0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.plFot. Michał Ryniak /...

O dokumencie zawierającym pomysły ograniczeń w wydatkach na ochronę zdrowia po raz pierwszy była mowa w ubiegłotygodniowym podcaście Interii „Polityczny WF”. O jego istnieniu poinformował dziennikarz Polsatu Marcin Fijołek.

Treść dokumentu opublikował w poniedziałek, 1 grudnia 2025 „Business Insider”

Plany ministry zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy (na zdjęciu u góry) to odpowiedź resortu na dwa pisma Ministerstwa Finansów. Jedno z nich, datowane na 9 września 2025, dotyczyło zatwierdzenia planu finansowego NFZ na rok bieżący. Drugie (z 23 września) dotyczyło planu finansowego NFZ na rok 2026 i zawierało „prośbę o przedstawienie rozwiązań systemowych w zakresie ochrony zdrowia służących m.in. obniżeniu kosztów NFZ”.

„Uprzejmie proszę o przyjęcie tych propozycji Ministerstwa Zdrowia, umożliwiających realizację ww. zalecenia” – odpowiedział resort.

Przeczytaj także:

Zmniejszenie podwyżek dla medyków

Pierwsza część propozycji MZ dotyczy „nowelizacji ustawy o sposobie ustalania minimalnego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników w podmiotach leczniczych”.

Resort proponuje przesunięcie o pół roku waloryzacji wynagrodzeń z lipca 2026 na styczeń 2027, co przyniosłoby w roku 2026 ok. 6 mld zł oszczędności.

Kolejna zmiana miałaby polegać na zastosowaniu niższego wskaźnika waloryzacji. Zamiast opierać się jak do tej pory na wzroście przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej, podstawą do wyliczeń byłby wzrost wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej.

Przy uwzględnieniu obu zmian koszt podwyżek spadłby w 2027 roku z ok. 10 mld do mniej więcej 2,7 mld zł.

Resort zdrowia w piśmie z końca października zaproponował także ograniczenia w zawieraniu kontraktów – m.in. określone ustawowo maksymalne wynagrodzenie oraz ograniczenie i docelowo likwidację stażu podyplomowego. Ta druga zmiana obniżyłaby wydatki budżetu w 2027 roku o ponad 680 mln zł, w 2028 roku o ponad 750 mln zł, a w 2029 o ponad 880 mln zł.

Mniej bezpłatnych leków dla seniorów i dzieci

O planach oszczędnościowych w zakresie wynagrodzeń medyków słyszeliśmy już wielokrotnie.

Co prawda, po niedawnym spotkaniu w Naczelnej Izbie Lekarskiej minister Grenda wycofała się z pomysłów ustawowego ograniczenia kominów płacowych w ochronie zdrowia, a także zmian w kontraktach. Wygląda więc na to, że ministerstwo pod naciskiem ze strony lekarzy już zrezygnowało z części własnych planów.

To, co jednak w ujawnionym piśmie, budzi największe kontrowersje, to plany oszczędzania bezpośrednio na zdrowiu pacjentów.

Gdyby założenia dokumentu weszły w życie, „byłaby to absolutnie woda na młyn dla opozycji”, stwierdził we wspomnianym podcaście dziennikarz Marcin Fijołek.

Jakie są te plany?

Po pierwsze ograniczenie na liście bezpłatnych leków dla osób 65 plus i dzieci do 18. roku życia, co ma dać 1,5 mld zł.

Ekspert, który chce pozostać anonimowy i na którego powołuje się “Business Insider”, twierdzi, że akurat ta zmiana “jest wykonalna bez szkody dla pacjentów”.

Jak tego dokonać? Usunąć z listy najdroższe leki, ale tylko te mające tanie zamienniki. Inny sposób to przeprowadzenie dodatkowych negocjacji z firmami i ewentualne przekonanie ich do zmniejszenia kosztów finansowania tych leków.

Zmiany w taryfikacji

Kolejną propozycją Ministerstwa Zdrowia są zmiany w taryfikacji niektórych świadczeń.

Dotyczą one m.in. likwidacji współczynnika korygującego dla świadczeń kardiologicznych, które i tak są dobrze wyceniane, zmian w wycenie świadczeń w zakresie elektrofizjologii (w tym zabiegów ablacji, na których lekarze i szpitale świetnie zarabiają) czy świadczeń z zakresu chirurgii kręgosłupa, chorób naczyń i okulistyki.

Inny ekspert „Business Insider”, który też chce pozostać anonimowy, pozytywnie ocenia zmiany w taryfikacji z obszaru chirurgii kręgosłupa. Przypuszcza, że chodzi o to, że dziś nie opłacają się zabiegi obejmujące nie więcej niż 3 kręgi. Wystarczy jednak dodać jeden implant więcej, tj. leczyć zamiast trzech, 4 kręgi, by wycena prawie się podwoiła.

Limit w dostępie do specjalistów

Na inne propozycje Ministerstwa Zdrowia eksperci patrzą już mniej łaskawym okiem.

Chodzi o wprowadzenie limitu na świadczenia w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS) z wyłączeniem świadczeń pierwszorazowych i zabiegowych, co miałoby dać 3 mld 360 mln zł oszczędności.

“To w praktyce oznacza, że osoby leczące się u specjalistów, trudniej umówią się na kolejną wizytę” – pisze “Business Insider”. Tymczasem opieka specjalistyczna to najbardziej zaniedbany obszar kontraktowany przez NFZ i najbardziej oczekiwany przez pacjentów.

“Warto zaznaczyć, że nieoficjalnie mówi się, że specjaliści mają ulubionych pacjentów – »średniochorych«, których przyjmują regularnie, bo opieka nad nimi jest łatwa i opłacalna. W efekcie brakuje miejsca na tych »pierwszorazowych« i »trudniejszych«. Jednakże planowane cięcia mogą uderzyć też w pacjentów już korzystających z porad specjalistów” – czytamy w analizie “Business Insider”.

Limit w leczeniu zaćmy

Kolejny krok to powrót do limitu leczenia zaćmy do wysokości umów z pierwszego kwartału 2025 roku, co ma zmniejszyć wydatki o 279 mln 300 tys. zł. Jeden z rozmówców “Business Insider” szacuje, że liczba operacji usuwania zaćmy zmniejszy się w ten sposób o liczbę zabiegów wykonanych w jednym kwartale.

Według NFZ w pierwszym kwartale 2025 roku z powodu zaćmy hospitalizowanych było 94 tys. 213 pacjentów. O tyle mniej może więc nie doczekać się zabiegu w 2026 roku.

Operacja usunięcia zaćmy kosztuje NFZ ok. 3 tys. zł.

“To jedna z najtańszych procedur, która jednak diametralnie poprawia i zmienia życie pacjentów. Więcej wychodzą z domu, stają się aktywniejsi, czytają, mniej się potykają, przewracają, a więc też nie ulegają wypadkom. Nie boję się powiedzieć, że usunięcie zaćmy wydłuża życie” – ocenia ekspert “Business Insider”. Na prywatny zabieg wielu emerytów, bo to ich dotyka głównie zaćma, nie będzie stać.

Limity na zabiegi usunięcia zaćmy zostały zniesione przez NFZ 1 kwietnia 2019 roku. Od tego dnia Narodowy Fundusz finansował wszystkie wykonane zabiegi, co pozwoliło na zwiększenie liczby operacji i znaczące skrócenie kolejek oczekujących.

Przed zniesieniem limitów wykonano u nas (na NFZ) 163 tys. zabiegi usuwania zaćmy, w 2024 już ponad 389 tys.

Dodajmy, że potrzeby w tym zakresie rosną, bo nasze społeczeństwo się starzeje. Nikt nie robi operacji zaćmy bez powodu.

Jest to ponadto zabieg, który wykonuje się raz w życiu. Wstawionej sztucznej soczewki nie daje się już bowiem wymienić.

Limit w diagnostyce obrazowej

I kolejna budząca spore wątpliwości propozycja oszczędności – powrót limitów na diagnostykę obrazową – tomografię komputerową (TK) i rezonans magnetyczny (MRI) do wysokości umów z pierwszego kwartału 2025 roku. Zdaniem ministerstwa ma to dać oszczędności rzędu 1 mld 260 mln zł. Ale to oznacza również, że w 2026 roku będzie wykonanych mniej badań.

O ile?

“Podobnie jak przy zaćmie, mniej więcej o tyle, ile wykonuje się w ciągu jednego kwartału” – ocenia rozmówca “Business Insider”. W przypadku tomografii chodzi więc o ok. 490 tys. zabiegów, a rezonansu – 625 tysięcy.

Bezlimitowe rozliczanie i finansowanie TK i MRI zostało wprowadzone w 2019 roku. Od tego czasu liczba wykonanych badań sukcesywnie rośnie. W 2018 roku było wykonywanych 999 tys. rezonansów oraz 1 mln 269 tys. tomografii, a w 2024 roku blisko 2,5 mln rezonansów i 1 mln 953 tys. tomografii. Skrócił się też czas oczekiwania.

I znów, nikt nie wykonuje tych badań dla przyjemności. Przypomnijmy, że robi się je wyłącznie po uzyskaniu skierowania od lekarza.

Prezent dla PiS

Wspomnieliśmy, że propozycje wprowadzania oszczędności w ochronie zdrowia wymierzone bezpośrednio w pacjentów będą “złotem” dla opozycji. Na reakcję nie trzeba było długo czekać.

“Pamiętacie, jak kłamali: »Nic, co dane, nie zostanie odebrane«? Teraz, w biały dzień, okradają pacjentów!” – napisał na portalu X prezes PiS Jarosław Kaczyński.

I dalej: „Z pieniędzy przeznaczonych na leczenie zabierają w przyszłym roku ponad 10 mld zł i wprowadzają limity m.in. na leczenie zaćmy, badania tomograficzne osób chorych onkologicznie (...) i ograniczają refundację leków. Wracają limity do specjalistów… Myślicie, że Tusk się tym przejmuje?”.

"Ten dokument to skandal. Tajne pismo ministerstwa zdrowia do ministra finansów 29 października ujawnia: 10 mld zł cięć w NFZ w 2026 r. Nie reformy. Brutalne oszczędności na pacjentach. Minister Domański nie da ani grosza na chorych” – napisała na platformie X była ministra zdrowia w rządzie PiS Katarzyna Sójka.

I dalej: “To nie »plan finansowy«. To polityka na plecach chorych. Zdrada obietnic. Zdrada pacjentów. Będziemy o tym krzyczeć. Głośno. W każdym mieście i w każdej komisji”.

Nie bardzo wiadomo, skąd prezes Kaczyński wziął informację, że ograniczenie badań tomograficznych będzie dotyczyć akurat chorych onkologicznie. Prawdopodobnie chodziło o to, by wiadomość ta zabrzmiała jeszcze bardziej dramatycznie.

Wiadomo za to, że PiS od jakiegoś czasu próbuje budować kampanię wyborczą przed wyborami 2027 roku (która de facto cały czas się toczy) na „katastrofie w ochronie zdrowia”.

Ujawnione cięcia to spełnienie marzeń PiS. Zwłaszcza że troska o los pacjentów w publicznej opiece zdrowotnej daje partii okazję do pokazania socjalnej twarzy, czego Konfederacja ze swoim podejściem do urynkowienia opieki zdrowotnej nie zrobi.

Lewica przypomina umowę koalicyjną: miało nie być limitów

Buntować będzie się także Lewica. Jej lider i marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty zapowiedział we wtorkowej (2 grudnia) „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24, że trzeba będzie o tym „pogadać dzisiaj na spotkaniu koalicji rządzącej”. Przypomniał, że w umowie koalicyjnej jest zapis o „zniesieniu limitów na leczenie przez NFZ”.

Faktycznie, cały zapis umowy zawartej przez KO, TD i NL jeszcze przed powstaniem rządu Donalda Tuska brzmi tak:

"Podniesiemy nakłady na ochronę zdrowia. Zniesiemy limity na leczenie przez NFZ.

Wprowadzimy mechanizmy oddłużania szpitali i urealnimy wycenę świadczeń zdrowotnych".

Adrian Zandberg zapowiedział także we wtorek w TVP Info, że czworo posłów i posłanek z koła Partii Razem nie zagłosuje za budżetem z takimi cięciami wydatków na zdrowie.

Po co to było?

Można się spodziewać, że ujawnione plany ministerstwa zdrowia zdominują obrady Zespołu Trójstronnego zapowiedzianego na 2 grudnia, a co gorsze także szczytu medycznego, który ma odbyć się w piątek 5 grudnia u prezydenta pod hasłem „Na ratunek ochronie zdrowia”.

Na czwartek rząd zapowiada z kolei swój „szczyt zdrowotny poświęcony trudnej sytuacji finansowej szpitali”, pod hasłem „Bezpieczny pacjent”. Gabinet Tuska nie chce oddać „bez walki” pola prezydentowi i być może podejmie działania ratunkowe w tym rezygnację z ogłoszonych planów cięć.

Wychodząc poza politykę, trzeba powiedzieć, że

nie są to dobre propozycje. Nie są to też systemowe rozwiązania.

Czy da się doszukać w nich jakiejś głębszej myśli, przemyślanego zabiegu? Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że to blef ze strony pani ministry Grendy, żeby miała z czego się wycofać, na zasadzie ustępstw, które zadowolą krytyków. Ale czy taka gra byłaby warta świeczki? I czy nie podważa autorytetu ministry, zwłaszcza gdy rząd, czego należy się spodziewać, przynajmniej częściowo wycofa się z cięć?

Z drugiej strony ministra reagowała na naciski ministra finansów, by znaleźć oszczędności. W tym sensie ten merytoryczny i polityczny błąd obciąża cały rząd Donalda Tuska.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze