0:000:00

0:00

W ubiegłym tygodniu rząd PiS podjął walkę o kontrolę nad tzw. funduszami norweskimi. To środki przyznawane bezzwrotnie nowym członkom Unii Europejskiej przez Norwegię, Islandię i Lichtenstein. Pomoc jest m.in. na wspieranie demokracji, społeczeństwa obywatelskiego, innowacyjność czy zrównoważony rozwój.

Do tej pory operatora tych środków wyłaniano w otwartym konkursie. Na dysponentów 37 mln euro w latach 2013 - 2017 wybrano Fundację im. Stefana Batorego i Fundację Dzieci i Młodzieży.

Zbliżający się konkurs na nowego dysponenta zainteresował rząd PiS. Minister kultury Piotr Gliński w wywiadzie dla wPolityce.pl powiedział: "Uważamy, że środki norweskie są środkami publicznymi w dyspozycji polskiego rządu. Nie wydaje mi się, by Fundacja Batorego mogła znów pełnić funkcję operatora funduszy. Nasza propozycja jest taka, by zostało nim Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego".

Projekt powołania Centrum pilotuje Wojciech Kaczmarczyk, dyrektor Departamentu Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w Kancelarii Premier Szydło. Ma ono przejąć wszystkie środki publiczne kierowane do organizacji pozarządowych.

Na takie rozwiązanie nie chcą zgodzić się Norwegowie - od miesięcy trwają negocjacje.

Atak na Fundację Batorego, dotychczasowego dysponenta środków norweskich, przypuściły więc prawicowe organizacje pozarządowe i media sprzyjające PiS.

Niedawno powstała prawicowa Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej zarzuciła Fundacji Batorego, że wspiera tylko organizacje z dużych ośrodków miejskich oraz, że finansuje "kontrowersyjne" projekty, które godzą w polski porządek prawny - np. projekty LGBT czy te dotyczące zdrowia reprodukcyjnego kobiet.

W mediach prawicowych zawrzało - na nagłówki trafiły norweskie miliony. Jan Pospieszalski w programie "Warto rozmawiać" w TVP alarmował, że "publiczne" pieniądze były wydawane na "ideologiczne projekty" takie jak: "Równość małżeńska dla wszystkich" czy "Tęczowe Rodziny".

Wydawało się, że sojusznikiem rządu PiS w walce o środki będzie Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej. Jej głos jako reprezentacji małych, "wykluczonych" i "niesłyszanych" organizacji pozarządowych - miał być środowiskową i społeczną legitymacją dla rządowego pomysłu.

Jednak podczas dzisiejszej (5 kwietnia) konferencji prasowej reprezentanci Konfederacji jednym głosem byli przeciw Centrum. Ilona Gosiewska, prezeska Stowarzyszenia Odra-Niemen, członkini zarządu Konfederacji, mówiła: "Nie bardzo widzimy możliwość, żeby Narodowe Centrum dysponowało środkami. Chcemy przenieść operatorów do regionów".

A Tymoteusz Zych z Ordo Iuris, też należącej do Konfederacji, dodał: "Naszą preferencją jest model finansowania, w którym główną rolę odgrywają same organizacje pozarządowe. To nie jest deklaracja o charakterze politycznym, lecz merytorycznym. Naszą pozytywną propozycją na rynku idei są regionalni operatorzy". Zych podkreślił, że to byłby "ewenement na skalę europejską, żeby rządowa instytucja dysponowała takimi środkami".

I ma rację. Wojciech Kaczmarczyk w uzasadnieniu projektu ustawy o NCRSO powoływał się na precedens Łotwy, gdzie operatorem funduszy została instytucja parlamentarna. Zapomniał dodać, że decyzja taka zapadła, bo żadna organizacja pozarządowa nie spełniła kryteriów konkursu. W Polsce takiej sytuacji nie ma.

Przeczytaj także:

W PiS sprzeczne informacje

O komentarz do stanowiska Konfederacji OKO.press poprosiło pełnomocnika rządu ds. równego traktowania i społeczeństwa obywatelskiego, Adama Lipińskiego. W odpowiedzi usłyszeliśmy coś kompletnie innego niż od przedstawicieli Konfederacji.

"Jest pani źle zbrifowana [chyba ministrowi chodzi o "poinformowana"]. Oni [czyli Konfederacja] by właśnie chcieli, żeby to było Narodowe Centrum. Tylko Norwegowie nie chcą się na to zgodzić. Oni chcą, żeby to zdecentralizować do regionów, a my to w pełni popieramy" - powiedział Lipiński.

Zapytany wprost czy dysponentem środków będzie Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego odpowiedział: "Oczywiście dobrze, żeby to było Narodowe Centrum, ale donatorzy chcą żeby to była inna organizacja pozarządowa. Negocjacje trwają, właśnie było kolejne spotkanie. Chodzi nam o to żeby środki były przeznaczane nie tylko organizacjom warszawskim. Chcielibyśmy to zdecentralizować."

Problemy z Narodowym Centrum

To nie pierwsza sytuacja, kiedy "przekaz dnia" dotyczący Narodowego Centrum jest w PiS niespójny, a pomysły rządu spotykają się z ostrą reakcją. Wojciech Kaczmarczyk wielokrotnie przyspieszał proces legislacyjny, zapowiadając, że ustawa wejdzie w życie już w II kwartale 2017 roku. Tymczasem min. Adam Lipiński w wywiadzie dla ngo.pl nieoczekiwanie powiedział, że „centrum ruszy w następnym roku”.

Być może dlatego, że Rządowe Centrum Legislacji oraz Rada Legislacyjna przy Prezesie Rady Ministrów 27 lutego 2017 w piśmie do Adama Lipińskiego napisały: projekt ustawy jest niezgodny z konstytucją.

Najważniejsze organizacje pozarządowe alarmowały już od kilku miesięcy: powołanie takiego organu to centralistyczny zamach i próba położenia PiS-owskiej dłoni na pieniądzach dla sektora obywatelskiego.

Ewa Kulik, szefowa Fundacji Batorego, powiedziała OKO.press: „Dobrze, że Rządowe Centrum Legislacji uczciwie oceniło jakość przygotowanego projektu. Potwierdza zarzuty organizacji pozarządowych, w tym najważniejszy – projekt nie odpowiada na problemy, które podane są w uzasadnieniu. Jest kiepski legislacyjnie i merytorycznie. Nie wiadomo po co komu takie Centrum."

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze