0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: zdjęcie nadesłane przez czytenikazdjęcie nadesłane pr...

Martwe ryby leżą w przybrzeżnych krzakach. Miejscami jest ich tak dużo, że tworzą dywany. Umierają ukleje, klenie, jazgarze, sandacze, okonie. Giną objęte częściową ochroną różanki (różankę widać na zdjęciu u góry) i zagrożone wyginięciem ściśle chronione kozy złotawe. „One umierają w męczarniach, duszą się” – mówi Paweł Chodkiewicz, strażnik rzek WWF z Krakowa. „To ogromna katastrofa ekologiczna” – dodaje.

Wędkarze ze Śląska i Małopolski alarmują: pogłowie ryb jest z roku na rok coraz mniejsze. Giną nie tylko dorosłe okazy, ale również ikra, wylęg i narybek. Ryby tracą swoje tarliska. Problem dotyczy rzek Soły i Wisły.

Powód? Działanie elektrowni wodnych, które wywołują gwałtowne wahania poziomu wody.

Jak działa elektrownia?

Wszystko zaczyna się na rzece Sole, gdzie działają należące do PGE Odnawialna Energia elektrownie Tresna i Porąbka. Są to elektrownie szczytowo-pompowe – czyli takie, które działają w momencie, kiedy zapotrzebowanie na energię elektryczną jest największe. Ich działanie opiera się na pompowaniu wody z tzw. zbiornika dolnego do górnego (nie musi być to zbiornik – jego funkcję może pełnić koryto rzeki).

„Zapotrzebowanie i cena energii się zmienia. Jak zapotrzebowanie jest większe, prąd jest droższy. I w drugą stronę: kiedy jest mniejsze, prąd tanieje. Elektrownie konwencjonalne – czyli na przykład węglowe – pracują cały czas, nie można ich całkowicie wyłączyć, kiedy zapotrzebowanie spada. W przeciwieństwie do szczytowo-pompowych, które mają ten system energetyczny stabilizować i magazynować niewykorzystaną energię” – wyjaśnia prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH.

„Elektrownie szczytowo-pompowe pobierają wodę, kiedy jest taniej i przetrzymują ją, aż prąd zdrożeje. Kiedy jego cena wzrasta wskutek większego zapotrzebowania, spuszczają zgromadzoną wodę na turbiny. Im więcej wody się spuści, im większa jest różnica w poziomach wody w zbiorniku górnym i dolnym, tym więcej energii można wyprodukować” – tłumaczy.

Przeczytaj także:

W ten sposób elektrownie manipulują stanem wody w rzekach. W Sole w czasie generowania prądu przez elektrownie, poziom wody gwałtownie wzrasta o metr – takie dane podają Wody Polskie. Kiedy przestają działać i wstrzymują wodę, poziom miejscami spada niemal do zera.

Soła w okolicy Oświęcimia wpada do Wisły. Wahania na Sole wpływają więc również na poziom wody w największej polskiej rzece.

Sztuczna fala

Wędkarze informują, że to nie jest nowy problem. Wcześniej jednak nie wiedzieli, gdzie takie sytuacje zgłaszać i jak reagować. Teraz zebrała się grupa osób z Małopolski i Śląska, które na bieżąco monitorują i zgłaszają problemy poniżej zapór.

Paweł Chodkiewicz pokazuje odczyty z wodowskazów. Na przykład na Sole, poniżej zbiornika Czaniec, gdzie woda z przepływu 30 metrów sześciennych na sekundę spada nagle do zera. Później wzrasta aż do 60 metrów sześciennych na sekundę i spada – znów prawie do zera. „Tam ryby nie mają racji bytu” – mówi Chodkiewicz.

Bezpośrednio poniżej stopnia wodnego i elektrowni Przewóz w Krakowie na Wiśle nie ma wodowskazu – dane uzyskuje się dopiero w Sierosławicach, kilkadziesiąt kilometrów dalej. Również tam widać wahania poziomu i przepływu wody. Ze 160 metrów sześciennych na sekundę potrafi gwałtownie spaść do 75 metrów sześciennych na sekundę. O niektórych wahaniach z tego punktu pomiarowego się nie dowiemy – często ulega awarii albo wyłączeniu, a dane są niedostępne.

Dane dotyczące stanu i przepływu wody może sprawdzić każdy – na stronie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Na publikowanych tam wykresach doskonale widać moment, kiedy elektrownie przestają pracować. Dla przykładu: wskaźnik na Sole (poniżej zapory Czaniec) pokazuje wyraźnie, że przepływ spadł niemal do zera o 08:00 rano 27 listopada 2023. Gwałtownie wzrósł w południe.

wykres pokazuje, jak gwałtownie spada przepływ wody w Sole
wykres pokazuje, jak gwałtownie spada przepływ wody w Sole

Nagłe spadki stanu i przepływu wody widać przede wszystkim w czterech miejscach: za zaporami Tresna i Porąbka (wahania pokazuje wodowskaz Czaniec na Sole) oraz za stopniami wodnymi Łączany i Przewóz w Krakowie (wodowskaz Sierosławice).

Ryby umierają na brzegu

We wszystkich tych miejscach wędkarze dokumentują umieranie ryb.

Paweł Chodkiewicz ma już cały folder takich nagrań.

Na przykład w nagraniu z 13 listopada pada informacja, że woda za stopniem wodnym Przewóz spadła o 2 metry. W kałużach leży masa różnych gatunków ryb.

„Przeżywalność ryb nie jest brana pod uwagę przy działaniu tych elektrowni” – mówi prof. Czop. „Ryby, kiedy czują, że w rzece jest dużo wody i silny przepływ szukają kryjówek. Nie wybierają miejsc na środku koryta, ale chowają się przy brzegu, w bujnej roślinności. Kiedy elektrownie przestają działać, poziom wody bardzo szybko spada, odsłaniając kryjówki ryb” – dodaje.

Wstrzymanie wody przez zapory trwa kilka godzin. Ryby nie są w stanie przeżyć bez wody. Zaplątane w trawy albo leżące w płytkich kałużach po prostu się duszą.

Paweł Chodkiewicz pokazuje kolejne nagranie, z wiosny 2023 roku. Widać, jak wędkarz ratuje dużą samicę sandacza. Woda opadła tak gwałtownie, że ryba została w suchym gnieździe tarłowym, pilnując za wszelką cenę ikry.

Wędkarz przeniósł ją na środek koryta, gdzie jeszcze zostało tyle wody, żeby mogła się zanurzyć. Gdyby nie on, ryba by nie przeżyła. Tarła i milionów ziaren ikry uratować się nie dało. „Dzieje się tak bardzo często, ryby nie mogą się efektywnie rozmnażać, przez co Wisła jest z roku na rok coraz bardziej jałowa” – wyjaśnia Chodkiewicz.

martwe ryby leżą na brzegu
Jedno ze zdjęć, jakie dostał Paweł Chodkiewicz od wędkarzy. Ryby umierają przez gwałtowne zmiany stanu wody.

Policja bada sprawę

Sprawa śmierci ryb trafiła na policję. Profesor Mariusz Czop wyjaśnia, że w takich sprawach śledztwa są zazwyczaj prowadzone pod kątem artykułów 181 lub 182 Kodeksu Karnego – powodowanie zniszczeń w przyrodzie lub zanieczyszczenie środowiska w znacznych rozmiarach.

„Przepisy są jednak tak ogólnikowo sformułowane, że sprawy bardzo często są umarzane. Głównym problemem są nie tylko bardzo niejasne kryteria, ale też nadmiernie wygórowane wymagania w odniesieniu do skutków czynów karalnych, które muszą prowadzić do »zniszczeń w znacznych rozmiarach« oraz »istotnych szkód« – dodaje naukowiec.

OKO.press zapytało o sprawę Tauron Ekoenergię (właściciela elektrowni na stopniu Przewóz). Tauron odcina się od problemu, informując, że „za gospodarowanie wodą na stopniu wodnym Przewóz odpowiada spółka PGW Wody Polskie”.

Magdalena Gala, rzeczniczka krakowskich Wód Polskich, wyjaśnia, że urzędnicy są świadomi problemu. Czy podjęli jakieś działania, żeby ochronić ryby?

„Po pierwsze, (...) zostały wprowadzone zmiany kadrowe na stopniu wodnym Przewóz usprawniające czas reakcji na działania elektrowni wodnej administrowanej przez Tauron Ekoenergia. Po drugie, w trybie pilnym, zostanie zlecona ekspertyza w zakresie znalezienia dodatkowych rozwiązań problemu pojawiającego się na SW Przewóz. Ekspertyzę wykonają środowiska naukowe, łącząc aspekty środowiskowe i hydrotechniczne” – odpowiada rzeczniczka.

Od ekspertyzy mają zależeć dalsze kroki. Najważniejszym elementem jest jednak „modernizacja systemów sterowania obiektami hydrotechnicznymi”. Chodzi o zainstalowanie systemu, który zsynchronizuje pracę elektrowni i zamknięcia jazu oraz pozwoli na sterowanie urządzeniami z komputera – a nie, jak obecnie, manualnie. „Wdrożenie takiego systemu z pewnością w kluczowy sposób wpłynie na szybkość reakcji na zmiany w przepływach w górnym stanowisku stopnia i pozwoli tym samym wyeliminować obserwowane obecnie większe wahania poziomu wody na dolnym stanowisku” – informują Wody Polskie.

Pieniądze na ten system już są – z pożyczki Banku Światowego w ramach „Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Odry i Wisły”. Wdrożenie systemu jest zaplanowane na koniec I połowy 2024 roku. Wody Polskie chcą jednak wprowadzić go jak najszybciej.

Renaturyzacja ratunkiem dla rzek

Paweł Chodkiewicz martwi się, że te rozwiązania nic nie dadzą. W końcu sytuacja pogarsza się już na Sole. Coraz więcej wędkarzy, ekologów i przyrodników podnosi alarm, że problem dotyczy również innych polskich rzek i innych odcinków Wisły.

wędkarz trzyma martwą rybę
Martwa koza złotawa – gatunek ściśle chroniony. Ryby umierają, dusząc się na brzegu. Zdjęcie przesłane przez jednego z wędkarzy

O niektórych już wiemy: w 2018 roku zrzut wody na tamie we Włocławku zniszczył ponad 420 gniazd ptaków. Jesienią 2018 roku zatrzymanie Wisły w tym samym miejscu uśmierciło ok. 5 mln ryb. Sprawa trafiła do sądu.

„Trzeba wodę spiętrzać powoli, a nie gwałtownie„ – mówi prof. Czop. ”Zatrzymywać ją stopniowo, przez 10-12 godzin lub nawet dłużej, zachowując przy tym tzw. przepływ nienaruszalny. Tak, aby woda w rzece płynęła w odpowiedniej ilości, a ryby i inne organizmy wodne nie były zagrożone. Z punktu widzenia pracy elektrowni jest to nie tylko możliwe, ale wręcz konieczne do wdrożenia. Niestety wymaga pewnego wysiłku, w tym również elementarnej odpowiedzialności za skutki swojej działalności i troski o przyrodę” – wyjaśnia naukowiec.

Profesor Mariusz Czop uważa, że dla rzek najlepsza byłaby renaturyzacja – albo przynajmniej otwarcie wszystkich piętrzących przegród. To jak na razie rozwiązanie teoretyczne, choć naukowiec podkreśla, że Kraków by na nim zyskał. Obecnie miasto ponosi koszty związane ze sztucznym i mocnym spiętrzeniem Wisły.

Przez Kraków przepływa Droga Wodna Górnej Wisły składająca się aż z sześciu stopni wodnych. „Dwa lata temu WWF nakręcił o niej film pod wiele mówiącym tytułem »Zagubiona autostrada«. Nigdy bowiem nie przepłynęły nią mityczne barki z węglem, stalą czy innymi towarami” – podkreśla.

Wody Polskie wskazują, że ryby umierają za stopniem Przewóz, bo dalej Wisła nie jest skanalizowana, a więc nie ma możliwości manipulowania poziomem wody. Profesor Czop widzi to inaczej: gdyby nie było sześciu stopni wodnych na Drodze Wodnej Górnej Wisły, problem z umieraniem ryb w ogóle by nie wystąpił.

Nie tylko ryby

„Gwałtowne zmiany przepływów wody to zagrożenie nie tylko dla ryb, ale również dla ludzi” – dodaje Chodkiewicz. „Wielokrotnie zdarzało się na Sole, że wędkarzy stojących w niemal wyschniętej rzece zalewała ogromna fala wody w ciągu kilku minut. Ledwo uchodzili z życiem. To samo zauważają wędkarze łowiący poniżej Łączan i Przewozu. Woda podnosi się tak gwałtownie, że nieraz tracili sprzęt, uciekając przed sztucznie wywołaną falą" – dodaje.

W maju 2022 roku na skutek zrzutu wody na Sole z zapory w Tresnej zginął 25-latek. Razem z kolegą pływali po rzece kajakiem. „W pewnym momencie doszło do zrzutu wody z zapory. Otwarto przepusty i tysiące metrów sześciennych wody z ogromnym impetem popłynęło w dół korytem rzeki. Prąd wywrócił kajak, mężczyźni znaleźli się w wodzie” – informował portal Beskidzka24. Dotarli do brzegu, ale nie potrafili wspiąć się na ląd. 25-latek, lepszy pływak, postanowił popłynąć w dół rzeki i znaleźć lepsze miejsce do wydostania się z wody. Potem miał wrócić po kolegę. Trzy dni później w Sole znaleziono jego ciało.

Drugiego kajakarza uratował przechodzień.

Kilka dni przed tragedią – jak informuje Beskidzka24 – trzy osoby zostały odcięte od brzegu w rejonie zapory Czaniec na Sole. Wokół nich wciąż rósł poziom wody, zalewając wysepkę. Musiała interweniować straż pożarna, zatrzymano też zrzut wody. Plażowicze zostali uratowani.

Wody Polskie informowały później, że przed każdym zrzutem włączana jest syrena sygnalizująca, że poziom wody może gwałtownie się podnieść. Nie każdy jednak rozumie, co oznaczają syreny. Albo ma zbyt mało czasu na ucieczkę.

Gwałtowne wahania wody – mimo tragedii ludzkich i zwierzęcych – nie ustają. Wędkarze 30 listopada wrzucają na Facebooka kolejne zdjęcia martwych ryb i niskiego stanu Wisły. Po linii śniegu na brzegu widać, jak gwałtownie opadła woda. Paweł Chodkiewicz pisze: „Z bezsilności opadają nam ręce”.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze