0:000:00

0:00

Śledztwo przeciwko prof. Janowi Tomaszowi Grossowi z Princeton toczyło się od 2015 roku. Prokuratura w Katowicach, podejmując decyzję o umorzeniu, powołała się na “szereg ekspertyz i informacji z Głównej i Oddziałowych Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej, Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, a także opinie biegłych”.

Esej prof. Jana Tomasza Grossa, opublikowany w 2015 roku w niemieckim “Die Welt” (tutaj), wzburzył polską prawicę.

Gross napisał m.in., że Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców. Jego słowa wywołały długą debatę dotyczącą wojny i szacunków liczby ofiar.

Według prof. Jana Grabowskiego, eksperta od badań nad Zagładą, na ziemiach okupowanej przez Niemców Polski z rąk Polaków lub przy ich współudziale zginęło ok. 200 tys. Żydów. Tylu bowiem, według ostrożnych szacunków, mogło uciec z gett oraz z transportów do obozów zagłady - i zginęło w innych okolicznościach.

Jednym z biegłych prokuratury w toczącym się śledztwie był dr Piotr Gontarczyk, prawicowy historyk, którego opinia publiczna poznała po wspólnej publikacji ze Sławomirem Cenckiewiczem o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Tym razem ekspertyza Gontarczyka była zaskakująco wyważona:

“Powołany przez prokuraturę biegły historyk, dr Piotr Gontarczyk, wskazał w wydanej ekspertyzie, że nie istnieją wiarygodne badania naukowe, które potwierdzałyby, iż Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców. Według dr. Gontarczyka nie ma jednocześnie możliwości jednoznacznego wykazania, że taka opinia jest nieprawdziwa,

natomiast »świat nauki oraz polska i międzynarodowa opinia publiczna w oczywisty sposób uzna ją za mieszczącą się w granicach debaty naukowej«. Zadaniem prokuratury nie jest natomiast rozstrzyganie sporów o charakterze historycznym”

- mówiła PAP prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Zdaniem OKO.press w tej sprawie zaskakujące są dwie kwestie: po pierwszego, dobór biegłego, który z badaniami nad Zagładą ma bardzo niewiele wspólnego, a po drugie, jego zadziwiająco wyważona opinia.

Dr. Gontarczyka relacje z Żydami

Piotr Gontarczyk obronił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim o historii Polskiej Partii Robotniczej w latach 1942-1945. OKO.press nie jest specjalnie przywiązane do tego typu rozróżnień, ale warto zauważyć, że Gontarczyk - przedstawiany jako historyk - zrobił doktorat z nauk politycznych.

Jego książka o PPR przedstawia komunistów jako degeneratów i skorumpowanych prymitywów. Później - wspólnie z dr. hab. Sławomirem Cenckiewiczem - wziął udział głośnej lustracji Lecha Wałęsy.

Publikował również w czasopismach związanych z obozem rządzącym - “Sieci”, “doRzeczy”, ale także w skrajnie prawicowym, niszowym “Glaukopisie”.

Sprawami stosunków polsko-żydowskich Gontarczyk zajmował się sporadycznie - i to częściej nie jako badacz, ale jako recenzent dorobku innych badaczy.

W 2000 roku opublikował książkę “Pogrom? Zajścia polsko-żydowskie w Przytyku 9 marca 1936 r.: mity, fakty, dokumenty”. Próbował dowodzić w niej, że pogrom w Przytyku - w czasie którego tłum chłopów zaatakował żydowskie domy - był tylko “zajściami”, spowodowanymi przez agresję z obu stron.

Książkę wydał w wydawnictwie “Rekonkwista”, prowadzonym przez dr. Mariusza Bechtę, związanego ze skrajną prawicą.

“Rekonkwista” wydała m.in. opowiadania lidera narodowych bolszewików i neopogan Tomasza Szczepańskiego, książkę „Błękitna dywizja” o hiszpańskich ochotnikach Waffen SS, biografię nazistowskiego zespołu Skrewdriver i wspomnienia Léona Degrelle’a, przyszywanego syna Hitlera.

W 2018 roku w naukowym kwartalniku “Dzieje Najnowsze” dr Gontarczyk opublikował artykuł “Czy bracia Hruć byli polskimi mordercami Żydów? Czyli uwagi na temat naukowej wiarygodności badań prof. Barbary Engelking”. (Całość można przeczytać tutaj.)

Artykuł dotyczy przykładów okrutnych morderstw dokonanych przez Polaków na ukrywających się Żydach, opisanych przez prof. Barbarę Engelking w książce “Jest taki piękny słoneczny dzień. Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945” (Warszawa 2011).

Gontarczyk - co ciekawe - nie dowodzi wcale, że morderstwa nie miały miejsca. Zarzuca jednak prof. Engelking, że uznała w niej morderców za Polaków, chociaż w istocie - zdaniem Gontarczyka - byli oni Białorusinami. Dużą część cytowanych przez Engelking brutalnych opisów morderstw z akt sądowych i wspomnień politolog uznaje za “fikcję literacką”.

Doktor od dyskredytacji

W marcu 2019 roku Gontarczyk zabrał głos w sprawie książki “Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski”, atakowanej wówczas przez polityków PiS. Politolog dołączył do ataku, publikując w tygodniku “Sieci” artykuł pod tytułem “Naukowa mistyfikacja”. Gontarczyk twierdził wówczas, że z opisu likwidacji getta w Bochni zniknęła żydowska policja, która (jego zdaniem) pomagała Niemcom odnajdywać kryjówki Żydów.

“W świetle przywołanych akt jest jasne, że polska policja była wykorzystywana przez Niemców do pilnowania getta z zewnątrz, a nie do wyszukiwania i otwierania bunkrów w jego wnętrzu. Tym zajmowała się zwykle żydowska, nie polska policja”

- pisał.

“Zniknęła żydowska policja, wstawili polską – to jest gruba sprawa” – mówił w wywiadzie z PAP.

Autorzy książki, badacze z Centrum Badań nad Zagładą Żydów, odrzucili te zarzuty z oburzeniem. W oświadczeniu opublikowanym na stronie IFIS PAN nazwali je “pomówieniem”. OKO.press opisywało tę sprawę dokładnie.

“Dr Gontarczyk pomawia badaczy o nierzetelność, celowe zmienianie faktów, dopisywanie nieprawdziwych informacji do jednych źródeł, a pomijanie innych, celowe działania mające na celu pomówienie Polaków za śmierć Żydów w czasie Zagłady. Mamy nadzieję, że jest świadomy odpowiedzialności prawnej za swoje słowa”.

- pisali. Według nich z PAN Gontarczyk wskazał tylko na jeden fakt w dwutomowej książce. W dodatku zrobił to błędnie. “Nie jest prawdą - wbrew temu, co twierdzi dr Gontarczyk – że nastąpiła w tym opisie zmiana policji żydowskiej na policję granatową” - napisali historycy.

“Myślę, że pan Gontarczyk wyciągnął zbyt daleko idące wnioski na podstawie jednego akapitu, odczytując go w oderwaniu od reszty rozdziału o Bochni” - mówiła w wywiadzie dla OKO.press Dagmara Swałtek-Niewińska, jego autorka. Według niej Gontarczyk sprawdził tylko jedne źródło z wielu cytowanych w artykule.

“Zaprzestaję publicznego komentowania książki »Dalej jest noc« poza kolejnymi artykułami monograficznymi oraz obszerną recenzją naukową” – oświadczył w odpowiedzi Gontarczyk. Zapowiadana “obszerna recenzja naukowa” jeszcze się nie ukazała (a jeśli się ukazała, to została starannie schowana, bowiem OKO.press nie udało się jej odnaleźć).

Tekst Gontarczyka posłużył jednak prorządowej prasie do dyskredytowania całej książki i badań zespołu prof. Engelking. “Złapani na kłamstwie. Tak manipulują historią” - pisał na okładce tygodnik “Sieci”.

Gontarczyk jako biegły

W sprawie Grossa prokuratura miała do dyspozycji wielu doświadczonych badaczy nad Zagładą. Z sobie tylko znanych powodów wybrała naukowca o bardzo niewielkim - i szczególnego typu - dorobku w tej dziedzinie.

Tym bardziej zaskakujące, że dr Gontarczyk napisał, że opinie prof. Grossa nie są “bezprzykładnym atakiem na naród polski”, ale mieszczą się w granicach naukowej debaty. Musi to rozczarować tych, którzy składali doniesienia do prokuratury na słowa prof. Jana Tomasza Grossa.

Warto przypomnieć, że w obronie wolności badań naukowych w Polsce - także dotyczących badań nad Zagładą - zdecydowanie wystąpili Amerykanie podczas dyplomatycznego konfliktu wywołanego nowelizacją ustawy o IPN w styczniu 2018 roku.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy: kluczowy punkt nowelizacji ustawy o IPN stanowił, że „każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za »rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni«.

Ustawa wywołała burzę na linii Warszawa – Tel Awiw, a także, ze względu na duże wpływy Izraela w amerykańskim kongresie, na linii Warszawa – Waszyngton. Protestował amerykański kongres oraz ambasador USA.

Formalne postawienie amerykańskiego naukowca - profesora Princeton, jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie - w stan oskarżenia w Polsce wywołałoby z pewnością ogromny międzynarodowy skandal. O ile prokurator nie musiał brać tego pod uwagę, to jego przełożony, minister sprawiedliwości, z pewnością tak.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze