0:000:00

0:00

W grudniu 2018 opublikowaliśmy wywiad z uchodźczynią z Czeczenii mieszkającą w Polsce. Opowiedziała nam o dyskryminacji i nienawiści, która spotyka jej dzieci.

Przeczytaj także:

Z pierwszej szkoły jej 7-letni syn wraca z pytaniem: "Mamo, co to znaczy: spierdalaj, murzynie?". Potem szkół było jeszcze 10. Pani A. opowiedziała nam o dramacie matki, która walczy o to, żeby jej dzieci nie stały się ofiarami. Żeby zapewnić im szanse na normalne życie.

Zamiast tego widzi, jak córka zamyka się w sobie, a syn powoli się załamuje. „Szkoła w Polsce to instytucja, w której łamie się dzieciom psychikę. Nie tylko uchodźcom, Polakom też” – mówi A.

Tekst spotkał się z żywą reakcją czytelników. Niektórzy dzielili się własnymi doświadczeniami, inni przemyśleniami. Jedni mówili: typowe, taka jest Polska, wstyd. Inni: nie może być tak źle, są przecież ludzie, którzy pomagają. Wielu pytało: jak pomóc? Co z tym zrobić? Pisali do bohaterki naszego wywiadu słowa wsparcia.

W nowym roku porozmawiamy ze specjalistami, którzy pracują z uchodźcami na co dzień i postaramy się odpowiedzieć na pytanie: jak pomagać. Dzisiaj oddajemy głos naszym czytelnikom (i jednemu antropologowi).

Czy to po chrześcijańsku?

W komentarzach padło wiele słów krytyki, m.in. pod adresem polskiego katolicyzmu i hipokryzji.

  • „Katolicki kraj. Ale chyba bardziej od słowa katować” - napisał jeden z czytelników.
  • "Sami jesteśmy rozrzuceni po całym świecie i żądamy, aby nas szanowano. A my? Co robimy z innymi? Czy to po chrześcijańsku?".
  • "Jak można nie pamiętać, że Polacy też wielokrotnie szukali chleba i szczęścia w innych krajach? Jak można w ogóle dzielić ludzi na »swoich« i »obcych«, zamiast tylko na dobrych i złych?" - zastanawiała się czytelniczka.
  • "Jest mi wstyd i przykro" - pojawiało się w wielu komentarzach.

Historia rodziny pani A. przypominała niektórym własne doświadczenia i obawy:

  • „Też nie było mi w szkole łatwo, wiem co to znaczy. Utożsamiam się z tym tekstem i jest mi w sprawie Pani A. i jej dzieci najnormalniej przykro”.
  • Czytelniczka, która mieszka w Londynie napisała: "też mam dwójkę dzieci (6 i 4 lata), którymi bardzo się przejmuję. Zastanawiam się czasem czy nasze dzieci nie mają w szkole trudniej przez to, że ich angielski nie jest tak dobry jak u dzieciaków z angielskich rodzin. A czasem, czy jakbyśmy się przenieśli do Polski nie będą mieć problemów jeśli będą mówić trochę gorzej niż rówieśnicy. My pewnie nie mamy się czym martwić, ale wyobrażam sobie jak okropna musi być sytuacja, kiedy twoje dzieci nie są w szkole akceptowane, a wszelkie próby naprawienia tego zawodzą".

Może być inaczej

Czytelnicy pisali nam też o dobrych doświadczeniach - tych zza granicy, ale również z Polski.

Pani Ewa napisała: "Przez 45 lat uczyłam za granicą - w Zambii w Anglii i w Kanadzie. We wszystkich tych szkołach były dzieci z różnych kultur i religii. W jednej szkole w Anglii uczniowie używali łącznie około 50 różnych języków. W Kanadzie dzieci Polskich uchodźców (stan wojenny) uczyły się obok dzieci z Afganistanu, Włoch i Wietnamu.

Oczywiście były normalne sprzeczki i nieporozumienia między dziećmi, ale nigdzie nie było nienawiści i rasizmu. Nauczyciele dbali o to, żeby szkoła była przyjazna dla wszystkich. W Polsce też jest to możliwe".

Sama zaraz to potwierdza: "w naszej małej wiejskiej szkole na Kaszubach uczą się dzieci z Ukrainy i dzieci o ciemnej karnacji (nie znam ich pochodzenia), a podczas wakacji gościliśmy grupę dzieci z Czeczeni. Nikomu do głowy nie przychodzi, żeby kogokolwiek wyzywać. Czeczeńska młodzież i »nasza« tak się zaprzyjaźniły, że ciągle do siebie wypisują na Facebooku i już planują następne wspólne wakacje. Po prostu trzeba chcieć".

Jedna z czytelniczek pisze o doświadczeniach z londyńskiej szkoły: "Nie ma lekcji religii, ale dzieci uczą się o różnych tradycjach. Co roku przygotowują jasełka dla rodziców. Uczą się też o Eid, Diwali i Chanukach. Gdy syn pisał kartki świąteczne dla kolegów i dla swojej nauczycielki to tłumaczył mi, że niektórym pisze »Marry Christmas«, a innym »Have a good time« - bo nie są z naszej religii i nie obchodzą świąt (byłam pod wrażeniem, bo mi zauważenie tego faktu zajęło z 20 lat więcej)".

Pani Marta, z wykształcenia nauczycielka też opowiedziała o swoich doświadczeniach z Anglii: "Polskie dzieci zaczynając tam szkołę, często znają tylko parę słów. Dostają nauczyciela wspomagającego, chodzą na dodatkowe lekcje. Polscy emigranci sami tego oczekują, bo, jak mówią, »tam pracują, tam płacą podatki«, a ich dzieci »mają przecież potencjał«".

Rodzinę opisaną w artykule traktuje się jak problem, który chce się odsunąć jak najdalej. Nie ma potencjału, bo jest »ze Wschodu«? Bardzo mnie to boli".

"Proszę pani A. przekazać, że nie wszyscy Polacy są tacy" - pisze inna czytelniczka.

I ma rację.

Archipelagi na oceanie nienawiści

"Wbrew zmasowanemu [anty-uchodźczemu] przekazowi i dominującemu dyskursowi, ciągle są w Polsce ludzie, którzy myślą inaczej. Bez jakiejkolwiek pomocy finansowej i instytucjonalnej ze strony rządu, potrafią działać" - mówił w TOK.fm Waldemar Kuligowski z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej na UAM, redaktor kwartalnika "Czas Kultury".

Jako przykład oddolnej pomocy charytatywnej podaje poznańskie garażówki, na których wyprzedaje się przyniesione przez chętnych rzeczy, żeby pieniądze ze sprzedaży przekazać na pomoc dla uchodźców. Podobne wydarzenia były organizowane w całej Polsce, ale w Poznaniu przyjęły się tak dobrze, że stały się cykliczne.

To tylko jedna z wielu inicjatyw wspierających uchodźców organizowanych w Polsce. Z badań, które Kuligowski podsumowuje w artykule: "Archipelagi empatii. Próba mapowania działań na rzecz uchodźców w Polsce" (Czas Kultury 3/2018) wynika, że oddolne inicjatywy pojawiają się w całej Polsce, tak w dużych, jak i mniejszych miejscowościach.

"Mapa działań na rzecz uchodźców w Polsce odwzorowuje bardzo liczne i zróżnicowane działania społeczne. Siatka tych aktywności jest gęsta, współrzędne krzyżują się ze sobą na różnych poziomach" - pisze Kuligowski.

"W kontraście do tego bogactwa pozostaje jednak wielkość tej mapy – to tylko ułamek terytorium, którego przeważającą część zajmują neokonserwatywna obojętność oraz wrogość, a także globalny w swojej skali ocean hate speech (mowy nienawiści)".

Organizacje i jednostki, które nie poddają się dominującemu dyskursowi i działają na rzecz uchodźców, to właśnie tytułowe archipelagi empatii. "Czy zaleje je fala populizmu, czy może pojawi się jakaś erupcyjna zmiana i te archipelagi utworzą jakiś ląd?" - pytał Kuligowski.

To zależy od nas wszystkich. W 2019 roku obiecujemy więcej odpowiedzi na pytanie: jak pomóc. Dziękujemy wam, że chcecie budować z nami bezpieczny ląd dla wszystkich.

Tak jak mówi prof. Kulikowski, akcje na rzecz uchodźców odbywają się w całej Polsce. W maju 2018 roku opisywaliśmy inicjatywę Jarmiły Rybickiej "Kuchnia konfliktu", czyli knajpę, która zatrudnia uchodźców i migrantów, żeby mogli sami utrzymać się w Polsce.

W ramach Action Project w Fundacji Humanity in Action Polska powstał projekt "Interwencja pasażerska", którego celem było przeciwdziałanie przemocy wobec cudzoziemców w komunikacji miejskiej. O akcji szczegółowo przeczytacie tutaj. W HIA Polska powstał także projekt GośćInność, w ramach którego uchodźcy i migranci prowadzą warsztaty kulinarne dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

W grudniu 2018 pisaliśmy także o Fundacji Refugee, która od lat pomaga migrantom i cudzoziemcom w Polsce.

Przeczytajcie też o rankingu "Bohaterów 2018 roku" portalu uchodźcy.info.

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze