0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Proces Róży Thun (PO) z europosłem Ryszardem Czarneckim z PiS o ochronę dóbr osobistych był bardzo szybki. Zaczął się we wtorek 6 sierpnia i trwał zaledwie godzinę. Warszawski sąd okręgowy zamknął sprawę i odroczył wydanie wyroku do piątku. Wieloletnia europosłanka PO pozwała Czarneckiego za jego wypowiedź ze stycznia 2018. W rozmowie z prorządowym portalem niezależna.pl Ryszard Czarnecki zaatakował Thun za jej słowa w reportażu niemieckiej telewizji Arte. Thun ostro krytykowała tam rządy PiS. Czarnecki tak komentował dla portalu: „Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein”. Zarzucał Thun, że wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Po tej wypowiedzi Thun była hejtowana w internecie. Słowa Czarneckiego wywołały też burzę w Polsce i w UE, bo Czarnecki był wtedy jednym z wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego. W efekcie przekroczenia przez niego granic debaty publicznej i politycznego sporu został odwołany z tej funkcji. OKO.press pisało o tym:

A w czerwcu 2019 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odrzucił jego skargę na odwołanie z tej funkcji.

Czarnecki nie przyszedł do sądu, bo zaplanował badania

Różna Thun w pozwie przeciwko Czarneckiemu domaga się zapłaty 50 tys. zł na cel społeczny – na Forum Dialogu, zajmujące się porozumieniem polsko-żydowskim, i stowarzyszenie Dzieci Holocaustu. Domaga się też przeprosin w formie płatnego ogłoszenia, w prasie i w telewizji – w „Gazecie Wyborczej”, „Naszym Dzienniku”, „Rzeczpospolitej”, „wSieci”, TVN24, TVP Info i w Polsat News. Jej prawnicy koszty wykupu przeprosin w formie reklamy oszacowali na 250 tys. zł.

We wtorek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się pierwsza i ostatnia rozprawa.

Róża Thun przyszła na nią z dwoma pełnomocnikami. Ryszarda Czarneckiego nie było. Był tylko jego pełnomocnik, który chciał odroczenia rozprawy, bo Czarnecki akurat na dziś zaplanował zabieg kolonoskopii. Prawnicy Thun byli temu przeciwni. Przekonywali, że zabieg nie jest pilny, że Czarnecki może go wykonać w innym dniu. Tym bardziej, że sąd termin rozprawy wyznaczył dwa miesiące temu. Proponowali odstąpienie Czarneckiemu innego terminu na taki zabieg, bo zarezerwowali taką wizytę na przyszły tydzień i mogą ją europosłowi PiS odstąpić. Prawnik Czarneckiego oferty nie przyjął. Przekonywał, że na takie zabieg nie można zapisać się z dnia na dzień, a sam zabieg trwa 1-2 dni. Zapewniał, że Czarnecki nie obawia się procesu.

Proces prowadził sędzia Karol Smaga. Nie zgodził się na odroczenie. Po czym przesłuchał Różę Thun jako stronę tej sprawy.

Thun: zostałam obrażona, próbowano zniszczyć moje życie

Sędzia i pełnomocnicy Thun pytali europosłankę głównie o to, co ją spotkało po słowach Czarneckiego porównujących ją do szmalcowników.

Thun zeznawała w sądzie: „Byłam w szoku jak to usłyszałam. Poczułam się głęboko zraniona, publicznie poraniona i obrażona. Byłam w szoku, że ktoś próbuje zniszczyć moje wartości, poczucie godności, mój dorobek i rodzinę. Negatywne konsekwencje tego odczuwam do dziś. Wraca to do mnie w dowcipach w telewizji publicznej, rysunkach. Spłynęła na mnie fala hejtu. Rykoszetem uderza to w rodzinę, dzieci. Jego wypowiedź przełamała próg przyzwoitości”.

Sędzia zapytał: „Czy ktoś Panią zaatakował”.

Thun odpowiedziała: „Tak. Nie dość, że zaczepiano mnie na ulicy, używając słów Czarneckiego [szmalcownik-red.], to miałam groźby śmierci. Sąd skazał osobę, która groziła mi śmiercią w internecie (...) On porównał mnie do ludzi, którzy w czasie II wojny za pieniądze wydawali rodaków i Żydów niemieckiemu okupantowi na śmierć (...) O słowach Czarneckiego mówili wszyscy. We wszystkich mediach, wszyscy w Parlamencie Europejskim. Była debata o tym w PE, wielu posłów mnie o to pytało. Było to dla mnie trudne”.

Europosłanka zeznała też, że słowa Czarneckiego naruszyły jej przywiązanie do tradycji rodzinnych. Podkreślała, że została wychowana w tradycji walki o wolną Polskę. U jej babci wychowywała się mała dziewczynka pochodzenia żydowskiego. Jej matka wywodzi się z rodu Platerów, do którego należą zasłużeni Polacy i powstańcy. Zaś ona sama za PRL-u była w opozycji. Dlatego mocno zabolało ją porównanie do „szmalcowników”.„Ktoś z butami wszedł w to, co w moim życiu jest najważniejsze, by to zniszczyć. Publicznie popełniono zło. Ale ja się wybronię” – podkreślała w sądzie Róża Thun.

Czarnecki też krytykował Polskę

Mec. Radosław Góral, jeden z dwóch pełnomocników Róży Thun, podkreślał, że Ryszard Czarnecki też krytykował Polskę za granicą. Było to na forum Parlamentu Europejskiego w 2014, gdy rządziła PO. Domagał się wtedy sankcji na Polskę i mówił o pseudo demokracji. Ale wtedy nikt od zdrajców go nie wyzywał. Mec. Góral podkreślał, że porównanie w Polsce kogoś do kolaborantów nazistów jest poniżające. „AK na takich ludzi w czasie wojny wydawała wyroki śmieci” – przypomniał mec. Radosław Góral. Mówił, że politycy mogą się nie zgadzać, ale nie może być przyzwolenia na obrażanie. – „Słowa mają moc” – dodał mec. Góral.

Pełnomocnik Ryszarda Czarneckiego przekonywał, że wypowiedź polityka PiS jest dopuszczalna. Bo Thun mówiła w niemieckiej telewizji negatywnie o Polsce, a Czarnecki gwałtownie to skomentował. Dodał, że wypowiedź polityczna musi mieć wydźwięk. Zaś polityk musi mieć grubą skórę.

Przekonywał również sąd, że Czarneckiego nie będzie stać na publikację oświadczenia w mediach, o które wnosi Thun.

Pełnomocnik europosłanki ripostował, że polityk PiS ma kilka nieruchomości, które są warte 5 mln zł.

Sąd wyrok wyda w piątek.

Będzie proces z Sakiewiczem za podważenie polskości Thun

To nie jedyny proces, jaki wytoczyła Róża Thun za obelgi pod jej adresem. W stołecznym sądzie jest już sprawa, jaką wytoczyła redaktorowi naczelnemu „Gazety Polskiej” Tomaszowi Sakiewiczowi. Thun chce przeprosin za słowa Sakiewicza o niej, że „jest wyzbyta w ogóle z jakiegokolwiek interesu narodowego” i że nie „czuje się Polką”. OKO.press pisało o tym procesie:

Proces z Sakiewiczem zaczął się w ubiegłym roku. Sąd namawiał strony do ugody, ale nic z tego nie wyszło. Kolejna rozprawa w tej sprawie będzie po wakacjach.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze