Krystyna Ptok: „Jeśli jedyną zmianą systemową, którą zgodnie z mailem wiceminister finansów Hanny Majszczyk, należy w tej chwili wykonać, jest zabranie pieniędzy ludziom, którzy jeszcze ten system utrzymują, to to jest nie w porządku”.
18 listopada 2025 r. miało miejsce posiedzenie Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia. Wzięli w nim udział związkowcy, pracodawcy i rządzący. Posiedzenie dotyczyło sytuacji finansowej systemu ochrony zdrowia oraz dalszych losów ustawy o minimalnych wynagrodzeniach medyków. Po niespełna pół godzinie salę obrad opuściła strona związkowa. Oczekiwała przedstawienia przez Ministerstwo Finansów sytuacji finansowej systemu i NFZ, tymczasem na sali zabrakło przedstawiciela tego urzędu.
O trudnych losach negocjacji związkowców z kolejnymi ekipami w Ministerstwie Zdrowia, a także o tym, co zrobić z ustawą o minimalnych wynagrodzeniach medyków opowiada OKO.press Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Na zdjęciu u góry – Krystyna Ptok w czasie sejmowej debaty nad ustawą o najniższych płacach w ochronie zdrowia, 29 listopada 2023 r.
Sławomir Zagórski, OKO.press: Brała pani udział w tym posiedzeniu Zespołu Trójstronnego jako przedstawicielka Forum Związków Zawodowych. Dlaczego związkowcy opuścili te obrady?
Krystyna Ptok*: Proszę przygotować się na dłuższe wyjaśnienie. Muszę sięgnąć do historii.
Na wiosnę 2025 r. wszyscy członkowie Zespołu Trójstronnego zgodzili się, że należy coś zrobić z kominami płacowymi w ochronie zdrowia. Docierały do nas prezentacje NFZ o lekarzach-rekordzistach, których zarobki były bardzo wysokie. Te dane zaczęły wkrótce funkcjonować w przestrzeni publicznej, budząc zrozumiałe reakcje.
W lipcu 2025 r. odbyły się trzy spotkania Zespołu Trójstronnego pod przewodnictwem wiceministra Jerzego Szafranowicza.
Podczas pierwszego Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycję uregulowania kominów w 7 punktach. Na drugim spotkaniu z tych propozycji została tylko część, a w czasie ostatniego spotkania przedstawiono jedynie jakieś, naszym zdaniem, wyłącznie kosmetyczne, nic niewnoszące regulacje.
Potem nastąpiła przerwa.
Prezydium Zespołu Trójstronnego zebrało się po raz pierwszy po powołaniu nowej ministry 27 października 2025 r. Wówczas postanowiono, że podczas posiedzenia dużego Zespołu będziemy rozmawiać o sfinansowaniu wykonanych świadczeń za drugi i trzeci kwartał 2025 roku, o regulacji umów kontraktowych i zmianach w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach.
Wcześniej pojawiły się już pewne propozycje dotyczące ustawy regulującej płace medyków. Wskazywano, że rosną one w zbyt szybkim tempie, co wynikało przede wszystkim z inflacji.
Przypomnę, że Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), jak i całe Forum Związków Zawodowych, którego jesteśmy częścią, nie akceptował ustawy w obecnej formule. Dlatego złożyliśmy własny obywatelski projekt w Sejmie w maju 2023 roku. Projekt ten w ogóle nie doczekał się stanowiska strony rządowej i ugrzązł w podkomisji zdrowia.
Wracając do propozycji zmian, znalazł się wśród nich m.in. pomysł zamrożenia podwyżek na półtora roku. Pracodawcy z kolei proponowali, że lepiej byłoby wypłacać podwyżki od stycznia, a nie lipca, ponieważ budżety planuje się w ujęciu rocznym. Dla nas jako organizacji związkowej nie był to żaden argument, bo skoro od 2017 roku, tj. przez 8 lat, pensje przeliczane były w lipcu i nikt nie protestował, to czemu to zmieniać?
Powoływanie się na ustawę budżetową i na planowanie budżetu na cały rok kalendarzowy też jest chybione. Podwyżki medyków nie obciążają bowiem budżetu państwa, tylko budżet NFZ.
Przed spotkaniem 27 października pracodawcy przekonywali nas, że może powinno stosować się przy podwyżkach wskaźnik dotyczący strefy budżetowej. My z kolei przypominaliśmy, że nie jesteśmy strefą budżetową, tylko działem usług publicznych, finansowanym ze składki odprowadzanej przez obywateli do NFZ.
Mówiono też o ewentualnym zastosowaniu współczynnika z ustawy emerytalnej, służącego do rokrocznego przeliczania emerytur i rent.
Ale my nie jesteśmy jedyną grupą zawodową, która ma w tak przeliczane wynagrodzenia. Dotyczy to także sędziów czy prokuratorów. I jakoś nikt tego nie kwestionuje.
Ostatecznie spotkaliśmy się 27 października w celu wstępnego omówienia tych propozycji. W regulaminie Zespołu jest zapisane, że wszystkie materiały do dyskusji otrzymujemy z tygodniowym wyprzedzeniem. Tym razem tak się jednak nie stało.
Na prezydium przyszła ministra Jolanta Sobierańska-Grenda i odpowiedzialna za dialog wiceministra Katarzyna Kęcka. To ona przedstawiała propozycje, a my nie mieliśmy niczego na stole.
Zapanowała konsternacja. Na co usłyszeliśmy: „Macie państwo materiały”. Spytaliśmy: „Jakie materiały?” „A, to dostaniecie je po spotkaniu” – odpowiedziała pani wiceminister.
Ja jestem wzrokowcem i lubię mieć papier przed oczami albo przynajmniej widzieć coś na ekranie komputera.
Dostaliśmy wspomniane propozycje dopiero po prezydium i wtedy zorientowaliśmy się, że część z naszych propozycji w ogóle nie pojawiła się w tym dokumencie. Dyskutować mieliśmy wyłącznie o propozycjach ministerialnych.
Zwróciliśmy na to uwagę, pisząc po prezydium specjalne pismo do pani wiceminister.
Dodam, że w czasie obrad 27 października jeden z członków reprezentujący Federację Przedsiębiorców Polskich złożył wniosek, żebyśmy na spotkaniu 18 listopada w szerszym gronie byli bez ekspertów.
Zaoponowałam. Bo skoro mamy mówić o rozwiązaniach prawnych w zakresie ograniczenia maksymalnych wynagrodzeń i należy to wpisać do aktów prawnych, które miałyby uszczelnić zapisy niektórych umów, to potrzebuję wsparcia eksperta.
Odbyło się w tej kwestii głosowanie i ostatecznie zdecydowano, że każda ze stron może przyjść z jednym ekspertem.
Wróćmy do obrad z 18 listopada i wyjścia z nich związkowców.
Narodowy Fundusz Zdrowia przedstawił informację dotyczącą finansowania świadczeń. Pracodawcy skarżyli się, że oni albo niektórzy przedsiębiorcy zaopatrujący szpitale kredytują te placówki. Bo szpitale za dostawy nie płacą. Z kolei szpitale kredytują NFZ, ponieważ realizują świadczenia, a nie dostają za to pieniędzy.
Padło więc pytanie, kiedy to zostanie zrealizowane.
NFZ przekonywał, że oddziały wojewódzkie starają się opłacać faktury na bieżąco. Ale to nieprawda. Bo np. w województwie opolskim są duże opóźnienia w opłaceniu świadczeń i będą zapłacone, gdy będą pieniądze.
Na dwukrotne pytanie, kiedy będą, nie odpowiedziano ani słowem.
Pani wiceminister powiedziała, że 3,5 mld zł wyasygnowane przez Ministerstwo Finansów zasili Fundusz Medyczny. Że są gotowe dwie ustawy, jedna prezydenta, druga koalicji rządzącej dotycząca tego Funduszu, tylko że trzeba to przeprocedować, a to wszystko będzie trwało. Tymczasem pieniądze na realizowanie świadczeń potrzebne są tu i teraz.
Następnie wiceminister Kęcka odczytała maila od wiceminister finansów Hanny Majszczyk na temat ustawy o najniższych wynagrodzeniach medyków.
W mailu była mowa o tym, że na obradach Zespołu Trójstronnego nie może być nikogo z ministerstwa, ale MF jest za zmianą.
Wynikało z tego, że planowaną zmianą systemową w ochronie zdrowia ma de facto polegać na likwidacji ustawy o najniższych wynagrodzeniach. Oceniono, że ustawa spełniła swój cel. Medycy zarabiają godnie, więc można ją zlikwidować.
To było dla nas – strony związkowej – nie do przyjęcia. Ale przede wszystkim nie było z kim o tym rozmawiać. Przecież na wniosek Federacji Przedsiębiorców Polskich z poprzedniego spotkania w obradach miał wziąć udział przedstawiciel Ministerstwa Finansów. I miała to być osoba decyzyjna.
Strona społeczna stoi na stanowisku, że ostatnią rzeczą przy naprawianiu systemu ochrony zdrowia jest sięganie do kieszeni pracowników. Chociażby dlatego, że w przypadku mojej grupy zawodowej tj. pielęgniarek, mamy nadal ogromne niedobory kadrowe i zależy nam, aby do zawodu wchodzili absolwenci.
Z całkiem świeżego raportu na ten temat wynika, że dzięki ustawie widzimy odbicie, jeśli chodzi o kadrę pielęgniarską, ale daleko nam jeszcze do wysycenia i zasypania luki pokoleniowej. W Unii Europejskiej jest średnio 8,2 pielęgniarki na tysiąc mieszkańców, tymczasem w Polsce wskaźnik ten wynosi 5,7, a w niektórych regionach kraju nawet poniżej 5.
Nie mamy opiekunów medycznych. Mamy zaledwie jednego opiekuna, albo nawet mniej na tysiąc mieszkańców, tymczasem w krajach, w których są wydolne systemy ochrony zdrowia, jest ich 14 na tys. mieszkańców.
Jesteśmy w tej chwili najstarszym społeczeństwem w Europie i przekonujemy, że likwidacja ustawy o minimalnych zarobkach medyków to ostatnia rzecz, którą należy robić. Częściowo udało nam się poprawić zainteresowanie zawodami medycznymi, ponieważ kwestia finansowa ma na to naturalnie wpływ.
Co więc proponujecie?
Moja organizacja wnioskuje przede wszystkim o dokonanie retaryfikacji świadczeń. W taki sposób, by odzwierciedlały one rzeczywiste koszty i umożliwiały oddłużenie placówek. Podobnie jak pracodawcy wskazujemy, że są szpitale, które mają po 80 mln zysku, a zaraz obok nich są placówki, które mają długi.
Dodam, że na podniesienie wynagrodzeń na umowy o pracę od lipca 2025 r. NFZ przekazał 9 mld zł, drugie 9 mld poszło na umowy kontraktowe. A przecież to nie my wymyśliliśmy umowy na procent od kontraktu.
Dyrektorzy, którzy z nami rozmawiali, mówili, że są umowy, w ramach których szpital dostaje 50 mln za jakąś procedurę na wejście i od tej kwoty, ktoś żąda wynagrodzenia. My mówimy, że to nie jest czysty zysk szpitala, bo szpital musi opłacić z tego energię, środki dezynfekcyjne, pracowników administracji oraz innych służb, nie mówiąc już o zespołach pielęgniarskich i lekarskich, fizjoterapeutach czy diagnostach laboratoryjnych.
Chcemy więc retaryfikacji świadczeń i pełnej wypłaty za wykonane świadczenia.
Nie może być tak, że Fundusz negocjuje ze szpitalem, mówiąc, że zapłaci za nielimitowane świadczenia 80 proc.
Skoro nielimitowane, to dlaczego 80 proc.? „Bo nie mamy pieniędzy w kasie” – pada odpowiedź.
Wobec tego my chcemy powrotu dofinansowania podwyżek na pesel pracownika. Pilotażowo. Wróćmy do tego rozwiązania i wtedy zobaczymy, jak będą funkcjonowały szpitale. Bo dla nas to jest nieracjonalna gospodarka.
Chcemy, żeby oddzielono kontraktowanie świadczeń w sektorze publicznym i prywatnym. Nasi sąsiedzi to mają. Czescy medycy muszą decydować, czy pracują w publicznym, czy prywatnym sektorze.
Celem jest ograniczenie sytuacji, w której pacjenci najpierw operują się w prywatnych placówkach, a potem trafiają w ciężkim stanie do szpitali publicznych, gdzie za leczenie powikłań trzeba wydać olbrzymie kwoty. Najlepiej wycenione procedury realizowane są w podmiotach prywatnych, za to skomplikowane, a co za tym idzie kosztowne przypadki, trafiają do publicznych szpitali.
Chcemy przede wszystkim, by odwrócono niekorzystną zmianę z grudnia 2022 r., która polegała na przerzuceniu niektórych świadczeń z budżetu państwa na barki NFZ. Jednym z nich jest ratownictwo medyczne.
Uważam, że ratownictwo to służba publiczna tak samo, jak policja czy straż pożarna. Korzystają z niej wszyscy, nie tylko ci, którzy odprowadzają składki. Powinna więc być finansowana z budżetu państwa.
Strażaków nie rozlicza się z pożarów i tak samo medyków nie powinno się rozliczać z procedur.
Pamiętam dobrze tę zmianę, bo byłam na głosowaniu w Sejmie. Wnioskowaliśmy do prezydenta Dudy, by zawetował ustawę. Bezskutecznie. Cała obecna koalicja głosowała przeciw. Miałam nadzieję, że gdy ci politycy dojdą do władzy, to odwrócą ten niekorzystny trend. Niestety, nic takiego się nie stało.
Ministerstwo Finansów nie interesuje się, jak funkcjonuje system opieki zdrowotnej, tylko tym, by jak najmniej dokładać do niego z budżetu.
Tak, ale, może naiwnie, liczyliśmy, że Ministerstwo Finansów będzie przygotowane do rozmowy dotyczącej zmian systemowych.
Mamy ministra finansów, mamy Ministerstwo Zdrowia i mamy niewydolny system ochrony zdrowia. Powtórzę, że jeśli jedyną zmianą systemową, którą zgodnie z mailem pani wiceminister Majszczyk, jest zabranie ludziom pieniędzy, którzy jeszcze ten system utrzymują i pracują na kilku etatach, to to nie jest w porządku.
Pamiętajmy, że nadal nie mamy odpowiednich zasobów kadrowych, bo gdyby były, to te osoby byłyby zatrudnione.
Postulujemy też, by dokonać przeglądu składki zdrowotnej. Skoro premier rządu mówi, że nie będzie żadnego wzrostu składki, to rozumiem, że w Polsce będą nadal osoby całkowicie zwolnione od jej płacenia i takie, które płacą tylko część. Skoro jednak brakuje pieniędzy w NFZ, a Konstytucja gwarantuje nam bezpłatne leczenie, to życzyłabym sobie, żeby wszyscy obywatele płacili składkę solidarnie w równej wysokości.
Zaczęliśmy drążyć w OZZPiP kwestię składek. I okazało się, że niektóre osoby zatrudniają się w szpitalach na jedną szesnastą etatu, tylko po to, żeby mieć ubezpieczenie i odprowadzać składkę w najniższej wysokości. W efekcie część z nas uczciwie płaci wysoką składkę, a inni zaledwie ułamek tej sumy.
My – medycy – naprawdę nie jesteśmy winni zapaści systemu ochrony zdrowia. My ten system wciąż utrzymujemy w stabilnym stanie, pracując na kilku etatach. Niektórzy z nas w przyszłości przypłacą to zdrowiem.
Domagamy się, a wręcz żądamy, wycofania się ministerstwa z proponowanych zmian dotyczących ustawy o najniższych wynagrodzeniach i rozpoczęcia prac nad rozwiązaniami, które realnie poprawią sytuację pacjentów i personelu.
Zapytałam przy okazji, ile zaoszczędzimy, jeśli powiódłby się plan ministerstwa. Okazuje się, że w przyszłym roku byłoby to 3,5 mld zł. Takimi pieniędzmi z pewnością nie naprawimy systemu.
Przekonujemy, że powinniśmy raczej spojrzeć na marnowanie pieniędzy w ochronie zdrowia. Np. z racji refundowania recept z prywatnych gabinetów, na co zgodził się NFZ i co spowodowało niekontrolowany wzrost kosztów refundacji oraz nadużycia.
Wspomniała pani, że nie tylko medycy mają podnoszone ustawowo pensje. Czy nie wydaje się pani jednak, że to niesprawiedliwe, że wam w tym roku przy inflacji rzędu 5 proc., pensja wzrosła ok. 14 proc.? Co mają myśleć o tym nauczyciele, policjanci?
Jestem członkiem Rady Dialogu Społecznego i wiem, że odbywa się to różnie. Czy sprawiedliwe jest, że obsługujący sędziego asesor dostaje podwyżkę z ustawy budżetowej, a sędzia – według kwoty przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w roku poprzedzającym?
Jeśli się pan mnie pyta, czy to sprawiedliwe, odpowiadam, że taki współczynnik pozwala pracownikom podmiotów leczniczych utrzymywać wynagrodzenie na takim poziomie, na jakim bogacą się Polacy, bo średnia krajowa z roku na rok wzrasta.
Nauczyciele mają w swoim ministerstwie złożony projekt jeszcze korzystniejszy od tego, który my wymyśliliśmy dla medyków.
Są przez panią minister zapewniani, że ten projekt ruszy. I ja im szczerze życzę, żeby faktycznie zarabiali godnie.
Rozumiem też ich dzisiejsze rozgoryczenie. Powiem panu jednak, że my od 20 lat bezskutecznie zabiegamy o płatny urlop zdrowotny. I przyzna pan, że mamy do tego podstawy pracując 160 godzin w miesiącu w większości w systemie zmianowym. Tymczasem nauczyciele mają ten urlop, więc nie są to porównania jednoznaczne.
Nauczyciele w porównaniu z wami zarabiają jednak zdecydowanie za mało.
Zgoda. Gdy rozmawiam z młodymi, oni pytają, jak mają żyć. Mówimy o sytuacji, w której coraz więcej osób w wieku 25 plus mieszka u rodziców.
Nie chcemy, żeby płaca była waloryzowana wskaźnikiem budżetowym, bo to właśnie ten wskaźnik, przez pewien czas zamrożony, doprowadził nauczycieli do tej złej sytuacji, w jakiej są dziś.
A zatem ustawę o minimalnych zarobkach medyków zachowałaby pani w całości?
Tak. Jestem za tym, ponieważ wzrost wynagrodzeń w przyszłym roku będzie znacznie niższy. Zapowiadane jest 3 proc. Nikt już nie dostanie 14 ani 15 proc. więcej.
Dotąd były to jednak tego rzędu podwyżki.
Owszem, bo była wysoka inflacja i osoby, które tworzyły ustawę, nie przewidziały takiej sytuacji.
Przypomnę, że pielęgniarki przed podpisaniem porozumienia z ministrem Szumowskim i jeszcze wcześniej z profesorem Zembalą, zarabiały minimalną krajową a niektóre z nich otrzymywały dodatki wyrównawcze do najniższej krajowej. W efekcie nikt nie chciał wybierać tego zawodu. Myśmy sami złymi decyzjami politycznymi doprowadzili do dziury, jeśli chodzi o zastępowalność pokoleniową.
W czasie prac nad ustawą ostrzegała pani, że pogorszy ona sytuację szpitali powiatowych. Jeśli ustawa będzie funkcjonować dalej w obecnym kształcie, te szpitale w końcu się zamkną.
Nie bez kozery przypominamy, że począwszy od 2021 roku pieniądze na podwyżki, zamiast na pesel, poszły do ogólnych budżetów. Wtedy wiceprezes NFZ Bernard Waśko zapewniał, że to dobre rozwiązanie. Że NFZ nie chce być płatnikiem tych świadczeń, tylko będą nim pracodawcy.
Pracodawcy oczywiście popierali fakt, że podwyżki mają wejść do ogólnej puli kontraktu szpitali.
I tu dochodzimy do wspomnianych na początku kominów płacowych. Pieniądze, które dawniej szły na pesel, zaczęły wpływać na wysokość kontraktu. Zyskali na tym szczególnie kontraktowcy, którzy mieli podpisane umowy na procent od wykonanej procedury. To właśnie wtedy wynagrodzenia poszybowały w górę, a szpitale poszły w dół.
Na dodatek dyrektorzy szpitali prześcigali się w oferowaniu stawek za godzinę. W efekcie nierzadko stawka godzinowa w szpitalu powiatowym była wyższa niż w klinicznym.
Pani zdaniem Trójstronny Zespół to właściwe miejsce, żeby załatwiać w nim te duże reformy systemowe? Może to zbyt wysokie oczekiwanie?
Mogę powiedzieć wprost, że z poziomu swojej organizacji wnioskowałam do przewodniczącej Forum Związków Zawodowych Doroty Gardias o posiedzenie plenarne Rady Dialogu Społecznego poświęcone ochronie zdrowia. Złożyliśmy w tej kwestii stosowny wniosek. Decyzja leży w gestii przewodniczącego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia. Na razie nie ma odpowiedzi.
Może komuś zależy na tym, żeby nie było tak szerokiej debaty o ochronie zdrowia?
Uważam, że skoro mamy plenarne posiedzenia Rady Dialogu Społecznego dotyczące sytuacji w energetyce czy zamykanych kopalń, my też powinniśmy się spotkać. Jesteśmy naprawdę w trudnej sytuacji. Mamy restrukturyzację szpitali. Mamy zwalniane położne z oddziałów położniczo-ginekologicznych i nikt się za bardzo tymi ludźmi nie przejmuje.
Jako osoby pracujące w podmiotach leczniczych moglibyśmy wskazywać, w których miejscach należałoby ten system udrożnić. Również dlatego oczekujemy posiedzenia plenarnego Rady Dialogu. Chyba że ktoś uważa, że nie jesteśmy w stanie niczego naprawić. Nie jesteśmy w stanie wprowadzić rozwiązań, które sprawdzają się w innych krajach.
Uczestniczę w kolejnych konferencjach medycznych. Wszyscy mamy dobre pomysły. Nawet sztuczna inteligencja podsumowała, że gdyby zebrać wnioski z tych spotkań, to są one wspaniałe. Jedyny problem w tym, że nikt ich nie wdraża.
Odpolitycznienie Ministerstwa Zdrowia nie poprawiło sytuacji? Obecna ministra dobrze wie, jak działa ten system od podszewki.
Podchodzę z szacunkiem do działań pani minister. Przejrzałam jej dokonania od Malborka poprzez inne szpitale, konsolidację. Tyle że tam była skala mikro, tu mamy skalę makro. Na poziomie ogólnopolskim jest też większa grupa interesariuszy.
W sprawę włączył się już pan prezydent. Nie wiem, czy to nie jest znów gra polityczna. Takie przeciąganie liny, bo premier Tusk nie spotkał się z prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej Łukaszem Jankowskim, tymczasem pan prezydent porozmawiał z lekarzami natychmiast.
5 grudnia w Pałacu Prezydenckim ma się odbyć szczyt medyczny.
Z kolei następne spotkanie Zespołu Trójstronnego zapowiedziano na 2 grudnia. Spodziewa się pani tym razem czegoś dobrego?
Jeśli mamy być traktowani poważnie, powinnam materiały na to posiedzenie dostać 7 dni wcześniej. Jeśli się tak stanie, będzie to świadczyło, że po drugiej stronie jest rzeczywiście wola, byśmy rzetelnie przyprowadzali te rozmowy.
I mam nadzieję, że jakość tych materiałów będzie wysoka: propozycje działań oparte na analizie ekonomicznej i społecznej wraz z przewidywanymi skutkami krótko i długoterminowymi.
W sumie to podstawy profesjonalnej pracy, więc nie są to chyba wygórowane oczekiwania?
*Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, na posiedzeniach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia reprezentująca Forum Związków Zawodowych.
P.S.1 21 listopada 2025 r. najważniejsi przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia pojawili się na spotkaniu Naczelnej Rady Lekarskiej.
„Pani minister nie będzie wskazywać lekarzy jako winnych sytuacji i nie będzie przerzucać odpowiedzialności” – napisał po spotkaniu na FB rzecznik prasowy NIL Jakub Kosikowski.
"Ministerstwo pracuje nad zmianami w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu. Chodzi o przesunięcie podwyżek [z lipca na styczeń] i zmianę współczynnika waloryzacji. My się [na to] nie zgadzamy – będziemy stroną konsultującą – dodał rzecznik.
„Zmian w kontraktach lekarskich nie będzie i będzie rewizja wycen tam, gdzie powstały kominy płacowe.”
„Naczelna Rada Lekarska deklaruje wsparcie Ministerstwa Zdrowia w odwróceniu tzw. „skoku na kasę” (ustawa, która przesunęła część obowiązków budżetowych do NFZ, co pochłonęło zwiększone wpływy ze składki zdrowotnej w 2023 roku), bo pacjenci oczekują realnego zasilenia środkami Narodowego Funduszu Zdrowia".
P.S.2 Tego samego dnia, tj. 21 listopada 2025 r. OZZPiP wydał komunikat zatytułowany „Podwójne NIE dla wolty Ministerstwa Zdrowia w sprawie minimalnego wynagrodzenia oraz kominów płacowych”.
Czytamy w nim m.in.:
„Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych wyraża oburzenie komunikatem medialnym przedstawionym w dniu dzisiejszym przez minister zdrowia, panią Jolantę Sobierańską-Grendę, dotyczącym wycofania się i utraty zainteresowania Ministerstwa Zdrowia nad pracami ograniczenia swobody i dowolności podmiotów leczniczych w zakresie zawierania umów cywilnoprawnych na udzielanie świadczeń zdrowotnych w obszarze publicznej ochrony zdrowia, a także nad ustaleniem maksymalnej wysokości wynagrodzeń dla osób zatrudnionych na kontraktach w publicznej ochronie zdrowia, czyli likwidacji tzw. kominów płacowych”.
I dalej: „Dotąd cały czas ministerstwo komunikowało, że te dwa obszary wymagają pilnej regulacji ustawowej, a pomysł ustalenia górnych wynagrodzeń w kontraktach był wręcz autorskim pomysłem Ministerstwa Zdrowia”.
„W wypowiedzi minister zdrowia pojawiła się deklaracja, że resort zamierza skupić się teraz wyłącznie na zmianach dotyczących ustawy o wynagrodzeniach, czyli na pogorszeniu warunków zatrudnienia pracowników medycznych i pracowników działalności podstawowej zatrudnionych na umowach o pracę. Zmiany mają polegać na rozmontowaniu, albo co gorsza wygaszeniu ustawy z dnia 8 czerwca 2017 r. o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych”.
„Informacja ta, co znamienne, przekazana została opinii publicznej tuż po wizycie minister zdrowia w Naczelnej Izbie Lekarskiej (...). Nie znamy rzeczywistych przyczyn tak radykalnej zmiany, a wręcz wolty stanowiska Ministerstwa Zdrowia”.(....) Skoro po wizycie w NIL, minister zdrowia zmieniła swoje stanowisko w zakresie ograniczenia kominów płacowych, również oczekujemy tego samego, czyli, że ministerstwo odstąpi od proponowanych zmian w ustawie 'o najniższych wynagrodzeniach'".
Zdrowie
Ministerstwo Zdrowia
długi szpitali
lekarze
NFZ
pielęgniarki
prezydent
składka zdrowotna
szpitale powiatowe
ustawa
wynagrodzenia
związki zawodowe
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze