Ukraina jako niezależne państwo nie istnieje i nigdy nie istniała. A jeśli ktoś twierdzi inaczej - jest wrogiem Rosji. Tak Putin rzuca wyzwanie Zachodowi. Posuwa się tym samym krok dalej w stronę otwartej wojny i uznaje niezależność separatystycznych "republik" na wschodzie Ukrainy
W przemówieniu do narodu 21 lutego 2022, po godz. 21:00 czasu moskiewskiego, prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił, że uznaje niepodległość dwóch separatystycznych i samozwańczych republik na Ukrainie: Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej.
To krok w stronę rozbioru Ukrainy - kolejnego, po aneksji Krymu w 2014 roku.
Historyczny wykład Putina o Ukrainie miał zaś dowieść, że Rosja ma prawo wymienić władze w Ukrainie.
Od prawie ośmiu lat część ukraińskich okręgów donieckiego i ługańskiego jest kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów, którzy tak naprawdę są sterowani z Moskwy. Rosjanie utrzymują, że obie republiki są od kilku dni pod stałym ukraińskim ostrzałem. Ukraina – że są to prowokacje, które mają uzasadnić ewentualną agresję ze strony Rosji. Na mniej więcej godzinę przed przemówieniem prezydenta Rosji, rosyjskie media podały informację o rzekomej próbie ataku terrorystycznego na władze samozwańczej republiki w Ługańsku. Cały ten propagandowy obraz dał Putinowi możliwość, by ogłosić, że Rosja uznaje niezależność obu „republik”, gdyż musi im pomóc jako bratniemu narodowi.
Na słowa o uznaniu DRL i ŁRL słuchacze musieli czekać prawie godzinę.
Najpierw otrzymaliśmy długi wykład - historyczną pogadankę. A następnie długą listę pretensji Putina do Ukrainy, Zachodu i całego świata. Przemówienie Putina było agresywnie antyukraińskie.
Można mieć wątpliwości, dlaczego ogłoszenie tak ważnej decyzji oznacza kilkanaście minut opowieści o historii Ukrainy z perspektywy prezydenta Rosji. Ale intencja była jasna: Putin próbował udowodnić, że Ukraina nie jest pełnoprawnym państwem, a tworem rosyjskiego imperium. Właściwie całe przemówienie było pokazem słabo skrywanej pogardy dla sąsiedniego kraju.
Według prezydenta Rosji - Ukraina jest bękartem Lenina, bo to on w 1919 roku stworzył ukraińską republikę socjalistyczną. Nigdy wcześniej państwo ukraińskie zdaniem Putina nie istniało. Chociaż Rosja uznała nowe granice z Ukrainą w 1991 roku, to Rosja została wówczas "okradziona".
Sam Greene, autor książki "Putin vs. People" napisał na Twitterze:
"Przemówienie o Donbasie jest niezwykle agresywne. Widziałem wiele mów Putina i nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek słyszał coś takiego".
Putin wielokrotnie podkreślił, że Ukraińcy byli wobec Rosji niewdzięczni, kradli z Rosji gaz, oskarżał ukraiński rząd o przekłamywanie historii, radykalny nacjonalizm i rusofobię oraz o wyjątkową korupcję wśród elit kraju. Znamienne, że mówił głównie o całej Ukrainie, a nie o samozwańczych republikach. W przemówieniu odmalował portret państwa upadłego. Gdy ludzie czekali na oficjalne uznanie separatystycznych republik, Putin opowiadał o gospodarce Ukrainy: cenach wody, prądu, o wyjeżdżających z kraju lekarzach. Lamentował nad słabą kondycją portów ukraińskich, niskim poziomem produkcji militarnej. Przypominał sławę rosyjskiego oręża, wspominał Suworowa na Krymie (tego od rzezi Pragi).
Putin mówił też o tym, że Ukraina jest praktycznie kontrolowana z zewnątrz, głównie przez Amerykanów. W pewnym momencie poszedł dalej i powiedział, że ukraińska armia może być kontrolowana z siedziby głównej NATO.
"Stany Zjednoczone nie chcą silnej Rosji" - ubolewał jej prezydent.
W części o NATO wspomniał też o polskiej bazie w Redzikowie - mówił, że wyrzutnie tarczy antyrakietowej mogą być również użyte do pocisków ofensywnych.
I chociaż chwilę wcześniej uważał, że Ukraina nie radzi sobie z produkowaniem broni, i tak oskarżył Ukrainę o chęć... zbudowania broni masowego rażenia. I dodał: dla Ukrainy będzie to łatwe, bo posiada odpowiednią, sowiecką, technologię.
Wszystko to zmierzało w jedną stronę: by podważyć prawo do istnienia i samostanowienia Ukrainy. Oraz pokazać, że ma podstawy do zmiany rządu w Ukrainie.
Mało kto spodziewał się tak ostrego przemówienia, a każde słowo brzmiało jak podbudowa do zbrojnej interwencji.
Putin obawia się rozszerzenia NATO i ataku Ukrainy na Rosję.
Dopiero mniej więcej po 50 minutach przemowy pełnej mętnych historycznych odniesień, Putin doszedł do obecnej sytuacji. I przypomniał wszystkie rosyjskie propagandowe punkty ostatnich dni: Ukraina atakuje Donbas, jest agresywna. Twierdził, że Rosja zrobiła wszystko, by utrzymać jedność Ukrainy, ale Ukraina i "zamach stanu" w 2014 roku zniszczyły wszystkie te wysiłki.
Prawie godzinę po rozpoczęciu przemowy powiedział w końcu: podjąłem decyzję o uznaniu niepodległości Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki.
I wyraził nadzieję, że Ukraina uzna tę decyzję, by zapobiec "rozlewowi krwi".
To jasna groźba, że brak posłuszeństwa wobec rosyjskich decyzji może oznaczać otwartą wojnę. A to niebezpieczna deklaracja, bo oczywiste jest, że Ukraina takiej decyzji uznać nie może.
Natychmiast po przemówieniu podpisał dekret o uznaniu obu "republik". Zabrakło jednak zdefiniowana granic DRL i ŁRL. A to kluczowa informacja. Większa część obu obwodów – ługańskiego i donieckiego – znajduje się pod kontrolą Ukrainy, stacjonuje tam ukraińskie wojsko. Kilkusettysięczne miasto Mariupol jest kontrolowane przez Ukrainę.
Obecny front i de facto granica biegnie przez oba obwody. Czy ewentualne uznanie republik w granicach całych obwodów oznacza atak na obecne pozycje wojsk ukraińskich i próbę przesunięcia frontu w głąb Ukrainy oraz przejęcie Mariupola?
To jedno z kluczowych pytań dzisiejszego dnia i kilku kolejnych dni. Na razie nie wiemy, gdzie ta granica przebiega. Późnym wieczorem, blisko północy czasu moskiewskiego, jeden z rosyjskich senatorów powiedział, że Rosja uzna republiki w obecnych granicach, czyli wzdłuż frontu, bez Mariupola. Ale zaledwie dzień wcześniej, 20 lutego, rosyjski ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych Anatolij Antonow w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS przyznał, że Donbas i Ługańsk są częścią Ukrainy. A tydzień temu Rosjanie ogłaszali wycofywanie wojsk znad ukraińskiej granicy.
Chwilę przed 21:00 czasu polskiego, prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił, że rozmawiał przed chwilą z prezydentem USA Joe Bidenem. W planach ma też rozmowę z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem. W obliczu eskalacji, jeszcze przed przemową Putina, prezydent Ukrainy podjął też pilne konsultacje z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec oraz zwołał Radę Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony.
"Uznanie dwóch separatystycznych regionów w Ukrainie jest jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego, integralności terytorialnej Ukrainy i umów mińskich. Jako UE razem z naszymi partnerami zareagujemy zjednoczenie, z determinacją i w solidarności z Ukrainą" - napisała na Twitterze przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Layen.
Przed ogłoszeniem swojego przemówienia do narodu, Putin odbył rozmowę z kanclerzem Niemiec i prezydentem Francji. Poinformował ich, że zamierza podpisać dekret, w którym uznaje niepodległość obu samozwańczych republik.
Uznanie niezależności obu „republik” oznacza zerwanie dwóch międzynarodowych umów z Mińska z 2015 roku, które dotychczas dawały prawną mapę drogową dla ewentualnego procesu pokojowego i pozwoliły na deeskalację w 2015 roku.
Jeszcze przed przemówieniem Putina, Izraelczycy ogłosili, że przenoszą swoją ukraińską ambasadę z Kijowa do Lwowa. Wcześniej to samo zrobili już m.in. Amerykanie i Brytyjczycy.
Rosyjska giełda zaliczyła dziś największe spadki od 2008 roku. Rosyjska waluta trafiła dziś z kolei w największy dołek od pięciu lat.
Niemiecka ministra spraw zagranicznych Annalena Baerbock nazwała uznanie DRL i ŁRL za poważne naruszenie prawa międzynarodowego.
„Decyzja o uznaniu samozwańczych „republik” to ostateczne odrzucenie dialogu i rażące naruszenie prawa międzynarodowego. To akt agresji przeciwko Ukrainie, który musi spotkać się z jednoznaczną odpowiedzią w postaci niezwłocznych sankcji. To jedyny język jaki może zrozumieć Putin. Wzywam do zwołania pilnego posiedzenia Rady Europejskiej w tej sprawie” – napisał na Twitterze Mateusz Morawiecki.
Na razie brakuje jednak ogłoszenia poważnych sankcji wobec Rosji. Prezydent Biden zamierza podpisać dekret, w którym zakaże handlu, inwestycji i finansowania przez Amerykanów DRL i ŁRL. Trudno uznać to za poważny cios wymierzony w Rosję.
Rząd brytyjski zapowiedział ogłoszenie sankcji 22 lutego.
Putin ogłosił decyzję kilka godzin po surrealistycznym przedstawieniu, które przypominało rekonstrukcję zebrań politbiura ze Stalinem za sterami. Późnym popołudniem czasu moskiewskiego rosyjska telewizja (razem z wymierzoną na zachód propagandową tubą RT) zaczęła transmitować spotkanie Rady Bezpieczeństwa.
Putin teoretycznie chciał skonsultować z najważniejszymi ludźmi w państwie decyzję o ewentualnym uznaniu "republik" za niepodległe. W ciągu dnia marionetkowi przywódcy obu „republik”, zaapelowali w rosyjskiej telewizji o uznanie ich za niepodległe kraje. A Putin "spontanicznie" zwołał w tej sprawie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Ale wszystko wskazuje na to, że była to tylko część planu napisanego wcześniej.
Prezydent Putin siedział za białym stołem w sporej odległości od reszty członków rady.
Przez ponad godzinę prezydent wywoływał do głosu kolejne osoby, wszyscy po kolei opowiadali się za uznaniem niepodległości obu republik. Część z członków rady była wyraźnie poddenerwowana. Szef Służby Wywiadu Zagranicznego, Sieriej Naryszkin, jąkał się i został przez Putina obsztorcowany. W ten sposób zachęcony poszedł za daleko i powiedział, że popiera włączenie samozwańczych republik do Federacji Rosyjskiej. To rozbawiło Putina, który musiał przypomnieć szefowi wywiadu, że nie o tym rozmawiamy, a jedynie o uznaniu ich niepodległości. Na to Naryszkin przystał równie chętnie, by tylko zostać w końcu zwolnionym z przemawiania.
Członkowie rady prześcigali się w radykalizmie.
Putin usłyszał, że Rosja była dla Ukrainy pokojowa i sprzedawała gaz praktycznie za darmo przez 30 lat, a w zamian otrzymywała agresję. Że nie warto rozmawiać z nikim innym, a tylko z USA, bo NATO. Unia Europejska i OBWE i tak realizuje wyłącznie rozkazy z Waszyngtonu. Że granica Rosji z Ukrainą to tak naprawdę granica ze Stanami Zjednoczonymi.
„Co myśmy Ukrainie zrobili?” – ubolewała przewodnicząca Rady Federacji (urodzona na Ukrainie) i opowiadała o bezbronnych policjantach na Majdanie w Kijowie w 2014 roku, do których strzelali Ukraińcy. Szef rady bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew przekonywał, że jedynym celem Stanów Zjednoczonych jest zniszczenie Rosji. Dimitrij Miedwiediew mówił o konieczności ochrony osób rosyjskojęzycznych na Ukrainie i w każdym innym miejscu na świecie.
Minister spraw wewnętrznych Władimir Kołokolcew nawoływał do tego, by uznać obie republiki w „historycznych” granicach, razem z Mariupolem.
Na koniec minister obrony Szojgu i szef dyplomacji Siergiej Ławrow dostali szansę, by wypowiedzieć się jeszcze raz i jeszcze mocniej poprzeć uznanie niepodległości republik. Szojgu podkreślił, że Ukraina jest dla Rosji wielkim zagrożeniem, Ławrow – że nie ma potrzeby dawać Zachodowi 2-3 dni na zastanowienie się nad kolejnym krokiem, bo niczego to nie zmieni. Poparł jak najszybsze uznanie niepodległości samozwańczych republik.
Cały spektakl był czysto propagandowy i iście sowiecki. Putin ma teraz nagrania wszystkich swoich najbliższych współpracowników, gdy publicznie wyrażają, że nie ma innego wyjścia, jak tylko uznanie DRL i ŁRL za niepodległe. Nikt nie może się tego wyprzeć.
Na sam koniec Putin podziękował wszystkim. I ogłosił, że decyzję podejmie jeszcze dziś, a zaraz po tym transmisja się urwała. Chociaż najpewniej nie była to transmisja – choć nikt tego wprost nie powiedział – a nagranie. Zegarek ministra Szojgu wskazywał czas o cztery godziny wcześniejszy niż moment transmisji.
W trakcie spotkania Putin mówił, że większość Rosjan popiera niezależność Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Ale według zeszłorocznego sondażu Lewady to zaledwie 30 proc.
Jeszcze dziś rano opublikowaliśmy tekst Witolda Głowackiego, w którym nasz dziennikarz pisał:
„W tym tygodniu ma dojść do spotkania między amerykańskim sekretarzem stanu Antonym Blinkenem a rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem poświęconego sytuacji na Ukrainie. Co jeszcze ważniejsze – wydaje się, że mogła zadziałać propozycja Emmanuela Macrona skierowana do prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych – by obaj spotkali się w cztery oczy. Wstępnie zaaprobowali ją zarówno Władimir Putin, jak i Joe Biden. Do spotkania może dojść po rozmowach Blinken-Ławrow – poinformowała w nocy z niedzieli na poniedziałek (polskiego czasu) rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki. Zaznaczyła jednak, że już spotkanie sekretarza stanu z szefem MSZ jest możliwe tylko, »jeśli Rosja nie zdecyduje się na działania militarne«”.
Tak agresywna zmiana retoryki i decyzji z pewnością nie ułatwia spotkania obu prezydentów.
Być może Putin chce użyć niezależnych republik jako argumentu negocjacyjnego. Ale trudno nadążyć za logiką tych decyzji. Od piątku Rosja produkuje kolejne fałszywe dowody na ofensywną aktywność Ukraińców na terenie samozwańczych republik i na terenie Rosji. „Dowody” te są bardzo niskiej jakości, ale mogą zostać uznane jako pretekst do ewentualnej inwazji.
Separatyści - przy wsparciu machiny propagandowej Kremla - twierdzą, że armia ukraińska sformowała przy „linii rozgraniczenia” między terytoriami kontrolowanymi przez wojska rządowe i separatystów,„grupy uderzeniowe”, gotowe do ataku na doniecką i ługańską „republiki ludowe”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze