0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

Badania pokazują, że tym, co najmocniej wpływa na postawy osób, którym nie po drodze z prawami osób LGBT, jest progresywna legislacja. Tak było w Stanach Zjednoczonych, gdzie zaledwie dwa lata po wprowadzeniu równości małżeńskiej słupki poparcia dla tęczowych małżeństw przebiły próg 60 proc., a liczba niechętnych zmalała o 1/3.

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

Z najnowszych badań Gallupa, który sprawdza stosunek Amerykanów do społeczności LGBT od 1996 roku, wynika, że dziś prawie trzech na czterech badanych jest za równością małżeńską. Za ten rekordowy wynik odpowiadają przede wszystkim grupy, które do tej pory były najbardziej oporne: osoby po 65 roku życia, protestanci i wyborcy Republikanów. Jedynymi hamulcowymi, grupą, w której wciąż można znaleźć więcej przeciwników niż zwolenników, są osoby, które deklarują, że co tydzień chodzą do Kościoła (40 proc. za, do 50 proc. przeciwko).

Ameryka oswoiła się z osobami LGBT, ale oswaja się też Polska. Mimo że równość małżeńska i związki partnerskie to wciąż political fiction, społeczna akceptacja dla postulatu równouprawnienia stale rośnie i utrzymuje się na poziomie, który popchnął wielu konserwatywnych polityków na całym świecie do dostosowania prawa do zmieniającej się rzeczywistości.

Rekordowe poparcie dla związków partnerskich, małżeństwa w górę

W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press po razy kolejny sprawdziliśmy, co by się stało, gdyby Polacy zagłosowali nad postulatami równości małżeńskiej i związków partnerskich w krajowym referendum. Nasze pytanie odnosiło się więc do kształtu normy prawnej, a nie stosunku do osób LGBT. I brzmiało: „Obecnie para kobiet lub para mężczyzn, która żyje ze sobą w związku jednopłciowym, nie ma prawa w Polsce do zawarcia ani związku partnerskiego, ani małżeństwa. Jaki jest Pana/Pani pogląd? Czy parom jednopłciowym należałoby...

  • dać prawo zawierania związków partnerskich,
  • dać prawo do zawierania małżeństw,
  • niczego nie zmieniać w prawie,
  • nie wiem, trudno powiedzieć.

Wyniki mówią same za siebie. 64 proc. Polaków opowiada się co najmniej za wprowadzeniem w naszym kraju związków partnerskich dla osób tej samej płci (w tym 28 proc. opowiada się równością małżeńską). 33 proc. badanych uważa zaś, że prawo nie powinno się zmieniać, a więc osoby nieheteronormatywne nie powinny mieć prawa ani do związków małżeńskich, ani do małżeństw.

To o 8 pkt. proc. lepszy wynik niż ten uzyskany w październiku 2021, a także najwyższe poparcie dla postulatu związków partnerskich uzyskane w sondaż Ipsos dla OKO.press. Warto zwrócić też uwagę, że mając do wyboru dwie drogi zmiany legislacji, badani coraz chętniej wskazują na postulat równości małżeńskiej — wzrost z 21 do 28 pkt. proc. w ciągu 9 miesięcy.

To oczywiście nie najwyższy wynik dla równości małżeńskiej uzyskany w sondażach. W naszym pytaniu badani musieli wybrać pomiędzy związkami partnerskimi i równością małżeńską. Część z nich kalkulowała, co jest możliwe i wybierała plan minimum. Mimo wszystko widać, że różnica pomiędzy postulatami - małżeństwa wciąż budzą więcej emocji - powoli się zasypuje.

W 2019 roku w badaniach Eurobarometru aż 45 proc. Polek i Polaków zgodziło się, że małżeństwa jednopłciowe powinny być dozwolone w całej Europie. Najwyższy wynik, który uzyskaliśmy w sondażu Ipsos, pytając oddzielnie o różne prawa dla par jednopłciowych, wynosił 41 proc. Za to gdy Stowarzyszenie "Miłość nie wyklucza" w 2021 roku zapytało, czy osoby tej samej płci powinny móc wziąć ślub, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim dzieciom, "za" było 56 proc. badanych.

Prawico, tej siły już nie zatrzymacie

Już w październiku 2021 pisaliśmy, że "ideologia LGBT" wygrywa i nawet największy hejt nie jest w stanie zawrócić Wisły kijem. Mimo ohydnej kampanii, w której osoby LGBT były nazywane nowymi bolszewikami, pedofilami zagrażającymi dzieciom, a także obcymi agentami depczącymi najświętsze wartości, polskie społeczeństwo obrało kurs normalizacji i akceptacji. Szczególnie patrząc na rozkład odpowiedzi w różnych grupach wiekowych, można śmiało powiedzieć, że tej zmiany społecznej po prostu nie da się zatrzymać.

Wśród najmłodszych Polek i Polaków poparcie dla co najmniej postulatu związków partnerskich wynosi 82 proc., z czego aż 46 proc. z nich wskazało równość małżeńską. Do 50 r.ż. zmiany prawa oczekiwałoby trzy czwarte badanych. Za to w grupie 50+ odpowiedzi rozkładają się niemal po równo: 48 proc. za związkami lub małżeństwami, 46 proc. za utrzymaniem status quo. To zasługa dużego wzrostu poparcia wśród pięćdziesięciolatków.

Tylko wśród osób po 60-tce liczba przeciwników związków i małżeństw jest wyższa niż zwolenników zmian. A i tak 41 proc. nie widzi nic zdrożnego w uchwaleniu prawa, które pozwoliłoby osobom LGBT uporządkować życie rodzinne.

Także wykres poparcia partyjnego pokazuje, że w homofobiczną panikę wpadli tylko wyborcy PiS, wśród których dominuje najstarsza generacja. Politycy prawicy, a także polscy biskupi, dla których wrogość wobec osób LGBT jest elementem tożsamościowym, tylko w tej grupie są w stanie obudzić uprzedzeń, które ci wynieśli z katolickiego, konserwatywnego wychowania.

Reszta polskiego społeczeństwa jest odporna na hejt, a tym, co najmocniej ją chroni, jest bliskości doświadczeń. Dla większości Polek i Polaków osoby LGBT nie są już trudnym tematem w debacie publicznej, czy obcą ideologią, tylko żywymi ludźmi, z krwi i kości — dziećmi, rodzeństwem, przyjaciółmi, współpracownikami, sąsiadami, uczniami, celebrytami, czy dziennikarzami.

Nikogo oczywiście nie zdziwi, że najbardziej progresywny jest elektorat Lewicy, który jako jedyny w większym stopniu popiera równość małżeńską niż związki partnerskie (za oba rozwiązania łącznie 93 proc.).

Coraz mniej zaskakuje też postępowość wyborców KO, dla których tożsamościowym trzonem jest europejskość — także w wymiarze równouprawnienia mniejszości (90 proc. co najmniej za związkami, w tym aż 43 proc. za małżeństwami).

Ale już fakt, że nawet 54 proc. wyborców Konfederacji popiera co najmniej związki partnerskie, pokazuje, że równe (lub chociaż równiejsze) prawa dla osób LGBT wychodzą poza podział prawicowe-liberalne-lewicowe.

Zdesperowani politycy, którzy chcieliby znów wzniecić wojnę kulturową wokół społeczności LGBT, nie mogą też liczyć na podział miasto-wieś. Oczywiście, największe ośrodki miejskie, gdzie statycznie mieszka najwięcej osób LGBT, są najbardziej progresywne (81 proc.). Ale na polskiej wsi lepszego prawa dla par jednopłciowych chce dziś 50 proc. badanych.

Cameron, Merkel... Tusk? Ewolucja europejskich konserwatystów

Nasz sondaż to kolejny dowód na to, że w ostatnich latach wokół praw osób LGBT zbudował się silny, społeczny konsensus. Jedyne, czego nam brakuje to ewolucji konserwatywnych i liberalnych polityków, którzy popchnęliby ustawodawstwo do przodu. Co prawda, 7 kwietnia przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk potwierdził deklarację partii, że po wygranych wyborach wprowadzi związki partnerskie, ale to wciąż dalekie od transformacji, które obserwowaliśmy za granicami.

W Polsce wciąż politycy jak ognia unikają akronimu LGBT, a także słów gej, lesbijka, czy osoba homoseksualna. Wszystko z obawy przed zarzutami skrajnej prawicy, że wspierają coś "obcego", a więc zagrażają państwu. Konserwatyści w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, by wprowadzić równość małżeńską, sięgnęli głębiej, absolutnie zmieniając doktrynę i redefiniując to, co obce.

W 2011 roku, trzy lata przed wprowadzeniem równości małżeńskiej, premier Wielkiej Brytanii David Cameron mówił nie tyle o równych prawach, ile o zobowiązaniu i stabilności życia rodzinnego.

"Konserwatyści wierzą w więzy, które nas łączą; wierzą, że społeczeństwo jest silniejsze, kiedy składamy sobie nawzajem przyrzeczenia i się wspieramy" — tłumaczył.

Angelę Merkel, do porzucenia dyscypliny w głosowaniach nad równością małżeńską, skłonił koniunkturalizm polityczny i dynamika kampanii wyborczej. Mimo to publicznie przyznała, że zmieniła swoje zdanie ws. adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, co otworzyło jej drogę do rewizji całego postulatu równości małżeńskiej. Merkel opowiadała, że podczas kampanii spotkała dwie lesbijki, które wspólnie opiekują się ósemką dzieci. "Skoro opieka społeczna ufa lesbijkom z ósemką przybranych dzieci, więc państwo nie może dłużej używać argumentu dobra dzieci przeciwko adopcji" — mówiła.

Przeczytaj także:

Mamy więc argument propaństwowy, mamy też argument stałych więzów rodzinnych. Mamy też w końcu konserwatyzm, który jest zdolny do zmiany.

Ale to nie wszystko, z czego można czerpać. Świetnym przykładem konserwatywnej narracji o równości małżeńskiej jest film "Art. 18", który stanowi rzetelną dokumentację działań na rzecz równości małżeńskiej w Polsce.

Opowiada historię negocjacji z konserwatyzmem Platformy Obywatelskiej i jej przekonaniem, że partia nie może pozwolić sobie na więcej, niż pozwoli jej społeczeństwo; że do zmian społecznych powinna przekonywać się jako ostatnia. Tytułowy art. 18, to historia niespełnionych obietnic i opowieść o prawie, które, choć nie zostało ustanowione po to, by ograniczać – okazało się narzędziem dla tych, którzy chcą jednoczyć swój elektorat przez wskazywanie wroga.

Ale pokazując historie ludzi, którzy w tym absurdzie próbują nawigować, film jednocześnie wskazuje konserwatywnym politykom drogę do włączenia osób LGBT do programów politycznych. To nie jest opowieść o prawach człowieka, standardach europejskich, czy nawet słupkach poparcia.

To raczej język społecznego pragmatyzmu, w którym opieką obejmujemy wszystkich tych, którzy chcą zakładać rodziny, płacić podatki, dbać o symboliczny i materialny dobrobyt państwa i pomnażać jego zyski.

Takiej wyobraźni polskim politykom wciąż jednak brakuje.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze