0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaPatryk Ogorzalek / A...

Minister edukacji Anna Zalewska bagatelizuje sygnały alarmowe docierające ze szkół w całym kraju. Problemy traktuje jako "odosobnione przypadki". Jednak po pierwszej turze wywiadówek widać już, że komplikacje nie skończą się dla uczniów, rodziców i nauczycieli szybko.

Dlatego z Waszą pomocą i we współpracy z Inicjatywą „Rodzice przeciwko reformie edukacji” chcemy monitorować skutki reformy.

Prosimy o przesyłanie relacji i listów na adres: [email protected] z dopiskiem "Monitorujemy zmiany w szkole" oraz o wpełnianie ankiety przygotowanej przez Inicjatywę "Rodzice przeciwko reformie edukacji" dostępnej pod tym linkiem.

Trzy powody, żeby monitorować "reformę"

OKO.press jest przekonane, że reforma Zalewskiej jest pomysłem szkodliwym, który poza ogromnym zamieszaniem przyniesie wymierne straty, w tym zwiększy edukacyjne nierówności i uczyni szkołę jeszcze bardziej nudną, nieżyciową, zdominowaną przez niedzisiejszy przekaz narodowej mowy-trawy. Dawaliśmy temu wielokrotnie wyraz, przedstawiając analizy, dane i argumenty, analizując nastroje, robiąc sondaże i badając potencjał szkolnego protestu.

Przeczytaj także:

Z pewnością wielu z naszych Czytelników jest rozczarowanych reformą. A Czytelniczek - jeszcze więcej. W sondażu Kantar Public dla OKO.press z 4-5 września 2017 - 39 proc. kobiet i 34 proc. mężczyzn uznało, że minister Zalewska zasługuje na dymisję.

Są jednak powody, by - pomimo zniechęcenia - prowadzić monitoring tego, co dzieje się w szkole i dzielić się z innymi tą wiedzą:

  1. Każdy taki obywatelski zapis trudności, absurdów i patologii oddziałuje na władzę, nawet gdy wydaje się ona najbardziej odporna na krytykę. Minister Zalewska i jej otoczenie robią wrażenie impregnowanych na argumenty, ale na niższych szczeblach - aż do kuratorów - może być inaczej. Nie mówiąc już o władzach samorządowych.
  2. Dzieląc się takimi informacjami tworzymy wspólnotę - rodziców, szkół, obywateli, a także wzmacniamy szkolną społeczność, zwłaszcza, gdy relację przygotowuje kilka osób.
  3. Jest też powód praktyczny: dzieląc się kłopotami i trudnościami, a przy okazji wskazując na kreatywność wymuszoną przez okoliczności deformy, możemy podsunąć swoje rozwiązania innym.

Deklaracje vs. rzeczywistość

Tuż przed inauguracją roku szkolnego 2017/2018 - pierwszego roku reformy edukacji - wiceminister Marzena Machałek w TV Trwam przekonywała, że nie ma żadnych obaw:

"4 września pierwszy dzwonek zabrzmi wszystkim radośnie i będziemy się cieszyć nową, dobrą szkołą”.

Z podobnym optymizmem nowy rok szkolny witały w szkole branżowej w Dobrzychowie premier Beata Szydło i minister Anna Zalewska. Uczniów, rodziców i nauczycieli zapewniały, że

"nie ma żadnych zagrożeń", a reforma jest "dobrze przygotowana".

Pierwszy dzwonek zweryfikował deklaracje polityczek. Niemal codziennie w mediach pojawiają się informacje o chaosie, który panuje w polskich szkołach. W każdym mieście powtarzają się te same organizacyjne problemy:

  • brak sal do prowadzenia zajęć;
  • tłok na szkolnych korytarzach;
  • zajęcia do późna;
  • dwie zmiany;
  • brak podręczników;
  • sale niedostosowane do potrzeb najmłodszych.

W Szkole Podstawowej im. Powstańców Wielkopolskich w Wirach (koło Poznania) dzieci nie mieściły się w powiększonej o klasę siódmą szkole, stąd decyzja o prowadzeniu zajęć w ustawionych obok budynku blaszanych kontenerach. W Rusi (koło Olsztyna), żeby zwolnić jedno pomieszczenie dla uczniów, dyrekcja szkoły zdecydowała przenieść do kontenera pokój nauczycielski. Niektóre zajęcia prowadzone są nawet w zaadaptowanych przestrzeniach piwnicznych - tak stało się w szkole nr 11 w Rzeszowie. Problemem są braki miejsc w salach gimnastycznych - zajęcia sportowe odbywają się na szkolnych korytarzach. W szkole podstawowej nr 56 w Katowicach siódme klasy są tak liczne (35 osób), że uczniowie muszą przenosić z sali do sali ławki i krzesła.

Tam, gdzie możliwości zaadaptowania pomieszczeń już się skończyły, dyrekcje żonglują czasem. Niektóre szkoły dzień zaczynają o świcie, a kończą po zmroku. W szkole na warszawskiej Białołęce dzieci uczą się na dwie zmiany: trzy razy w tygodniu zaczynają lekcje popołudniu i wtedy ze szkoły wychodzą o 18. Podobnie jest w szkole nr 98 na warszawskim Mokotowie. Połowa uczniów naukę rozpoczyna o 13:00, ostatni dzwonek rozbrzmiewa o 17:20.

Minister Anna Zalewska zapewniała, że klasy nie będą przepełnione, a nowe szkoły podstawowe - tworzone na bazie "wygaszanych" gimnazjów - odciążą stare. Jednak nie wzięła pod uwagę, że te nowe nie cieszyły się zaufaniem rodziców, część z nich nie została uruchomiona. Stąd tak powszechny system pracy na dwie zmiany, wszechobecna "ciasnota" i liczniejsze niż do tej pory klasy w podstawówkach.

Zdarza się też, że gimnazja przekształcone w podstawówki nie są przygotowane na przyjęcie najmłodszych uczniów. W szkole nr 389 w Warszawie ławki i krzesła są za wysokie, a budowa placu zabaw wciąż jest w toku. W innych szkołach (przykłady z Bydgoszczy i Białegostoku) brakuje zabawek i podstawowego sprzętu dydaktycznego.

Drobne i większe uciążliwości

Wiele szkół boryka się z całym szeregiem drobnych i większych problemów, które sprawiają, że nauka w nich staje się dla uczniów coraz bardziej uciążliwa.

W podstawówce nr 12 w warszawskim Śródmieściu problemy z pomieszczeniem uczniów były już przed „reformą” minister Zalewskiej. Co roku jeden rocznik – drugie klasy – miał zajęcia po południu. Dojście kolejnego rocznika – z trzema dodatkowymi oddziałami – jeszcze bardziej skomplikowało sytuację.

Największy problem jest z obiadami na szkolnej stołówce. W poprzednich latach większość dzieci jadła obiady po piątej godzinie lekcyjnej. Teraz klasy pierwsze i drugie jedzą po czwartej lekcji, trzecie i czwarte – po piątej, piąte i szóste – po szóstej, a siódme – po siódmej. Problem w tym, że część uczniów klas V-VII kończy lekcje dwie, trzy godziny godziny przed obiadem. Ponieważ większość z nich wraca już do domów sama – wracają do domów bez obiadu. W szkole rodzice usłyszeli, że przecież dzieci mogą poczekać na posiłek.

Tylko gdzie? Szkolna świetlica jest przepełniona do granic możliwości, a biblioteki chwilowo nie ma. W pomieszczeniu, gdzie dotąd była biblioteka powstaje kolejna sala lekcyjna. Biblioteka będzie w piwnicy, ale na razie nie wiadomo kiedy.

Problem jest też z zajęciami wf. Niemal na każdej godzinie lekcyjnej odbywają się równocześnie na sali gimnastycznej i korytarzu na parterze. Niemal przez cały dzień młodsze dzieci, które mają zajęcia właśnie w saleach na parterze, słyszą więc za drzwiami harmider.

Rodzice: "nasza rola się nie skończyła"

Minister edukacji bagatelizuje sygnały alarmowe docierające ze szkół w całym kraju i traktuje je jako odosobnione. Jednak po pierwszej fali wywiadówek wiadomo, że problemy organizacyjne nie skończą się szybko dla uczniów, rodziców i nauczycieli. Dlatego wraz z pomocą Czytelników i we współpracy z Inicjatywą "Rodzice przeciwko reformie edukacji", chcemy monitorować skutki reformy.

Dorota Łoboda z Inicjatywy: "Reforma edukacji weszła w życie. 910 tysięcy podpisów pod obywatelskim wnioskiem o referendum edukacyjne zebranych w całej Polsce wylądowało w koszu. Władza nie zechciała wysłuchać głosu obywatelek i obywateli. Prawie rok naszych działań, prób wejścia w dialog z MEN nie przyniósł takich rezultatów, jakbyśmy oczekiwali i oczekiwały. Nie znaczy to jednak, że nasza rola się skończyła i nic już nie można zrobić. Nadal jest mnóstwo możliwości działania.

W związku z tym jako inicjatywa "Rodzice przeciwko reformie edukacji" wchodzimy w nową fazę naszej aktywności. Będzie ona polegała na monitorowaniu tego, w jaki sposób reforma edukacji jest wprowadzana w życie.

Pierwszy tydzień roku szkolnego za nami. Codziennie docierają do nas sygnały, zarówno od rodziców jak i nauczycielek i nauczycieli, o tym, co dzieje się w szkołach po reformie. Jak wygląda praca, co młodsze i starsze dzieci zastały w klasach 4 września.

Mamy głębokie przekonanie, że celem wprowadzania reformy nie było ani podniesienie jakości edukacji ani dobro dzieci. Już teraz widać olbrzymi chaos, którego konsekwencje poniosą najmłodsi.

Przygotowałyśmy dla Was specjalną ankietę, dzięki której będziecie mogły/mogli opowiedzieć nam co dzieje się w szkole Waszych dzieci. Wasze spostrzeżenia będą dla nas nieocenionym źródłem informacji. Pozwolą nam dowiedzieć się, jak przebiega wdrażanie reformy i dadzą możliwość reagowania na wszelkie nieprawidłowości.

Pamiętajmy, że w szkole zawsze rodzice mają głos. Nie dajmy go sobie odebrać.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze