Od pomysłów na walkę z podwyżką rachunków boli głowa. PiS co chwila zmienia zdanie, Polacy nie wiedzą ile zapłacą, giełda idzie w dół. „To niezręczności komunikacyjne” – tłumaczy Jadwiga Emilewicz Wzrost kosztu produkcji energii dało się przewidzieć wiele miesięcy temu. Stworzyliśmy kalendarium trwającego chaosu. Czy jego ostatnim punktem będzie dymisja?
Rządowy plan na rozwiązanie problemu cen energii zmienia się tak szybko, że trudną nadążyć za aktualną sytuacją. Ministrowie nie wiedzą (lub udają, że nie wiedzą), co mówią inni, a deklaracje z jednego dnia, następnego mogą być już nieaktualne. Przypomina to harmider przed 11 listopada, kiedy w ostatniej chwili ustanowiono nowe święto, wprowadzając niepewność w gospodarce i dezorganizując życie tysiącom ludzi.
To, że koszt produkcji energii wzrośnie, dało się przewidzieć kilkanaście miesięcy temu, kiedy w górę poszły ceny węgla i ceny praw do emisji gazów cieplarnianych. Polska otrzymuje też coraz mniejszy przydział darmowych praw od Komisji Europejskiej, która wymaga, byśmy stopniowo odchodzili od produkcji prądu ze źródeł powodujących zanieczyszczenia.
Rząd postanowił, że uchroni Polaków przed skokową podwyżką. Funduje przy tym jednak niepotrzebny chaos, co kilka dni przedstawiając kolejne koncepcje, zamiast uzgodnić skuteczny plan.
Oto jak się zmieniały, pojawiały i znikały pomysły na złagodzenie podwyżek:
• 14 września: Minister energii Krzysztof Tchórzewski zwrócił się do Komisji Europejskiej z wnioskiem o „pilne podjęcie działań” w kwestii wzrostu cen na rynku praw do emisji.
• 11 października: Minister Tchórzewski powiedział „Rzeczpospolitej”, że na wypadek podwyżek jego resort planuje „wprowadzenie pakietu rozwiązań osłonowych dla obywateli i odbiorców przemysłowych, zwłaszcza w branżach energochłonnych”.
• 12 października: Ministerstwo Energii poinformowało o powtórnej prośbie o interwencję Komisji Europejskiej.
• 20 października: ME zapowiedziało, że gospodarstwa domowe, w których osoba, na którą zarejestrowano rachunki nie przekroczyła I progu podatkowego (85,5 tys. zł) otrzymają rekompensatę w przypadku wzrostu kwot rachunku powyżej 5 proc. – podała PAP.
• 15 listopada: Czterech sprzedawców energii elektrycznej – PGE, Tauron, Enea, Energa – na wezwanie Urzędu Regulacji Energetyki (URE) przedstawiło wnioski taryfowe średnio z ponad 30-procentowym wzrostem cen dla gospodarstw domowych.
• 20 listopada: Minister Tchórzewski zapowiedział objęciem 100-procentowymi rekompensatami wszystkich gospodarstw domowych, bez względu na dochody – bo wydzielenie tych, którzy przekroczyli I próg podatkowy byłoby administracyjnie zbyt drogie.
• 23 listopada: W TOK FM minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz mówiła, że nie zna żadnego projektu rekompensat.
• 4 grudnia: Podczas COP24 minister Tchórzewski zapowiedział, że koszt rekompensat może wynieść ok. 4 mld zł.
• 7 grudnia: Minister finansów Teresa Czerwińska unikała odpowiedzi, czy budżet jest w stanie udźwignąć koszty rekompensat, przerzucając odpowiedzialność wobec finansowania planu na Ministerstwo Energii.
• 10 grudnia: Na konferencji prasowej minister Tchórzewski zapowiedział, że odbiorcy indywidualni oraz małe i średnie przedsiębiorstwa (ale już nie duże przedsiębiorstwa energochłonne czy samorządy) otrzymają dopłaty do rachunków finansowane z zysków ze sprzedaży praw do emisji CO2 oraz „oszczędności” państwowych spółek energetycznych w łącznej wysokości 1 mld złotych – giełda zareagowała natychmiastowym spadkiem cen ich akcji.
• 11 grudnia: URE zażądał wyjaśnień. „Skoro przedsiębiorstwa energetyczne są w stanie pokazać taki rząd oszczędności, o jakim wczoraj mówił minister energii, to oczekujemy, że odpowiednio przeanalizują i skorygują swoje wnioski taryfowe” – mówiła Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka urzędu; Tchórzewski poinformował, że Komisja Europejska zgodziła się na sprzedaż 55 mln niewykorzystanych przez Polskę praw do emisji zanieczyszczeń.
• 12 grudnia: Tchórzewski przed komisją sejmową nie mówił już o „oszczędnościach”, tylko „jednorazowej opłacie klimatycznej”, którą będą musiały uiścić spółki Skarbu Państwa; Później w rozmowie z dziennikarzami minister stwierdził, że państwowe spółki wycofają z URE wnioski o podwyżki taryf. W Sejmie premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że „podwyżek prądu nie będzie”, oskarżając opozycję o zaniedbania w odchodzeniu od węgla.
• 13 grudnia: RMF FM podało, że w rządzie rozważa się obniżkę akcyzy na energię – zamiast rekompensat. Jednocześnie minister Tchórzewski odwołał zapewnienie, że wnioski o podwyżki zostaną wycofane, ponieważ państwowe spółki „są niezależne”;
• 14 grudnia: „Fakt” potwierdził, że akcyza spadnie z 20 zł na 5 zł za 1 mWh oraz obniżone zostanie kilka innych opłat, ale tylko dla gospodarstw domowych, a nie dla przedsiębiorstw. RMF doniosło, że spółki energetyczne obniżyły stawki we wnioskach do URE o podniesienie taryf do ok. 20 proc. – oficjalnie urząd czeka na odpowiedź do 18 grudnia.
• 17 grudnia: W TVN24 minister finansów Jadwiga Emilewicz stwierdziła, że opisany powyżej chaos to jedynie „niezręczności komunikacyjne”. Dodała również, że „ceny energii nie podniosą się od stycznia” i „w nowy rok wejdziemy ze starymi taryfami”. Albo to ładny eufemizm na opóźnienie wzrostu cen – gdyż zgodnie z prawem nowe taryfy mogą wzrosnąć dopiero 14 dni po zatwierdzeniu przez URE – albo w tej sprawie mogą nas czekać kolejne pomysły.
W tym wszystkim gubi się istota problemu – podwyżki cen emisji gazów cieplarnianych wynikają z europejskiej polityki odchodzenia od brudnej energetyki opartej na paliwach kopalnych, na którą zgodziła się także Polska.
Dopłaty do rachunków za zużycie prądu nie przełożą się na rozwiązanie problemu,
który – jak sugeruje OKO.press Bartłomiej Derski, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl – złagodzić mogłoby wspieranie efektywności energetycznej gospodarstw domowych lub ułatwianie zakupu paneli fotowoltaicznych przedsiębiorcom.
Niestety, środowisko i nasze płuca mogą być tu zakładnikami personalno-politycznych spięć. O konflikcie ministra Tchórzewskiego z premierem Morawieckim media informują bowiem od dawna (Tchórzewski miał trafić do rządu Beaty Szydło jako obrońca przemysłu węglowego, a jego rosnąca pozycja zagrażała ówczesnemu ministrowi finansów).
Obecny chaos, który odbija się na wizerunku rządu, może być pretekstem do zmiany szefa resortu energii.
17 września związany z PiS portal wPolityce.pl zasugerował, że nowym ministrem może zostać szef Klubu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski. Na pytanie portalu, czy otrzymał propozycję objęcia stanowiska ministra energii, Roszkowski odpowiada: „Nie prowokujmy. Proszę dać mi uchylić się od tego pytania”.
Gospodarka
Teresa Czerwińska
Jadwiga Emilewicz
Mateusz Morawiecki
Krzysztof Tchórzewski
Ministerstwo Energii
ceny
energetyka
energia
handel emisjami
Klub Jagielloński
Marcin Roszkowski
prąd
Urząd Regulacji Energetyki
węgiel
zanieczyszczenie powietrza
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze