0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. MACIEJ SWIERCZYNSKI / Agencja Wyborcza.plFOT. MACIEJ SWIERCZY...
  • Pojedynczy dron mógł wlecieć do Polski przypadkiem. Ale to nie był jeden dron, a kilkanaście – więc atak nie był przypadkowy.
  • Po raz pierwszy od II wojny światowej doszło do celowego użycia uzbrojenia lotniczego w polskiej przestrzeni powietrznej.
  • Niestety, ale tak właśnie może wyglądać uderzenie, które będzie początkiem otwartej agresji.
  • Można z całą pewnością stwierdzić, że zadziałały opisane w przepisach procedury. Zagrożenie zostało wykryte, obiekty latające zidentyfikowane i najwyraźniej uznano, że zagrożenie jest na tyle poważne, że trzeba strzelać.

Przeczytaj także:

Co wiemy o godz. 8 rano 10 września

Wiadomo, że podobnie jak podczas wcześniejszych dużych nalotów na zachodnią Ukrainę, z polskich lotnisk wystartowały samoloty myśliwskie oraz maszyny wsparcia. Najłatwiejszy do zauważenia na aplikacjach do śledzenia lotów był samolot wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW lotnictwa morskiego, który patrolował niebo nad Lubelszczyzną. Odnotowano także obecność samolotu tankowania powietrznego A330 MRTT ze wspólnej floty tankowców NATO. Przez chwilę widoczny był samolot myśliwski F-35, ale pewne jest, że myśliwców było kilka lub kilkanaście, zarówno polskich, jak sojuszniczych (w Polsce stacjonują obecnie holenderskie F-35).

W porównaniu z wcześniejszymi zdarzeniami, podczas których do naruszeń przestrzeni powietrznej nie dochodziło lub też wlatywały pojedyncze bezzałogowce albo pociski manewrujące, tym razem granicę przekroczyło „kilkanaście obiektów typu dron” co może wskazywać na Shaheedy 136 lub podobne konstrukcje (np. cele pozorne – wabiki typu Gerbera). Informacje te są spójne z podawanymi przez ukraińskie źródła.

Tak może wyglądać początek wojny

Po raz pierwszy od II wojny światowej doszło do celowego użycia uzbrojenia lotniczego w polskiej przestrzeni powietrznej, nie licząc wypadków (w czasach PRL, gdy podczas ćwiczeń polski samolot na skutek błędu pilota zestrzelił czechosłowacką maszynę) czy ewentualnych incydentów użycia uzbrojenia wobec balonów propagandowych rozpoznawczych w latach pięćdziesiątych. W przeciwieństwie np. do ZSRR, w Polsce nie zdarzyło się zestrzelenie samolotu rozpoznawczego lub uznanego za takowy przez myśliwce.

Nie ma jednak informacji, czy uzbrojenia użyły tylko polskie samoloty, czy także maszyny sojusznicze. Nie wiadomo też jakiego typu broni użyto. Wiadomo, że rozpoczęła się akcja poszukiwania szczątków zestrzelonych obiektów, prowadzona przez Policję, Straż Graniczną i Wojska Obrony Terytorialnej. Można natomiast z całą pewnością stwierdzić, że zadziałały opisane w przepisach procedury. Zagrożenie zostało wykryte, obiekty latające zidentyfikowane i

najwyraźniej uznano, że zagrożenie jest na tyle poważne, że trzeba strzelać.

Nie wiadomo przy tym, czy czynnikiem decydującym był kurs, po jakim poruszały się bezzałogowce – a mogły lecieć w kierunku miast czy ważnych obiektów – czy też zdecydowała sama skala zdarzenia.

Jedno jest ewidentne. To nie był jeden obiekt, pojedynczy dron czy pocisk, który mógł wlecieć w polską przestrzeń powietrzną przypadkowo, na przykład na skutek awarii.

Cytując Iana Fleminga – „jeden raz to przypadek, dwa to koincydencja, ale trzy – to wrogie działanie”, nie można zinterpretować tego zdarzenia inaczej niż działanie celowe.

Prawdopodobnie ma to związek z zaplanowanymi na najbliższe dni ćwiczeniami „Zapad” – eskalacja napięcia może być przez Rosję wykorzystana do dalszej presji na państwa europejskie, w tym Polskę.

Może także chodzić o wywoływanie w Polsce i Europie poczucia zagrożenia wybuchem wojny. Niestety, ale tak właśnie może wyglądać uderzenie, które będzie początkiem otwartej agresji, kiedy drony oraz pociski zostaną wypuszczone już nie w celu prowokacji, ale uderzenia w obiekty na naszym terytorium.

Rosyjski atak jest zapewne testowaniem reakcji polskiego państwa i społeczeństwa, w tym władz państwowych i sił zbrojnych. Na szczęście dla nas system obrony zadziałał i można powiedzieć, że test został przez lotnictwo zdany.

NATO działa

Nie jest na razie jasne, jakie będą dalsze kroki podejmowane na arenie międzynarodowej. Być może dojdzie do konsultacji na mocy artykułu czwartego NATO.

Nie jest natomiast prawdopodobne, aby Polska powołała się na artykuł piąty, co oznaczałoby uznanie incydentu za zbrojny atak. Tym bardziej że sojusznicze siły już zostały użyte, w ramach regulacji obowiązujących w czasach pokoju i wspólnej ochrony sojuszniczej przestrzeni powietrznej.

NATO działa, a więc eskalacja do poziomu artykułu piątego nie jest potrzebna, a mogłaby nawet być przeciwskuteczna.

Celowe byłoby jednak uzyskanie przez Polskę większego wsparcia sojuszniczego, zarówno lotnictwa myśliwskiego, jak i sił wsparcia. W dalszej perspektywie potrzebne jest wzmacnianie własnych zdolności obronnych.

Obok odpowiednich środków do zwalczania dronów priorytetowo należy potraktować samoloty tankowania powietrznego, samoloty wczesnego ostrzegania, rozpoznania radioelektronicznego, balony na uwięzi zaopatrzone w radary (umowę na ich dostawę podpisano w 2024 roku) oraz naziemne radary i sprzęt walki radioelektronicznej.

Niewątpliwie poprawy wymaga także system informowania ludności cywilnej. Tej nocy głównym kanałem komunikacji okazał się portal X, szybsze i skuteczniejsze alarmowanie jest sprawą kluczową.

Co dalej zrobi Rosja?

Pewne jest niestety, że tego rodzaju incydenty będą się powtarzać, możliwe, że Rosja będzie takie działania eskalować. Można wyobrazić sobie „niezidentyfikowany” dron lub cały rój dronów, użytych do ataku na cel w pobliżu granicy.

Wobec takich zagrożeń priorytetem powinno być nieustanne wzmacnianie obrony przestrzeni powietrznej, zarówno w krótko – jak i długoterminowej perspektywie.

Mało prawdopodobne jest, aby doszło do rozszerzenia działań lotniczych Polski czy NATO nad terytorium Ukrainy, czy rozmieszczenia tam systemów obrony powietrznej. Byłoby to bowiem bezpośrednie włączenie się do działań zbrojnych.

;
Na zdjęciu Michał Piekarski
Michał Piekarski

Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego

Komentarze