0:00
0:00

0:00

Wyjazdowe posiedzenie sejmowej komisji zdrowia w warszawskim szpitalu, w którym odbywa się głodówka rezydentów, nie przyniosło rozstrzygnięcia. Rezydenci nie przyjęli ultimatum rządu i głodują dalej. W sobotę w południe podczas pikiety pod Kancelarią Premiera przedstawią swoje stanowisko. Przekażą je też premier Szydło.

Na wniosek posłanki PiS Joanny Kopcińskiej, z zawodu lekarki, komisja przegłosowała apel posłów do posłów o zakończenie sporu politycznego wokół finansowania systemu zdrowia i skupienie się na konkretach.

Posiedzenie komisji komentował Łukasz Jankowski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów:

"Nadchodzi katastrofa demograficzna, społeczeństwo się starzeje. Lawinowo rośnie liczba hospitalizacji - 30 tys. rocznie. Naszym sukcesem jest to, że problem niedofinansowania służby zdrowia został zauważony przez polityków i społeczeństwo. W kuluarach słyszymy deklaracje poparcia od wielu polityków. Mamy nadzieję, że ten wzrost świadomości przekuje się na wiążące deklaracje większych nakładów na zdrowie".

Jankowski deklarował, że lekarze chcą dialogu z rządem. "Na stole są dwie propozycje – ultimatum premier Szydło, że rozpocznie rozmowy z nami, jeśli zakończymy protest głodowy, na spełnienie tego postulatu nie jesteśmy teraz gotowi. Oraz nasza propozycja – przedstawimy ją jutro o 12.00 przed Kancelarią Premiera."

Przeczytaj także:

Rezydenci: 6,0 proc. PKB do 2021/2022

Wcześniej na komisji Jankowski mówił o rozczarowaniu postawą rządu. "Już 3 października ustaliliśmy z marszałkiem Karczewskim, jakie są nasze warunki rozmów z rządem:

  • wzrost finansowania zdrowia do 6 proc. PKB do 2021-2022 roku, jako jeden z celów zespołu rządowego;
  • podniesienie pensji rezydentów;
  • renegocjacja ustawy o podstawowych wynagrodzeniach dla zawodów medycznych.

Pani premier nie chciała się jednak zgodzić się na te ustalone warunki i postawiła nam ultimatum zakończenia protestu".

Trzy powyższe warunki są złagodzeniem pierwotnych:

  • zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do poziomu europejskiego, nie mniej niż 6,8 PKB w przeciągu trzech lat (do 2020),
  • likwidacja kolejek,
  • rozwiązanie problemu braku personelu medycznego,
  • likwidacja biurokracji w ochronie zdrowia,
  • poprawa warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.

Radziwiłł: 0,2 proc. wzrostu rocznie

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział podczas obrad komisji, że pracuje nad ustawą "zwiększająca nakłady do 6 proc. PKB. Jak najszybciej się da. Założenie jest takie, żeby dojść do tego poziomu w 2025 roku, w tempie wzrost 0,2 proc. rocznie".

Podkreślił też, że w 2017 roku nakłady na zdrowie przekroczą 4,7 proc. PKB – jak powiedział, "to rekord Polski jeśli chodzi o wydatki na zdrowie". Nie dodał jednak, że jest to jeden z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej i w naszym regionie.

Skąd wziąć pieniądze

Minister zdrowia z rządzie PO-PSL Bartosz Arłukowicz zaproponował, żeby sfinansować podwyżki dla rezydentów jeszcze w tym roku z rezerwy 135 mln zł Funduszu Pracy. Ale minister pracy Elżbieta Rafalska odrzuciła propozycję twierdząc kategorycznie, że Fundusz Pracy "nie służy finansowaniu ochrony zdrowia". Tymczasem, według ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, pensje rezydentów są finansowane właśnie z Funduszu Pracy.

Popatrzmy na liczby. Lekarzy-rezydentów, według danych Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego z czerwca 2016 roku jest 16,2 tysięcy. W związku z tym 135 milionów złotych, które proponuje Arłukowicz, to: 2 812 zł podwyżki dla każdego z nich przez 3 miesiące (do końca 2017 roku), albo 700 zł podwyżki miesięcznie dla każdego z nich – przez rok.

To może nie jest oszałamiająca suma, ale to pewien początek. Przypomnijmy, że pensje rezydentów nie drgnęły od rozporządzenia minister zdrowia Ewy Kopacz z 2009 roku.

Jak powiedział OKO.press Łukasz Jankowski, ostatni postulat rezydentów, dotyczący ich zarobków, to 1,45 średniej pensji krajowej, czyli 6 400 zł brutto. Na rękę 4 525 zł.

Przypomnijmy, że w 2008 roku Konstanty Radziwiłł postulował, żeby rezydenci zarabiali dwie średnie krajowe.

Podczas Komisji Zdrowia padły też inne propozycje. Poseł PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, były minister pracy, wezwał parlament do poszukania pieniędzy w budżecie: "Będzie nowelizacja budżetu na 2018 rok w związku z decyzją o przeznaczeniu 2,3 miliarda zł na pensje dla górników. Podejmijmy decyzję, jako parlament, skąd przesuniemy pieniądze na służbę zdrowia".

Posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer zaproponowała zwołanie wspólnego posiedzenia Komisji Zdrowia i Komisji Finansów, oraz stworzenie podkomisji, która przejrzy budżet punkt po punkcie i oceni, na czym można oszczędzić, żeby przeznaczyć dodatkowe środki na zdrowie.

PiS podnosi pensje urzędnikom

Tymczasem rząd PiS w 2016 i 2017 roku podniósł pensje urzędników w wielu instytucjach państwowych. 2000 urzędników Instytutu Pamięci Narodowej dostało w październiku 2017 ok. 1000 zł brutto podwyżki "za pracę w ciągłym stresie". Średnia pensja w IPN wynosi 5 955 zł brutto.

Z analizy wykonania budżetu państwa z 2016, którą opublikowała Najwyższa Izba Kontroli, wynika, że w 2016 podwyżki otrzymali:

  • pracownicy Krajowego Biura Wyborczego, którzy dostali średnio 1 037 zł więcej, przy średniej pensji 6 334 zł brutto;
  • członkowie i pracownicy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – podwyżka 800 zł brutto, przy średniej pensji 6 360 zł brutto;
  • pracownicy Sądu Najwyższego - 700 zł podwyżki, a sędziowie - 1800 zł podwyżki, przy średniej pensji 12 100 zł brutto;
  • pracownicy Trybunału Konstytucyjnego – podwyżka 456 zł, przy średniej pensji ok. 11 tys. zł. brutto.

Wg. raportu NIK, wydatki na wynagrodzenia w państwowych jednostkach budżetowych w 2016 roku wyniosły 34,6 mld zł i były o 7,2 proc. wyższe niż w roku ubiegłym. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie wyniosło 5 061,4 zł i w porównaniu do 2015 roku wzrosło o 6,1 proc.

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wzrosło w 2016 roku, po wyeliminowaniu efektów inflacji, o 4,2 proc., a łącznie w latach 2015-2016 o 8,9 proc. Na wzrost poziomu wynagrodzeń w 2016 roku wpływ miała nie tylko poprawa sytuacji na rynku pracy, ale również podwyższenie od 1 stycznia 2016 wielkości wynagrodzenia minimalnego do 1 850 zł.

Młodzi lekarze: pensje to dopiero piąty z naszych postulatów

Podczas gdy strona rządowa przedstawia protest jako głównie płacowy, rezydenci cały czas podkreślają, że to dopiero piąty z ich postulatów. Pierwszym jest podniesienie nakładów na służbę zdrowia – do 6,8 proc. PKB.

Obecnie Polska przeznacza na zdrowie 4,6 proc. PKB i jest to jeden z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej. Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje przeznaczanie na ochronę zdrowia co najmniej 6 proc. PKB.

Minister Radziwiłł nazwał te żądania "nierealistycznymi". Określenie „nierealistyczne żądania” w ustach Radziwiłła dziwi tym bardziej, że jego własny resort twierdzi, że 6 proc. PKB to „kwota niezbędna do sprawnego działania ochrony zdrowia”. Takie stwierdzenie pada w ministerialnym dokumencie z lipca 2016 „Strategia zmian w systemie ochrony zdrowia w Polsce”.

O jakich kwotach mówimy? Wg. dokumentu Ministerstwa Zdrowia: „W 2016 roku wysokość środków publicznych (na szczeblu centralnym) przeznaczanych na służbę zdrowia to kwota 76 mld 967 tys. 604 zł. Zakładając wielkość środków publicznych gwarantującą sprawne działanie ochrony zdrowia na poziomie 6 proc. PKB, kwota powinna wynosić ok. 102 mld 120 tys. 396 zł. Brakuje ok. 26 miliardów zł”.

Podniesienie nakładów na zdrowie do 6 proc. PKB kosztowałoby nieco więcej niż roczny koszt programu 500 plus, który według przyjętego we wrześniu budżetu na 2018 rok wynosi 24 mld zł. 6,8 proc. jakich żądają rezydenci, kosztowałoby budżet nieco więcej – 29,5 mld zł.

Sytuacja zmierza w stronę strajku

W poniedziałek 16 października Porozumienie Zawodów Medycznych ogłosi decyzję, czy przyłącza się do strajku. W skład PZM wchodzą związki zawodowe:

  • Lekarzy,
  • Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii,
  • Techników Medycznych Radioterapii,
  • Pracowników Fizjoterapii,
  • Pracowników Ratownictwa Medycznego,
  • Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych,
  • Techników Medycznych Elektroradiologii,
  • Fizjoterapeutów,
  • Pielęgniarek i Położnych.

Poza nimi w PZM są też przedstawiciele zawodów niezrzeszonych: dietetycy, psychologowie, logopedzi, psychoterapeuci, oraz

  • Ogólnopolski Związek Zawodowy Fizyków Medycznych oraz
  • Związek Zawodowy Techników Farmaceutycznych RP.

W nocy z 12 na 13 października Jarosław Biliński powiedział OKO.press, że "sytuacja zmierza w stronę strajku". Głodówka lekarzy rezydentów trwa od 2 października. Co działo się wcześniej 12 października – czytaj tutaj:

Naczelna Rada Lekarska poparła protest rezydentów

Do protestujących rezydentów przyszedł także prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz. Założył koszulkę z napisem "Popieram protest". "Zakładam koszulkę i staję razem z wami w tym proteście" - powiedział.

"Zwróciliśmy się do tych najbardziej zaprzyjaźnionych międzynarodowych organizacji, aby wywarły presję na polski rząd, żeby zechciał w ogóle rozmawiać "- mówił. Dodał, że zwrócono się do 31 izb lekarskich m.in. z Austrii, Bułgarii i Czech.

Przekonywał, że lekarze mają prawo do protestu. "Zapewniam was, że jakiekolwiek twierdzenie, że lekarz nie ma prawa strajkować, jest nieprawdziwe" - oświadczył, podkreślając, że lekarz może strajkować w interesie pacjenta.

Odnosząc się do swoich rozmów z przedstawicielami zagranicznych organizacji lekarskich, mówił: "Nie uwierzono nam, że istnieje kraj w Europie, gdzie jest 4,4 lub 4,8 proc. PKB. (...) niemożliwe, żeby cywilizowany kraj w Europie miał tylko taki proc. PKB na ochronę zdrowia. Więc wyciągnęliśmy oficjalne dokumenty również i plany, przeciwko którym wy walczycie".

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze