0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

„Mam nadzieję, że ten wyrok będzie ostrzeżeniem dla tych którzy przekraczają granice dyskusji i posługują się hejtem. Sąd pokazał dziś, że nie ma na to przyzwolenia. Bo to niszczy społeczeństwo” – komentowała na gorąco dla OKO.press wyrok europosłanka PO Róża Thun. Podkreślała: „Ten wyrok pokazuje też, że nie można być obojętnym, że warto reagować na obrażanie i poniżanie w życiu publicznym. Mam nadzieję, że takich wyroków będzie więcej”.

Prawomocne przeproszenie jej przez europosła PiS Ryszarda Czarneckiego nakazał we wtorek 29 września Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sąd, utrzymując w mocy wyrok sądu pierwszej instancji z sierpnia 2019 r., orzekł, że politycy w ramach swobody debaty publicznej muszą brać po uwagę godność innych osób. A krytyka powinna być rzeczowa. Ryszard Czarnecki porównując Różę Thun do szmalcowników przekroczył zaś granice dopuszczalnej krytyki i nadużył wolności słowa. „Debata publiczna musi być merytoryczna, nie ad personam [wymierzona w osobę – red.]. Musi uwzględniać godność jednostki. Społeczeństwo nie zgadza się na hejt” – podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku Sąd Apelacyjny w Warszawie. Wyrok wydał sąd w składzie: sędziowie Ewa Kaniok, Bogdan Świerczakowski, Katarzyna Kisiel.

Róża Thun w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie z pełnomocnikiem radcą prawnym Radosławem Góralem. Thun przyszła do sądu mimo niedawnej operacji ratującej oko. Wraz z prawnikiem maseczkę w sądzie zdjęła tylko na chwilę - pozując do zdjęcia - na prośbę dziennikarza OKO.press. Fot. Mariusz Jałoszewski

Czarnecki nie pojawił się w sądzie. Nie musiał, ale rano znalazł czas by wziąć udział w audycji w Radiu Wnet by komentować bieżącą politykę. W sądzie była za to Róża Thun mimo, że jest po operacji ratującej jej oko. „Bo ta sprawa jest dla mnie ważna” – mówiła w sądzie Thun.

Czarnecki porównuje Thun do szmalcowników za krytykę rządu PiS w niemieckim mediach

Europosłanka Róża Thun wytoczyła proces cywilny o ochronę dóbr osobistych europosłowi Ryszardowi Czarneckiemu za słowa ze stycznia 2018 r.

W rozmowie z prorządowym portalem niezależna.pl Ryszard Czarnecki zaatakował wtedy Thun za jej słowa w reportażu niemieckiej telewizji Arte. Thun ostro krytykowała tam rządy PiS. Czarnecki tak komentował dla portalu: „Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein”. Zarzucał Thun, że wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Po tej wypowiedzi Thun była hejtowana w internecie. Słowa Czarneckiego wywołały też burzę w Polsce i w UE, bo Czarnecki był wtedy jednym z wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego. W efekcie przekroczenia przez niego granic debaty publicznej i politycznego sporu został odwołany z tej funkcji. OKO.press pisało o tym:

A w czerwcu 2019 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odrzucił jego skargę na odwołanie z tej funkcji.

Thun: Głęboko mnie zraniono. Po słowach Czarneckiego grożono mi śmiercią

W sierpniu 2019r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się jedna rozprawa. Czarnecki nie pojawił się na niej, podobnie jak teraz w sądzie apelacyjnym. Jego prawnik tłumaczył wtedy, że polityk PiS ma zaplanowany zabieg. W sądzie była za to Róża Thun. I tak mówiła wtedy na rozprawie: „Byłam w szoku jak to usłyszałam [porównanie do szmalcowników – red.]. Poczułam się głęboko zraniona, publicznie poraniona i obrażona. Byłam w szoku, że ktoś próbuje zniszczyć moje wartości, poczucie godności, mój dorobek i rodzinę. Odczuwam tego negatywne konsekwencje. Wraca to do mnie w dowcipach w telewizji publicznej, rysunkach. Spłynęła na mnie fala hejtu. Rykoszetem uderza to w rodzinę, dzieci. Jego wypowiedź przełamała próg przyzwoitości”.

Thun mówiła, że zaczepiano ją na ulicy, grożono w internecie śmiercią.

„On [Czarnecki – red.] porównał mnie do ludzi, którzy w czasie II wojny za pieniądze wydawali rodaków i Żydów niemieckiemu okupantowi na śmierć (…) O słowach Czarneckiego mówili wszyscy. We wszystkich mediach, wszyscy w Parlamencie Europejskim. Była debata o tym w PE, wielu posłów mnie o to pytało. Było to dla mnie trudne”.

Europosłanka mówiła również, że słowa Czarneckiego naruszyły jej przywiązanie do tradycji rodzinnych, bo została wychowana w tradycji walki o wolną Polskę. U jej babci wychowywała się mała dziewczynka pochodzenia żydowskiego. Jej matka wywodzi się z rodu Platerów, do którego należą zasłużeni Polacy i powstańcy. Zaś ona sama za PRL-u była w opozycji. Dlatego mocno zabolało ją porównanie do „szmalcowników”.

„Ktoś z butami wszedł w to, co w moim życiu jest najważniejsze, by to zniszczyć. Publicznie popełniono zło” – podkreślała rok temu sądzie Róża Thun. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

I Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał jej rację. Nakazał politykowi PiS przeprosiny. Sąd orzekł rok temu, że Czarnecki użył „niestosownego i głęboko raniącego” porównania. Sędzia przypomniał, że szmalcownikami podczas II wojny określano osoby kolaborujące z niemieckim okupantem. Wydawali dla korzyści majątkowych ukrywających się Żydów i rodaków. „Tu nie wykazano [Czarnecki nie wykazał – red.] by takie porównanie było adekwatne do działalności Róży Thun” – podkreślał sąd okręgowy. Sąd ocenił, że słowa Czarneckiego były przemyślane i obliczone na określony cel polityczny. I dodał: - „Od kilku lat jest brutalizacja życia politycznego w Polsce. To prowadzi do antagonizowania społeczeństwa”.

Pisaliśmy o tym wyroku w OKO.press:

Prawnik Czarneckiego: To była metafora

Od tego wyroku apelację złożył Ryszard Czarnecki. We wtorek 29 września w sądzie apelacyjnym reprezentował go adwokat Krzysztof Gotkowicz. Na rozprawie przekonywał, że wypowiedź o szmalcownikach była dopuszczalnym elementem dyskursu politycznego.

„To była krytyka jej [Thun – red.] postawy. Czarnecki posłużył się metaforą, która może oburzać” – mówił mec. Gotkowicz. Mówił, że w demokracji dopuszczalne są wypowiedzi, które są przesadzone i mogą wywoływać irytację. „Czarnecki chciał w ten sposób wzmocnić swoją wypowiedź, by pokazać kategorycznie, że nie zgadza się z taką działalnością [Róży Thun, która krytykowała władzę PiS w niemieckiej telewizji – red.]” – zaznaczał mec. Gotkowicz. I dodał: „Oboje są politykami, muszą mieć grubą skórę. Bo ostra krytyka to element dyskusji”.

Na jego argumenty odpowiedział pełnomocnik europosłanki radca prawy Radosław Góral.

"To spór o standardy debaty publicznej w Polsce, o to gdzie są granice wolności słowa. Szmalcownicy w czasie II wojny światowej za pieniądze wydawali na śmierć Żydowskich rodaków niemieckim nazistom. Nie ma w Polsce bardziej negatywnie nacechowanego określenia. A alegorią może był ale np. biblijna opowieść o synu marnotrawnym, czy gorejącym krzewie, a nie porównanie do szmalcowników. Bo ja nie znam alegorii, które poniżają lub kogoś wykluczaj" – mówił mec. Góral. Dodał: "Wolność jednostki wymaga poszanowania dla innych jednostek. I kończy się tam gdzie zaczyna się krzywda innego człowieka".

Pełnomocnik Róży Thun mówił ponadto, że poziom debaty w Polsce się obniża, jest ona agresywna. Poniża się w niej, dzieli i wyklucza ludzi. Na koniec wystąpienia dodał, że Czarnecki nie znalazł czasu by pojawić się zarówno w sądzie okręgowym, jak i apelacyjnym. "Chętnie za to wypowiada się publicznie, ale niechętnie przyjmuje odpowiedzialność za słowo" – podkreślał mec. Radosław Góral.

Czarnecki ma teraz przeprosić, wyrazić ubolewanie i zapłacić 30 tys. zł na cel społeczny

Głos w sądzie apelacyjnym zabrała też Róża Thun.

"Mamy [politycy – red.] różne poglądy na praworządność, niezawisłość sądów, niezależność mediów, czy UE. Ale dyskutować musimy merytorycznie, a nie obdzierać przeciwnika z godności. On zaliczył mnie do zbrodniarzy. Szmalcownik kojarzy się w Polsce z najohydniejszą podłością" – mówiła na rozprawie europosłanka. Podkreślała, że o słowach Czarneckiego pisały media w Europie i przypominały historyczny kontekst, że Polacy też kolaborowali z Niemcami. Czyli Czarnecki atakując ją wywołał negatywne dla wizerunku Polski teksty. "Czas dla naszej ojczyzny jest teraz trudny. Podziały są duże. Zależy mi byśmy dali sygnał, że musimy rozmawiać, a nie się obrażać. To ważne dla nas, ojczyzny i europejskiej wspólnoty" – powiedziała na koniec swojej mowy w sądzie Róża Thun.

Sąd apelacyjny oddalając apelację Czarneckiego w pełni podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. W ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślał, że wolność słowa musi uwzględniać godność i wolność innych. Sąd podkreślił, że z uwagi na historyczny kontekst słowa szmalcownik Czarnecki przekroczył grancie dopuszczalnej krytyki.

"To porównanie nie jest adekwatne. Thun nie kolaborowała z Niemcami, nie działała z niskich pobudek" – mówił w uzasadnieniu wyroku sąd apelacyjny.

Zgodnie z tym prawomocnym wyrokiem, który jest już wykonalny Ryszard Czarnecki musi teraz zamieści oświadczenie na stronie pro rządowego portalu niezależna.pl i na swoim blogu, czyli tam gdzie obraził Różę Thun. Ma ono wisieć przez siedem dni. W oświadczeniu polityk ma przeprosić za to, że użył wobec Thun „niestosownego i głęboko raniącego” porównania. Ma też przyznać, że jego zachowanie było bezprawne i ma wyrazić z tego powodu ubolewanie. Ponadto Czarnecki ma wpłacić po 15 tys. zł na cel społeczny – Forum Dialogu (organizacja zajmująca się dialogiem polsko -żydowskim) i stowarzyszenie Dzieci Holocaustu.

Jak Czarnecki „donosił” na Polskę

Czy Czarnecki wykona teraz wyrok? Rok temu po wyroku sądu pierwszej instancji mówił: „Nie mam za co przepraszać. Będę w dalszym ciągu piętnował tych polityków w Polsce, którzy donoszą na własny kraj do obcych mediów, którzy atakują własną ojczyznę, którzy atakują własne państwo. Uważam, że jest to rzecz niedopuszczalna. Nasze polskie spory załatwiajmy w naszym polskim domu, a nie na zewnątrz, uciekając się do obcej pomocy”.

Polityk PiS ma jednak krótką pamięć. Bo w 2014 r. sam „donosił” na Polskę na forum Parlamentu Europejskiego. Grzmiał wtedy na rząd PO-PSL i domagał się sankcji. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze