0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Dawid Żuchowicz/Agencja Gazetafot. Dawid Żuchowicz...

To efekt ciągnącego się od wielu miesięcy konfliktu między dwoma lewicowymi partiami. Właśnie obserwujemy przesilenie, które najprawdopodobniej zakończy się podziałem partii Razem. Ostatecznym testem miało być głosowanie nad budżetem na 2025 rok, ale do tego czasu lewica w obecnym kształcie może nie dotrwać.

Polityczna schizofrenia na lewicy

Zaczęło się, gdy w przeddzień podpisania umowy koalicyjnej partia Adriana Zandberga i Magdaleny Biejat zdecydowała, że nie wchodzi do rządu Donalda Tuska.

Przeczytaj także:

Powstała dziwna sytuacja: parlamentarna lewica jednocześnie popierała rząd i go nie popierała. Kiedy Nowa Lewica cieszyła się ministerialnymi tekami, tworząca z nią wspólny klub partia Razem publicznie krytykowała koleżanki i kolegów, wytykając im, że są za mało skuteczni.

W Nowej Lewicy narastało poczucie, że „Razem podróżuje na gapę”. Nie ponosi odpowiedzialności za działania rządu, osłabia lewicę jako całość, ale korzysta na tym, że politycy Razem zostali posłami i posłankami (obecność w mediach, finansowanie biur).

Politycy Nowej Lewicy nie kryli zarówno niechęci, jak i zazdrości. Powód? Razem działało jak jedna drużyna. „Nazywa się ich sektą, ale są skuteczni” – mówiła nam wiosną polityczka Nowej Lewicy.

Teraz, jesienią, drużyny Razem już nie ma. Są podziały i wewnętrzna walka.

Tymczasem w Nowej Lewicy zaczęły się przygotowania do zmiany władz. Ma się to stać dopiero za rok, po wyborach prezydenckich. Ale partia już się przygotowuje. Zarówno Włodzimierz Czarzasty, jak i Robert Biedroń zapewniają, że przestaną przewodniczyć Nowej Lewicy. O ile deklaracje Biedronia, założyciela Wiosny, dla naszych rozmówców z lewicy brzmią wiarygodnie, o tyle w odejście byłego szefa SLD wielu powątpiewa. Bo następców na horyzoncie nie widać.

„U nas jest wojna”

W niedzielę 29 września 2024 Rada Krajowa Razem głosowała nad uchwałą zawierającą stanowisko partii w sprawie budżetu państwa na przyszły rok. „Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto jest w klubie parlamentarnym Nowej Lewicy, nie poparł budżetu” – mówi polityk Nowej Lewicy.

Głosowanie nad budżetem jest kluczowe, to jak wotum zaufania dla rządu – pokazuje poparcie dla realnej polityki, którą rząd prowadzi. To sejmowe głosowanie ma być testem dla Razem.

Na Radzie Krajowej Razem stanęły dwie wersje uchwały. Obie zakładały, że partia będzie krytykować budżet i składać poprawki. „To budżet głodzenia budżetówki” – podsumowują rozmówcy z Rady Krajowej.

Jedna wersja uchwały – jak relacjonuje osoba z Rady Krajowej – „stawiała sprawę na ostrzu noża”. Przeszła druga wersja – łagodniejsza. Co ciekawe: przeszła jednym głosem.

Ten jeden przeważający głos pokazał, że w tym momencie większość we władzach Razem ma „frakcja Biejat”. Choć inna osoba z Rady zastrzega w rozmowie z OKO.press, że to głosowanie nie odzwierciedlało głównego podziału, który przebiega dziś w Razem.

W partii się gotuje. „U nas jest wojna” – przyznaje w rozmowie z OKO.press osoba z parlamentarnym mandatem.

Razem dzieli się dziś na linii: zostać w klubie Nowej Lewicy czy go opuścić?

Za wyjściem z klubu są: Maciej Konieczny, Adrian Zandberg i Marcelina Zawisza. Za pozostaniem, a nawet za wejściem do rządu: Magdalena Biejat, Daria Gosek-Popiołek, Anna Górska, Dorota Olko.

Jedni i drugie prowadzą wewnątrzpartyjną kampanię i walczą o partyjne głosy.

Trójka Zandberg-Konieczny-Zawisza działała na początku lat 2000 w stowarzyszeniu Młodzi Socjaliści. Na lewicy są nazywani „zakonem emes [MS]”.

„Następuje marginalizacja »zakonu«” – uważa członek Nowej Lewicy z rządu. To opinia może prawdziwa w stosunku do całego klubu lewicy, ale na wyrost wobec sytuacji w Razem. Na razie siły są bowiem wyrównane.

A podział personalno-taktyczny nakłada się na podział strategiczno-ideowy.

W Nowej Lewicy oczywiście trzymają kciuki za wicemarszałkinię Senatu Biejat. Sympatia Włodzimierza Czarzastego do Adriana Zandberga wyparowała wraz z groźbą rozczłonkowania klubu.

A już dziś jest to najmniejszy klub spośród sił tworzących koalicyjny rząd (Lewica ma 26 posłanek i posłów, PSL i Polska 2050 po 32).

Przyczajony tygrys niesie lewicowy sztandar

„Za chwilę w partii mamy wybory. Nowa ekipa będzie dokonywała weryfikacji strategii” – mówi nam inny polityk Razem.

W ostatnich dniach października odbędzie się Kongres, który według statutu jest najwyższą władzą Razem. Członkowie partii najpierw zmienią statut, a potem wybiorą nowe władze.

Dziś partia ma dwoje przewodniczących, są nimi Magdalena Biejat i Adrian Zandberg. Ich kadencja kończy się w listopadzie. Oboje mogą zostać wybrani na kolejne dwa lata. Jednak

trudno sobie wyobrazić, żeby Zandberg i Biejat wciąż wspólnie kierowali partią, bo reprezentują różne wizje tego, jak ma działać Razem i jaka ma być rola lewicy w polskiej polityce.

Jeden z naszych rozmówców zaznacza jednak, że konflikty zawsze pęcznieją przed wewnętrznymi wyborami. Na czym polegają różnice strategiczno-ideowe?

„Działać na zasadzie »wszystko albo nic« czy popychać sprawy do przodu? Iść do przodu, choćby małymi kroczkami, czy czekać, aż Razem obejmie władzę w państwie?” – referuje stanowiska osoba z Rady Krajowej.

„Czy Lewica ma być wieczną opozycją do liberałów? Czy – nie rezygnując z bycia opozycją do liberałów – ma też próbować wchodzić w jakieś relacje, żeby przepychać to, co się aktualnie da?”.

Polityk uważa, że w kwestii budżetu jest pole do negocjacji i poprawki Razem mogą doprowadzić do zwiększenia środków na naukę lub dla budżetówki. Być może nawet zwiększyć nakłady na NFZ, czego według osoby, z którą rozmawiamy, nie jest w stanie dopilnować ministra zdrowia Izabela Leszczyna.

W skrócie: współpraca czy konflikt? Konkretne, choćby drobne sukcesy czy podbijanie stawki? Działać teraz czy czekać?

Zandberg i jego zwolennicy chcą partii, która nie ustępuje na krok w sprawie lewicowych postulatów, a przez to jest jasne, co to znaczy być lewicą. Obawiają się, że idące na kompromisy Razem rozmyje się w szerokim obozie Tuska/liberałów.

Biejat i jej frakcja są gotowi iść na kompromisy, o ile będzie się to wiązało z faktyczną realizacją części postulatów.

Zandberg: najważniejsze to ocalić lewicowy sztandar, jasność co do lewicowych wartości. Z czasem wokół sztandaru zbuduje się poparcie. Trzeba czekać na odpowiedni moment niczym „przyczajony tygrys”. Historia pokazuje, że nawet partie o niskim poparciu mogą współ/rządzić krajem, gdy jest polityczna koniunktura (hiszpańskie Podemos).

Biejat: pokazywać, że lewica umie wywalczyć coś dla różnych grup, wtedy będzie zyskiwać zwolenników. Nie ma na co czekać, bo historia dzieje się teraz, a potem może rządzić PiS z Konfederacją i na lata nici z lewicowej agendy.

„Mamy się zachowywać jak książę ze Shreka?”

Zwolennik „ostrego kursu”, rozmówca z Rady Krajowej Razem: „Ostatnie dni bardzo dobrze pokazały, że krytyka naszego układu z Nową Lewicą jest uzasadniona”.

Chodzi mu o konflikt między Ministerstwem Nauki kierowanym przez Dariusza Wieczorka (bliskiego współpracownika Włodzimierza Czarzastego) a środowiskiem naukowców.

W środę usłyszeliśmy od kierownictwa Nowej Lewicy, że Maciej Gdula i Dariusz Wieczorek pozostaną na swoich stanowiskach w Ministerstwie Nauki.

Zareagowała Marcelina Zawisza z Razem: „Duży błąd. Ale cóż, Nowa Lewica na pewno wie, co robi. Prawda?”. To jeden z kilku przykładów z ostatnich dni, kiedy wewnętrzne konflikty na lewicy wylały się do publicznego obiegu.

View post on Twitter

Polityk z Rady Krajowej Razem, z „frakcji Biejat”, uważa, że wiele osób w partii wyznaje zasadę „im gorzej, tym lepiej”. Polityk przywołuje głośne słowa Lorda Farquaada ze „Shreka”: „Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów”. Ma to charakteryzować strategię „zandbergowców”/„zakonu”.

Liczą głosy i czekają

Na razie obie frakcje szukają dla swoich wizji i strategii zwolenników wewnątrz partii, liczą głosy i szykują się na wybory.

Jakie są możliwe scenariusze? Jeśli zwycięży opcja Magdaleny Biejat, „zakon”, czyli zwolennicy Zandberga, opuszczą klub. W Nowej Lewicy uważają, że wraz z nimi odejdzie Paulina Matysiak.

Klub Nowej Lewicy w Sejmie liczyłby wówczas 22 osoby i z pewnością byłby spójniejszy niż dziś.

Otwarte pozostaje pytanie, czy Razem, jeśli pozostanie w klubie, wejdzie też do rządu?

Choć u części członków Razem jest apetyt na stanowisko ministra, dziś wydaje się to skrajnie mało prawdopodobne. Wymagałoby nie tylko rezygnacji przez Nową Lewicę z jednej z ministerialnych tek, ale również przekonania Donalda Tuska, że nie takie Razem straszne, jak je malują. Już prędzej Razem może liczyć na funkcję wiceministra. W grę wchodzą: ministerstwo finansów, sprawiedliwości i nauki.

A jeśli to Zandberg, Zawisza i Konieczny zwyciężą? Czyli politycy, którzy opowiadają się za opuszczeniem klubu Lewicy? Czy z klubu Lewicy wyjdzie wówczas siedmioro posłów?

„Jeśli oni wygrają, to znaczy, że tak zdecydowała partia. Trzeba będzie uznać mądrość ogółu. Będziemy realizować taktykę wygranych, takie są zasady” – mówi osoba popierająca dziś strategię współpracy firmowaną przez Biejat. Na moją uwagę, że nie brzmi to wiarygodnie, słyszę, że na razie walczą o to, by przekonać resztę partii i to jest ich horyzont.

Mecenas „razemitów” zmienia front

Ultimatum dla Razem ma jeszcze jeden kontekst. Chodzi o pozycję Włodzimierza Czarzastego w Nowej Lewicy.

Wielu członków jego partii krytykowało Czarzastego za to, że ulega urokowi Adriana Zandberga i zbyt często ustępuje „razemitom”.

„Broni Razem, a my na tym źle wychodzimy” – było słychać.

Do tej pory współprzewodniczący kalkulował tak: nie wolno ich wypuścić, bo jeszcze przyjdzie im do głowy, żeby samodzielnie wystartować w wyborach parlamentarnych. A wtedy Nowa Lewica też może trafić pod próg. Czarzasty traktował też Razem jako zaplecze intelektualne sejmowej lewicy.

Podziały w Razem są mu na rękę – o ile ostatecznie wygra frakcja Magdaleny Biejat.

05.04.2024 Warszawa , Centrum . Kandydatka Lewicy i ruchu Miasto Jest Nasze na prezydenta stolicy , wicemarszalek Senatu Magdalena Biejat (p) i lider Partii Razem Adrian Zandberg (l) podczas wiecu wyborczego w ostatni dzien kampanii przed pierwsza tura wyborow samorzadowych .
Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
05 kwietnia 2024 Warszawa. Magdalena Biejat i lider Partii Razem Adrian Zandberg Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Nowa Lewica szuka kandydatki i programu

Nad swoją przyszłością zastanawia się też Nowa Lewica. Partia zleciła badania, które mają pokazać, jaki kierunek podobałby się wyborcom, na czym lewica mogłaby budować poparcie w przyszłości. Wyniki będą znane w połowie października.

Nowa Lewica rozważa też, kogo wystawić w wyborach prezydenckich. Na razie badane są dwie kandydatki: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Magdalena Biejat. Zresztą ewentualna kandydatura Biejat w wyborach ogólnopolskich i warszawskich jest kartą przetargową Nowej Lewicy w negocjacjach z Razem o poparciu budżetu państwa i pozostaniu w klubie.

Według naszych rozmówców z Nowej Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk obecnie nie pali się do startu. Polityczka ma zakładać, że przyszłość polityczną zbuduje raczej na kierowaniu Ministerstwem Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej niż na starcie w wyborach, w których może zdobyć ledwie kilka procent poparcia.

Z kolei część polityków Lewicy uważa (podobnie jak nasi rozmówcy z PSL i Konfederacji), że w wyborach prezydenckich 2025 trzecie miejsce będzie kluczowe, więc jest się o co bić. Startująca kobieta, zwłaszcza po ewentualnej wygranej Kamali Harris, ma szansę pokonać Sławomira Mentzena i (prawdopodobnie kandydującego) Szymona Hołownię.

Ogłoszenie kandydatki jest planowane na 7 grudnia.

Kto się odważy rywalizować z Czarzastym?

W międzyczasie Nowa Lewica będzie zmieniała strukturę. Partia powstała w 2021 roku z połączenia SLD i Wiosny. Żeby ułatwić zjednoczenie, ugrupowanie zdecydowało, że będzie miało podwójne kierownictwo – zarówno na poziomie ogólnopolskim, jak i lokalnym. Przewodniczącymi zostali Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń.

Teraz Lewica chce odejść od tego modelu. Już zdecydował o tym Zarząd, a w sobotę 5 października miała to potwierdzić Rada Krajowa. „Podwójne kierownictwo to przeżytek” – słyszymy w kierownictwie. Według naszych rozmówców z dawnego SLD konieczne jest jasne i jednoosobowe przywództwo.

„Wiosna nie była inicjatorem tego pomysłu” – mówi nam polityk z frakcji reprezentowanej przez Biedronia. Uważa jednak, że jego frakcja może sobie już na to pozwolić, bo choć ma mniej członków niż dawne SLD, to ma też wielu rozpoznawalnych na ogólnopolskiej scenie polityków.

Wybory nowego przewodniczącego lub przewodniczącej są planowane dopiero na jesień 2025 roku. Wcześniej partia musi zmienić statut.

Aktualizacja: W sobotę 5 października 2024 Rada Krajowa Nowej Lewicy jednogłośnie przegłosowała uchwałę o zwołaniu kongresu statutowego, który odbędzie się w maju. Właśnie na tym kongresie podwójne przywództwo na poziomie powiatów i województw zostanie zniesione. W przypadku przewodniących partii sprawa jeszcze nie jest rozstrzygnięta.

Czy już dziś można powiedzieć, kto będzie przewodził Nowej Lewicy? Lub kto ma największe szanse?

„Główne pytanie brzmi: kto się odważy?” – mówi ważny polityk. W partii wciąż żywe są wspomnienia o wydarzeniach z 2021 roku, kiedy łódzki poseł Tomasz Trela próbował zorganizować wewnątrzpartyjny bunt. A Czarzasty zawiesił część członków zarządu. „Emocje miną” – powiedział wtedy OKO.press Czarzasty, który wygrał tamto starcie.

„Kiedy Czarzasty mówi, że nie będzie startował... to tak mówi” – żartuje członek Zarządu. „To jest Kaczyński na lewicy, który do dziewięćdziesiątki będzie miał ambicje”.

Ambicje ma też kilka innych osób. „To nie jest partia z poparciem 40 proc., ale nie jest też trzech procent. To partia, która współrządzi. Jest się o co bić” – mówi jeden z polityków Nowej Lewicy.

Jednak ambicje ambicjami, ale konieczne jest też przekonanie struktur, że ma się plan na przyszłość, pomysł na zwiększenie poparcia dla Nowej Lewicy.

Na razie Czarzasty – krytykowany przez wielu – zwyczajnie nie ma z kim przegrać.

Krzysztof Gawkowski, który pojawił się w doniesieniach PAP-u jako możliwy następca, jest w partii powszechnie postrzegany jako zbyt uległy wobec Donalda Tuska. Zaś Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wśród lokalnych działaczy SLD wciąż jest postrzegana jako osoba nowa.

Zresztą „oboje są tak zajęci w rządzie, że trudno uwierzyć, aby byli gotowi do wielkiego wysiłku kampanijnego wewnątrz partii” – uważa rozmówca z zarządu Nowej Lewicy.

Warto przy tym pamiętać, że w 2021 roku Dziemianowicz-Bąk przeszła do Nowej Lewicy z partii Razem. Kto wie, czy nie okaże się trendsetterką.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze