Rumunia deklaruje przyjęcie kolejnych 2 tysięcy uchodźców, próbując odseparować się od antyuchodźczej i antyunijnej polityki Warszawy i Budapesztu. Symboliczną liczbę uchodźców przyjęli Słowacy, a nawet ostatnio Czesi. Polska i Węgry są coraz bardziej osamotnione – to jedyne kraje, które podczas wizyty w regionie ominie prezydent Francji Emmanuel Macron
Rumunia przyjmie 1942 uchodźców z unijnej procedury relokacyjnej - ogłosił 18 sierpnia 2017 rumuński minister spraw zagranicznych Teodor Meleşcanu. W 2016 roku Rumunia przyjęła już 700 uchodźców z obozów we Włoszech i w Grecji.
To radykalny zwrot w rumuńskiej polityce. Dwa lata temu Rumunia wraz z Czechami, Węgrami i Słowacją głosowała w Radzie Europejskiej przeciwko procedurze relokacyjnej i systemowi kwot – czyli obowiązkowej liczbie uchodźców, którą powinien przyjąć każdy kraj Wspólnoty. Wtedy na relokację zgodziła się Ewa Kopacz, ówczesna premier rządu PO-PSL. Polska miała przyjąć ok. 7 tys. uchodźców z obozów w Grecji i we Włoszech.
Rząd PiS od początku urzędowania odmawia wykonania tej decyzji Rady Europejskiej mimo kilkukrotnych ponagleń Komisji Europejskiej.
26 lipca 2017 Komisja Europejska rozpoczęła więc drugi etap tzw. procedury dyscyplinującej wobec Polski, Czech i Węgier, które odmawiają udziału w relokacji. W międzyczasie Czechy przyjęły przyjęły 12 uchodźców, a Słowacja 16 osób – po to, by uchronić się przed ewentualnymi sankcjami. Tylko rząd PiS i rząd Orbána odmawiają nadal. Poniżej liczby uchodźców, które miały przyjąć państwa Europy Środkowo-Wschodniej
oraz aktualne (24 lipca 2017) liczby uchodźców przyjętych z relokacji przez wszystkie państwa unijne.
Trudno powiedzieć, by ten program był wielkim sukcesem, łącznie przesiedlono ok. 25 tys. uchodźców zamiast deklarowanych blisko 160 tys. Ale odmowa udziału w tym programie jest traktowana jako naruszenie zasady unijnej solidarności. Program miał bowiem wesprzeć dwa kraje członkowskie - Grecję i Włochy, do których przybyły setki tysięcy uchodźców.
Oprócz przyjęcia kolejnych uchodźców, minister Meleşcanu zapowiedział też przekazanie 340 tys. euro na rzecz ofiar wojny w Syrii oraz dla Syryjczyków znajdujących się w Turcji, a także 800 tys. euro na pomoc ofiarom dżihadystów na Bliskim Wschodzie. Niebawem do Iraku pojedzie też 50 rumuńskich żołnierzy i policjantów, którzy będą pomagać lokalnym służbom bezpieczeństwa w walce z ISIS.
"Taka polityka Rumunii po prostu się opłaca" - mówi OKO.press Radu Magdin, rumuński analityk, były doradca w Kancelarii Premiera Rumunii. "Tu nie chodzi o naciski wewnętrzne ani zewnętrzne – ale o odpowiednią zachętę do współpracy. W kwietniu Malta, pełniąca obecnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, zaproponowała by Komisja Europejska płaciła 60 tys. euro na utrzymanie każdego uchodźcy przyjętego w ramach procedury relokacyjnej, oraz żeby każdy kraj, który nie wywiązał się z zobowiązań zapłacił 60 tys. euro kary od każdego nieprzyjętego uchodźcy [na razie nadal obowiązuje decyzja Komisji z 2015 roku, która mówi o 6 tys. euro na utrzymanie każdego przyjętego uchodźcy – redakcja]. Oprócz tego rumuński rząd nie chciał wchodzić w otwarty konflikt z Unią".
Zwłaszcza, że Rumunia nadal nie należy do bezwizowej strefy Schengen – ma więc o co wewnątrz Unii walczyć. A moment, w którym Węgry i Polska są coraz bardziej izolowane przez kraje Zachodu, jest dobrą okazją dla Rumunii do podniesienia swojej pozycji. 23 sierpnia wizytę w Bukareszcie złoży prezydent Francji Emmanuel Macron, który podczas swojej wizyty w Europie Środkowo-Wschodniej nie spotka się jedynie z przedstawicielami Polski i Węgier.
Wprawdzie minister Meleşcanu podtrzymał stanowisko swojego rządu powtarzając, że Rumunia nadal jest przeciwko systemowi obowiązkowych kwot, ale podkreślił rolę solidarności wewnątrzunijnej. "Wykonujemy swój obowiązek jako członek Unii Europejskiej. Pomagamy innym krajom, które są w potrzebie - w tym wypadku Grecji i Włochom" - powiedział Meleşcanu.
Być może Rumuni pamiętają też o 30 miliardach euro, które otrzymają z unijnych funduszy strukturalnych do 2020 roku.
Decyzję ministra ułatwia fakt, że Rumunia jest niezbyt popularnym kierunkiem wśród uchodźców. Nie jest członkiem strefy Schengen, a więc żeby dostać się do innych krajów europejskich potrzebna jest wiza. Do tej pory o ochronę międzynarodową ubiegało się tam niewielu migrantów – w 2015 było to zaledwie 1225 osób, a w 2016 roku 1855, w tym ponad 700 uchodźców z relokacji.
W związku z tym procedura azylowa w Rumunii jest krótka, a decyzje wydawane są już po dwóch miesiącach. Ale według danych UNHCR, od 1991 roku z 5000 osób, które otrzymały status uchodźcy w Rumunii, zaledwie połowa z nich ma tam stały pobyt – co sugeruje, że reszta wyjechała.
Poza tym, politycy rumuńscy nie wykorzystują kryzysu uchodźczego do napędzania kampanii strachu. Radu Magdin powiedział OKO.press: "Obecnie poziom ksenofobii i mowy nienawiści w Rumunii jest niski – wynika to też z tego, że nie jest nakręcany przez polityków. W ankiecie, którą przeprowadził rumuński rząd w 2016 roku, uchodźcy skarżyli się na trudności w nauce języka i znalezieniu pracy, oraz na niskie pensje w Rumunii. Nikt nie zgłosił problemu negatywnego stosunku ze strony społeczeństwa".
Dużo większe emocje niż kryzys uchodźczy wzbudza w rumuńskich obywatelach walka z korupcją, która w lutym 2017 roku zmobilizowała tysiące osób do wyjścia na ulice. Były to największe protesty w Rumunii od czasu obalenia komunizmu.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze