Posłowie Europarlamentu odwołali dziś europosła PiS Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego za "poważne uchybienia" regulaminu. OKO.press analizuje ulotkę, którą Czarnecki rozdawał w europarlamencie w przeddzień głosowania, i przypomina także wszystkie powody, dla których jego odwołanie było uzasadnione
W głosowaniu 7 lutego 2018 wzięło udział 693 europosłów. Za odwołaniem było 447, przeciw 196, 30 wstrzymało się od głosu. Zgodnie z przewidywaniami uzyskano więc 2/3 głosów potrzebnych do odwołania wiceprzewodniczącego.
Czarnecki był jednych z 14 wiceprzewodniczących europarlamentu z ramienia eurogrupy konserwatystów, zdominowanej przez PiS i brytyjskich torysów. Jego następca będzie wybierany w zwykłym głosowaniu – ani konserwatyści, and PiS nie mają gwarancji, że będzie to ich kandydat, ale szef największej frakcji, chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej - Manfred Weber, zadeklarował poparcie polskiego kandydata z grupy konserwatystów.
Od poniedziałku 5 lutego Czarnecki w ostatnim rzucie przed głosowaniem rozdawał w europarlamencie ulotkę zatytułowaną "Dzisiaj to ja, jutro to możesz być ty!", w której tłumaczył swoje zachowanie i nawoływał do głosowania przeciwko odwołaniu go z funkcji.
Przetłumaczyliśmy tę ulotkę dla wygody czytelników OKO.
"Dzisiaj to ja, jutro to możesz być ty!
Wstrzymanie się od głosu albo głos przeciwko mojemu odwołaniu to:
Na początku stycznia 2018 liderzy czterech najważniejszych grup politycznych – centroprawicy, centrolewicy, zielonych i liberałów – Parlamentu Europejskiego złożyli wniosek o odwołanie Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego zgodnie z art. 21 regulaminu PE za to, że porównał europosłankę Różę Thun do „szmalcowników”.
OKO.press napisało list z poparciem tego wniosku do szefa europarlamentu Antoniego Tajaniego i zorganizowało akcję na Facebooku, w ramach której czytelnicy mogli wysyłać listy w tej sprawie do przewodniczącego europarlamentu.
Już we wrześniu OKO.press zwracało uwagę przewodniczącego PE Antonia Tajaniego, na niegodne zachowanie jego zastępcy Ryszarda Czarneckiego, gdy ten wyraził radość z ostrzelania statku organizacji ratującej imigrantów z Afryki. Niestety, skarga utknęła w unijnych szufladach. Usłyszeliśmy, że władze PE nie mają podstaw do podjęcia działań, bo rzecz dotyczy wpisu na mediach społecznościowych. Nie przyjęto argumentu, że Ryszard Czarnecki na Twitterze przedstawia się jako „poseł do PE, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, polityk Prawa i Sprawiedliwości”.
Ryszard Czarnecki do końca twardo bronił swojego stanowiska – zarówno tego w europarlamencie, jak i w stosunku do Róży Thun. Odmówił przeprosin za porównanie europosłanki do szmalcowników.
W styczniu 2018 skrzynki mailowe asystentów europosłów zostały zasypane listami w obronie Czarneckiego. Wielu posłów irytowało się z powodu tego napastliwego spamu. Duński eurodeputowany frakcji Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy Jens Rohde napisał w odpowiedzi: "Spam, który pan generuje jest pod każdym względem nie do zaakceptowania, a jego skutek jest odwrotny do zamierzonego".
Z kolei w przeddzień głosowania, czyli 6 lutego, Ryszard Czarnecki wysłał pojedyncze listy w różnych językach, w których tłumaczył, że jego odwołanie będzie stanowiło groźny precedens. List cytuje Deutsche Welle: "Czarnecki pisze, że – poprzez jego odwołanie – Parlament Europejski stałby się, co niepożądane, sędzią i prokuratorem w kwestiach politycznego dyskursu w krajach członkowskich. Powtarza swe argumenty, że nie użył słowa „szmalcownik” na określenie Thun, ale zarazem wytyka jej nazywanie oponentów „śmieciami”.
18 stycznia Czarnecki wysłał do Antonia Tajaniego list, w którym twierdzi, że jego wypowiedź o Róży Thun została zmanipulowana przez nieżyczliwe media. Tłumaczył, że „mówił, jako historyk, o negatywnych zjawiskach i zachowaniach w polskiej historii”, ale również utrzymuje, że jest ofiarą nieakceptowalnego „powielania fałszywych informacji i kreowania faktów”.
OKO.press tłumaczyło, dlaczego jego argumenty są niedorzeczne. W TV Republika mówił z kolei, że "niczego nie żałuje, bo bronił Polski, polskich interesów, prawdy o polskiej historii".
17 sierpnia 2017 roku Ryszard Czarnecki na Twitterze opublikował wpis: „Wreszcie!!!”. Był to komentarz do informacji, że libijska straż morska ostrzelała statek hiszpańskiej organizacji pozarządowej Proactiva Open Arms, która pomaga migrantom.
Taki wpis jest oburzający, zwłaszcza, że jego autor jest osobą publiczną. Na swoim Twitterze przedstawia się jako „poseł do PE, Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, polityk Prawa i Sprawiedliwości”. Słowa europosła są tym bardziej bulwersujące, że napisał je w dniu zamachu terrorystycznego w Barcelonie. Wpisują się w narrację PiS, która utożsamia uchodźców z terrorystami, a tym samym strzelanie do osób im pomagającym staje się usprawiedliwioną formą „wojny obronnej” przed zalewem Europy.
Według danych UNHCR, od 2015 roku w Morzu Śródziemnym utonęło już ponad 12 tysięcy osób. Rozwiązań kryzysu migracyjnego można szukać na różne sposoby – w zależności od stanowiska politycznego czy przynależności narodowej. Jednak w żadnym scenariuszu dopuszczalnym w Europie XXI wieku nie wolno pochwalać strzelania do ludzi z organizacji pomocowych.
Odpowiadając na wniosek czterech liderów europarlamentu Ryszard Czarnecki nie tylko nie wycofał się z obraźliwego określenia „szmalcownicy”, ale wręcz się nim chlubił. Mówił, że „udział pani von Thun und Hohenstein w antypolskim filmie jest absolutnym skandalem. Jest ona de facto narratorem w pseudo-dokumencie, propagandówce, która uderza w naszą ojczyznę”. Uznał, że „nie powiedział za dużo ani o jedno słowo”.
W tym samym radiowym wywiadzie przeciwstawił Polsce wspólnotę europejską jako obce i wrogie ciało. Stwierdził, że Róża Thun czuje się „ambasadorem Unii w Polsce, a nie odwrotnie”. Krytykę naruszania praworządności w Polsce uznał za narodową zdradę: „Bardzo bym chciał aby [Róża Thun] nie znalazła naśladowców, bo będę równie ostro mówił o tych, którzy będą to czynić. Będę zdecydowanie reagował na tych wszystkich polityków, którzy podnoszą rękę na własny kraj, plują na własną ojczyznę”.
Czarnecki używa też z premedytacją porównania Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego, który do 1989 roku sprawował kontrolę nad Polską. 29 sierpnia 2017 pocieszał czytelników prorządowego portalu wPolityce, że za łamanie praworządności nie grożą Polsce poważniejsze konsekwencje: „To nie są czasy komunizmu, kiedy Związek Sowiecki mógł wysłać czołgi na Warszawę. Bruksela czołgów nie wyśle. Może nas atakować poprzez media, poprzez oświadczenia Komisji Europejskiej czy kolejną, 155 debatę w Parlamencie Europejskim”.
O przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldzie Tusku Czarnecki wypowiada się z nienawiścią i pogardą. W listopadzie 2017 mówił: „Donald Tusk jest frustratem, a jego pozycja w kraju bardzo spadła”. W tej samej rozmowie w publicznym radiu nazwał Tuska „kandydatem niemieckiego rządu”, który działa „wbrew polskiemu interesowi”.
Oceniając propozycję Jean-Claude Junckera, by połączyć stanowiska Przewodniczącego Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej, powiedział we wrześniu 2017, że „to, co mówi Juncker, jest oceną pracy, a raczej braku pracy pana Donalda Tuska, który, przepraszam bardzo, jest śmierdzącym leniem, który nic nie robi”.
Czarnecki przypisuje swoim rywalom politycznym najgorsze cechy, a także najgorsze intencje. W grudniu 2017 straszył widzów telewizji publicznej: „Są siły poza Polską i są siły w Polsce, które chcą, żeby w Polsce polała się krew”.
3 kwietnia 2017 wypowiedź Guya Verhofstadta o możliwości ukarania Polski za łamanie praworządności Czarnecki uznał za „przykład totalnej arogancji i chamstwa". Po styczniowej [2016] debacie w PE o Polsce w wywiadzie dla polskiego tabloidu mówił, że „pan Verhofstadt w stosunku do premier Szydło wykonał wulgarny, obsceniczny gest w stylu gestu Kozakiewicza. Było to złamanie europejskich standardów, myślę, że polityk będzie mieć z tego powodu problemy.
Nie ma takich bzdur, których by nie powiedział. To jest bełkot". W felietonie w „Gazecie Polskiej” w grudniu 2017 pisał, że na Verhofstadta patrzy „z pobłażaniem i rozbawieniem”: „Uwziął się chłopina na Polskę i chce skakać na wierzbę płaczącą ‒ polskie pochyłe drzewo. Bredzi i kłamie, ale to taka jego liberalna przypadłość”.
W sierpniu 2017 komentował używane przez wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa porównanie nacjonalizmu do alkoholizmu. Posłużył się insynuacją: „Najwyraźniej ma jakieś doświadczenia. Nie wiem tylko czy chodzi o nacjonalizm czy o alkoholizm. Widmo alkoholizmu krąży nad Brukselą, nad Komisją Europejską. Różne gazety piszą o różnych rzeczach w tym kontekście”. Dla wszelkiej jasności dodał: „Ma obsesję Polski. W moim przekonaniu nie jest poważnym politykiem”.
Czarnecki otwarcie wyraża też treści homofobiczne. Komentując warszawską Paradę Równości 3 czerwca 2017 wyraził opinię, że „osoby, które reprezentują mniejszości seksualne mają wszelkie prawa zagwarantowane”. To zaskakujące stwierdzenie w Polsce, która nie daje parom homoseksualnym żadnego prawa do legalizacji związków, a co trzecia osoba LGBT doświadczyła przemocy w ostatnich pięciu latach.
Żądania równych praw przez społeczność LGBTQ komentował: „Jeżeli domagają się czegoś więcej niż osoby heteroseksualne, to dlaczego? W tym momencie osoby heteroseksualne mogą się poczuć dyskryminowane”.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze