0:00
0:00

0:00

W piątek 13 marca 2020 w południe w Polsce wykryto już 64 osoby zarażone koronawirusem. Jedna osoba zmarła.

Koronawirus liczba zakażonych suma. Wykres aktualizowany
Koronawirus liczba zakażonych suma. Wykres aktualizowany

Rząd ogłosił stan zagrożenia epidemiologicznego, zamknął szkoły, uniwersytety, kina, teatry, muzea, zakazał zgromadzeń.

Jedyny wyjątek to Kościół, który nie wprowadzil żadnych ograniczeń dla zgromadzeń wiernych.

Przeczytaj także:

Ze źródeł rządowych nieoficjalnie wiadomo, że rządzący przekonują hierarchów do zmiany stanowiska. Na razie polscy biskupi są oporni, choć w wielu krajach katolickich kościoły zamknięto z powodu epidemii koronawirusa.

Czy rząd musi to tolerować? Nie, polskie prawo wyraźnie nakazuje władzom państwowym dbanie o bezpieczenstwo i zdrowie obywateli w każdym miejscu publicznym. I w dodatku, nie zakazuje tego konkordat, ulubiony argument zwolenników nie wtrącania sie państwa do Kościoła.

Andrzej K. Sidorski w poniższej obszernej analizie polskiego systemu prawnego udowadnia, że rządzący mają prawo i obowiązek wkraczać na teren kościoła, gdy chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli. A za przeszkadzanie czy utrudnianie księża i biskupi mogą odpowiadać z kodeksu karnego.

A oto jego pełna analiza.

9 marca światowe media podały, że u proboszcza jednej z amerykańskich parafii wykryto koronawirusa. Bezpośrednio przed diagnozą duchowny odprawiał msze i udzielał komunii podając opłatek gołą ręką. Przy wejściu do kościoła witał się też z wiernymi uściskiem dłoni.

Jak ustaliły służby sanitarne ksiądz mógł w ten sposób zarazić nawet kilkaset osób.

Wszyscy odwiedzający kościół parafianie zostali w związku z tym poproszeni o odbycie kwarantanny domowej. W parafii odwołano nabożeństwa i zaplanowane spotkania. Kościół został zamknięty i poddany gruntownej dezynfekcji.

10 marca polskie media doniosły, że w miejscowości pod Poznaniem hostię rozdawał mąż pacjentki hospitalizowanej z powodu zarażenia wirusem SARS-CoV-2. Sanepid podał wyniki badań kobiety w poniedziałek, a do zdarzenia doszło dzień wcześniej, w niedzielę. Mężczyzna jest szafarzem w miejscowym kościele, czyli kimś, kto może przy udzielaniu komunii zastępować księdza lub diakona. Nie miał żadnych objawów chorobowych i nikt niczego nie podejrzewał. Dziś już wiadomo, że jest zarażony, a jego żona niestety zmarła.

Takie sytuacje będą się powtarzać. W Polsce jest ok. 10 tys. parafii, w których pracuje prawie 30 tys. księży i codziennie ktoś przyjmuje komunię pod postacią opłatka podawanego gołą ręką. Stwarza to duże zagrożenie epidemiologiczne od zawsze, szczególnie w okresie grypowym, natomiast w czasie zagrożenia koronawirusem wręcz ogromne.

Ksiądz, nawet jeśli umyje ręce lub je zdezynfekuje przed wydawaniem komunikantów, co zależy tylko od jego dobrej woli, poziomu higieny osobistej i wyobraźni, to i tak zanim sięgnie po opłatek dotyka wielu zanieczyszczonych drobnoustrojami przedmiotów.

To jest "obrót środkiem spożywczym"

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 18 grudnia 2002 r. w sprawie warunków sanitarnych i higienicznych w obrocie środkami spożywczymi sprzedawanymi luzem mówi:

  • 6. 2. Środki spożywcze podczas pakowania, wydawania, transportowania lub poddawania innym czynnościom związanym z wprowadzeniem do obrotu są chronione przed wszelkimi zanieczyszczeniami mogącymi spowodować, że staną się one nieprzydatne do spożycia, szkodliwe dla zdrowia lub życia człowieka.

To właśnie na podstawie tego przepisu od 2003 roku sprzedawczynie w sklepach zaczęły nam podawać pieczywo zza lady w rękawiczkach, a przy gablotach z wypiekami pojawiły się rękawiczki jednorazowe, torebki foliowe lub szczypce.

Rozporządzenie formalnie nie dotyczy Kościoła, choć również w kościołach odbywa się codziennie systematyczny „obrót środkiem spożywczym” niezapakowanym (luzem), jakim w istocie jest komunikant, czyli rodzaj wafla z mąki i wody nazywany opłatkiem. Nie dotyczy też wielu innych miejsc w rodzaju stołówki, restauracje itp., gdzie podstawowe zasady higieny muszą być jednak przestrzegane na mocy przepisów ogólnych.

Wynikają one z aktu wyższego rzędu – unijnego Rozporządzenia (WE) Nr 852/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 roku w sprawie higieny środków spożywczych oraz wprowadzonego przez nie systemu HACCP (Analiza zagrożeń i krytyczne punkty kontroli ) i opartej na nim normie ISO 220000:2018 Systemy zarządzania bezpieczeństwem żywności.

Na tych przepisach swoje zalecenia opiera Główny Inspektorat Sanitarny. Mówią one wyraźnie:

Na wszystkich etapach produkcji, przetwarzania, dystrybucji żywność musi być chroniona przed zanieczyszczeniem, które może spowodować, iż stanie się niezdatna do spożycia przez ludzi, szkodliwa dla zdrowia lub zanieczyszczona.

Dziś trudno sobie wyobrazić, aby w sklepie sprzedawca podał nam niezapakowaną bułkę czy ciastko gołą ręką. Gdyby kelner w restauracji przyniósł nam w gołej dłoni herbatnik do kawy, bylibyśmy wstrząśnięci, uznali to za obrzydliwe i zapewne byśmy go do ust nie wzięli, także z obawy przed zachorowaniem. W kościele ta sama sytuacja z niezrozumiałych względów jest tolerowana zarówno przez wiernych, czyli „konsumentów” opłatka, jak i przez sanepid.

Księża powinni być badani jak kelnerzy

Problem nie dotyczy jednak tylko podawania hostii w sposób uniemożliwiający jej zabrudzenie. Nie wiadomo też, czy księża nie są nosicielami bakterii wykluczających ich z możliwości wykonywania pracy związanej z podawaniem żywności i kontaktem w wieloma osobami.

Kwestię tę reguluje kilka aktów prawnych. Pierwszym z nich jest Ustawa z dnia 25 sierpnia 2006 roku o bezpieczeństwie żywności i żywienia.

Art. 59 tej ustawy w dziale Przepisy ogólne dotyczące wymagań higienicznych mówi:

„2. Osoba pracująca w styczności z żywnością powinna uzyskać określone przepisami o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi orzeczenie lekarskie dla celów sanitarno-epidemiologicznych o braku przeciwwskazań do wykonywania prac, przy wykonywaniu których istnieje możliwość przeniesienia zakażenia na inne osoby”.

Drugim aktem prawnym jest Ustawa z dnia 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Art. 6 tej ustawy mówi:

„1. Obowiązkowym badaniom sanitarno-epidemiologicznym, określonym na podstawie art. 10 orzeczenie przeciwwskazania do wykonywania określonych prac, ust. 2 pkt 2, podlegają:

5) osoby podejmujące lub wykonujące prace, przy wykonywaniu których istnieje możliwość przeniesienia zakażenia lub choroby zakaźnej na inne osoby”.

Regulują to również przepisy unijne, konkretnie wspomniane już Rozporządzenie (WE) Nr 852/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 roku w sprawie higieny środków spożywczych.

Sanepid ma obowiązek to kontrolować

Dokumenty te wprawdzie również nie mówią nic o Kościele, ale jednocześnie nie zawężają swojej stosowalności tylko do części obywateli, wyłączając spod swojego działania księży. Stosują się do każdego, kto wykonuje pracę tego typu. Na ich podstawie obowiązkowymi badaniami sanitarno-epidemiologicznymi są objęte między innymi następujące zawody wymagające kontaktu z żywnością oraz dużą liczbą ludzi:

kelnerka;

sprzedawca w sklepie spożywczym;

osoby zajmujące się dystrybucją posiłków – np. pracownicy firmy cateringowej;

osoby pracujące z dziećmi do lat 6;

osoby pracujące w transporcie, takie jak: kierowcy busów i autobusów, stewardessy i stewardzi.

Posiadanie tzw. książeczki sanepidu (czyli zaświadczenia o nienosicielstwie) powinien od księży egzekwować sanepid, którego ustawowym zadaniem jest ochrona zdrowia publicznego i zapobieganie epidemii poprzez sprawowanie nadzoru m.in. nad warunkami higienicznymi pracy i obrotu żywnością.

W tym kontekście niezrozumiałe jest, dlaczego wymagania te miałby nie obejmować księży. A jednak od księży – poza kapelanami szpitalnymi i nauczycielami religii w przedszkolach – nikt tych badań nie wymaga.

Posłowie zapytali

Problem niebezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego przy wydawaniu komunikantów podnosili w roku 2013 w sejmie posłowie Ruchu Palikota – Janusz Palikot, Piotr Chmielowski i Roman Kotliński. Zwrócili się z interpelacją do ministra zdrowia powołując się na przepisy unijne.

Interpelacja nr 15386

Z przepisów jasno wynika, że każda osoba mająca styczność z żywnością ma obowiązek posiadania orzeczenia lekarskiego dla celów sanitarno-epidemiologicznych o braku przeciwwskazań do wykonywania swojej pracy.

W związku z tym zwracam się do Pana Ministra z prośbą o następujące informacje:

  1. Czy duchowni udzielający komunii poprzez podanie komunikanta do ust wiernego posiadają aktualne orzeczenia lekarskie dla celów sanitarno-epidemiologicznych o braku przeciwwskazań do wykonywania swojej pracy?
  2. Jeśli nie, to czy podawanie komunikantu rękoma do ust nie tworzy możliwości przeniesienia potencjalnego zakażenia na osoby go przyjmujące?
  3. Czy właściwi państwowi inspektorzy sanitarni w jakikolwiek sposób sprawdzają, czy duchowni podający komunikanty posiadają aktualne orzeczenia lekarskie dla celów sanitarno-epidemiologicznych?
  4. Jeśli nie, to dlaczego nie wymaga się od duchownych posiadania aktualnych orzeczeń lekarskich dla celów sanitarno-epidemiologicznych?

Ministerstwo odpowiedziało: ryzyka nie stwierdzamy, badać nie trzeba

Odpowiedzi udzielił podsekretarz stanu Igor Radziewicz-Winnicki: „Obowiązujący obecnie porządek prawny w zakresie bezpieczeństwa żywności oraz zapobiegania i zwalczania chorób zakaźnych nie wymaga posiadania przez osoby duchowne orzeczenia lekarskiego dla celów sanitarno-epidemiologicznych w związku z udzielaniem przez nich komunii poprzez podawanie wiernym komunikanta.

Obowiązku takiego nie przewidywały również przepisy wcześniej obowiązujące. Należy bowiem stwierdzić, że sam kontakt z żywnością, w tym żywnością nieopakowaną, nie stanowi wystarczającej przesłanki do wprowadzania regulacji nakładających na określoną kategorię osób obowiązku prawnego poddawania się badaniom do celów sanitarno-epidemiologicznych na nosicielstwo pałeczek jelitowych.

Przesłanką ustanawiania odpowiednich przepisów prawnych, tak na szczeblu Unii Europejskiej, jak również w prawie krajowym, jest zawsze wynik oceny ryzyka, który wskazywałby na istotne zagrożenie o charakterze sanitarno-epidemiologicznym, które może zostać spowodowane w przypadku niewprowadzenia takiego obowiązku. (…)

Należy również zauważyć, że w literaturze naukowej i fachowej dotyczącej kwestii bezpieczeństwa żywności i zapobiegania oraz zwalczania zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi brak doniesień o przypadkach ognisk epidemicznych lub zakażeń przeniesionych w wyniku udzielania wiernym komunii”.

Argument o ocenie ryzyka jako przesłance wprowadzenia obowiązkowych badań sanitarno-epidemiologicznych wydaje się o tyle kazuistyczny, że w Polsce zapewne nikt takich badań nie przeprowadzał.

Podobnie jak badań związku zapadalności na grypę z przyjmowaniem komunii. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że takie ryzyko – i to duże – istnieje. Dotyczy także innych chorób brudnych rąk.

W obliczu dużej zaraźliwości wirusa SARS-CoV-2 i rozwoju spowodowanej nim epidemii choroby określanej mianem covid-19 problem staje się tym bardziej aktualny.

Kościół: Do takiego poziomu nie będziemy się zniżać

Odpowiedź Kościoła była pełna braku zarówno empatii jak troski o zdrowie wiernych.

Przedstawiciel Episkopatu ksiądz Józef Kloch uznał, że argumenty posłów są na tyle absurdalne, że nie ma sensu na nie odpowiadać i ich komentować. „Mój komentarz jest następujący: istnieje poziom, poniżej którego nie mam zamiaru schodzić” - powiedział.

Natomiast ksiądz Kazimierz Sowa dodał w swoim imieniu: „Skoro Janusz Palikot i jego posłowie żądają takich książeczek, to ja żądam psychiatrycznego przebadania tych panów, żeby stwierdzić, czy posiadają zdolności umysłowe do uprawiania polityki i formułowania prawa, które dotyka wszystkich ludzi”.

A przecież uzyskanie tzw. książeczki sanepidu (w rzeczywistości zaświadczenia) to tylko kwestia dobrej woli, 150-200 zł i odrobiny czasu na odwiezienie próbek do laboratorium. Można było ten problem już dawno systemowo rozwiązać dając w ten sposób wyraz prawdziwej trosce o zdrowie wiernych.

Ziemkiewicz: Ciało Boga nie zaraża

Na wszelkie sugestie związane z niebezpieczeństwem, jakie stanowi podawanie komunikantu gołą ręką przedstawiciele Kościoła od lat reagują niechęcią i brakiem zrozumienia problemu.

Po pierwsze nie chcą dostrzec, że niezależnie od znaczenia jakie w liturgii katolickiej nabiera podczas mszy komunikant, wyjściowo jest on po prostu wyrobem piekarniczym - formą pieczywa o określonym składzie i technologii wypieku oraz specjalnym przeznaczeniu.

Po drugie wielu z nich – podobnie jak wielu wiernych - zdaje się uważać, że skoro według dogmatów katolickich komunikant podczas mszy przeistacza się w ciało Chrystusa, to w żadnym wypadku nie może być szkodliwy. Najtrafniej wyraził to katolicki publicysta Rafał Ziemkiewicz: „Unikanie komunii dzisiaj w tej sytuacji to jakby przyjmowanie, że Bóg może zarażać, a nie uzdrawiać”.

Niektórzy biskupi – jak prymas Wojciech Polak - zalecają jako środek ostrożności przyjmowanie komunii na rękę, co w rzeczywistości stwarza dodatkowe zagrożenie bo dłoń wiernego – być może umoczona wcześniej w zainfekowanej wodzie święconej – także nie jest czysta i stanowi dodatkowe źródło ewentualnego zarażenia.

Jedynym rozwiązaniem jest w tej sytuacji tzw. komunia duchowa, którą dopuszcza przewodniczący KEP Stanisław Gądecki.

Woda święcona też groźna

Podawanie gołą ręką opłatka podczas komunii to nie jedyne poważne zagrożenie epidemiologiczne w kościele. Olbrzymie niebezpieczeństwo stanowi woda święcona w kropielnicach przy wejściu do kościoła.

Wierni moczą w niej palce i w krótkim czasie rozmnażają się w niej niebezpieczne dla zdrowia drobnoustroje, w tym bakterie kałowe. Częstotliwość wymiany wody zależy od poczucia odpowiedzialności proboszcza i jego standardów higienicznych.

Jedni mogą to robić po każdej mszy, inni raz na parę dni tylko dolewając świeżej i bez mycia naczynia. Problem jest znany od lat i wielokrotnie o nim pisano.

Niestety Kościół w Polsce także to zagrożenie kompletnie lekceważy. Mimo epidemii koronawirusa prymas Wojciech Polak zdobył się jedynie na stwierdzenie, że „Jeżeli się ktoś obawia, nie tylko koronawirusa, ale sam wie, że ma jakieś wirusowe przeziębienie, to nie musi się w kościele żegnać wodą święconą”. A przecież w tej sytuacji potrzebny jest radykalny zakaz i usunięcie wody święconej z kościołów.

Samo zamoczenie palców w wodzie święconej oczywiście niczym bezpośrednio nie grozi. Jednakże po wyjściu z kościoła wierni często kupują sobie jakiś fast food, słodycze czy lody i wtedy zarazki z brudniej ręki przenoszą się do ust. W czasach epidemii powinno się przy sobie nosić płyn do dezynfekcji rąk na takie właśnie sytuacje

To, podobnie jak z podawaniem hostii gołą ręką, wyraz dużego lekceważenia niebezpieczeństwa.

We Włoszech wodę święconą z kościołów usunięto. Dla polskich biskupów taki zdroworozsądkowy krok wydaje się być nie do zaakceptowania ze względów doktrynalnych – według ich średniowiecznych wyobrażeń woda święcona nie może być przecież szkodliwa.

Ten problem również mógł być dawno rozwiązany, gdyby tylko Kościół rzeczywiście troszczył się o bezpieczeństwo wiernych. Od paru lat istnieją elektroniczne dozowniki wody święconej, które przy odrobinie dobrej woli można było już dawno zainstalować we wszystkich świątyniach.

Aktualizacja i komentarz autora:

Tekst został nadesłany do redakcji na parę godzin przed ogłoszeniem Zarządzenia nr 1/2020 Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski z dnia 12 marca 2020 r. o wprowadzeniu prewencyjnych środków ostrożności w sytuacji zagrożenia koronawirusem.

Zarządzenie podtrzymuje stanowisko episkopatu o przyjmowaniu komunii na rękę, co jest wyjątkowo nierozsądne, gdyż dłoń osoby przyjmującej komunię też jest brudna, choćby od dotykania ławki w kościele, klamki itp. To dodatkowe źródło zanieczyszczenia komunikantu. Również ksiądz nawet po umyciu rąk dotyka zanieczyszczonych przedmiotów zanim pod wiernemu hostię. Jedynym rozsądnym i bezpiecznym rozwiązaniem byłaby tzw. komunia duchowa, o której ewentualnej dopuszczalności już wcześniej wspominał abp Stanisław Gądecki, jednak w zarządzeniu nie została wspomniana.

2. W czasie liturgii do dnia 29 marca br. należy przestrzegać w kościołach następujących zasad: a. kapłani i nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej przed rozpoczęciem liturgii powinni dokładnie umyć ręce i kierować się zasadami higieny, b. przypominamy, że przepisy liturgiczne Kościoła przewidują przyjmowanie Komunii Świętej na rękę, do czego teraz zachęcamy, c. znak pokoju należy przekazywać przez skinienie głowy, bez podawania rąk, d. cześć Krzyżowi należy oddawać przez przyklęknięcie lub głęboki skłon, bez kontaktu bezpośredniego, e. należy powstrzymać się ponadto od oddawania czci relikwiom poprzez pocałunek lub dotknięcie, f. na kratki konfesjonałów należy nałożyć folie ochronne, g. rezygnujemy z napełniania kropielnic kościelnych wodą święconą.

Całość zarządzenia można przeczytać tutaj.

Sanepid nie zbada święconej wody, bo...

Czy państwo, a konkretnie Państwowa Inspekcja Sanitarna, zwana popularnie sanepidem ma możliwość kontrolowania, czy w kościołach nie dochodzi do stwarzania sytuacji zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego? Pytana była o to w 2013 roku rzeczniczka krakowskiego sanepidu Elżbieta Kuras. Odpowiedziała, że sanepid święconej wody badać nie może:

„Nie mamy wstępu do miejsc kultu. Ani do kościołów katolickich, ani do innych miejsc związanych z religią (…). Wszelkie działania Kościoła w porozumieniu z państwem ustalane są na zasadzie konkordatu, my nie zostaliśmy ujęci w tych działaniach”.

Podobnie uważają przedstawiciele Kościoła błędnie utożsamiając autonomię tej instytucji z absolutnym zakazem wstępu na teren miejsc kultu funkcjonariuszy organów kontrolnych państwa – jak policji na wyższe uczelnie.

Konkordat wcale nie zabrania

Nie wydaje się to być zgodne z faktycznym stanem prawnym. Art. 8 Konkordatu mówi wyraźnie:

„3. Miejscom przeznaczonym przez właściwą władzę kościelną do sprawowania kultu i grzebania zmarłych Państwo gwarantuje w tym celu nienaruszalność (…)

5.Władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach określonych w ustępie 3 także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia”.

Sytuacja zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego bez wątpienia wymaga działań koniecznych dla ochrony życia i zdrowia.

Kościoły są obiektami użyteczności publicznej. Mówi o tym Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 roku w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (Dz. U. nr 75 poz. 690 z późn. zm.)

Dział I Przepisy ogólne: § 3. Ilekroć w rozporządzeniu jest mowa o:

6) budynku użyteczności publicznej — rozumie się przez to budynek przeznaczony dla administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, opieki zdrowotnej, opieki społecznej i socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, turystyki, sportu (...)

Natomiast Ustawa z dnia 14 marca 1985 roku o Państwowej Inspekcji Sanitarnej Rozdział 3 Uprawnienia Państwowej Inspekcji Sanitarnej daje funkcjonariuszom PIS prawo wstępu i kontroli wszelkich obiektów użyteczności publicznej nie wyłączając kościołów. Przepisy mówią to wyraźnie:

Art. 25. 1. Państwowy inspektor sanitarny lub Główny Inspektor Sanitarny w związku z wykonywaną kontrolą ma prawo:

1) wstępu na terenie miast i wsi do:

  1. b) obiektów użyteczności publicznej, obiektów handlowych, ogrodów działkowych i nieruchomości oraz wszystkich pomieszczeń wchodzących w ich skład.

Do uprawnień Państwowej Inspekcji Sanitarnej należy sprawdzanie stanu higienicznego obiektów użyteczności publicznej. Na tej samej zasadzie na jakiej może - choć formalnie nie ma takiego obowiązku - badać wodę w fontannach po sygnałach od ludności, że dzieci się w nich kąpią, może też w myśl ustawy badać w wypadku zagrożenia zdrowia publicznego wodę w kropielnicach.

Art. 4. 1. Do zakresu działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej w dziedzinie bieżącego nadzoru sanitarnego należy kontrola przestrzegania przepisów określających wymagania higieniczne i zdrowotne, w szczególności dotyczących: 2) utrzymania należytego stanu higienicznego nieruchomości, zakładów pracy, instytucji, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, dróg, ulic oraz osobowego i towarowego transportu kolejowego, drogowego, lotniczego i morskiego;

Art. 5. ust.1. Do zakresu działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej w dziedzinie zapobiegania i zwalczania chorób, o których mowa w art. 2 [chorób zakaźnych – A.S.], należy: 1) dokonywanie analiz i ocen epidemiologicznych;

Natomiast Ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi w art. 33 wskazuje jakie działania interwencyjne może podjąć PIS:

  1. W celu zapobieżenia szerzeniu się zakażeń lub chorób zakaźnych państwowy powiatowy inspektor sanitarny lub państwowy graniczny inspektor sanitarny może, w drodze decyzji:

2) nakazać przeprowadzenie dekontaminacji, dezynsekcji lub deratyzacji nieruchomości lub pomieszczeń; 3) nakazać przeprowadzenie dekontaminacji przedmiotów, a jeżeli nie jest to możliwe – ich zniszczenie;

W świetle powyższych przepisów twierdzenie, że Państwowa Inspekcja Sanitarna nie ma podstaw prawnych, aby nawet bez uprzedzania Kościoła, a tym bardziej bez pytania go o pozwolenie wejść na teren świątyni i przeprowadzać czynności kontrolne lub działania interwencyjne, wydaje się być bezpodstawne.

Konkordat i ustawy nie wykluczają możliwości przeprowadzenia przez sanepid kontroli sposobu podawania hostii lub jakości wody święconej i wydania w tej sprawie choćby zaleceń, jeśli nie po prostu nakazów.

Powyższe akty prawne nie pozbawiają sanepidu także prawa do analizowania, czy inne praktyki religijne odbywają się w warunkach zapewniających bezpieczeństwo epidemiologiczne.

Zgodnie z ustawą, istotą działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej jest analiza zagrożeń, nadzór zapobiegawczy i działania interwencyjne, a także prowadzenie akcji uświadamiania społeczeństwa o grożących niebezpieczeństwach. W stosunku do zagrożeń wynikających z udziału w sprawowaniu kultu w Kościele katolickim PIS tego zadania w ogóle nie wypełnia.

Art. 2. Wykonywanie zadań określonych w art. 1 polega na sprawowaniu zapobiegawczego i bieżącego nadzoru sanitarnego oraz prowadzeniu działalności zapobiegawczej i przeciwepidemicznej w zakresie chorób zakaźnych i innych chorób powodowanych warunkami środowiska, a także na prowadzeniu działalności oświatowo-zdrowotnej.

Czego państwo może zakazać Kościołowi w czasie epidemii

Otwartym pytaniem pozostaje, czy w świetle tych przepisów państwo może zabronić w trakcie trwania epidemii takich wysoce niehigienicznych i stanowiących potencjalne źródło zarażenia praktyk jak tzw. adoracja Chrystusa w Wielką Sobotę, czyli zwyczaj całowania figury Jezusa na krzyżu przez stojących w kolejce wiernych.

W Kościele jest więcej takich niehigienicznych i niebezpiecznych dla zdrowia zwyczajów – np. całowanie biskupa w pierścień, czy dłoń. Papież Franciszek całować się w pierścień już wcześniej nie pozwalał.

Równie dużym zagrożeniem epidemiologicznym ze strony Kościoła są wszelkie zgromadzenia religijne – przede wszystkim msze, ale też rekolekcje, procesje, tzw. Drogi Krzyżowe, pielgrzymki i publiczne modły.

A co z procesjami Wielkiej Nocy

Zbliżająca się Wielkanoc to kolejne kościelne „imprezy masowe” jak święcenie jajek, odwiedzanie grobu Pańskiego, rezurekcje. Tu niestety żadne prawo świeckie zdaje się nie mieć bezpośredniej władzy, ale tylko jeśli zgromadzenie religijne odbywa się wewnątrz kościoła. Na zewnątrz – jak podczas przemarszu ulicą, zazwyczaj potrzebna jest zgoda władzy świeckiej.

To zagrożenie przestało już być tylko teorią. Południowokoreańscy epidemiolodzy ustalili, że tzw. pacjentka 31 tuż przed wykonaniem testów była na dwóch nabożeństwach, w których uczestniczyło 1160 osób. Kilkaset z nich jest zarażonych.

Ustawa z dnia 20 marca 2009 r. o bezpieczeństwie imprez masowych przewidująca prawo ich zakazania na pewien czas nie obejmuje zgromadzeń o charakterze religijnym, co jest dość absurdalne. Pamiętna msza papieska na placu Piłsudskiego, która zgromadziła 300 tys. osób, czy światowe dni młodzieży w Krakowie, w których uczestniczyło od 1,5 do 3 mln osób, to nie były w myśl ustawy imprezy masowe.

Hierarchowie i katoliccy publicyści domagają się zachowania mszy używając niekiedy dość kontrowersyjnych argumentów. Znany z szokujących wypowiedzi arcybiskup Wacław Depo, powiedział: „Koronawirus to tylko jedno z zagrożeń, nie najważniejsze, obok wojen i ideologii gender”.

Tomasz Terlikowski wypowiada się w tym samym duchu: „Dzięki Bogu za polskich biskupów, którzy jasno wskazują, że odwołania Mszy nie będzie” oraz „...rząd nie może zamknąć kościołów. Zwyczajnie i po prostu nie może.”

Wszystko to w przededniu stwierdzenia Angeli Merkel, że zachoruje 70% społeczeństwa i uznania epidemii przez WHO za pandemię. Krytykowani przez Ziemkiewicza i Terlikowskiego za brak wiary Włosi, którzy już doświadczyli skutków epidemii, odwołali nabożeństwa, pozamykali wiele kościołów i zabronili nawet uroczystości pogrzebowych.

Kina zamknięte, a kościoły nie

Po zamknięciu przez rząd Mateusza Morawieckiego kin, do których na przedpołudniowe seanse przychodziło zwykle kilkanaście osób, brak apelu czy zakazu odprawiania mszy gromadzących po kilkaset osób, wydaje się być czymś absurdalnym i przede wszystkim wysoce niebezpiecznym.

Nie reguluje tego nawet uchwalona ostatnio Ustawa z dnia 2 marca 2020 o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.

Kościół poza systemem ochrony zdrowia

Kościół w praktyce jest wyjęty spod działania polskiego prawa w zakresie ochrony zdrowia publicznego, choć rozwiązania prawne wcale o tym nie przesądzają. Jest to tylko kwestia zwyczaju. Artykuł 1 Konkordatu mówi:

„Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego".

Dziedzina ochrony zdrowia publicznego, tak jak szerzej – zadanie ochrony bezpieczeństwa obywateli – należy do państwa i autonomia Kościoła nie może w jakikolwiek sposób ograniczać działań państwa w tym zakresie.

Co więcej, w myśl Konkordatu Kościół jest zobowiązany do współpracy w tej dziedzinie nie tylko pod względem moralnym, ale także prawnym.

Wyraźnie mówi o tym artykuł 8 Konkordatu:

  1. Organizowanie kultu publicznego należy do władzy kościelnej zgodnie z przepisami prawa kanonicznego i z zachowaniem odpowiednich przepisów prawa polskiego.

"Kto sprowadza niebezpieczeństwo powszechne"

W sytuacji istnienia niekompletnych przepisów, często nie odnoszących się do wszystkich podmiotów i zdających się na dobrą wolę Kościoła oraz braku woli współpracy ze strony Kościoła w zakresie ochrony zdrowia publicznego ostatecznym narzędziem państwa w walce z nieodpowiedzialnymi działaniami jest Kodeks Karny.

Artykuł 165. o sprowadzaniu niebezpieczeństwa powszechnego mówi:

  • 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach: 1) powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej (…)

podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

  • 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Biskup do więzienia?

Teoretycznie zatem biskup, który w swojej diecezji nie nakaże usunięcia wody święconej z kropielnicy, podawania hostii gołą ręką, przekazywania sobie znaku pokoju uściskiem dłoni, całowania figury Jezusa, rekolekcji, procesji Drogi Krzyżowej, święcenia pokarmów, mszy czy rezurekcji może pójść do więzienia na okres od 6 miesięcy do 12 lat w zależności od tego, ile nieszczęścia jego decyzja spowoduje.

Każdy może zgłosić do prokuratury podejrzenie popełnienia przestępstwa sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego. Czy hierarchów ta perspektywa przestraszy, czy też średniowieczne wyobrażenia o sile wiary i lekceważenie bezpieczeństwa nas wszystkich okażą się silniejsze? Czy rządzący będą mieli odwagę, aby te powinności obywatelskie od Kościoła wyegzekwować? Trzeba wierzyć, że po obu stronach poczucie odpowiedzialności weźmie górę.

Żądanie władz publiczznych wprowadzenia przez Kościół radykalnych ograniczeń w sprawowaniu kultu w celu zmniejszenia zagrożenia epidemią, to nie jest wtrącanie się w wewnętrzne sprawy tej instytucji i wspólnoty wiernych.

Po pierwsze każdy wierny jest też obywatelem, podobnie jak ksiądz, o którego bezpieczeństwo państwo powinno dbać. Po drugie, gdy zachoruje, każdemu trzeba zapewnić odpowiednie leczenie.

A ryzyko jest duże, bo do kościoła i na kościelne imprezy chodzą głównie ludzie starsi. Wśród samych księży też jest ich bardzo wielu. Razem stanowią bardzo liczną grupę wysokiego ryzyka. A przede wszystkim ludzie zarażeni w kościele będą też zarażać innych, którzy z rozsądku lub z powodu przekonań tych wszystkich niebezpiecznych działań nie podejmowali.

;

Komentarze