0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

„Prawo do suwerenności mają tylko te kraje, które reprezentują interesy wszystkich ludzi na swoim terytorium. Ukraina nie jest jednym z nich od 2014 roku” - stwierdził we wtorek, 22 lutego 2022, w rozmowie z agencją Interfax minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow. To kolejne z rosyjskich uzasadnień agresji wobec Ukrainy – dodane przez Ławrowa do katalogu sformułowanego przez Władimira Putina. Z kolei rzecznik Kremla Dymitr Pieskow ogłosił, że Rosja uważa za "niepodległe" także tereny znajdujące się w obwodach ługańskim i donieckim nadal pod kontrolą Ukrainy - co może być wstępem do próby ich siłowego zajęcia przez rosyjską armię.

Późnym wieczorem, w poniedziałek 21 lutego, rozpoczęła się rosyjska inwazja na terytorium Ukrainy. Stosując język nawiązujący do polskiej historii, można ją nazwać również drugim rozbiorem Ukrainy – po pierwszym, którym była aneksja Krymu w 2014 roku.

Również w poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin wygłosił naładowane agresją wobec Ukrainy orędzie, w którym:

  • Uznał niepodległość dwóch samozwańczych „republik”, stworzonych w trakcie wojny ukraińskiej przez wspieranych przez Rosję separatystów na Wschodzie Ukrainy – Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Rosja to w tej chwili jedyny kraj, który uznaje niepodległość DRL i ŁRL. W świetle prawa międzynarodowego obie „republiki” leżą na terytorium Ukrainy.
  • Wielokrotnie podważał samo prawo do istnienia Ukrainy jako niezależnego państwa.
  • Zasypał słuchaczy oskarżeniami wobec Ukrainy, m.in. o: niewdzięczność wobec Rosji, nacjonalizm, rusofobię, zakłamywanie historii, doprowadzenie kraju przez jego władze do statusu państwa upadłego.
  • Ogłosił rozpoczęcie przez rosyjskie wojska „działań pokojowych” na terenie obu „republik”.
  • De facto wypowiedział porozumienia mińskie, regulujące dotąd – przynajmniej formalnie – sytuację na linii rozgraniczenia między terytorium kontrolowanym przez Ukrainę a obiema „republikami” separatystów.

Orędzie poprzedzał najpierw „apel” władz obu republik o uznanie ich niepodległości – a następnie zwołanie przez Putina - „w odpowiedzi” na ów „apel” - Rady Bezpieczeństwa, która „zarekomendowała” mu uznanie obu samozwańczych republik.

Cudzysłowy stąd, że rzecz jasna cała ta poniedziałkowa sekwencja zdarzeń nie była samoistnym procesem politycznym, lecz wykonywanym krok po kroku z góry zaplanowanym wstępem do rosyjskiej inwazji na terytorium Ukrainy – bo to jego częścią są samozwańcze „republiki”.

Jak wyglądała pierwsza doba agresji?

Jeszcze w trakcie orędzia, część zgromadzonych przez Rosję u granic Ukrainy - liczących łącznie do 190 tysięcy żołnierzy - sił militarnych, zaczęła wkraczać do obu „republik” separatystów. Trzonem tych sił są liczne jednostki regularne, w tym całe systemy zaawansowanej artylerii rakietowej. Wśród nich mają być między innymi również jednostki Rosgvardii (Rosyjskiej Gwardii Narodowej) z terytorium Czeczenii, złożone z ludzi z doświadczeniem w służbie Ramzana Kadyrowa w wyjątkowo okrutnym zwalczaniu czeczeńskich oddziałów partyzanckich. Tym samym obie „republiki” zostały obsadzone przez rosyjską armię, co może być wstępem do ich aneksji przez Rosję.

Do wtorkowego poranka nie doszło jednak do prób wkroczenia przez Rosjan na terytorium Ukrainy kontrolowane przez jej legalne władze. Niemniej już teraz Rosja ogłasza, że część obszarów uznanych przez nią za "niepodległe" znajduje się po ukraińskiej stronie linii rozgraniczenia - czyli w tych częściach obwodów ługańskiego i donieckiego, których nigdy nie udało się utrzymać separatystom:

View post on Twitter

Od poniedziałku 21 lutego trwają natomiast potężne spadki na rosyjskiej giełdzie – zaczęły się jeszcze przed orędziem Putina. W poniedziałek dołowały tam przede wszystkim wielkie państwowe spółki, mogące być celami zachodnich sankcji – cena akcji Aeorofłotu spadła o ponad 15 procent, Rosnieftu o 18 procent, Sbier Banku o 17 procent, a Gazpromu o 10.

We wtorek na otwarciu giełda w Moskwie dołowała o 8 procent.

RELACJA Z KIJOWA: Bezsenna noc w Ukrainie

Pełne historycznych manipulacji, nienawiści i gróźb przemówienie Władimira Putina wyglądało jak wypowiedzenie wojny. Jednocześnie oczywiste jest, że uznając „republiki” i zwiększając prawdopodobieństwo nowej inwazji w Donbasie, Kreml w żadnym wypadku nie ograniczy się do dwóch wschodnich regionów. Putin potrzebuje całego kraju - pisze dla OKO.Press z Kijowa Anatolij Marcinowski.

Oto dalszy ciąg jego relacji:

Na konferencji prasowej z prezydentem Estonii Alarem Karisem, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że rozważa zerwanie stosunków dyplomatycznych z Rosją. Zaznaczył jednocześnie, że nie wierzy w jej ofensywę na pełną skalę i tylko w tym przypadku zostanie wprowadzony stan wojenny w kraju.

„Czy Putin powiedział coś, czego nie wiedzieliśmy i nie czuliśmy? Sprowadza nas wszystkich z powrotem do rzeczywistości” - mówi politolog Mihailo Basarab. „Kreml nie uznaje naszego prawa do istnienia. Naszym zadaniem jest odpowiednie działanie”.

Mniej jasne dla wielu było przemówienie prezydenta Zełenskiego późno w nocy. Tradycyjnie apelował, by nie wpadać w panikę, ale nie powiedział nic konkretnego o priorytetowych działaniach, jakie władze ukraińskie podejmą w obliczu narastającego zagrożenia.

„Dobrze odróżniamy prowokacje od ofensywy wojsk agresorów. Prawda jest po naszej stronie” – powiedział Zełenski. „Nigdy nie będziemy ukrywać przed wami prawdy. Jeśli tylko dojdzie do zmiany sytuacji, do wzrostu ryzyka, będziecie o tym wszystkim wiedzieć. Teraz nie ma powodu do chaotycznych działań” - dodawał.

W powietrzu unosiło się wiele pytań. Czy Ukraina zamierza zerwać stosunki dyplomatyczne z Rosją, by podkreślić fakt rozszerzenia agresji? Czy zostanie wprowadzony stan wojenny, przynajmniej w obwodach donieckim i ługańskim? Czy zostanie ogłoszona pilna mobilizacja – przynajmniej pierwsza linia rezerwistów? Czyli osób, które po 2014 roku zdobyły doświadczenie bojowe na wschodzie Ukrainy i nie wymagają szkolenia.

Będzie wojna, ale nie wiemy, na jaką skalę. Nie wiadomo, jak szybko eskalacja w Donbasie może przerodzić się w poważną inwazję - te myśli ludzi również pozostają bez odpowiedzi. Są tylko mniej lub bardziej optymistyczne założenia.

„Wczoraj Putin zrealizował Plan B i uznał »republiki«. Rosyjski plan o najwyższym priorytecie, przewidywał naprawdę poważną eskalację militarną i ofensywę na Ukrainę, być może w kilku kierunkach” - mówi Ołeksandr Musiyenko, szef Ośrodka Studiów Prawno-Wojskowych.

Zdaniem eksperta, do tej pory Putina powstrzymywała gotowość Ukraińców do samoobrony, nieprzygotowanie rosyjskiego społeczeństwa do wojny totalnej, zjednoczone stanowisko Zachodu i publiczne poparcie dla suwerenności Ukrainy przez Chiny.

„Mogło być gorzej” – podsumowuje obecną sytuację Musiyenko.

Ukraińcy postrzegają zagrożenia dość realistycznie, ale generalnie pozostają spokojni. Przynajmniej na zewnątrz. Kijów żyje dziś zwyczajnym życiem, nie ma paniki w supermarketach, na stacjach benzynowych, przy bankomatach. Pracują w szkołach. W przeciwieństwie do rubla rosyjskiego hrywna pozostaje stabilna.

Oczywiście ten spokój jest często zwodniczy.

„Nie wiem, czy jest dziś na Ukrainie ktoś, kto potrafi spokojnie zasnąć. Nie mogę. Budzę się w nocy i sprawdzam wiadomości, budzę się rano – i przede wszystkim sprawdzam agencje informacyjne. Wieści się pogarszają" - pisarz Andriy Lyubka dzieli się swoimi uczuciami. Mieszka w Użgorodzie, regionalnym centrum Zakarpacia. - "Nie da się pracować. Nie da się na czymś skupić… Niepokój narasta w środku, całkowicie podporządkowując sobie całe codzienne życie".

Co zrobi dalej Putin?

Nie ma w tej chwili odpowiedzi na żadne z czterech najważniejszych pytań o dalsze ruchy Rosji. Brzmią obecnie następująco:

  • Czy Putin ograniczy się do objęcia już całkiem formalnym protektoratem wojskowym (co właśnie następuje) obu samozwańczych „republik” w Donbasie?

A jeśli tak, to jaka będzie ich przyszłość? Czy zostaną tam przeprowadzone „referenda” - wzorem tego z Krymu z 2014 roku - na rzecz przyłączenia tych parapaństewek do Rosji? Czy wręcz przeciwnie - na tym etapie niedookreślony obecny status obu „republik” posłuży Putinowi jako punkt wyjścia do dalszej ekspansji na terytorium Ukrainy?

  • Czy Rosja nie podejmie próby zajęcia całości Donbasu?

Zdecydowana większość terytoriów obwodów ługańskiego i donieckiego pozostaje pod kontrolą rządu Ukrainy - „republiki” separatystów obejmują niewiele ponad 1/3 ich obszaru. Tymczasem, żeby objąć kontrolę nad całym bogatym w przemysł i surowce Donbasem (zwanym też Zagłębiem Donieckim), Rosjanie i separatyści musieliby powiększyć swój obecny stan posiadania – i zająć pełen obszar obwodów Ługańskiego i donieckiego. Już teraz separatyści z „republiki” Ługańskiej otwarcie formułują pod adresem władz Ukrainy żądania „dobrowolnego opuszczenia” reszty terytorium obwodu ługańskiego.

„W ramach prawa naszych republik są ustawy w sprawie granic państwowych, które wyraźnie mówią o tym, że terytorium Ługańskiej Republiki Ludowej to terytorium byłego obwodu ługańskiego” – mówił wiceszef tzw. „Rady Ludowej” ŁRL.

Vice Speaker of the People's Council of the LPR Dmitry Khoroshilov calls on Ukraine to voluntarily withdraw troops from all of the Luhansk region, otherwise they will take action. pic.twitter.com/Zlf8F0n3tL

— Oliver Alexander (@OAlexanderDK) February 22, 2022

Choć tego typu żądania pojawiały się ze strony separatystów już wielokrotnie w trakcie trwającej od 2014 roku wojny, tym razem za władzami samozwańczych „republik” stoi rosyjska obecność wojskowa na pełną skalę. Teraz zaś i Rosja ogłasza - ustami rzecznika Kremla Dymitra Pieskowa - że uważa za niepodległe "republiki" w ich "proklamowanych granicach" z 2014 roku, a nie obecnych. Oznacza to, że może nastąpić siłowa próba przejęcia kontroli nad pozostającymi we władaniu Ukrainy częściami obwodów donieckiego i ługańskiego.

  • Czy nie nastąpi powrót do pierwotnego (formułowanego w 2014 roku, gdy rozpoczęła się wojna ukraińska) planu Rosji i separatystów w postaci utworzenia tzw. „Noworosji”?

W 2014 roku mniej więcej tak definiowano maksymalne możliwe cele, które mógł wtedy stawiać przed sobą Putin. „Noworosja” miałaby rozciągać się na terenie niemal całej Ukrainy wschodniej – obejmując m.in. rejon Odessy i wybrzeże Morza Czarnego, obwody: charkowski, dniepropietrowski, zaporoski i chersoński. To niemal połowa całego terytorium Ukrainy. Jeszcze dalej idący wariant zakładał oparcie „Noworosji” o linię Dniepru, co oznaczałoby zajęcie nawet części obwodu kijowskiego, a z Kijowa uczyniłoby miasto graniczne.

  • I wreszcie - czy zajęcie przez Rosjan obu „republik” separatystów nie jest jedynie wstępem do pełnoskalowego ataku na Ukrainę?

Jego celem miałoby być ustanowienie marionetkowego rządu w Kijowie, podporządkowanego Moskwie, i tym samym przejęcie przez Rosję kontroli nad całym krajem – być może z opcją wcielenia go do Federacji Rosyjskiej w przyszłości.

Reakcja Ukrainy

„Jesteśmy na własnej ziemi. Nie boimy się niczego i nikogo. Nie jesteśmy niczego ani nikomu winni. I niczego nikomu nie oddamy. Jesteśmy tego pewni, bo dziś jest luty 2022 roku, a nie luty 2014 roku. Mamy już inny kraj, inną armię i inny cel: pokój na Ukrainie” – mówił w nocy z poniedziałku na wtorek po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa i Obrony prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

VIDEO: 'We are not afraid of anything or anyone.'

"We are on our own land. We are not afraid of anything or anyone", says Ukrainian leader Volodymyr Zelensky after Russia ordered its troops into eastern Ukraine pic.twitter.com/aYp50XXUzh

— AFP News Agency (@AFP) February 22, 2022

Zełenski wezwał obywateli Ukrainy do zachowania spokoju. ”Ukraina jest gotowa na wszystko, co się wydarzy, ale jest zdecydowana na polityczne rozwiązanie konfliktu i nie da się nabrać na prowokacje” – mówił Zełenski.

Rano 22 lutego ukraińska armia poinformowała, że na linii rozgraniczenia między terytorium kontrolowanym przez rząd Ukrainy a „republikami” ługańską i doniecką doszło w ciągu ostatnich 24 godzin do 84 przypadków przeprowadzonego przez separatystów ostrzału z ciężkiej artylerii, których celem miało być łącznie około 40 miejscowości.

Reakcja Zachodu

Tuż po poniedziałkowym orędziu Putina i rozpoczęciu ruchów rosyjskich wojsk, wkraczających do „republik” w Donbasie, rozbrzmiały liczne głosy potępienia.

„Buntowniczy ruch Putina nie pozostanie bez odpowiedzi” – ogłosili po wspólnej telekonferencji prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz. We wtorek 22 lutego Scholz poinformował również, że proces certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 zostaje wstrzymany.

„Podpisałem rozporządzenie wykonawcze, aby pozbawić Rosję możliwości czerpania korzyści z rażącego łamania przez nią prawa międzynarodowego. Nadal prowadzimy ścisłe konsultacje z sojusznikami i partnerami, w tym z Ukrainą, w sprawie dalszych kroków” - napisał nieco później na Twitterze prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.

Zachód nie uruchomił jednak dotąd rozległego pakietu sankcji wymierzonych w Rosję – takich, które mogłyby być naprawdę groźne dla rosyjskiej gospodarki i dla interesów kremlowskich notabli i powiązanych z nimi oligarchów. Nie można wykluczyć, że reakcja Zachodu na dotychczasowe posunięcia Putina ograniczy się do nałożenia sankcji uderzających jedynie w aktywności gospodarcze Rosji na terenie obu „republik” w Donbasie. Właśnie tego też dotyczy rozporządzenie wykonawcze podpisane przez Bidena.

Stany Zjednoczone, które już wcześniej zdecydowały o przeniesieniu swej ambasady w Ukrainie z Kijowa do położonego na zachodzie Ukrainy Lwowa, podjęły natomiast kolejną decyzję o symbolicznym znaczeniu – o ewakuowaniu swego personelu dyplomatycznego z Ukrainy do Polski.

Reakcja Polski

Polska nie rozpoczęła jak dotąd ewakuacji personelu dyplomatycznego z terytorium Ukrainy. Nasz kraj - pełniący obecnie prezydencję w OBWE - zwoła kolejną specjalną sesję organizacji, poświęconą sytuacji na linii Rosja-Ukraina.

Jeszcze w nocy z poniedziałku na wtorek, prezydent Andrzej Duda poinformował, że rozmawiał z Wołodymirem Zełenskim, prezydentem Ukrainy: „Zapewniłem, że Ukraina ma w Polsce pełne i ponadpartyjne poparcie w walce z agresją Kremla. I że nienaruszalność granic to dla nas jedna z fundamentalnych norm prawa międzynarodowego. A wobec Rosji? UE i NATO twarde sankcje!”.

Ale linia obozu władzy nie jest wcale spójna. „Wszyscy bali się ataku na Ukrainę. Bombardowań. Tymczasem, daj Boże, kończy się na formalnym uznaniu części oderwanej od Ukrainy już wcześniej" - mówił w tonie ulgi w Polskim Radiu 24 wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Stwierdził też, że „Putin znalazł wyjście z twarzą” z całego kryzysu.

Rząd zamierza natomiast wykorzystać nastroje społeczne związane z zaostrzeniem sytuacji na Wschodzie. I zapowiada pilne procedowanie projektu ustawy o obronie ojczyzny – to ta sama ustawa, której współautor Jarosław Kaczyński przysypiał podczas jej pierwszej prezentacji (27 października 2021 roku) na konferencji prasowej. Do projektu (zakładającego m.in. zwiększenie liczebności armii do 300 tysięcy) długo nie powracano. Mają się w nim znaleźć przepisy m.in. o „dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej” i nowe przepisy o powoływaniu do służby, zwalnianiu z niej, zasadach pełnienia służby w czasie mobilizacji, stanu wojennego i stanu wojny.

Część tych planów budzi niepokój obrońców praw człowieka – projekt powstawał bowiem w trakcie trwania kryzysu uchodźczego na granicy polsko-białoruskiej i miał dyskontować część związanych z nim nastrojów społecznych.

;

Udostępnij:

Anatolij Marcinowski

Ukraiński dziennikarz, redaktor. Po ukończeniu Instytutu Dziennikarstwa Kijowskiego Uniwersytetu Krajowego im. Tarasa Szewczenka pracował w gazetach „Głos Ukrainy”, „Gazeta po-Ukraińsku”, na stronie „Prawda Europejska”.

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze