0:00
0:00

0:00

W czasie sporu o historię II wojny światowej między władzami Rosji i Polski powróciła kilkakrotnie sprawa polskiego antysemityzmu przed wojną i w czasie okupacji. M.in. w dokumentach odtajnionych i opublikowanych przez Rosjan znalazła się wzmianka o rzekomym mordowaniu przez powstańców warszawskich Żydów, którym udało się przetrwać okupację. Pisałem o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Wcześniej przewodniczący Dumy, Wiaczesław Wołodin, powtarzał stare kłamstwo o tym, jakoby Niemcy zbudowali obozy Zagłady w Polsce ze względu na antysemityzm Polaków (to nieprawda, zdecydowały względy transportowe).

Jak w każdej dobrej manipulacji, także w słowach o Powstaniu Warszawskim mamy odrobinę prawdy: w czasie Powstania rzeczywiście zdarzało się, że Żydzi ginęli z rąk Polaków. Zazwyczaj w grę wchodziły motywy kryminalne, niekiedy - antysemityzm.

Sprawa jest jednak skomplikowana. Spróbujmy ją krótko przedstawić.

Kwestię mordów dokonywanych przez powstańców na Żydach przywołał w publicznej pamięci 1994 roku Michał Cichy w sławnym do dziś artykule w „Gazecie Wyborczej”. Artykuł Cichego (i jego późniejsze wypowiedzi) do dziś bywają przywoływane jako dowód na „antypolonizm” tego medium.

Tymczasem historycy nie mają wątpliwości, że w czasie Powstania dochodziło do mordów na Żydach.

Badacze żydowscy szacują liczbę zamordowanych w czasie Powstania Warszawskiego Żydów na ok. 100 osób. Polscy historycy (m.in. Janusz Marszalec, o którym powiemy niżej) zmniejszają tę liczbę do 15-20 ofiar.

Wątpliwości budzi nie fakt, że Żydzi ginęli w czasie Powstania z polskich rąk - tylko motywy tych zbrodni. Nie jest jasne, na ile sprawcami powodował antysemityzm, a na ile - chęć rabunku. Jedno nie musiało zresztą wykluczać drugiego.

Przestępstw kryminalnych w czasie Powstania bowiem nie brakowało. Ofiarami bandytów, często podających się za żołnierzy AK, padała ludność cywilna.

„Przestępstwa kryminalne w powstaniu dokonywane przez powstańców bądź »przebierańców« nie były niczym niezwykłym” - pisze historyk, dr Janusz Marszalec w obszernej monografii „Ochrona porządku i bezpieczeństwa publicznego w Powstaniu Warszawskim” (Warszawa 2011).

Żydzi padali także ofiarą strachu mieszkańców przed szpiegami i dywersantami. Często opuszczali po raz pierwszy od lat swoje kryjówki. Zachowywali się wówczas dziwnie z punktu widzenia warszawiaków, którzy okupacji nie spędzili w ukryciu, co budziło podejrzenia.

Przytłaczająca większość Żydów przeżyła jednak powstanie - a jeśli zginęła, to nie z rąk Polaków. Stanowisko władz powstańczych było także jednoznaczne w tej sprawie. Często jednak powstańcze dowództwo nie kontrolowało wszystkiego, co działo się na wyzwolonych od Niemców częściach Warszawy.

Zabójstwo Grasberga: pomyłka?

Jednym z najbardziej znanych przypadków takich zbrodni jest rozstrzelanie Jurka Grasberga, byłego współpracownika „Biuletynu Informacyjnego” (najważniejszego organu prasowego AK).

Grasberg - człowiek o bardzo semickich rysach - nie wychodził z mieszkania, które zamykano z zewnątrz na kłódkę. Kiedy wybuchło powstanie, jego współmieszkanka została uwięziona na Pradze i nie mogła go wypuścić. Grasberg zaczął walić w drzwi, a jego sąsiedzi wezwali wówczas patrol AK. Możliwe, że znaleziono wówczas przy nim broń i meldunki dotyczące sytuacji Żydów w całej Polsce. Grasberg został zastrzelony na miejscu.

Mamy jednak także niepotwierdzone w innych źródłach relacje Żydów, którzy przeżyli. Np. Chaim Goldstein pisze o zamordowaniu na Starym Mieście trzech Żydów, których niewiele wcześniej powstańcy uwolnili z Gęsiówki - więzienia zdobytego 5 sierpnia 1944 roku.(uwolniono wówczas kilkuset Żydów). Zabiciu Żydów z Gęsiówki miały towarzyszyć okrzyki „Do diabła z Żydami” oraz „Nie chcemy tu Żydów!”.

Podobnych świadectw znacznie więcej zebrali historycy prof. Barbara Engelking oraz prof. Dariusz Libionka w książce „Żydzi w powstańczej Warszawie” (Warszawa 2009). Np. na barykadzie na ul. Miodowej po odparciu niemieckiego natarcia dwóch powstańców miało zacząć strzelać z rewolwerów do walczących na barykadzie Żydów z Gęsiówki - ubranych jeszcze w obozowe pasiaki. Zbrodnia dokonała się w atmosferze linczu i pełnych nienawiści antysemickich okrzyków.

Niektórzy polscy autorzy poddają jednak to źródło w wątpliwość.

Wiele relacji, mało dowodów

To problem z wieloma takimi relacjami: nie wiemy, na ile można im wierzyć. Samuel Willenberg - żołnierz batalionu „Ruczaj”, z pochodzenia Żyd - twierdził np., że jego polscy koledzy próbowali strzelić mu w plecy. I ta relacja może jednak budzić wątpliwości. Jak piszą Engelking i Libionka, nie ma jej w wersji jego wspomnień z 1948 roku i pojawia się ona dopiero później.

Znacznie więcej relacji mówi o próbach zabójstw czy aktach agresji, mających antysemickie podłoże. Trudno ustalić ich skalę - mogły stanowić margines, ale się zdarzały. Żydów posądzano także często o prokomunistyczne sympatie, co miało uzasadniać przemoc.

Oto jedna z relacji przytaczanych przez Engelking i Libionkę. Jej autorem jest Dawid Zimmler, zatrudniony jako fryzjer w koszarach powstańczych.

Zimmler wspominał: „Osiem dni tam goliłem i strzygłem powstańców, którzy dosyć dobrze się do mnie odnosili, chociaż wiedzieli, że jestem Żydem. Aż przyszedł żołnierz ze Sztabu, poprosił mnie o dokumenty i się zapytał, czy jestem Żydem. Odpowiedziałem twierdząco. A ów żołnierz wyprowadził mnie do bramy, gdzie stał kapitan »Haller«, poznańczyk. Kapitan znacząco mrugnął do żołnierza, aby mnie wykończył.

Padł rozkaz: »Do Haberbuscha - dostaniesz tam wino i cukierki«. Ja wiedziałem, co to oznacza. Odmówiłem. Zaczęto mnie bić kolbami, ręką. (…) Zaprowadzono mnie na ul. Twardą. (…) Eskortujący mnie porucznik i dwaj żołnierze szukali jakiejś piwnicy, żeby mnie wykończyć. Na ulicy zebrał się tłum i z ust niektórych padały wyrzuty, że nie powinno się teraz mordować Żydów, że to jest praca godna dla Niemców, a nie uczciwych Polaków”.

Ostatecznie Zimmlera wybronił jakiś kapitan, który przekonał porucznika, że to „wstyd i hańba”. Porucznik dał Zimmlerowi nawet kilka papierosów na pożegnanie. Dwóch żołnierzy nie chciało się jednak z nim pożegnać, mówiąc, że „Żydowi nie należy podawać ręki”.

Powód zbrodni: rabunek?

W nocy z 11 na 12 września 1944 roku w domach przy ul. Prostej 4 oraz Twardej 30 bandyci podający się za powstańców zamordowali kilkunastu Żydów. Ofiarami była rodzina Ignacego Bursztyna, przedwojennego dyrektora Philipsa w Łodzi, oraz najprawdopodobniej kilkoro innych ukrywających się Żydów.

Zabójcy mieli mundury i opaski AK. Przeprowadzono śledztwo, o mord podejrzewano m.in. dywersantów niemieckich. Najprawdopodobniej dokonywała go z pobudek rabunkowych grupa zdemoralizowanych podwładnych kpt. Wacława Stykowskiego „Hala”. Część żołnierzy podejrzewanych o udział w zbrodni zginęła, niekiedy w podejrzanych okolicznościach.

Janusz Marszalec pisze: „Morderstwa na Żydach zdarzały się, tak jak zdarzały się również mordy na Polakach. Tło ich było zazwyczaj rabunkowe, ale trudno jest wykluczyć fakt niechęci rasowej. Ponadto w pierwszych dniach w samosądach zlikwidowano wielu mieszkańców Warszawy i z całą pewnością Żydzi stanowili wśród nich nikły procent.

Wszystkie tragiczne incydenty (…) były dziełem zdemoralizowanych jednostek (bandytów) bądź ludzi ogarniętych psychozą szpiegostwa. Teza postawiona przez Michała Cichego o likwidowaniu Żydów przez AK i ludność polską wydaje się więc nieprawdziwa. Akty agresji przeciw Żydom miały charakter incydentalny”.

Marszalec przypomina, że w dziesiątkach pamiętników i wspomnień żydowskich oraz setek relacji, tylko dwie mówią o agresji Polaków. Antysemickie wystąpienia w czasie Powstania były marginesem, ale mogły wytwarzać wśród Żydów klimat zagrożenia. „Pamięć o nim pozostała do dzisiaj” - pisze dr Marszalec.

Na zakończenie dodajmy, że nauka nie jest neutralna - polscy historycy są zazwyczaj zdecydowanie życzliwsi wobec powstańców niż historycy żydowscy czy niemieccy. Częściej też są skłonni interpretować relacje mówiące o np. zabijaniu jeńców czy cywilów na korzyść powstańców.

Np. według wydanej w 1962 roku monografii Powstania Warszawskiego niemieckiego historyka Hansa von Krannhalsa - polscy cywile oraz powstańcy zabijali jeńców wojennych, cywilnych Niemców, w tym także duchownych i lekarzy w niemieckich mundurach. Krannhals przytacza przykład rozstrzelania niemieckich jeńców, w tym rannych, w browarze Haberbuscha na Woli. Tymczasem według polskiej literatury ci jeńcy zginęli w wybuchu bomby.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze