano 19°C. Minimalnie mniej zmierzono na stacji meteorologicznej Warszawa-Okęcie i w Korbielowie w Beskidzie Żywieckim – po 18,9°C.
„Bardzo znaczące były temperatury nocne. W Słubicach tej nocy temperatura nie spadła poniżej 15.9°C, co jest zdecydowanie najwyższą temperaturą minimalną notowaną kiedykolwiek w styczniu. Największym absurdem tej sytuacji było to, że najwyższą temperaturę maksymalną w styczniu notowano w Słubicach w 1991 i było to 15.2°C. Zatem przez całą noc w Słubicach temperatura była wyższa od uprzednio rekordowej temperatury maksymalnej dla stycznia. O godzinie 4:10 w Głuchołazach temperatura wzrosła do +18.7°C. Tak wysoka temperatura nocna jest charakterystyczna raczej dla miesięcy letnich” – napisał w podsumowaniu tej zaiste ekstremalnej styczniowej doby blog “Pogoda i klimat”.
W wielu miejscowościach średnia temperatura dobowa osiągnęła co najmniej 15°C, a więc próg temperatury dnia letniego. Cały czas mówimy o 1 stycznia!
„Wg wstępnych obliczeń średnia obszarowa anomalia temperatury dobowej osiągnęła 13.8°C względem normy 1991-2020. Oznacza to średnią obszarową temperaturę dobową rzędu 12.4°C, najwyższą notowaną w styczniu w historii pomiarów instrumentalnych. Do tej pory najwyższą średnią dobową temperaturę obszarową notowano w 10 stycznia 2007: 10.2°C” – pisze “Pogoda i klimat”.
Skąd te ekstrema? Przyniósł je układ pogodowy, który w zasadzie nie jest niczym szczególnym i w warunkach normalnej zimy przyniósłby odwilż i temperatury kilka stopni powyżej zera – mówi OKO.press Krzysztof Drozdowski, dziennikarz i popularyzator wiedzy o pogodzie i klimacie.
„To układ, w którym ośrodki wysokiego i niskiego ciśnienia są blisko siebie i jest między nimi duża różnica ciśnień. Między centrum niżu i wyżu 31 grudnia, kiedy rozpoczął się napływ ciepłego powietrza, wynosiła ona 70 hPa. To bardzo dużo, ponad dwukrotnie więcej niż przeciętna wartość różnicy między wyżem wschodnioeuropejskim a niżem islandzkim” – mówi Drozdowski.
Taki układ wytwarza bardzo silne przepływy powietrza, co miało miejsce właśnie 31 grudnia i 1 stycznia. Wtedy nad Polskę przez Europę Zachodnią napłynęło powietrze z południowego zachodu z rejonu Wysp Kanaryjskich, dokąd trafiło wcześniej ze środkowo-zachodniej Afryki, znad Mali i Mauretanii, gdzie temperatury sięgają obecnie 30°C, a także z nieco chłodniejszej, ale wciąż ciepłej Algierii.
„W typowej zimie to powietrze schłodziłoby się po drodze do naszej części Europy i mielibyśmy normalne grudniowe ocieplenie do ok. 5-8°C. Tym razem jednak o żadnym schłodzeniu nie mogło być mowy, ponieważ ostatnie lato na półkuli północnej było najcieplejsze w historii i Ocean Atlantycki jest cieplejszy niż zwykle, cieplejsza jest też Europa Zachodnia”
– dodaje Drozdowski.
Czy dwa ekstremalnie ciepłe dni to wciąż tylko rzadkie zjawisko pogodowe, czy już efekt zmian klimatycznych? Według fizyka atmosfery prof. Szymona Malinowskiego dokładne zbadanie przyczyn letnich temperatur w Nowy Rok wymagałoby szczegółowych badań. Niemniej wraz z globalnym wzrostem temperatur zjawiska takie, jak na przełomie roku stają się coraz bardziej prawdopodobne.
„Początek roku okazał się bezprecedensowo ciepły. Wiemy, że wraz z globalnym ociepleniem rośnie gwałtownie prawdopodobieństwo anomalii po tzw. cieplej stronie skali, a spada prawdopodobieństwo zdarzeń po tzw. skali chłodnej. Coraz częściej mamy dni cieplejsze niż norma wieloletnia” – mówi OKO.press prof. Malinowski.
„Badania nad przyczynami ekstremalnych zjawisk pogodowych są wykonywane coraz częściej w związku z wielkimi stratami, jakie przynoszą. Gorący przełom roku sam w sobie nie przyniósł wielkich strat, aczkolwiek mogą się one pojawić później w zależności od tego, jak będzie kształtować się pogoda w dłuższym okresie. Np. czy po ciepłym styczniu przyjdą mrozy, które uszkodzą uprawy, albo czy łagodna zima zwiększy deficyt wody w Polsce” – dodaje prof. Malinowski.
Czy dni takie, jak 31 grudnia i 1 stycznia staną się zatem nową normą? Jeszcze nie, odpowiada prof. Malinowski. „Owszem, należy spodziewać się coraz więcej takich dni, ale niekoniecznie jeszcze tej zimy. Zima nadal będzie występować, w końcu astronomia się nie zmieniła – słońce nadal jest nisko nad horyzontem i bilans energii na naszym obszarze geograficznym jest ujemny. Ale coraz rzadsze epizody zimowe mogą być bardziej kosztowne niż regularne mrozy i opady śniegu, bo przestaniemy się do nich przygotowywać” – mówi naukowiec.
Bezśnieżne i ciepłe zimy to przede wszystkim zubażanie zasobów wód gruntowych w Polsce. Kiedyś, gdy śnieg leżał miesiącami powoli wytapiając się do gruntu, by potem spłynąć wraz z wiosennymi roztopami, zapewniało to coroczną odnowę zapasów wód gruntowych, lepsze warunki do wegetacji roślin uprawnych i dzikich, i wreszcie – środowisko zasobniejsze w pożywienie dla owadów, małych kręgowców i tak dalej w górę łańcucha pokarmowego.
„Zbyt wczesna wegetacja grozi roślinom osłabieniem, zmniejszoną odpornością na patogeny i choroby grzybowe w przypadku gdy powrócą mróz i śnieg. Do tego dochodzi pogłębiająca się susza spowodowana brakiem śniegu”
- mówi OKO.press dr Marta Jermaczek-Sitak, biolożka i edukatorka przyrodnicza.
„Ludzie opiekujący się jeżami mówią, że w tak ciepłe dni jeże wybudzają się i trzeba się nimi opiekować, bo zginą. Ponadto budzą się owady zapylające, w tym ważne dzikie gatunki takie, jak trzmiele albo murarki, a także inne bezkręgowce, oraz np. nietoperze. Dla takich głęboko hibernujących zwierząt jest to zabójcze, bo tracą energię i mogą nie dożyć wiosny, bo nie ma pożywienia” – mówi dr Jermaczek-Sitak.
Edukatorka podkreśla, że na sylwestrowo-noworoczne ekstrema temperaturowe należy patrzeć w szerszym kontekście zmian, jakie niesie zmiana klimatu. „Może to były tylko dwie doby bardzo wysokich temperatur, ale pamiętajmy, że wystąpiły one w otoczeniu ogólnie wysokich temperatur przez całą zimę! Zimę, w czasie której – jak do tej pory – epizodem były nie dni ciepłe, a dni z prawdziwie zimowymi warunkami” – mówi dr Jermaczek-Sitak.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze