0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

„W partii Razem dzieliła nas fundamentalnie wizja tego, jak chcemy działać w polityce” – napisało w opublikowanym w czwartek 24 października 2024 oświadczeniu pięć polityczek. Senatorki Magdalena Biejat i Anna Górska oraz posłanki: Dorota Olko, Daria Gosek-Popiołek i Joanna Wicha.

„Jestem zaskoczony skalą odejścia” – skomentował jeden z członków partii.

Na rozłam zanosiło się od kilku miesięcy, a losy partii Razem miały się rozstrzygnąć w najbliższy weekend. Podczas Kongresu partia miała przyjąć uchwałę zobowiązującą parlamentarzystów do opuszczenia klubu. Jednak

frakcja Magdaleny Biejat zdecydowała się na ruch wyprzedzający. Zamiast wychodzić z klubu wyszła z partii.
View post on Twitter

Polityczki nie uprzedziły o swoim ruchu „frakcji Adriana Zandberga”.

Oprócz parlamentarzystek z Razem odchodzą m.in. warszawskie radne: Zofia Smełka-Leszczyńska, Martyna Jałoszyńska i Julia Zimmerman. Partię opuściła dokładnie połowa sześcioosobowego zarządu.

W rozmowie z OKO.press senatorka Anna Górska zapowiada, że z Razem wkrótce odejdą kolejne osoby. „Tej partii już nie ma, to nie jest partia, która walczy o zmianę” – relacjonuje Górska nastroje części członków Razem.

„To jest partia, która jest zakładnikiem czystości ideowej, a nie chce popychać spraw do przodu. Chce patrzeć z boku, jak liberałowie przejmują kolejne lewicowe postulaty, a potem je sami realizują. My chcemy działać, a nie patrzeć” – mówi nam Górska.

Polityczki, które opuściły Razem, nie zamierzają wstępować do Nowej Lewicy. „Wspólnie zdecydujemy, czy chcemy zakładać nową organizację. Czy to będzie stowarzyszenie, czy partia? To nie jest decyzja na dziś. Dziś zrobiłyśmy jeden krok. Na pewno nie zostawimy tych osób, które odchodzą z Razem” – powiedziała nam senatorka Górska.

„Jestem tymi odejściami wstrząśnięta. Znam te osoby i pracuję z nimi od lat, łączą nas koleżeńskie więzi, wręcz »braterstwo broni«. Spodziewaliśmy się, że może dojść do rozmów na temat ewentualnych odejść, ale mieliśmy nadzieję, że zostaniemy uprzedzeni. Od wszystkich osób, które odeszły, dostaliśmy deklaracje, że podporządkują się woli partii i większości. Dlatego też nie rozumiemy decyzji naszych parlamentarzystek. Nie rozumiemy, dlaczego podjęły ją akurat w takim momencie” – mówi OKO.press posłanka Razem Marta Stożek.

Miał być „Razexit”, ale kto inny go dokonał

Na lewicy kotłuje się od wielu miesięcy. Na początku października opisywaliśmy szczegółowo linie podziałów i frakcje – zarówno w Nowej Lewicy, jak i w partii Razem.

Przeczytaj także:

W skrócie: partia Nowa Lewica, której przewodniczą Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty, współtworzą koalicję rządzącą. Partia Razem, której przewodniczyli Magdalena Biejat i Adrian Zandberg, była w koalicji wyborczej z Nową Lewicą, ale nie popiera rządu Donalda Tuska. Partie tworzą (lub tworzyły) jeden klub parlamentarny.

W Nowej Lewicy narastało zniechęcenie wobec współpracy z Razem. Powód: nieustanne krytykowanie przez Razem działań rządu, którego częścią jest Nowa Lewica oraz to, że Razem miałoby „jechać na gapę”, korzystając z kadrowo-finansowych zasobów Lewicy.

Jednocześnie Nowa Lewica postawiła ultimatum: Razem ma podjąć decyzję w sprawie obecności w klubie. Momentem decydującym miało być głosowanie za budżetem. Razem zapowiedziało, że budżetu w kształcie przygotowanym przez rząd nie poprze.

W partii Razem powstała frakcja, która opowiada się za opuszczeniem klubu Nowej Lewicy. Jej lider to współprzewodniczący partii Adrian Zandberg. A do frakcji należą też: Maciej Konieczny, Marcelina Zawisza i Marta Stożek. Nazwałyśmy tę frakcję „Razexit”.

Za współpracą z Nową Lewicą, a może nawet wejściem do rządu była grupa, której liderką jest współprzewodnicząca partii – Magdalena Biejat. Część tych osób właśnie opuściła partię.

To w zbliżający się weekend Razem miało zdecydować o swoim losie. Dlaczego teraz?

W weekend odbywa się Kongres partii Razem. Zwolennicy opcji „exit”, czyli wyjścia z klubu Nowej Lewicy, mieli zgłosić uchwałę, która zobowiązywałaby parlamentarzystów partii do opuszczenia klubu Nowej Lewicy.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz, według naszych rozmówców z obu frakcji, zakładał, że uchwała będzie miała poparcie większości obecnych. Wcześniej bowiem odbyło się w tej sprawie partyjne referendum.

Spór wokół pytań referendalnych

Już sam etap przygotowań do referendum oraz jego przebieg wywołał w partii ogromne konflikty. Pierwotnie pytania do poddania pod głosowanie miała opracować Komisja Strategiczna.

Według relacji naszych rozmówców trwało to jednak wiele tygodni – komisja konsultowała treść pytań z okręgami, prowadziła rozmowy – i zanim udało im się zakończyć proces, referendum zostało zorganizowane inną ścieżką przewidzianą w statucie.

Kilka okręgów, związanych z osobami popierającymi wyjście z klubu, złożyło wniosek o przeprowadzenie referendum z gotowym zestawem odpowiedzi. Do wyboru były cztery opcje:

  • Opuścić KKPL i utworzyć samodzielne koło parlamentarne
  • Pozostać w KKPL oraz w opozycji do rządu
  • Rozpocząć negocjacje w sprawie wejścia do rządu w ramach KKPL, a w przypadku ich niepowodzenia opuścić KKPL i utworzyć samodzielne koło parlamentarne
  • Rozpocząć negocjacje w sprawie wejścia do rządu w ramach KKPL, a w przypadku ich niepowodzenia pozostać w KKPL

Referendum przeprowadzono metodą instant-runoff voting (IRV) – głosujący wskazywali swoje preferencje dla czterech scenariuszy, ustawiając je w kolejności od najbardziej do najmniej preferowanej.

„Dzięki temu w jednym głosowaniu można ustalić nie tylko, który z czterech scenariuszy uzyska większościowe poparcie, ale też, który jest najbardziej preferowany przez wszystkich biorących udział w referendum” – wyjaśniała partia w późniejszym komunikacje.

W pierwszej turze głosowania najpopularniejszą odpowiedzią była ta dotycząca opuszczenia klubu Lewicy i utworzenia samodzielnego koła parlamentarnego. Odpowiedź taką wskazało 48,1 proc. głosujących.

W związku z tym, że odpowiedź nie przekroczyła większości bezwzględnej, zgodnie z metodą IRV wyeliminowano opcję o najmniejszej liczbie głosów, a głosy tej grupy rozdzielono zgodnie z drugą preferencją i jeszcze raz przeliczono wyniki. W ten sposób otrzymano wynik 53,75 proc. dla wariantu wyjścia z klubu Lewicy.

wyniki referendum partia razem

Choć referendum nie było wiążące, a tylko opiniodawcze, to wiadomo było, że zaważy na sytuacji w partii. Już sam jego przebieg pogłębił konflikt.

Frakcja „zostać” czuła się oszukana przez sposób ułożenia pytań. Wskazywano, że dla opcji „wyjść” w referendum był jeden jasny wariant, opcja „zostać” została zaś rozbita na trzy scenariusze.

Konflikt dotyczył nawet sposobu, w jaki komunikowano mediom wynik referendum. Zdaniem opcji „zostać” nie było ono rozstrzygające i wskazywanie, że większość partii poparła wyjście z klubu, jest nadużyciem.

„Będzie kompletna masakra”. „Tak wygląda demokracja”

Nasi rozmówcy z Razem opowiadali też o fatalnej atmosferze w partii. Zwolennicy frakcji Magdaleny Biejat mówili, że są zastraszani, wyzywani, ich komentarze miały być blokowane na wewnętrznych komunikatorach partii. Zachowanie popierających wyjście z koalicji określano jako zachowanie „pijanych zwycięstwem”.

Rozmówca z frakcji Adriana Zandberga zaprzeczył, by dochodziło do zastraszania i powiedział, że spory, nawet ostre, to naturalne zjawisko. „Tak wygląda demokracja” – usłyszałyśmy.

„To będzie kompletna masakra” – mówiła nam osoba z „frakcji Biejat” o zbliżającym się Kongresie.

Nie wiemy jeszcze, co się tam wydarzy. Marta Stożek przekazała nam, że w czwartek 24 października o godz. 18:00 rozpocznie się Rada Krajowa, która ustali ostateczną agendę wydarzenia. Nie jest wykluczone, że Kongres uzupełni Zarząd Krajowy – w końcu odejście Anny Górskiej, Magdaleny Biejat i Doroty Olko oznacza, że z ZK wyparowała połowa składu.

„Im silniejszy klub Lewicy, tym silniejsza lewica w rządzie”

„Uważamy, że trzeba robić wszystko, żeby zmieniać otaczającą nas rzeczywistość tu i teraz. Nie za rok, nie za dwa, nie w kolejnej kadencji – dziś. Wierzymy, że naszym zadaniem jest załatwiać konkretne sprawy. Że jako polityczki i politycy mamy obowiązek nie ograniczać się do krytyki, ale po prostu działać” – napisały parlamentarzystki.

Podkreśliły, że koalicja rządząca z premierem Tuskiem nie jest „koalicją ich marzeń”, jednak należy w niej wzmacniać głos Lewicy.

„Uważamy, że naszą odpowiedzialnością jest ten głos wzmacniać. Im silniejszy klub parlamentarny Lewicy, tym silniejsza lewica w rządzie. Nasz cel jest jasny – realizacja jak największej części naszych postulatów jeszcze w tej kadencji”.

W tej sytuacji Razem będzie tworzyło opozycję wobec rządu Donalda Tuska.

Kto chce być w opozycji

„Nasze przekonanie jest takie, że ten rząd szybko traci poparcie. Jeśli nie będzie demokratycznej opozycji, to będą zyskiwać PiS i Konfederacja, z perspektywy lewicowej to jest fatalne” – powiedział OKO.press Maciej Konieczny opowiadający się za rozstaniem z Nową Lewicą.

Tyle że również polityczki, które właśnie opuściły Razem, uważają, że są zaporą przeciwko skrajnej prawicy.

„My nie chcemy być w opozycji, my chcemy współpracować. Jeżeli będziemy ciągle się dystansować, to będziemy oddawać pole skrajnej prawicy. Skrajna prawica jest zwarta, być może wkrótce sięgnie po wysokie stanowiska. Na skrajnej prawicy nie ma ciągnącej się miesiącami dramy. Czy kontestowanie lewicowych ugrupowań wzmacnia lewicę?” – powiedziała OKO.press senatorka Anna Górska.

„Kiedy weszłam w czerwcu do Sejmu, zobaczyłam w nim mnóstwo prawicowych partii. To chyba nie jest do końca prawda, że trzeba się zawsze łączyć i myśleć tylko o tym, co jest wspólne” – mówi OKO.press posłanka Marta Stożek, która zostaje w partii. „Może właśnie wielość spojrzeń lewicowych na rzeczywistość i politykę jest potrzebna? Czy teraz to jest najlepszy sposób i najlepsza droga? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak. Jako Razem jesteśmy bardzo przywiązani do naszego sposobu pracy i widzenia lewicowości – i w parlamencie, i poza parlamentem na polskiej scenie politycznej. Jakkolwiek teraz jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało, to myślę, że to my mamy rację”.

Część członków Razem zarzuca pięciu parlamentarzystkom oszustwo.

View post on Twitter

Dzień wcześniej w rozmowie z Kanałem Zero Biejat mówiła o sytuacji w Razem: „To jest niezrozumiała sytuacja dla wyborców. Jak się jest w polityce, to przede wszystkim powinno się zawalczyć o sprawczość. Można się spierać z liberałami z mównicy sejmowej i się kłócić o rzeczy, które uważamy za ważne. Ale można też walczyć z nimi na posiedzeniu rzędu, wyszarpując konkretne rozwiązania albo blokując takie ustawy, które uważamy za szkodliwe, jak na przykład cięcie wydatków socjalnych”.

Biejat kandydatką Lewicy na prezydenta?

Jest jeszcze jeden wymiar tego konfliktu. Nowa Lewica jest w trakcie podejmowania decyzji o wyborze kandydatki na prezydenta. Niemal na 100 procent będzie to kobieta. Z naszych informacji wynika, że Nowa Lewica badała dwie potencjalne kandydatki: ministrę pracy Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk i Magdalenę Biejat.

Dziemianowicz-Bąk jest członkinią Nowej Lewicy (w 2021 roku przeszła do partii Czarzastego z Razem). Wiele osób, z którymi rozmawiamy, uważa, że jest idealną kandydatką lewicy i jako jedyna może zdobyć wynik zbliżony lub lepszy niż wynik lewicy w wyborach parlamentarnych w 2023 roku (8,61 proc.).

Nie jest jednak wykluczone, że musiałaby zrezygnować z funkcji ministry pracy, rodziny i polityki społecznej. W dodatku osiągnięcie dobrego wyniku przez kandydatkę Lewicy może być bardzo trudne.

Biejat ma za sobą niedawną kampanię w wyborach na prezydenta Warszawy, gdzie zdobyła 12,86 proc. głosów, co było najlepszym wynikiem Lewicy od lat.

Ewentualny słaby wynik nienależącej do Nowej Lewicy Magdaleny Biejat, nie szedłby na konto Włodzimierza Czarzastego w tak wielkim stopniu, jak wynik Agnieszki Dziemianowicz-Bąk.

Czy Razem poprze kandydatkę Nowej Lewicy na prezydenta? „Nie zapadły żadne decyzje, rozważamy różne opcje” – mówi OKO.press Maciej Konieczny.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze