0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

W sobotę 20 marca padł kolejny „rekord", jeśli chodzi o tę falę epidemii – liczba zajętych łóżek covidowych przekroczyła najwyższy poziom z listopada ubiegłego roku. Wtedy były to 23 033 łóżka, teraz 23 293.

Więcej niż jesienią jest również pacjentów wymagających respiratora: już 2 315.

A fala nawet jeszcze nie zaczęła słabnąć. Według prognoz analizującej epidemię wrocławskiej grupy MOCOS może to nastąpić najwcześniej w połowie kwietnia.

MOCOS model przebiegu epidemii
źródło: www.mocos.pl

Druga grupa modelarska, z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, przewiduje szczyt już na początku kwietnia. I jeden, i drugi zespół widzi go na wysokości powyżej 30 tys. wykrytych zachorowań dziennie.

W sobotę było ich 26 405, nieco mniej niż poprzedniego dnia, ale krzywa zachorowań nadal dynamicznie rośnie, bez oznak spowolnienia.

Minister Zdrowia Adam Niedzielski mówił w sobotę na konferencji prasowej, że odsetek hospitalizacji jest większy w stosunku do zachorowań niż w fali jesiennej – co jest zgodne z tym, co wiemy o chorobie, którą wywołuje brytyjski wariant koronawirusa, obecnie już dominujący w Polsce. Jest on bardziej zaraźliwy, według niektórych badań również bardziej śmiertelny. Lekarze alarmują, że w szpitalach pojawiają się coraz młodsi pacjenci w ciężkim stanie.

Dlatego władze uruchamiają kolejne szpitale tymczasowe, do końca przyszłego tygodnia ma być ich już 35. Mimo to w najbardziej zagrożonych województwach – jak mazowieckie – tymczasowe placówki nie wystarczą i już przekształca się na w pełni covidowe niektóre szpitale. Protesty lekarzy i pacjentów onkologicznych wzbudziła decyzja wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła, by przekształcić OIOM w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie na covidowy. Oznacza to wstrzymanie planowych operacji nowotworów płuc, których nie wykonuje się nigdzie indziej na Mazowszu.

W związku ze wzrostem zakażeń od soboty w całej Polsce obowiązują zwiększone ograniczenia – znów zamknięto muzea, kina, teatry, baseny i obiekty sportowe oraz hotele i większość sklepów w galeriach handlowych. Poza tym dzieci z klas I-III wróciły do nauki zdalnej.

Takie obostrzenia już dwa tygodnie temu wprowadzono w województwie warmińsko-mazurskim, które ta fala zaatakowała w pierwszej kolejności. I wydaje się, że zaczęły działać. Według obliczeń modelarzy z grupy MOCOS wskaźnik reprodukcji R, czyli liczba osób, które zaraża jedna zarażona osoba zbliża się tam już do jednego. Kiedy spadnie poniżej tej wartości, będzie można mówić o wygaszaniu epidemii.

Kilkaset tysięcy szczepionek czeka na chętnych

Dane o zachorowaniach i hospitalizacjach pokazują wyraźnie, że 3,2 mln osób zaszczepionych w Polsce przynajmniej jedną dawką przeciw COVID-19 to kropla w morzu.

Według ekspertów, żeby poradzić sobie z wariantem brytyjskim, tj. spowodować, żeby przestały wybuchać duże ogniska epidemiczne, być może trzeba będzie zaszczepić aż 90 proc. populacji.

Szczepienia idą powoli z powodu małej dostępności szczepionek, a tymczasem kontrowersje wobec szczepionki AstryZeneki spowodowały, że coraz więcej osób rezygnuje ze szczepienia tym preparatem. Według odpowiedzialnego za program szczepień ministra Michała Dworczyka w ostatnich dniach kilkadziesiąt procent osób nie pojawiło się w wyznaczonych terminach w punktach szczepień. Również o kilkadziesiąt procent spadła liczba rejestrujących się na szczepienie. Według sondażu OKO.press i „Gazety Wyborczej" 39 proc. osób nie stawiłoby się na szczepienie, a 11 proc. nie ma zdania.

Przeczytaj także:

Przypomnijmy: niepokój wzbudziły doniesienia z kilku krajów o przypadkach rzadkich incydentów zakrzepowo-zatorowych po podaniu tej szczepionki. Europejska Agencja Leków uznała, że w związku z tym, iż było ich 25 na prawie 20 mln szczepień, korzyści z zaszczepienia się znacznie przewyższają ryzyko. Badacze z Norwegii i Niemiec mają hipotezę, że rzeczywiście szczepionka odpowiada za te rzadkie przypadki i twierdzą, że są one uleczalne – trzeba tylko, żeby i pacjenci i lekarze wiedzieli o takich możliwych skutkach ubocznych.

Tymczasem sobotni „Fakt" na okładce przynosi opowieść kobiety, która po szczepionce AstryZeneki miała niepokojące efekty uboczne.

„Jestem oburzony publikacją jednego z dzienników" – mówił w sobotę minister Niedzielski. Jego zdaniem artykuł, który określił jako „skandaliczny" przyczyni się do rozprzestrzeniania szczepionkowej paniki.

Minister Dworczyk ogłosił w sobotę, że w związku z tak dużym odsetkiem rezygnacji w punktach szczepień czeka wciąż kilkaset tysięcy dawek AstryZeneki do wzięcia. Dlatego rząd otwiera możliwość szczepień dla kolejnych roczników: od wtorku 23 marca będą mogły rejestrować się na szczepienie osoby urodzone w latach 1957-1961. „Apelujemy, żeby się szczepić. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej wrócimy do normalności" – mówił Dworczyk. Obecnie trwa rejestracja roczników 1952-1956, a 24 marca rozpocznie się ponowna rejestracja osób powyżej 70. roku życia, dla których przeznaczone są preparaty Pfizera i Moderny.

A co z osobami, które nie pojawiły się na szczepieniu? Trafią na koniec kolejki. Będą musiały poczekać, aż szczepionek będzie tak dużo, że będą mogli rejestrować się wszyscy pełnoletni mieszkańcy Polski. Jak mówił Dworczyk, jest szansa, że w przyszłym kwartale do naszego kraju trafi ponad 15 mln dawek szczepionek aż czterech producentów.

Wolni ludzie przeciw pandemii

Przez ulice Warszawy – a także wielu innych miast w całej Europie – przeszli w sobotę protestujący przeciwko pandemicznym ograniczeniom. „Fałszywa pandemia", „Gdzie te trupy?" – głosiły niesione przez uczestników hasła. Jak łatwo się domyślić, większość nie nosiła maseczek i nie zachowywała dystansu.

Policja rozwiązała demonstrację i legitymowała uczestników. Doszło do kilku incydentów, ale obecny na miejscu reporter OKO.press Maciek Piasecki donosił, że generalnie policja w stosunku do protestujących zachowywała się łagodniej niż w przypadku protestów Strajku Kobiet. Relację można obejrzeć na profilu OKO.press na Facebooku albo przeczytać o niej tutaj:

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze