0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

W piątek wieczorem 27 października Donald Tusk, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń usiedli do rozmów na temat podziału stanowisk w przyszłej koalicji rządzącej.

Rozmowy mają trwać do rana, a później przez weekend. Nowa większość, której prezydent Andrzej Duda wytknął, że nie ma jeszcze umowy koalicyjnej, chce na pierwsze posiedzenie Sejmu 13 listopada przyjść przygotowana. Czy to oznacza pełną listę ministerialnych nazwisk? Jeszcze nie wiadomo.

Przedmiotem negocjacji są same niewiadome, bo partnerom udało się do tej pory uzgodnić tylko jedno: to Tusk jest kandydatem na premiera nowej sejmowej większości.

Co z innymi stanowiskami? Jak będzie wyglądał podział miejsc w rządzie? O co toczą się spory, które wylewają się na sejmowe korytarze i do mediów. Oto ustalenia OKO.press.

„Czarzasty marszałkiem Sejmu? Po naszym trupie”

Pierwsze uzgodnienia mają dotyczyć stanowisk marszałków Sejmu i Senatu oraz wicepremierów.

Już 18 października „Gazeta Wyborcza” podała, że Donald Tusk widziałby w fotelu marszałka Sejmu Borysa Budkę. „Platforma zawistowała, że chce marszałka Sejmu” — ocenia jeden z ważnych polityków opozycji. Jednak do batalii o ten fotel wkroczyły też Trzecia Droga i Lewica.

O tym, że stanowisko marszałka Sejmu jest w orbicie zainteresowań Lewicy, OKO.press pisało w poniedziałek 23 i we wtorek 24 października. Kandydat z tej strony jest oczywisty: współprzewodniczący Nowej Lewicy i wicemarszałek w poprzedniej kadencji Włodzimierz Czarzasty.

„Czarzastemu nie chodzi o własne ambicje, on musi upilnować swoich posłów w Sejmie” – mówi nam jeden z polityków. Bo walkę Lewicy o fotel marszałka należy rozpatrywać w kontekście wewnętrznych wyzwań tej formacji, która jest wyraźnie osłabiona w porównaniu do poprzedniej kadencji – z 49 posłanek i posłów zostało 26 osób. Do tego w nieformalnej lewicowej koalicji straciła tylko Nowa Lewica Czarzastego i Biedronia, partia Razem zyskała jeden mandat, ale nadal pozostaje mniejszościowym partnerem, z siedmiorgiem posłów, którzy nie są potrzebni nawet do tego, by nowa koalicja rządowa miała większość.

Do tego na korytarzach sejmowych wypominają Czarzastemu kiepski wynik w wyborach: startując z Sosnowca dostał 22 tys. głosów (5,9 proc. głosów na listę, o prawie 10 tys. mniej niż w 2019 roku), a dwa razy więcej (40,5 tys.) zdobył startujący z ostatniego miejsca Łukasz Litewka, bardziej influencer, niż polityk. „Szefa partii pokonał pan od piesków” – żartuje polityk Trzeciej Drogi, nawiązując do kampanii Litewki, polegającej m.in. na zachęcie do adopcji psów.

Trzecia Droga ma oczywiście interes w dyskredytowaniu Czarzastego jako kandydata na marszałka – w kolejce do tego stanowiska już wcześniej ustawił się przecież lider Polski 2050 Szymon Hołownia, który traktuje to stanowisko jako rozbieg przed kampanią prezydencką w 2025 roku. Nic więc zaskakującego, że kiedy dopytujemy polityków Trzeciej Drogi o Czarzastego, słyszmy jedno zdane: „Po naszym trupie”.

Trzeba jednak pamiętać, że negocjacje koalicyjne to wielopoziomowa rozgrywka.

Niektóre ruchy są wykonywane tylko po to, żeby coś ukryć. Niektóre nazwiska – zgłaszane tylko po to, żeby ustąpić i zagrać o coś innego.

„Wszyscy wyłożyli pierwsze karty na stół i obserwowali, co się wydarzy” – mówi doświadczony polityk z Wiejskiej. „Dopiero teraz zaczynają się prawdziwe rozmowy” – komentuje jeden z uczestników wieczornego spotkania.

Przez ostatnie dwa tygodnie w mediach krążył scenariusz, na którym zależało Trzeciej Drodze: premier dla Koalicji Obywatelskiej, wicepremier dla PSL, marszałek Sejmu dla Polski 2050, marszałek Senatu dla Lewicy. Według naszych rozmówców na stole jest scenariusz z większą liczbą wicepremierów.

Inny polityk, którego pytamy o stan negocjacji, zauważa: „Kto zwraca uwagę na wicepremierów? To stanowisko bez znaczenia. Liczą się ministerstwa”.

Czy faktycznie chodzi o to, by zostać marszałkiem, czy o to, by „nazwisko było w grze”? Kto, z czym siada do stołu?

Zobacz nowy odcinek Programu Politycznego Dominiki Sitnickiej i Agaty Szczęśniak:

Na czym zależy Tuskowi?

Stanowisko marszałka Sejmu nie jest tylko stanowiskiem historycznie prestiżowym, ma również polityczne znaczenie. Mniejsze, gdy w koalicji układać się będzie dobrze. Gdy stosunki staną się bardziej napięte, kontrola nad Sejmem stanie się kluczowa. Przyspieszając lub spowalniając prace w parlamencie, marszałek współtworzy de facto politykę rządu. Dlatego Donald Tusk zapewne nie odpuści całkowicie tego stanowiska, a jeśli to zrobi, to za odpowiednią cenę, którą będą musieli zapłacić partnerzy w stanowiskach rządowych.

Tusk ma też swego rodzaju dług wobec Borysa Budki. Budka był przez półtora roku szefem Platformy Obywatelskiej, ustąpił w lipcu 2021 roku, oddając to stanowisko właśnie przyszłemu (i jednocześnie byłemu) premierowi. Bez publicznych walk, bez kłótni – Budka umożliwił aksamitne (przynajmniej w oczach opinii publicznej) przejęcie przez Tuska władzy w partii.

Możliwy scenariusz jest też i taki, że Tusk wcale nie zamierza o stanowisko marszałka dla Borysa Budki walczyć do upadłego, a przeciek, że taka opcja jest w grze, ma pokazać Budce i innym politykom PO, że walczył.

Tym bardziej że koalicjanci wydają się zdeterminowani. Mówią nam, że nie może być tak, by KO kontrolowała jednocześnie rząd i Sejm. „Jeśli nowy rząd ma być prawdziwie koalicyjny, to musi być rozdział tych stanowisk. Nie można też powtarzać sytuacji z czasów PiS-u, gdy Sejm był de facto przedłużeniem władzy wykonawczej” – słyszymy.

Być może też Donald Tusk zadowoliłby się politykiem z innego ugrupowania, o ile byłaby to osoba przewidywalna. I tu pojawia się kwestia fotela marszałka dla Szymona Hołowni.

Po co marszałek Sejmu Hołowni?

O zainteresowaniu stanowiskiem marszałka Sejmu partia Hołowni Polska 2050 mówi od dnia po wyborach parlamentarnych. W rozmowach z dziennikarzami politycy tej partii nie kryją, że chodzi o pozycję wyjściową do startu w wyborach prezydenckich.

„Pamiętajmy, że to Sejm wyłania rząd, jest organem powołującym, odwołującym i nadzorującym rząd. Od tego miejsca Polska zaczęła się psuć i od tego miejsca, polskiego parlamentu, Polska musi zacząć się naprawiać” – mówił w piątek 27 października w Białymstoku Szymon Hołownia.

To oficjalna opowieść Trzeciej Drogi: chcą stanowiska marszałka, żeby zmienić oblicze polskiego parlamentaryzmu, unowocześnić tę instytucję. Opowieść mniej oficjalna: chodzi o to, by Hołownia pozostawał w pewnym dystansie wobec rządu i Donalda Tuska. „Nie ma lepszego stanowiska pod prezydenturę niż marszałek. Rząd zużywa, Sejm buduje” – komentuje polityk opozycji.

Inny scenariusz: Hołownia zostaje superwicepremierem od klimatu. Do takiej wizji jest przekonana część osób w partii Hołowni. Tu pojawia się jednak problem personalny: premier jest jeden. A Hołownia buduje swoją pozycję polityczną w opozycji do Donalda Tuska. Miałby być jego „wice”?

Patrząc na możliwe scenariusze, nie da się wykluczyć, że marszałkiem Sejmu zostanie ostatecznie Władysław Kosiniak-Kamysz. Choć to o nim dziś najciszej w kontekście tego stanowiska.

Przeczytaj także:

Po co marszałek Sejmu Lewicy?

Po pierwsze, może chodzić o osobiste ambicje. Włodzimierz Czarzasty może faktycznie po prostu chcieć zostać marszałkiem. Byłby to kolejny krok w politycznej karierze. Jest szefem partii, w kończącej się kadencji był wicemarszałkiem. Dołączyłby do takich historycznych nazwisk Lewicy jak Józef Oleksy czy Włodzimierz Cimoszewicz.

Po drugie, być może to typowa taktyka negocjacyjna: wbicie słupka w jednym miejscu, by mieć się z czego cofać. Poza tym może chodzić o pokazanie opinii publicznej, że Lewica jest w grze o najwyższe stanowiska. Marszałek dla formacji, która ma najmniej głosów? Czasem trzeba zagrać powyżej swojej ligi i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Po trzecie Czarzasty może stosować inną taktykę z podręczników do negocjacji: mówię jedno, a tak naprawdę gram o coś innego. O tym, na czym mi naprawdę zależy, publicznie nie wspominam. W tym przypadku: mogłoby chodzić o stanowisko w rządzie, na przykład wicepremiera. Albo o większą liczbę ministerstw. W tym o ministerstwo, na którym Lewicy zależy, czyli edukację. „Szukamy czegoś, co przekona Czarzastego, żeby zrezygnował z tego marszałka. Może coś w Europie?” – mówił nam jeden z uczestników negocjacji.

Po czwarte może chodzić o chwilowy sojusz z Donaldem Tuskiem. Wiedząc, że Tusk jest niechętny oddaniu marszałka Hołowni, Czarzasty może wysyłać Tuskowi sygnał, że jest przeciwko Hołowni.

Po piąte może rzeczywiście chodzić o fotel marszałka, ale nie z powodu osobistych ambicji. Jak pisaliśmy wyżej, Czarzasty będący przewodniczącym partii, która osłabła po ostatnich wyborach, może chcieć ją wzmocnić w Sejmie, a przy tym poprawić swoją pozycję, nadszarpniętą niezadowalającym wynikiem wyborczym.

Dla kogo Senat? Co z Adamem Bodnarem?

Jakie miejsce ma w tych układankach stanowisko marszałka Senatu? „Może się tak skończyć, że PO odpuści marszałka Sejmu. A żeby wyjść z twarzą, dostanie marszałka Senatu” – uważa jeden z naszych rozmówców.

Po stronie Koalicji Obywatelskiej jest kilkoro kandydatów. To obecny marszałek Tomasz Grodzki, Małgorzata Kidawa-Błońska, która przeniosła się z Sejmu do Senatu, a była już marszałkinią izby niższej. Z racji stażu i historycznego ciężaru niektórzy widzą w fotelu marszałka Bohdana Borusewicza. Na Lewicy głośno było o Magdalenie Biejat, ciszej o Małgorzacie Sekule-Szmajdzińskiej.

To punkt widzenia polityków.

Z punktu widzenia dużej części opinii publicznej kandydat jest zupełnie inny: to Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich. W minionych wyborach to do niego należy absolutny rekord poparcia: 628 442 głosy. Ma jednak cechę, która w walce o fotel marszałka Senatu nie pomaga: nie jest politykiem, co osłabia jego pozycję w zakulisowych grach. A bez nich uzyskać jakiekolwiek stanowisko jest niezmiernie trudno.

„Gdyby przyszedł i powiedział: mam mandat społeczny, chcę być marszałkiem, to nikt nie miałby takiej siły, żeby mu tego odmówić” – mówi jeden z liderów opozycji.

Inny nasz rozmówca przyznaje, że w oczach elektoratu to zapewne najlepszy kandydat. Jednak jako osoba spoza partii nie ma siły, która by za nim stała i go zgłosiła. „Gdyby powstał kompletny pat, to jest kandydatura, która może wszystkich pogodzić. Ale dopiero na samym końcu, jeśli nie będzie innych opcji” – słyszymy.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze