Głównodowodzący rosyjską armią w Ukrainie generał Siergiej Surowikin ogłosił dziś, że Rosjanie wycofują się z Chersonia i prawego brzegu Dniepru. To przełom w działaniach na południowym froncie wojny. Rosyjska ewakuacja niesie jednak za sobą poważną groźbę zamrożenia konfliktu
Decyzja Rosjan o wycofaniu się z Chersonia została ogłoszona publicznie za pomocą inscenizacji transmitowanej przez rosyjską telewizję. W jej ramach generał Siergiej Surowikin dowodzący rosyjskimi wojskami w Ukrainie składał "raport" Siergiejowi Szojgu, ministrowi obrony Federacji Rosyjskiej.
"Oceniwszy sytuację, proponuję ustanowić obronę na lewym brzegu Dniepru" - tak zagaił Surowikin. Stwierdził, że to "trudna decyzja" i próbował ją uzasadnić. " Życie i zdrowie rosyjskich żołnierzy zawsze jest dla nas priorytetem. Powinniśmy brać pod uwagę także zagrożenie cywilów" - mówił Surowikin.
"Przystępujcie do wycofywania wojsk. Użyjcie wszelkich środków do bezpiecznego przerzucenia sprzętu, uzbrojenia i żołnierzy za rzekę Dniepr" - taka kwestia przypadła w tym spektaklu Siergiejowi Szojgu.
Rozkaz został przez Szojgu wydany publicznie - zatem zapewne zostanie w najbliższych godzinach i dniach wykonany. W tej chwili nie można jednak jeszcze powiedzieć, że Chersoń został opuszczony przez rosyjskich żołnierzy - ich ewakuacja (prowadzona częściowo "po cichu" przez ostatnie dni) wciąż trwa.
Decyzja Moskwy w sprawie Chersonia i prawego brzegu Dniepru nie jest dla nas zaskoczeniem. To przyznanie się do klęski, która formowała się od ponad trzech miesięcy. To na polu walki Ukraińcom udało się doprowadzić do tego, że Rosjanie nie byli już w stanie bronić największego okupowanego przez nich miasta i zarazem ich jedynego przyczółka na zachodnim brzegu Dniepru. Przyczółka mogącego być w bliżej nieokreślonej przyszłości punktem wyjścia do wznowienia ofensywy w kierunku Mikołajowa, Krzywego Rogu, a nawet Odessy. Chersoń, Snihuriwka, Berysław i dziesiątki mniejszych miejscowości wrócą pod kontrolę Ukrainy.
Zapoczątkowana na przełomie lipca i sierpnia i trwająca do dzisiaj ukraińska operacja konsekwentnego niszczenia z pomocą wyrzutni HIMARS, M270 MLRS i MARS II celów na głębokim zapleczu chersońskiego frontu doprowadziła liczące około 20 tysięcy żołnierzy rosyjskie zgrupowanie na prawym brzegu Dniepru do kryzysu zaopatrzeniowego na ogromną skalę. Zniszczenie za pomocą HIMARS-ów stałych przepraw przez Dniepr tylko ten kryzys pogłębiało, podobnie jak regularny ostrzał prowizorycznych promów i przepraw pontonowych, za pomocą których Rosjanie usiłowali odtwarzać swe linie zaopatrzeniowe. Reszty dopełniła zapoczątkowana na początku września i zintensyfikowana w październiku ukraińska ofensywa w obwodzie chersońskim. W jej wyniku rosyjski stan posiadania na prawym brzegu Dniepru skurczył się o ok. 40 procent, a coraz więcej rozmieszczonych tam rosyjskich pozycji i baz znajdowało się w zasięgu ukraińskiej artylerii lufowej (klasycznej). Pod samym Chersoniem Ukraińcy zdołali dotrzeć na ok. 10 kilometrów na północ od miasta. Ukraińska ofensywa prowadzona wzdłuż Dniepru w coraz większym stopniu zagrażała natomiast Rosjanom utratą Berysławia i następnie rejonu Tamy Kachowskiej.
Sytuacja Rosjan na prawym brzegu Dniepru od około 100 dni jedynie się pogarszała. Surowikin i Szojgu podjęli więc dość racjonalną decyzję. A wcześniej przygotowali pod nią grunt.
Jak informowaliśmy już we wczorajszym odcinku SYTUACJI NA FRONCIE, od kilku dni w rosyjskiej infosferze krążyły intensywnie powielane doniesienia, jakoby Ukraińcy mieli koncentrować ponadprzeciętnie duże siły z myślą o bezpośrednim ataku na Chersoń. Inne źródła tego nie potwierdzały, zaś sama idea frontalnego szturmowania Chersonia przez Ukraińców pasowała bardziej do rosyjskiej niż ukraińskiej doktryny w tej wojnie. Dziś stało się jasne, że rozpowszechnianie tych katastroficznych pogłosek służyło budowaniu odpowiedniej atmosfery przed ogłoszeniem decyzji o wycofaniu się z prawobrzeżnej Chersońszczyzny.
Teraz zaś Rosjanie mówią Ukraińcom w podobnym pokrętnym stylu: "tylko nas nie gońcie!". Generał Surowikin tuż po ogłoszeniu decyzji o ewakuacji po raz kolejny poświęcił się snuciu wizji rzekomo szykowanego przez Ukraińców ataku rakietowego na tamę w Nowej Kachowce piętrzącą ogromny sztuczny Zbiornik Kachowski na Dnieprze - rozciągający się od Kachowki aż do Zaporoża i mający pojemność około 18 milionów metrów sześciennych wody. Zniszczenie tamy spowodowałoby katastrofalną powódź w całym dolnym biegu Dniepru. W jej wyniku zniszczeniu uległyby nadbrzeżne dzielnice Chersonia i kilkanaście innych miejscowości. Zagrożone byłoby życie i mienie dziesiątków tysięcy obywateli Ukrainy.
Ukraińcy nie mają żadnego powodu, by wywoływać taką katastrofę na własnej ziemi. Spowodowanie jej przez Rosjan byłoby dla nich natomiast gwarancją, że przynajmniej przez kilka tygodni Ukraińcy nie zdołają przekroczyć Dniepru i uderzyć na jego lewy brzeg. Stałe powtarzanie zawoalowanych gróźb dotyczących zniszczenia tamy może zaś być rosyjskim sposobem na to, by Ukraińcy nie spróbowali pójść za ciosem i ruszyć za Dniepr natychmiast po rosyjskim odwrocie.
Problem bowiem w tym, że Rosjanie w bardzo czytelny sposób dążą obecnie do zamrożenia konfliktu na długi czas na dogodnych dla nich liniach obrony, najlepiej takich, których Ukraińcy w obawie przez gigantycznymi stratami nie będą nawet próbowali przełamać. Dniepr jak najbardziej może być taką linią obrony - ewentualne forsowanie tej ogromnej rzeki pod ogniem rosyjskiej artylerii może być zaś zadaniem wręcz straceńczym. Dodatkowo Rosjanie już od tygodni budują wzdłuż lewego brzegu Dniepru nowe fortyfikacje złożone zarówno z zapór przeciwczołgowych typu "zęby smoka" jak i prefabrykowanych betonowych bunkrów.
Dlatego od momentu, w którym Rosjanie zdecydowali się opuścić Chersoń, najbardziej newralgicznym obszarem walk w tej wojnie stają się linie na Zaporożu. Jeśli Ukraińcy zamierzają kontynuować swą kontrofensywę na południu, możliwe to będzie już właściwie tylko z Zaporoża - ewentualny ukraiński "desant" przez Dniepr mógłby być jedynie elementem wspierającym takiej operacji. Tymczasem na Zaporożu front przez całe długie miesiące od wiosny ani drgnął. Przez cały ten czas obie strony rozwijały tam wielowarstwowe linie obrony, wzmacniały i ulepszały fortyfikacje, stawiały zapory minowe, doskonaliły rozmieszczenie artylerii etc. W efekcie próba przełamania tam frontu wymagałaby zgromadzenia tam przez Ukraińców bardzo silnego potencjału ofensywnego i najprawdopodobniej wiązałaby się z wysokimi stratami.
Rosjanie z całą pewnością liczą w tej chwili na to, że do tego nie dojdzie. Prawdopodobnie właśnie w celu uniemożliwienia lub utrudnienia Ukraińcom koncentracji wojsk na Zaporożu rozpoczęli zresztą ofensywę w kierunku Pawliwki i Wuhłedaru, gdzie obecnie ponoszą bardzo wysokie straty, zarazem jednak zmuszając ZSU do zażartej obrony i ściągania tam rezerw.
Tym głównym rosyjskim celem na nadchodzące tygodnie i miesiące jest jednak doprowadzenie do zamrożenia działań wojennych i uniemożliwienie Ukraińcom prowadzenia dalszej ofensywy. Rosjanie zamierzają w tej chwili względnie bezpiecznie przeczekać na froncie co najmniej zimę. Przez ten czas uzupełniając i odtwarzając walczące jednostki, ściągając nowy sprzęt, amunicję i zapasy, i wznowić działania ofensywne przeciwko Ukrainie dopiero wtedy, gdy na powrót poczują się do tego gotowi. To jest właśnie ten powód, dla którego ukraińskie zwycięstwo pod Chersoniem może mieć w sobie też pewien posmak goryczy.
O mapie: Mapa jest aktualizowana w rytmie odpowiadającym publikacji kolejnych analiz z cyklu SYTUACJA NA FRONCIE – za każdym razem przedstawia zatem ten względnie* bieżący stan działań wojennych, nie zaś ten historyczny zgodny z datami publikacji poszczególnych odcinków. Dla wygody korzystania mapę zdecydowanie warto rozwinąć – służy do tego przycisk w jej lewym dolnym rogu.
Odwzorowany przebieg linii frontu ma charakter mniej lub bardziej przybliżony – zwłaszcza w rejonach, gdzie biegnie ona wzdłuż krętych meandrów rzek Doniec i Ingulec.
*Musimy pamiętać, że część informacji trafia do nas z dobowym (lub i dłuższym) opóźnieniem, część zaś wymaga weryfikacji – aktualizując mapę, korzystamy wyłącznie z potwierdzonych danych, choć w analizach wspominamy i o tych nie w pełni jeszcze zweryfikowanych.
****
Wszystkie dotychczasowe teksty z cyklu SYTUACJA NA FRONCIE, w których relacjonujemy przebieg działań wojennych w Ukrainie, znajdziesz TUTAJ.
Świat
Władimir Putin
Wołodymyr Zełenski
agresja Rosji na Ukrainę
Chersoń
Rosja
Sytuacja na froncie
Ukraina
wojna w Ukrainie
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze