0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Przywódcy państw Unii Europejskiej porozumieli się w sprawie szóstego pakietu sankcji nałożonych na Rosję. Negocjacje przeciągały się od kilku tygodni, a spór toczył się wokół punktu mówiącego o blokadzie importu rosyjskiej ropy naftowej do krajów UE. Ostatecznie unijne kraje zdecydowały się na kompromis i rozwodniły sankcję w porównaniu do pierwotnych zapowiedzi: zakaz importu nie będzie obejmować surowca dostarczanego z Rosji rurociągiem „Przyjaźń”. Obowiązkowe dla 27 krajów wspólnoty embargo będzie dotyczyło ropy sprowadzanej tankowcami.

Embargo na ropę wisi na dobrej woli Polaków i Niemców

Do ogłoszenia sukcesu Brukseli wystarczyły jednak dobrowolne deklaracje Niemiec i Polski o rezygnacji z dostaw północą nitką „Przyjaźni”. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michele stwierdził, że całkowita blokada importu jedynie do tych dwóch państw oznacza jego ograniczenie do Wspólnoty o 90 proc. do końca roku (wtedy zupełnie zrezygnują z niego Warszawa i Berlin) i o dwie trzecie „natychmiastowo” (to część sprowadzana z Rosji tankowcami).

„Odeszliśmy już od rosyjskiego węgla, co samo w sobie było bardzo trudne. Teraz mamy podstawowe polityczne porozumienie dotyczące odejścia od ropy w jasnej perspektywie czasowej” - stwierdziła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

View post on Twitter

Z efektu rozmów cieszył się również premier Mateusz Morawiecki:

”Na nas ciążył szczególny obowiązek przekonania naszych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej: Republiki Czeskiej, Republiki Słowackiej i Węgier. I mogę powiedzieć, że udało się to zrobić” - mówił szef polskiego rządu. „Pokazaliśmy pewne mechanizmy wyjścia z tej sytuacji trudnej dla wielu, z tego impasu, w który wpadliśmy, ale mogę powiedzieć, że dzisiaj znowu solidarność i jedność w Radzie Europejskiej i Unii Europejskiej zatriumfowała” - dodawał.

Orbán twierdzi, że się nie dało

Słowa o jedności i solidarności europejskiej brzmią dobrze, jednak nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością.

Do ogłoszenia pełnego sukcesu Bruksela potrzebuje zamknięcia południowej nitki ropociągu „Przyjaźń”, którą surowiec trafia do krajów sceptycznych wobec embarga. Na to na razie nie ma zgody. Na czele koalicji państw sprzeciwiającej się takiemu krokowi stanęli Węgrzy. Słuchając wypowiedzi premiera Viktora Orbána można było odnieść wrażenie, że jego polski odpowiednik do niczego go nie przekonał.

Przeczytaj także:

„Skutecznie powstrzymaliśmy propozycję Komisji Europejskiej, która zakazywałaby używania rosyjskiej ropy na Węgrzech” - mówił Orbán po zakończeniu negocjacji.

„Mamy już wystarczająco dużo problemów: ceny energii idą w górę, inflacja jest wysoka, a cała Europa balansuje na krawędzi światowego kryzysu gospodarczego z powodu sankcji. W tych okolicznościach byłoby dla nas nie do zniesienia, gdybyśmy musieli napędzać węgierską gospodarkę droższą ropą. Byłoby to jak bomba atomowa, ale udało nam się tego uniknąć” - stwierdził premier Węgier.

Trzeba jednak przyznać, że Węgrzy nieco zmiękczyli swoje stanowisko. Według informacji Polskiej Agencji Prasowej jeszcze w poniedziałkowe przedpołudnie nie zgadzali się nawet na embargo dotyczące tankowców. Z rezerwą do kolejnej transzy sankcji podchodziły również Słowacja, Czechy i Bułgaria.

Potrzebne ustępstwa

Wszystkie te państwa w ogromnym stopniu zależą od importu surowca z kraju agresora. Kreml dostarcza Węgrom około 61 procent ropy. Jeszcze bardziej uzależniona od tego kierunku importu jest Słowacja, niemal w ogóle nie sprowadzająca jej z innych źródeł. W lepszej sytuacji są Czesi i Bułgarzy. Pierwszy kraj mimo to wciąż importuje ropę rurociągiem "Przyjaźń". Na terenie drugiego znajduje się ogromna rafineria należąca do rosyjskiego Łukoilu - jedno z kilku największych bułgarskich przedsiębiorstw.

Czy uda się przekonać cztery zbuntowane kraje do całkowitej rezygnacji z rosyjskiego surowca? Ursula von der Leyen twierdzi, że sprawa wkrótce wróci na unijne forum, a zezwolenie na korzystanie z „Przyjaźni” jest jedynie czasowe.

Na pewno nie obędzie się bez dyskusji o ustępstwach dla najbardziej uzależnionych od rosyjskiego importu państw. Wszystkie z tych krajów chciały okresu przejściowego - do końca 2023 lub 2024 roku. Wyjątki z pewnością będą - potwierdził podczas nocnej konferencji prasowej przewodniczący Michel. Nie odpowiadał jednak wprost na temat tego, w jaki sposób Bruksela pójdzie na rękę państwom nieprzekonanym do pełnego wymiaru naftowych sankcji.

Ma być tanio. Ale tylko dla Węgrów

Niezwykle twarde stanowisko w tej sprawie prezentowali w tej grupie Węgrzy. Viktor Orbán razem z członkami swojego rządu wielokrotnie powtarzał, że jego rodacy nie będą płacić za agresję Rosji na Ukrainę. Co więcej, wzywał Komisję Europejską do pokrycia strat wynikających z ewentualnego przyjęcia embarga. Do 2030 roku miały one wynieść nawet 18 miliardów euro. Państwowy koncern MOL nadal skupuje duże ilości surowca ze wschodu, dzięki czemu Budapeszt utrzymuje wyjątkowo niskie ceny benzyny i diesla - według cennika z 31 maja wynosiły one średnio równowartość 5,57 zł.

Na Węgrzech ceny dodatkowo obniża również rząd, regulując je odgórnie. Od kilku dni z tej ulgi mogą jednak korzystać jedynie auta z węgierskimi rejestracjami. Ma to ograniczać „turystykę paliwową” wśród kierowców wjeżdżających do Węgier jedynie po to, by zaoszczędzić. Wysokie ceny w innych krajach wynikają głównie z rezygnacji z uzupełniających zakupów spotowych. Do europejskich rafinerii nadal płynie ropa zakontraktowana długoterminowymi umowami.

Zgoda Budapesztu na odcięcie się od rosyjskiej ropy - niezależnie od ewentualnego okresu przejściowego - oznaczałaby zerwanie z dotychczasową polityką świadomego uzależniania energetyki Węgier od łaski i niełaski Kremla. Tamtejszy rząd w zeszłym roku podpisał 15-letnią umowę na dostawy gazu z Rosji (z pominięciem tranzytu przez Ukrainę) i stawia na partnerstwo z putinowskim reżimem w rozbudowie elektrowni atomowej Paks.

Von der Leyen wierzy w mocniejsze embargo na ropę

Niestety Orbán może uznać, że zgoda na szósty pakiet sankcji załatwia sprawę, a dalsze negocjacje zmierzające do wzmocnienia embarga nie są potrzebne. Przewodnicząca von der Layen ma jednak nadzieję, że Budapeszt mogą przekonać obietnice zwiększenia dostaw przez Chorwację i ropociąg Adria. Wybudowana w czasach Jugosławii instalacja rocznie dostarcza Węgrom 10 mln ton surowca.

"By zwiększyć wydajność tego ropociągu, potrzeba od 45 do 60 dni. To rozsądne ramy czasowe" - przekonywała szefowa Komisji Europejskiej, twierdząc, że na potrzebę inwestycji w Adrię zwracał jej uwagę sam Orbán. Ma być to dla niego punkt wyjściowy do dalszych negocjacji.

Przed rozpoczęciem dyskusji z ostrą przemową na forum Rady Europejskiej wystąpił prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski:

„Dlaczego to wy jesteście uzależnieni od Rosji, od jej nacisków, a nie odwrotnie? Rosja powinna zależeć od was. Dlaczego Rosja nadal zarabia prawie miliard euro dziennie jedynie ze sprzedaży zasobów naturalnych? (...) To poważne pytania.

I dlaczego kanały rosyjskiej propagandy są nadal aktywne w Unii Europejskiej?” - pytał retorycznie ukraiński lider.

Nie tylko embargo na ropę. Największy rosyjski bank poza SWIFT-em

Zełenski pytał europejskich przywódców nie tylko o embargo na ropę, ale i sankcje wymierzone w sektor finansowy. Spotkanie w Brukseli przyniosło tu jedną ważną zmianę. Sbierbank, największy rosyjski bank, zostanie odłączony od systemu SWIFT, obsługującego międzynarodowe płatności. Poza sankcjami pozostał jednak Gazprombank, obsługujący płatności za rosyjski gaz. Dostawy tego paliwa znalazły się też poza agendą spotkania europejskich liderów. Trudno powiedzieć, kiedy unijni przywódcy poruszą ten temat.

Jeszcze w kwietniu z optymizmem na ten temat wypowiadał się Charles Michel twierdząc, że pełne embargo na ropę i wszystkie surowce energetyczne z Rosji jest jedynie kwestią czasu. Na razie jednak trudno stawiać na to pieniądze - szczególnie patrząc na to, w jakich bólach wykuwał się kompromis wokół jedynie częściowej blokady importu rosyjskiej ropy.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze