Po raz pierwszy od wielu miesięcy propaganda Kremla tryska autentycznym optymizmem. Konflikt na Bliskim Wschodzie odwraca uwagę od wojny w Ukrainie. I co ważniejsze – wywołuje głęboki podział w zachodnich społeczeństwach. Co – jak przekonuje propaganda – oznacza, że Zachód się załamie i zapomni o Ukrainie
Jest jeszcze coś. Dzięki wojnie w Gazie Rosja już nie jest małym lokalnym agresorem i klientem Chin, tylko imperium aktywnym na światowej szachownicy. Tak jak – czego w rosyjskiej i sowieckiej szkole uczyli – było od czasów Piotra I.
Wojna w Ukrainie jest po prostu elementem “wielkiej gry” o dominację na świecie.
Niewątpliwie takie naświetlenie wojny Putina wpływa mobilizująco na aparat putinowski: w opowieści o rządach na świecie łatwiej się odnaleźć.
Propaganda objawia swój entuzjazm ze zmiany sytuacji międzynarodowej opowieściami o cudownej rosyjskiej broni i sukcesach na froncie. Znowu pojawiły się one na początku telewizyjnych “Wiadomości” (“Wiesti”). Nie są to sukcesy przełomowe, ale teraz w tej wojnie Putinowi chodzi o to, by utrzymać zdobycze i zamrozić konflikt. W ten sposób będzie miał pod kontrolą nie tylko Ukrainę, ale i Europę (i nie jest tak, że na froncie jest super – inaczej propaganda nie kolportowałaby wiadomości, że ostatnia telekonferencja ministra obrony Szojgu z wojskowymi “dosłownie wstrząsnęła” dowództwem).
Propaganda opowiada jednak teraz, że rosyjska obrona powietrzna została wyposażona w nowe cudowne urządzenia. Nowe, jeszcze lepsze od poprzednich doskonałych broni testowane są właśnie na poligonach. Wszystkie F-16 – kiedy się w końcu pojawią w siłach powietrznych Ukrainy – Rosja zestrzeli w 20 dni. Zaś najnowszy czołg, jak już zostanie wyprodukowany, powinien się nazywać Józef Stalin – bo to już nieodwołalnie przypieczętuje zwycięstwo Rosji.
Oczywiście opowieści o nowej broni, która nie ma „analogow w mirie” (odpowiedników na świecie) są powtarzane od początku tej wojny. Obecny entuzjazm ma jednak inne korzenie:
Demokracje wojną się nudzą.
Dasz im nową, starą porzucą. Amerykanie odeszli z Wietnamu, Iraku i Afganistanu. Brytyjczycy i Francuzi stracili imperia, Niemcy boją się wojny itd... Unia Europejska nie jest już jednością – bo Węgry i Słowacja głosują przeciw pomocy Ukrainie. I to wystarczy.
Propaganda przekonuje – i najwyraźniej sama w to wierzy – że Zachód się sam załatwi.
Do osłabienia Unii Europejskiej wystarcza dwa takie “niewielkie państwa”. Zwycięstwo nad F-16 będzie raczej polegało na tym, że przylecą za późno i będzie ich za mało. A zachodnie media kupią opowieść o nowoczesnych czołgach “Józef Stalin”.
Propaganda mówi więc do aparatu: wytrzymajmy jeszcze trochę, a samo się zawali. Pomoc Ukrainie wymaga społecznego poparcia, a ono się kruszy.
Narracji osłabiającej zachodnią jedność wobec najazdu Putina na Ukrainę propaganda szukała od chwili, kiedy okazało się, że wojna nie zakończy się w trzy dni.
Opowieści te mogły konsolidować poddanych Putina. Nie były jednak w stanie – choć propaganda próbowała – podzielić zachodnich społeczeństw. (Pamiętajmy, że jad sączący się z centralnych mediów powielany jest następnie w internecie w różnych językach przez cały aparat propagandy Kremla).
Ukraina nadal miała szerokie wsparcie. Zaś opowieść propagandy o wyższości rosyjskiej wojny nad innymi wojnami aparat mógł niestety zrozumieć źle. A mianowicie tak, że możliwości bogacenia się i radosnej konsumpcji na Zachodzie skończyły się bezpowrotnie.
Dziś Putin jest już tak pewny swego, że w swym niepowtarzalnym języku opowiada poddanym, że zachodnie luksusy to furda wobec perspektyw rosyjskiego sukcesu: „Im mniej [tych] śmieci [czyli zachodnich importowanych dóbr], tym może lepiej. Jest mniejsze ryzyko, że pluskwy będą do nas eksportowane z dużych europejskich miast”.
Zachodnie społeczeństwa się podzieliły, a na Ukrainę po prostu nie ma już czasu. Zachód walczy na dwóch frontach – cieszą się telewizyjne “Wiesti” 29 października.
Dlaczego? Bo zachodnie społeczeństwa oparte są na idei samostanowienia jednostki – czymś nie do pojęcia w państwie Putina, które samo mówi poddanym, kim mają być.
A wojna w Gazie sprawiła, że każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jest. A to pytanie, które pochłania czas i energię.
Propaganda niesie nadzieję opowieściami o antyizraelskich protestach. I zestawia to z reportażami z frontu w Ukrainie, gdzie żołnierze nie kwestionują rozkazów ostrzeliwania miast i osad. I nie skarżą się na swój los.
Przekaz jest jasny: Putin może prowadzić wojnę, i to prowadzić ją długo, bo nie musi się tłumaczyć z ofiar. Ani w Ukrainie, ani w samej Rosji.
Tymczasem wytrzymałość zachodnich demokracji jest ograniczona. I zawsze można zmobilizować przeciwników władzy. Jak komentuje na Telegramie były prezydent Dmitrij Miedwiediew, w obronie Palestyny zmobilizowało się więcej osób niż w obronie Ukrainy. Miedwiediew nazywa ją “krajem 404”.
Czy w tych demonstracjach Moskwa maczała palce, czy tylko się z nich cieszy? "Władze francuskie rozpoczną procedurę deportacji 39 Rosjan podejrzanych o przynależność do radykalnego islamu i czekają na zgodę Federacji Rosyjskiej na ich przyjęcie” – podaje np. 30 października agencja RIA Nowosti.
I jest w tym komunikacie coś w rodzaju dumy.
Moskwa jest też zachwycona, że na Zachodzie utrwala się opowieść o “impasie w Ukrainie”. Okładkę “Time’a” “Wiesti” z dumą pokazują 31 października – i porównują z okładką wcześniejszą, symbolizującą wsparcie dla Ukrainy (zdjęcie na samej górze).
Przy czym propaganda dokonała kolejnej wolty i przestała opowiadać, że Izrael miał prawo się bronić.
Teraz mamy opowieść o tym, że Moskwa broni Palestyny, i to broni jej głównie na froncie w Ukrainie. Więc jeśli ludzie na zachodzie organizują protesty w obronie Palestyny, to tak naprawdę są za Moskwą.
„Nadszedł czas, aby nazwać rzeczy po imieniu: na okupowanych terytoriach palestyńskich, na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy rozgrywa się katastrofa humanitarna o biblijnych proporcjach” – mówi w ONZ stały przedstawiciel Rosji Wasilij Nebenzia. Jego zdaniem światowa rozgrywka wymaga teraz, by “uniemożliwić Władimirowi Zełenskiemu poświęcenie całego narodu ukraińskiego na rzecz nierealistycznych planów geopolitycznych Stanów Zjednoczonych mających na celu osłabienie Rosji”.
Bo wedle obecnej wersji Zachód zaplanował wojnę w Ukrainie tylko po to, by Rosja nie mogła rozwinąć pokojowej działalności na Bliskim Wschodzie. Dokładnie tak. Wojna w Ukrainie zaczęła się tak dawno, że konsumenci mediów mogli już zapomnieć, kto zaczął.
Putin jest głęboko wzruszony sytuacją na Bliskim Wschodzie. Mówi o nim “Ziemia Święta”. I powtarza, że wszystkiemu winien jest Zachód, a szczególnie Stany Zjednoczone. Tak samo, jak w Ukrainie. Zaś celem Rosji jest wyłącznie pokój i ratowanie cywilów, zwłaszcza kobiet, dzieci i starców.
Znakiem aparatu, że teraz w tę stronę rozwinie się propagandowa narracja, jest zeszłotygodniowe spotkanie Putina na Kremlu z “przywódcami religijnymi” różnych wyznań w Rosji.
Kiedy na Zachodzie opinia publiczna gwałtownie ściera się, czy bardziej potępić Izraelczyków i żydów, czy Palestyńczyków i muzułmanów, propaganda Kremla ma piękne etnograficzne przedstawienie.
Oto z Putinem przy wielkim stole (którego Putin zajmuje ponad połowę) zasiadają mężczyźni w egotycznych szatach. W kremlowskim kontekście szaty są tylko ornamentem – bo nikogo tu przecież nie interesuje, co oznaczają. Nie ma tu wspólnot religijnych – jest władca w przebraniu męża stanu. I to on odprawia swoje nabożeństwo:
“Takie spotkania możliwe są tylko w Rosji” – zachwyca się w niedzielny wieczór 29 października Dmitrij Kisielow, autor propagandowego programu “Wiadomości Tygodnia” (“Wiesti Niedieli”).
I to prawda. To, że zachodni politycy nie mają obyczaju mówić przedstawicielom różnych religii, co należy myśleć i mówić w sprawie wojen, jest dla propagandy dowodem wyższości Rosji.
Ten wspaniały spektakl potęgi władzy, która wie, że wielu jeszcze zginie, ale gotowa jest na takie poświęcenie, zaburzają jednak zamieszki w Machaczkale. Wściekły tłum próbował tam urządzić polowanie na “Żydów”, którzy jakoby mieli przylecieć do putinowskiego Dagestanu z Izraela. Rosgwardia początkowo sobie z nimi nie radziła.
Czyżby niesłychana nienawiść, jaką propaganda Kremla truje umysły ludzi w Rosji, wyrwała się spod kontroli? Pamiętajmy – te codzienne dawki jadu trudno z czymkolwiek porównać. Propaganda Kremla zajmuje się przecież głównie szczuciem na niepodobających się władzy. Na Ukraińców, Żydów, osoby nieheteronormatywne, przeciwników najazdu Rosji na Ukrainę, zachodnich polityków, prezydenta Zełenskiego (“słaboumnyj starik Biden” i głupia von der Leyen – to przykłady z ostatnich dni z programów “informacyjnych”).
Jednak – jak dowiódł tego ostatnio także polski przykład – nienawiść można przedawkować.
Zamieszki w Machaczkale wyglądają dużo gorzej niż protesty na Zachodzie. I tu propaganda lekko spanikowała. Tak bardzo, że na zakończenie „Wiesti” w poniedziałek 30 października puściła dziesięciominutowy monolog Putina o Machaczkale (co oznacza, że ponadgodzinne “Wiesti” były jeszcze dłuższe).
Monologował:
A najważniejsze jest to, że walka z Ukrainą toczy się teraz w obronie Palestyny – powtórzy Putin. A jeśli propaganda puściła tego aż 10 minut w dzienniku, przekaz ten będą obrabiać wszystkie jej odnogi.
Propaganda wystraszyła się tak bardzo, że „Wiesti” 2 listopada zaczęły się nie od mordów i strzelanin, ale od wiadomości o śmierci dyrygenta Jurija Tiemirkanowa. W związku z tym otrzymaliśmy sporą dawkę „Eugeniusza Oniegina” Czajkowskiego i sporo wspominków o zmarłym.
Pewne rzeczy się jednak nie zmieniają.
Na wewnętrzny użytek propaganda sporządziła reportaż o ukraińskich jeńcach, którzy zostali przewerbowani do armii rosyjskiej. Ma ich być prawie 60, choć propaganda rozmawia tylko z sześcioma. Są gotowi walczyć za “swoją nową ojczyznę”. Ich rodziny są “na terytorium Rosji”, w okupowanym Mariupolu. Żony niektórych z nich “przyjęły” rosyjski paszport. Zapewne w ramach tego samego szantażu, którym mężów zmuszono do wstąpienia do rosyjskiej armii (jeszcze nie złożyli nowej przysięgi).
To jest dokładnie to, co władza Putina może zrobić z człowiekiem. Naprawdę nie musi się martwić, co on naprawdę myśli i jakie ma poglądy. A że na Zachodzie ludzie poglądy mają i je sobie cenią, to Putin z tego skorzysta.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze